Jak to dziwnie się życie toczy. Ja chciałam mieć dziecko, ale mój mąż miał opory. A moja przyjaciółka była samotną matką.
Pomagaliśmy jej wychowywać Michałka. Ja spełniałam w ten sposób chociaż częściowo swoje potrzeby macierzyńskie, a ona miała czas dla siebie, jeśli chciała. Byliśmy zawsze obok. Radek, mój mąż, zawsze woził ją z małym do lekarza lub na zakupy. Pewnie trochę miał do niej sentyment, bo kiedyś byli parą. Wiedziałam jednak, że to się wypaliło do cna. Zresztą Basia była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam.
Radek uwielbiał Michałka
Mąż lubił się bawić z Michałkiem. Dziwiłam się wtedy, że ma z nim taki dobry kontakt, a nie pali mu się do bycia ojcem. Patrzyłam na nich i po cichu liczyłam, że może w końcu też będziemy mieć takiego chłopczyka.
– Ale on cię uwielbia – mówiłam, gdy grali razem w piłkę.
– Wujek jest najlepszy – wołał Michałek.
Jak na pięciolatka był bardzo bystry i mądry. Chyba za bardzo nie odczuwał braku ojca. Zresztą nie wiedział, jak to jest go mieć. Zawsze miał tylko mamę, nas i dziadków. Pamiętam, że kiedy Basia zaszła w ciążę, byłam zaskoczona, bo nie była z nikim związana. Ale ona wtedy przyznała, że to była przygoda na wyjeździe integracyjnym z pracy i że w sumie się cieszy, bo zawsze chciała mieć dziecko. Nigdy jednak nie poinformowała tamtego mężczyzny ani, że jest w ciąży, ani że ma syna. Nie rozumiałam tego, bo przecież dziecku potrzebny jest ojciec, ale nie zamierzałam się też wtrącać.
– Pomożemy ci – zapewniałam, gdy patrzyłam na jej rosnący brzuch, a potem na małego Michałka.
Zabraliśmy małego na wakacje
I czas mijał, a Basia sobie świetnie radziła jako samotna matka.
W zeszłym roku Radek zaproponował, żebyśmy zabrali małego na urlop na kilka dni.
– No co nam szkodzi? – mówił. – Mały zna nas, dobrze się z nami czuje. Damy Baśce trochę odsapnąć.
– W sumie czemu nie? – powiedziałam.
Wybieraliśmy się nad jezioro, do domku znajomych. Znaliśmy teren. To było świetne miejsce do wypoczynku z dzieckiem. Basia zgodziła się bez problemu i jeszcze nam podziękowała. W dniu wyjazdu dosłownie wciskała nam do ręki pieniądze na pokrycie kosztów za Michałka, ale Radek nie chciał o tym słyszeć.
– Nie wygłupiaj się – powiedział i oddał jej zwitek banknotów.
Pojechaliśmy. Zajęłam się małym najlepiej, jak umiałam, ale on i tak większość czasu wolał spędzać z Radkiem. Trzymali męską sztamę. Kiedy ja się opalałam, oni chodzili na ryby. Tydzień minął nam błyskawicznie. Jedyne co, to poczułam znowu ucisk gdzieś w środku na myśl, kiedy takie wakacje będziemy spędzać z naszym dzieckiem.
Nie mogłam go przekonać
Mąż dalej ucinał temat naszego rodzicielstwa.
– Młodsi nie będziemy – próbowałam go przekonać. – A przecież planowaliśmy dwójkę, a może nawet trójkę maluchów.
– Możemy jeszcze trochę poczekać. Masz dopiero 30 lat.
– No niby tak, ale zegar biologiczny tyka, a mój instynkt macierzyński ostatnio szaleje.
Byłam zła, że tak mnie zbywa. Czasem myślałam sobie już, że może jest chory i to przede mną ukrywa. Ale zaraz potem wyrzucałam z głowy takie głupie myśli. Jeszcze moi rodzicie i teściowe dokładali swoje ciągłymi pytaniami o wnuka, a ja już nie wiedziałam, co mówić. Może rzeczywiście Radek nie czuł jeszcze potrzeby bycia ojcem, ale z drugiej strony widziałam jego relację z Michałkiem. I wtedy to mnie jakoś bolało. Uznałam jednak, że faktycznie mamy jeszcze czas.
Teściowa dała mi do myślenia
Czas mijał, nastała jesień i jakoś siłą rzeczy więcej czasu spędzaliśmy w domu. Czasem Basia wpadła z Michałkiem, ale ostatnio te wizyty były sporadyczne. Twierdziła, że mały jest zmęczony po dniu w przedszkolu. A ona też ma masę zajęć. Radek tylko dalej rycersko dbał o to, by niczego im nie brakowało.
– Ty to akceptujesz? – spytała któregoś razu teściowa.
Zdziwiłam się.
– Ale co?
– Ja wiem, że to jest mój syn. Ale coś mi śmierdzi. Gdzie on teraz jest?
– No u Basi. Pojechał robić karmnik z małym.
– Ehhh, nie za dużo tej pomocy?
– Przecież wiesz, jak wygląda sytuacja.
– Niby tak, ale wiem też, że Basia kiedyś poza Radkiem świata nie widziała. I nie jestem pewna, czy aby na pewno nic do niego nie czuje – powiedziała teściowa.
– Nawet tak nie żartuj – zdenerwowałam się.
Byłam zła
Gdy wyszła, zaczęłam rozmyślać o tym, co powiedziała. Do tej pory nie miałam żadnych wątpliwości. Teraz chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do męża.
– Radek, o której będziesz?
– No w sumie nie wiem.
– Jak to? Tak długo wam schodzi z tym karmnikiem?
– Nie, już skończyliśmy.
– No to co tam jeszcze robisz? Czekam z kolacją – zdenerwowałam się.
– Basia też zrobiła. Właściwie to już jemy. Nie złość się...
– Chyba żartujesz! – niemal krzyknęłam. – I chyba zapomniałeś, że to ja jestem twoją żoną.
– Po co się wściekasz? – zezłościł się.
– Naprawdę nie wiesz? To smacznego! – rozłączyłam się i rozpłakałam.
Nie podobało mi się to ani trochę. Co więcej, słowa teściowej plus ta rozmowa zasiały w moim sercu solidny niepokój.
Radek wrócił dwie godziny później i próbował mnie przepraszać. Nie chciałam go jednak słuchać. Wykąpałam się i poszłam spać. W takiej złości upłynęło nam kilka kolejnych dni.
Chciałam się pogodzić
W piątek wieczorem postanowiłam przygotować pojednawczą kolację. Napisałam Radkowi SMS-a, żeby się nie spóźnił, bo mam niespodziankę. Zajęłam się gotowaniem, nakryłam do stołu i ubrałam ulubioną sukienkę męża. Chwyciłam za telefon, żeby dopytać, kiedy będzie, bo zbliżała się już 19, ale nie miałam od niego żadnej wiadomości ani nieodebranego połączenia. Dziwne. W ogóle nie odczytał mojego SMS-a?
Próbowałam się dodzwonić, ale nie odbierał. Zaczęłam się już martwić, że coś się stało w drodze z pracy, kiedy coś mnie tknęło. Złapałam za kluczyki od auta i dosłownie popędziłam pod dom Baśki. To raptem kilka kilometrów.
Poczułam się zdradzona
Na podjeździe stało auto Radka. No tak, mogłam się tego spodziewać. Znów stracił poczucie czasu. Zbliżałam się do drzwi, kiedy przez okno dostrzegłam całą trójkę. Siedzieli na podłodze pochyleni nad jakąś grą. Michałek śmiał się donośnie, a oni razem z nim. I nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie to, że Radek czule obejmował Baśkę. Zbyt czule. Zagotowało się we mnie i bez pukania wparowałam do środka.
Zerwali się z podłogi jak poparzeni.
– Michałku, idź do siebie – Baśka zwróciła się do małego.
– Macie mi coś do powiedzenia?
– Radek, powiedz jej – szepnęła cicho Baśka.
– Macie romans, tak? Jezu, jaka byłam naiwna! – krzyknęłam.
– To nie tak – odezwał się Radek.
– A jak? Wytłumacz mi to!
– Widzisz, lubię Basię, ale między nami nigdy już nic nie będzie, bo kocham ciebie.
– Chyba wiem, co widziałam przed chwilą!
– To tylko czuły gest wobec matki mojego dziecka, nic więcej – powiedział.
– Cooo? Jak to...? Michał jest twoim synem?
– Tak, Daria. To mój syn.
Czułam, jakby mnie ktoś strzelił w twarz. Nagle wszystkie kawałki wskoczyły na swoje miejsce. Zdradzili mnie. Oboje. I tyle lat perfidnie mnie okłamywali. I już rozumiem, dlaczego Radek nie chciał mieć ze mną dziecka. Po co mu, skoro już jedno ma? Nie mogłam w to uwierzyć. Wybiegłam stamtąd.
Minął miesiąc. Radek wyprowadził się do rodziców. Faktycznie nie chce być z Baśką, ale ja nie chcę już być z nim. Czuję się oszukana i zraniona przez dwie najbliższe osoby. I nie mogę uwierzyć, że byłam aż tak ślepa. Jak mogłam nie zauważyć, że Michałek ma to samo spojrzenie co Radek i ten sam dołeczek w policzku, gdy się uśmiecha?
Czytaj także: „Przez 8 lat bezskutecznie starałam się o dziecko. Mąż i jego rodzina zataili jego chorobę, a ja straciłam czas”
„Wyszłam za mąż za rolnika i pożałowałam. Byłam zmęczona i czułam się jak parobek, dopóki się nie zbuntowałam”
„Na delegacji miałam przyuczać świeży narybek do pracy. Za pokazanie kilku łóżkowych sztuczek przyszło mi dużo zapłacić”