Byłam szczęśliwą żoną do czasu, aż trzy lata temu mój mąż nagle rzucił papierami rozwodowymi. Czułam się załamana, bo ani trochę się tego nie spodziewałam. Do tej pory doskonale nam się żyło i wierzyłam, że jesteśmy dobrze dobrani. Może nie było idealnie, ale naprawdę blisko. To jednak nie wystarczyło. Nie dotrwaliśmy do piętnastej rocznicy ślubu.
Razem dorobiliśmy się wspólnego domu na przedmieściach, używanego fiata i nastoletniej córki. Pracowaliśmy oboje, mieliśmy wspólnych znajomych, takie same zainteresowania. I co? I nagle ten rozwód. Trudno było w to uwierzyć. Przez chwilę myślałam, że to jakiś chory żart. W następnej kolejności chodziłam jak oszołomiona. Potem mąż mi powiedział, że jedzie na zagraniczny kontrakt na pięć lat i potrzebuje wolności.
– Najlepiej będzie, jak rozstaniemy się za porozumieniem stron. Dzięki temu zaoszczędzimy na adwokatach – proponował Olek, jak gdyby planował rodzinną wycieczkę.
Wakacje zawsze spędzaliśmy razem
Kiedy Sandra była już duża, czasem jechaliśmy gdzieś tylko we dwoje. Córka wybierała się na jakiś obóz czy wycieczkę szkolną, a my korzystaliśmy ze swobody. Zawsze było miło i nawet nie spodziewałabym się, że coś jest nie tak. Znajomi uważali nas niemal za wzorowe małżeństwo. Aż tu nagle taka zmiana.
– Męczy mnie ten związek – powiedział mąż. – To się robi straszne. Nie mam pojęcia, jak ktoś mógłby wytrzymać razem przez całe życie, a przecież i tak bywa. Ja muszę coś zmienić w swoim życiu. Potrzebuję zmian, powiewu wolności.
Wtedy nie miałam pojęcia, że ta „wolność” ma imię – Elwira. W dodatku ma dwadzieścia pięć lat, długie nogi oraz interesujący dekolt. To właśnie ona towarzyszyła mu w kilku ostatnich delegacjach. Dobrze, że dotarły do mnie te wieści jeszcze przed sprawą rozwodową. Dzięki temu mogłam zmienić zdanie i nie zgadzać się naiwnie na porozumienie. O nie!
Poczułam się zdradzona i oszukana przez człowieka, któremu bezgranicznie ufałam. Zaczęłam czytać przeróżne wpisy na forach internetowych, gdzie kobiety w podobnej sytuacji dzieliły się poradami i uwagami.
Do samego dnia rozprawy sądowej miałam nadzieję, że mąż cofnie swoje żądania. Nie mieściło mi się to w głowie, że mógłby nie przejrzeć na oczy i nie zrozumieć, że powinien do mnie wrócić. Naprawdę chciałam ratować nasze małżeństwo i mimo zdrady zrobiłabym dla niego prawie wszystko. Trudno mi się postawić w sytuacji kobiet, które mówią, że honor jest najważniejszy, i że nigdy nie wybaczą skoku w bok. Ja bym znalazła w sobie tę siłę.
Nie chciałam odpuścić
– Gdybyś naprawdę mnie kochała, dałabyś mi odejść wolno – powiedział mi pewnego razu mąż.
– Wcale nie – odpowiedziałam. – A co z naszą córką? Nie chcę, żeby cierpiała przez nasze rozstanie.
– Nie ma co przesadzać. Ludzie rozwodzą się cały czas. Sandra to przetrawi i zrozumie – rzucił.
Rozwód mocno odbił się na moim zdrowiu. Zazwyczaj miałam szczupłą sylwetką, a przez wszystkie sprawy związane z rozstaniem obserwowałam, jak znikają kolejne kilogramy.
– Jesteś jak cień samej siebie – mówiła do mnie z troską moja mama. Martwiła się, co będzie dalej.
Nic dziwnego, ja też zamartwiałam się cały czas, ale jednak nie chciałam robić z siebie ofiary i brać kogokolwiek na litość. Nie miałam zamiaru występować jako zdradzona i porzucona kobieta. Po kilku tygodniach wzięłam się za siebie – poszłam do fryzjera, kosmetyczki i zrobiłam niemałe zakupy. Postawiłam na kolorowe kreacje i modne kroje. Nie wypełniło to pustki w sercu i w sypialni, ale trochę poprawiło mi nastrój. Wreszcie córka zapytała, czy odejście jej ojca zostawiłam już za sobą.
– Nie można wiecznie się zamartwiać, córeczko. Musimy iść dalej – powiedziałam, ale nie czułam się przekonana tymi słowami. – Wszystko będzie dobrze.
To, co dodałam na końcu, mówiłam, by samej sobie udowodnić, że dam sobie radę. Trudno mi było w to uwierzyć. Postarałam się, aby przy byłym mężu pokazać siłę i pewność siebie, a nie smutek i cierpienie. Olek nie wyjechał na kontrakt, który wcześniej zapowiedział, bo rozwód się przeciągnął i musiał zostać w kraju do czasu zakończenia sprawy.
Zaczął się zmieniać na lepsze
Były mąż zaczął odwiedzać regularnie córkę, a przy tym i mnie. Raz zaserwowałam mu kawę i przez chwilę wróciłam myślami do niezliczonych okazji, przy których on robił ją mnie. Zgodził się na napój, a innego dnia został z nami na kolacji. Przystał na to także dlatego, że zazdrosnym okiem przyglądał się sąsiadowi, który co raz proponował nam swoją pomoc.
Na widok miny byłego partnera prawie się roześmiałam. Kiedy Olek dowiedział się, że sąsiad chciał skosić u nas trawnik, kolejnego dnia przyjechał z rana i obkosił całą działkę. Sąsiad nawet nie zdążył wyprowadzić sprzętu z garażu. Z niedowierzaniem wspominałam dni, kiedy musiałam prosić męża o takie przysługi nawet po kilka dni.
Z tego wszystkiego najbardziej cieszyła się nasza córka. Myślała, że tata zmieni zdanie i może do nas wróci. Nie planowałam tego, ale to wydarzyło się niecały rok później.
– Kochanie, straciłem wtedy rozum, po prostu zgłupiałem! Proszę, wybacz mi ten błąd i pozwól mi wrócić – błagał.
Wtedy jeszcze nie dałam mu odpowiedzi.
– Chyba się nie zgodzisz? – pytała z niedowierzaniem moja matka.
– Właśnie zamierzam się zgodzić – odpowiedziałam zamyślona.
Teraz znów jesteśmy razem. Nie mam pojęcia, co się wydarzy, gdy była kochanka męża przyjedzie z zapowiadanego kontraktu. Nie ma co się martwić na zapas. Wierzę mojemu mężowi, który zapewnia mnie o swojej miłości.
Beata, 40 lat
Czytaj także:
„Syn myśli, że młodszy kochanek jest ze mną tylko dla pieniędzy. Gdyby znał prawdę, ze wstydu zapadłby się pod ziemię”
„Nigdy nie pożyczam pieniędzy, ale było mi żal sąsiadki. Żałuję, bo udaje głupią i nie chce oddać 1000 zł”
„Pojechałam za granicę opiekować się staruszką. Za plik euro pozwalałam traktować się jak śmiecia”