„Mąż zrobił naszej córce awanturę o znaleziony test ciążowy. Nie wiedział, że tak naprawdę należał on do mnie”

Licealny chłopak zostawił mnie samą w ciąży fot. Adobe Stock, methaphum
„– W tym wieku?! Co my teraz zrobimy? Myślałem, że to już za nami. Zupki, kupki, pieluchy… Jezu! – złapał się za głowę. – Tato, nie wierzę… To ty nie wiesz, skąd się biorą dzieci? – pytała córka złośliwie – Jest takie przysłowie: >>Uczył Marcin Marcina…<<. – Dosyć! – wykrzyknął Robert wściekły”.
/ 14.01.2023 17:15
Licealny chłopak zostawił mnie samą w ciąży fot. Adobe Stock, methaphum

Jak długo trwa okres dojrzewania? Mam wrażenie, że moja córka chyba nigdy z niego nie wyjdzie. Ma 17 lat i naprawdę nie mogę się już doczekać, aż minie jej ten „głupi wiek”.

Dziecko, jak długo jeszcze będziesz okupować łazienkę? My z ojcem też wychodzimy do pracy i musimy chociaż się umyć! – dobijam się do drzwi.

– Oj, zaraz, mamo. Pięć minut! – wykrzykuje zła.

– Ja ci dam pięć minut! W tej chwili wychodź! – do codziennej dyskusji włączył się mąż.

– O Boże, co za ludzie… – wychodzi z łazienki nasze dziecko.

Co ty masz na twarzy? – pyta retorycznie mąż.

– Makijaż. Nie widać? – konkretyzuje Majka.

– Natychmiast to zmyj! Tak do szkoły nie pójdziesz! Wyglądasz jak ladacznica! – małżonek przestaje być kulturalny.

No i tak wygląda każdy poranek

Majka protestuje, mąż się upiera. Córka zaczyna krzyczeć, Marek chce być od niej głośniejszy. Nasze dziecko zaczyna płakać, tatusiowi robi się głupio, machnie ręką, a wieczorem dyskutuje ze mną na temat nieprawidłowego wychowywania naszej córki. Oczywiście ja jestem winna temu, że Majka pyskuje, że wyzywająco się ubiera i maluje, niechętnie pomaga w domu i za mało się uczy… Majka jest jedynaczką. Obiektywnie stwierdzam, że starałam się ją mądrze wychowywać. Dużo z nią rozmawiałam, interesowałam się jej problemami, uczyłam odpowiedzialności i również wymagałam. I wszystko było dobrze, aż weszła w okres dojrzewania….

Wtedy w domu zamieszkał młodociany potwór! Moja córka przestała ze mną rozmawiać: „Daj mi spokój, i tak tego nie zrozumiesz”, i pomagać mi: „Nie mam czasu, muszę iść do Kingi”. I spędzać z nami czas: „ Z rodzicami do kina? Ale obciach!”… Nie mogę się odnaleźć w tej nowej sytuacji, Robert też nie, bo z jego słodkiej córeczki niewiele już zostało. Czuje, że się od niego oddala, a to wzbudza w nim duży niepokój. Któregoś dnia po prostu się wściekł.

– Majka ma zakaz wychodzenia z domu! – oznajmił od progu mąż.

– A co się stało?! – byłam zaskoczona.

– Widziałem, jak prowadzała się po parku z jakimś pryszczatym wyrostkiem! – był zbulwersowany.

O, to Majka ma chłopaka? Dlatego tak dba o siebie… – pokiwałam głową ze zrozumieniem.

– Jak to ma chłopaka?! Ty wiesz, co z tego może wyniknąć? Same kłopoty! – pieklił się Robert.

Wiedziałam, że z tego zakazu nic dobrego nie wyniknie. Maja to wykapany tatuś, jak coś sobie postanowi, to choćby po trupach, dotrze do celu.

No i wykrakałam

Na drugi dzień wróciła po 20. do domu. Była awantura, podczas której dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko kocha niejakiego Piotra i nic nie jest w stanie stanąć na drodze ich szczęścia. A jeśli nadal będziemy jej zakazywać się z nim widywać, to wyprowadzi się do niego i więcej jej nie zobaczymy. Osobiście uważałam, że to mocno przesadzony scenariusz, ale Robert się przejął.

– Skoro tak. To niech ten… Piotr przychodzi do ciebie i może zostawać najwyżej do dwudziestej! Ale uprzedzam, masz nie myśleć o głupotach – krzyknął, po czym uciekł z pokoju.

Ukochany naszej córki odwiedzał ją codziennie. Polubiłam go, zawsze był miły i uczynny a w dodatku zauważyłam, że ma dobry wpływ na Majkę. Stała się spokojniejsza i poważniejsza. Mąż był jednak innego zdania. Nie wytrzymał i wszedł do pokoju córki bez pukania. Nakrył ich na pocałunku. Wybuchła awantura. Majka nam wykrzyczała, że nie mamy za grosz do niej zaufania i ośmieszamy ją przed Piotrkiem. A poza tym, to ona doskonale wie, skąd się biorą dzieci i jest na pewno bardziej odpowiedzialna od nas, bo wyliczyła, że sama urodziła się pięć miesięcy po naszym ślubie…. No i klops. Kiedyś chciałam porozmawiać z Majką na temat „tych spraw”, ale zbyła mnie:

– Ja wszystko wiem, mamo, i nie ma o czym mówić.

Mąż naburmuszony, córka omijała go szerokim łukiem, a ja między młotem a kowadłem…

Źle się z tym czułam

Psychicznie i ogólnie coś było nie tak ze mną. Miałam zawroty głowy, czułam się osłabiona i stale senna.

– Idź do lekarza – stwierdził Robert, kiedy kolejny raz miałam mdłości.

Proszę zrobić test ciążowy, bo objawy są dosyć wyraźne – zalecił lekarz.

– Co? Ale ja mam 37 lat! – wystraszyłam się.

Zrobiłam test i nie mogłam uwierzyć – jestem w drugim miesiącu ciąży! Kiedy wróciłam do domu, połykając łzy, trafiłam w centrum tajfunu. Mąż z córką zawzięcie się kłócili.

Mówię ci, że to nie moje. Ile razy można ci powtarzać?

– A czyje? Moje?! – wydzierał się Robert – koniec z randkami! Ostrzegałem cię!

– O co chodzi tym razem? – wkroczyłam w epicentrum wydarzeń.

– A o to! – mąż zamachał mi opakowaniem po teście ciążowym, który robiłam rano.

– To mój. Będziemy mieli dziecko.

– Co?! – zbladł.

– Ty, mamo? Ale odjazd! – zaśmiała się Maja.

– W tym wieku? Co my teraz zrobimy? Myślałem, że to już za nami. Zupki, kupki, pieluchy… – złapał się za głowę.

– Tato, nie wierzę… To ty nie wiesz, skąd się biorą dzieci? – córka pokładała się ze śmiechu. – Mamuś , bardzo się cieszę. Będę miała braciszka!

– Albo siostrzyczkę…. – jeszcze w szoku dodał mąż.

– No, tato, jest takie przysłowie „Uczył Marcin Marcina…” – Maja była ubawiona całą tą sytuacją.

– Dosyć! – wykrzyknął Robert mocno zmieszany.

I w domu zrobił się spokój... 

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA