Paula była moim oczkiem w głowie. Nic dziwnego ‒ wyczekana, wychuchana i w dodatku dziewczynka. Rozpieszczaliśmy ją z mężem, jak to jedynaczkę, a ona chyba świetnie się z tym czuła. Muszę jednak przyznać, że była naprawdę kochana i urocza. Nigdy też nie sprawiała żadnych problemów.
Kiedy inne matki żaliły mi się, że ich dzieci wracają po nocy do domu z jakichś imprez albo zawalają szkołę, ja mogłam się tylko chwalić świetnymi wynikami córki i brakiem jakichkolwiek kłopotów. Paula była po prostu bardzo odpowiedzialna i nad wyraz dojrzała, dlatego zawsze wiedziałam, gdzie jest, o której wróci i co będzie robić.
W związku z tym nigdy niczego jej nie odmawiałam. Nie widziałam takiej potrzeby. W końcu ani razu nie wykorzystała mojej miłości do własnych celów i zawsze chętnie pomagała w domu. I nie, nie trzeba jej było nawet gonić do obowiązków, które chętnie wykonywała też za nas. Miałam więc ogromną nadzieję, że świetnie poukłada sobie życie – znajdzie się na wymarzonych studiach, potem zacznie pracę w upatrzonym miejscu, no i znajdzie swoją drugą połówkę.
Na drugim roku studiów wydawało się, że faktycznie ją znalazła. Gdybym tylko wtedy wiedziała, jak się ta znajomość skończy…
Była taka szczęśliwa, gdy go poznała
Marcela przyprowadziła do domu po jakichś trzech miesiącach od tego, jak się poznali. Wcześniej tryskała entuzjazmem, kiedy tylko o nim wspominała, a z jej opowieści wyłaniał się obraz cudownego chłopaka, niemal ideału.
– Przy nim jest zupełnie inaczej niż przy innych, mamo – przekonywała mnie z niesłabnącą radością. – Jestem przekonana, że to ten jedyny.
Nie studziłam jej zapału i właściwie równie podekscytowana czekałam, aż poznam to jej męskie objawienie. I nie powiem, żebym ostatecznie się nie rozczarowała.
Marcel, cóż, rzeczywiście mógł się podobać, ale… to wszystko, co dało się o nim dobrego powiedzieć. Podczas kolacji okazał się mrukliwy, małomówny, a na wszelkie propozycje Pauli reagował głębokimi westchnięciami. Odnosiłam też wrażenie, że bardzo się męczy, kiedy odpowiada na nasze pytania. Widziałam, że mojemu mężowi, Władkowi, również się nie spodobał. Mimo to, gdy wyraziłam swoje obawy co do chłopaka córki, tylko prychnął.
– A, nie przesadzaj już – mruknął. – Tobie się podobać nie musi. Widocznie nasza Paula coś tam w nim widzi. Musimy jej zaufać. Jak zawsze.
No i postanowiłam zaufać. Tym sposobem po pewnym czasie Marcel jej się oświadczył, a potem wzięli ślub. Choć gdzieś tam w środku wciąż narastało we mnie przeczucie, że nie wszystko idzie w dobrą stronę i dużo lepiej byłoby, gdyby to, co się pojawiło między Paulą a tym chłopakiem, się rozpadło, nic nie mówiłam. Bo wierzyłam, że to ja się mylę i nie dostrzegam w nim czegoś wyjątkowego, co bez trudu dostrzegła moja dobra córeczka.
Dowiedziałam się o wszystkim od jego znajomej
Byli już dziesięć lat po ślubie, gdy na ulicy zaczepiła mnie wysoka blondynka. Wydawało mi się, że miała na imię Teresa, ale nie wiedziałam na pewno. Kojarzyłam ją jako jedną z koleżanek Marcela, ale że nie interesowałam się jego relacjami, nie znałam jej za dobrze.
– Pani Aniela, prawda? – upewniła się. – Matka Pauli?
Kiedy potwierdziłam, ciągnęła:
– Niby nie powinnam się wtrącać, ale ta pani córka to taka fajna dziewczyna jest, no i kiedyś mi pomogła, jak pieniędzy potrzebowałam… – Zawahała się przez moment. – Nie mogę patrzeć, jak Marcel ją robi w trąbę. No nie mogę po prostu!
Zamrugałam.
– Jak to robi… – wykrztusiłam. – Co masz na myśli?
– No zdradza ją! – prawie krzyknęła. – I to ciągle z inną! Wczoraj, na przykład, widziałam go z taką Aśką, co to pracuje tu, naprzeciwko, w monopolowym. W zeszłym miesiącu się prowadzał z Gośką, taką z liceum jeszcze. No a zaraz po urodzinach Pauli spotkał się w motelu koło swojego biura z Maryśką, jego asystentką!
Złapałam się ściany bloku, żeby nie upaść.
– I… ty jesteś tego pewna? – wymamrotałam. – Może… może coś źle zrozumiałaś…
– Pani Anielo! – Teresa popatrzyła na mnie przenikliwie. – Ja wiem, co widziałam. I znam Marcela. On zmieniał zawsze babki jak rękawiczki. Paula… no jest aniołem po prostu, ale nie wiem, co ona sobie myślała. Że może go zmieni? Że się w niej zabujał? W każdym razie powiem pani, że on się wcale nie zmienił. Nic a nic!
Wcale nie okazał skruchy
Kilka dni później wyczekałam chwilę, w której Pauli nie było w domu i postanowiłam rozmówić się z Marcelem. Zastałam go rozmawiającego przez telefon. Jak nic, umawiał się znowu z jakąś babą.
– Pauli nie ma – oznajmił mi, gdy tylko skończył.
– Wiem, ja do ciebie – stwierdziłam, mierząc go wzrokiem. – Bo zorientowałam się już, co wyprawiasz.
Przyglądał mi się bez emocji.
– Tak? – spytał obojętnie. – A co takiego wyprawiam?
– Zdradzasz swoją żonę! – nie wytrzymałam. – I to nie jakiś jednorazowy wyskok, tylko co rusz jest jakaś inna kobieta! Więc wytłumacz mi się tu natychmiast!
Wzruszył ramionami.
– Ja się pani tłumaczyć nie będę – burknął. Nigdy nie nazywał mnie mamą, a teraz właściwie wcale mi to nie przeszkadzało. – Sypiam, z kim chcę, bo tak mi wygodnie. A jak problem jest i Paula ma jakieś wąty, to się rozwieść możemy.
Zmrużyłam oczy.
– Paula nic nie wie! – wycedziłam. – I jaki rozwód?! Nie możesz jej o niczym powiedzieć! Toż przecież pękłoby jej serce!
– A, no to skoro tak… – Uśmiechnął się chytrze. – No to ja mogę być miły i uprzejmy i udawać, że nic się nie dzieje. Że jest moją jedyną i tak dalej. Ale wie pani, to będzie kosztować.
Na moment przestałam oddychać.
– Że co proszę? – wykrztusiłam z trudem.
– No wie pani – stwierdził spokojnie. – Zapłaci mi pani za milczenie. Żeby kochana córeczka nie dostała zawału czy w inny sposób nie kopnęła w kalendarz. Odpali mi pani co miesiąc coś z tej swojej emeryturki, a ja słówka nie pisnę. Powaga.
Byłam oburzona, ale co mogłam zrobić? Paula była taka delikatna… Wiedziałam, że prawda by ja zabiła. Wróciłam więc zmartwiona do domu i podzieliłam się najnowszymi informacjami z mężem. I to był chyba kiepski pomysł, bo strasznie się zdenerwował, a od dawna miał problemy z ciśnieniem. Uznałam więc, że muszę z nim na ten temat rozmawiać dużo spokojniej. Póki nie wymyślę innego wyjścia.
Byłam już zrezygnowana
Minęło pół roku, a ja wciąż płaciłam mojemu zięciowi za to, żeby nie wygadał się ze swojej niewierności przed Paulą. Ten chłystek robił się coraz bardziej zuchwały i żądał coraz większych kwot. Drań wiedział, że i tak zapłacę, nawet gdybyśmy z mężem mieli przymierać głodem.
Kiedy znów odliczałam mu pieniądze, brała mnie niepohamowana złość. Widziałam też, że i we Władku się gotuje – bałam się tylko, że ciśnienie mu znowu skoczy. Ten podły człowiek zamierzał bezustannie ciągnąć od nas kasę. A ja nie mogłam nic z tym zrobić – bo przecież mojej kochanej Paulusi pękłoby chyba serce, gdyby dowiedziała się o jego zdradach.
Oskar chciał jej powiedzieć
Zdziwiłam się, gdy któregoś ranka przed naszymi drzwiami zmaterializował się Oskar, młodszy brat Marcela. Bo tak, Marcel miał młodszego brata, tylko podobno nie darzyli się zbyt serdecznym uczuciem. Nie miałam jednak pojęcia, co ten cały Oskar może chcieć – widzieliśmy się może ze trzy razy, a dłużej jedynie na ślubie Pauli.
– Wiem, co robi mój brat – oznajmił, gdy wpuściłam go do środka.
– Chodzi ci o… zdrady? – Powiedzenie tego wciąż przychodziło mi z trudem.
– Też. – Zniecierpliwiony machnął ręką. – Ale mówię o tych pieniądzach, które od pani bierze.
Wystraszyłam się, że może zwietrzył okazję i chce pójść w ślady Marcela. No obu to opłacać naprawdę nie miałam z czego…
– Paula nie może się dowiedzieć – wymamrotałam tylko bezradnie i osunęłam się na krzesło w kuchni.
– A ja uważam, że powinniśmy jej powiedzieć – stwierdził, czym kompletnie mnie zaskoczył. – Najpierw o zdradach, bo nie powinna żyć w kłamstwie. No, a potem o tym wyciąganiu kasy, bo tu już Marcel przeszedł samego siebie.
– Nie, nie – rzuciłam gorączkowo. – Nie można jej nic mówić… Ona się załamie.
– Da sobie radę – oświadczył stanowczo. – Ja tak, proszę pani, tego nie zostawię. I nie dam jej dłużej oszukiwać. Ona… – urwał na moment, a potem dodał nieco ciszej: – zasługuje na kogoś lepszego.
Nie wiem, jak to będzie
Wciąż nie jestem do końca pewna, co zrobi Oskar. Od naszej rozmowy minął już miesiąc, ale on raczej nie porzucił swojego zamiaru. Za to zaczął nas częściej odwiedzać. Często pomaga mi z zakupami, zaprzyjaźnił się też z Władkiem. Często grają w szachy, czasem oglądają razem jakieś mecze. Nie sądziłam, że mój mąż dogada się jeszcze kiedyś z takim dzieciakiem.
Wydaje mi się, że on ma wyrzuty sumienia z powodu Marcela. Zupełnie niepotrzebnie, oczywiście, bo przecież nie ma na swojego brata żadnego wpływu. Cieszę się jednak, że zbliżył się także do mojej Pauli. A może gdyby powiedział jej prawdę, nie byłoby tak źle? Może po prostu powinna wymienić niewiernego męża na jego brata?
Czytaj także:
„Mój mąż ma tyle wspólnego z romantykiem, co weganin z golonką, ale teraz mnie zaskoczył. Czułam, że ma coś na sumieniu”
„Zięć robi z mojej córki maszynę do rodzenia dzieci. Twierdzi, że będzie zapładniał do skutku, aż Zośka urodzi mu syna”
„Mąż myślał, że nasza 17-letnia córka jest w ciąży. Chyba powinnam się przyznać, że to ja spodziewam się dziecka”