„Mąż zostawił mnie dla młodszej kochanki i po 4 latach chce do mnie wrócić. Teraz raptem twierdzi, że mnie kocha”

Mąż zostawił mnie dla kochanki fot. Adobe Stock
„Wydaje mu się, że jak wyduka z siebie, że mnie kocha, to o wszystkim zapomnę. Nie myślał o mnie i córce, gdy odchodził do młodej kochanki”.
/ 09.10.2021 22:58
Mąż zostawił mnie dla kochanki fot. Adobe Stock

Zaczynało się ściemniać, gdy wjechaliśmy na teren ośrodka.
– Ładnie tu – powiedziałam, rozglądając się dookoła. Ostatnie promienie słońca rzucały ciepłe światło na jasne elewacje budynków. Wokół panowała przyjemna cisza..
– Gdyby było brzydko, nie przywiózłbym cię tutaj. Zobaczysz, niedługo poczujesz się jak w raju i odżyjesz. Wykupiłem dla nas kilka zabiegów… – Konrad mrugnął do mnie i zrobił zadowoloną minę.
Wyciągnął z bagażnika torby i ruszył w kierunku budynku z napisem „Recepcja”.
– Zamówiłem nam pokoje obok siebie.
Pewnie wyglądałam na zaskoczoną, bo zaraz dodał: – Na wszelki wypadek, gdybyś nagle czegoś potrzebowała – uśmiechnął się, a ja poczułam, jak narasta we mnie tęsknota i pragnienie by mnie objął, pocałował.

Dostaliśmy pokoje w budynku nad restauracją. Gdy weszłam do środka, od razu otworzyłam drzwi na balkon. W dole, tuż pode mną szumiał strumień, w oddali widniały zarysy sporego wzniesienia. Z rozkoszą odetchnęłam znajomym górskim powietrzem. Rozejrzałam się po pokoju. Był duży, urządzony ze smakiem, komfortowy. Nie powiedziałam nic Julce. Po co mam jej robić nadzieję?

Jak to się stało, że po 4 latach rozłąki znalazłam się wraz z byłym mężem w Świeradowie? Jeszcze kilka dni temu nic nie wiedziałam o istnieniu tego ośrodka. Nie przypuszczałam, że odzyskam tu szczęście, które – jak sądziłam – straciłam na zawsze… Konrad zadzwonił do mnie w połowie lutego, kiedy byłam w pracy. Poprosił mnie o spotkanie sam na sam. Tłumaczył, że nie chce rozmawiać w obecności naszej córki, bo gdyby jego plan się nie powiódł, Julka znowu by cierpiała. Nie chciał mi również zdradzić przez telefon, o co chodzi.

Na chwilę w mojej głowie pojawiła się myśl, że Konrad chce do mnie wrócić. Przypomniałam sobie, jak moja córka wspomniała któregoś wieczoru po powrocie ze spotkania z ojcem:
– Wiesz, mamuś, że tata od roku jest sam? Dopiero dzisiaj się do tego przyznał. Ta cała Elwira nie była chyba dla niego dobra. Wcale go nie kochała.… W jej głosie usłyszałam wyraźną troskę. To się zdarzyło kilka miesięcy temu, a teraz ten telefon i prośba o spotkanie. Już dawno musiałam przyznać sama przed sobą, że nigdy nie przestałam kochać Konrada. Kiedy zostałyśmy z Julią same, wmawiałam sobie, że tak jest dobrze, a ja jestem silna, dam sobie radę. Jednak każdego wieczoru, leżąc sama w łóżku, wyobrażałam sobie, że on leży obok…

Kiedy przychodził po Julię, żeby zabrać ją do kina, na obiad czy na pływalnię, udawałam kompletnie niezainteresowaną, lecz w środku wszystko we mnie drżało z tęsknoty. Nieraz zastanawiałam się, jak zareagowałabym, gdyby zechciał wrócić, choć wiedziałam, że to nigdy nie nastąpi. Konrad nie kochał mnie, był przecież teraz z inną kobietą, planowali ślub… Zgodziłam się na tę rozmowę. Umówiliśmy się w restauracji w centrum miasta. Poprzedniego dnia poszłam do fryzjera. Oszukiwałam samą siebie, że to wcale nie dla Konrada; po prostu moje włosy już tego wymagają. W dniu spotkania trzęsły mi się ręce, byłam rozkojarzona, zupełnie jakbym szła na randkę w ciemno.

Ubrałam się w zupełnie nowe ciuchy, dopracowałam makijaż. Kiedy wychodziłam z domu, moja córka popatrzyła na mnie z aprobatą.
– No, niezła z ciebie laska, mamo! – roześmiała się. – To jakaś służbowa impreza czy co? – spytała, a ja przytaknęłam z westchnieniem, wznosząc oczy do nieba. Chciałam sprawiać wrażenie, że to spotkanie jest mi nie na rękę, że wolałabym zostać w domu i obejrzeć z córką kolejny odcinek „House of Cards”. Julia nie mogła się dowiedzieć, że idę zobaczyć się z jej ojcem. Narobiłaby sobie tylko nadziei. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, o co mu chodzi.

Siedział w najciemniejszym kącie sali i też wyglądał na zdenerwowanego. Poderwał się na mój widok, pocałował w rękę, dał bukiecik czerwonych różyczek. Tłumaczył, że wszystko przemyślał. Od ponad roku jest sam, nie ożenił się i już nigdy nie zamierza się z nikim wiązać. Chyba że ja zechcę go przyjąć z powrotem.
– Wiem, że rozwaliłem wszystko, ale może da się to naprawić, Martuś… Kocham cię tak samo jak na początku – wyznał, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
– Nie wiem, czy się da. Nie pytasz, czy w moim życiu jest miejsce dla ciebie. A jeśli jestem z kimś związana? – spytałam.
– Nie jesteś. Julka mi powiedziała... Nie śmiałbym cię prosić o jeszcze jedną szansę, gdyby było inaczej – zapewnił.
– Daj mi czas… Muszę się zastanowić.
Konrad odwiózł mnie prawie pod dom. Kwiatki wyrzuciłam do kosza przy schodach. Nie chciałam, żeby Julia widziała.

Nad propozycją Konrada zastanawiałam się cały tydzień, a potem jeszcze jeden. Radziłam się mamy. Nie umiała mi pomóc.
– Pamiętasz, jak było z twoim ojcem? Dwa razy wracał, później odchodził, a za trzecim razem nie wpuściłam go za próg.
A potem był ten durny film w telewizji. Julka siedziała przed telewizorem, spokojnie mijał kolejny wieczór naszego nudnego życia. Nagle zerwała się z fotela jak oparzona, wyszła do swojego pokoju i z hukiem zamknęła za sobą drzwi.
– Julka, coś się stało? – krzyknęłam.
– Niiiic! – wybuczała. W tym jednym słowie usłyszałam skargę i rozpacz. Zastukałam i, nie czekając na zaproszenie, weszłam. Leżała z głową wciśniętą w poduszkę i ryczała jak bóbr.
– Julka, o co chodzi? – spytałam.
– O co chodzi, o co chodzi… – przedrzeźniała mnie. – O to, że nie ma z nami taty. Żyje sam, a ty go nie chcesz. Tamten gość, w tym filmie, wrócił do żony, wybaczyła mu. Ty też byś mogła… – płakała.
– Dziecko, uspokój się. Życie to nie film – westchnęłam i pogłaskałam córkę po głowie. – Chociaż nigdy nie można niczego wykluczyć… – dodałam cicho po chwili. Julka jak na komendę usiadła na łóżku, wytarła rękawem mokrą od łez twarz i wybałuszyła na mnie zaczerwienione oczy.
– Ty mówisz poważnie, mamo?
– Nie – szybko pokręciłam głową. – Tylko tak się mówi i jakoś automatycznie mi się wyrwało…

Szybko ucięłam tę rozmowę. Powinnam była się ugryźć w język i nie dawać Julce nawet najmniejszych sygnałów, że coś między Konradem a mną może się zmienić. Narobię nam tylko kłopotów.

Wpadłam w panikę. Nie spodziewałam się, że Julka może jeszcze żywić nadzieję na powrót ojca. Skończyła już 18 lat i wydawało mi się, że jest dorosła, a co za tym idzie, patrzy na pewne sprawy w dojrzały sposób. Tymczasem ona jak małe dziecko tęskniła za tatą i teraz na pewno uczepiła się myśli, że ja coś planuję. Zrobiło mi się żal córki. Patrzyła na mnie jak zbity pies, tak samo jak wtedy, kiedy 4 lata wcześniej musiałam jej oznajmić, że jej ojciec się wyprowadził i zamierzamy się rozwieść.
Mogłam od razu wziąć do ręki telefon, powiedzieć Konradowi, że się zgadzam, ale czy to nie byłoby za proste? Tak, pragnęłam tego, lecz przecież skrzywdził mnie, odszedł, skazał na cierpienie... Nie mogłam tak po prostu przyjąć go z powrotem.

Dwa dni później sam do mnie zadzwonił.
– Marta, proszę, powiedz chociaż, czy mogę mieć nadzieję – usłyszałam w słuchawce jego ciche błaganie.
– Daj mi jeszcze chwilę – mruknęłam.
– Mam inną propozycję. Pojedźmy gdzieś razem na weekend. Powiesz Julii, że masz jakieś szkolenie z pracy. Pobędziemy razem, nie będę naciskał, ale chcę, żebyś sama się przekonała, że naprawdę wciąż cię kocham, moja Malutka…
Dawno nie słyszałam tego określenia w jego ustach. Mąż mówił tak do mnie od chwili, kiedy postanowiliśmy razem pójść przez życie. Od pamiętnych wakacji w Świeradowie, gdzie mi się oświadczył.
– To dokąd chcesz mnie zabrać? – spytałam, żeby choć trochę zyskać na czasie. Ciągle nie byłam pewna, czy powinnam ulec prośbom byłego męża.
– Jak to dokąd? Do Świeradowa! – zawołał uradowany, a ja zaniemówiłam. Przez chwilę panowała cisza.
– Dobrze – powiedziałam w końcu. Pojechaliśmy.

– I jak się czujesz? – spytał Konrad, gdy po relaksującym masażu wyszłam ze spa.
– Świetnie. A ty co robiłeś?
– Byłem na basenie, cudowna woda. Jak chcesz, to razem popływamy...
– Nie teraz – pokręciłam głową. – Chodźmy na kolację, umieram z głodu.
Nie wiem, czy to z powodu pysznej kolacji, wina, czy za sprawą cudownego wiosennego wieczoru, ale gdy po spacerze wracaliśmy już do siebie, otworzyłam szeroko drzwi swojego pokoju i zaprosiłam Konrada do siebie. Rano obudził mnie szum strumienia dochodzący przez uchylone okno. Spojrzałam na śpiącego obok byłego męża. Z jego pogodnej, niemal uśmiechniętej twarzy emanował wielki spokój. „Mogłabym ją widzieć każdego dnia po przebudzeniu. Wszystko w moich rękach” – pomyślałam i zdecydowałam, że zaryzykuję. Dziś już wiem, że było warto.

Więcej prawdziwych historii: „Za miesiąc mój ślub, ale ja kocham innego. Żeby uprawiać seks z narzeczonym, muszę wcześniej się napić wina”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”„Wychowuję nie swoje dziecko. Żona mnie zdradziła i zaszła w ciążę z... moim bratem”

Redakcja poleca

REKLAMA