„Mąż wyszedł z domu i już nie wrócił. Zostałam z pustym portfelem, kredytem i chorą teściową, która wyrzekła się syna”

smutna kobieta fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Teresa po powrocie ze szpitala również stanęła po mojej stronie. – Ja już nie mam syna. Nie tak go wychowałam i jest mi bardzo wstyd za to, co zrobił. Od dzisiaj ty jesteś moim jedynym dzieckiem – powiedziała słabym głosem i mocno mnie przytuliła”.
Listy od Czytelniczek / 16.11.2023 19:15
smutna kobieta fot. Adobe Stock, Prostock-studio

W ostatnim czasie nie układało się nam z Adamem tak jak kiedyś. W tym roku właśnie wypadała nasza 10 rocznica ślubu. Po wielkim uczuciu tak naprawdę zostało niewiele fajerwerków. Etap kwiatów, romantycznych randek, niespodzianek i motyli w brzuchu już przeminął. Myślałam jednak, że nadal się szanujemy i możemy na siebie liczyć w ciężkich chwilach. Przeliczyłam się jednak.

Codzienność nas przytłoczyła 

Z Adamem poznaliśmy się w ostatniej klasie technikum i pobraliśmy tuż po maturze. Od tego czasu zaczęła się proza codziennego życia, która nas nieco przytłoczyła. Urodziłam 2 dzieci – Maćka i Agatkę. Adam pracował w firmie budowlanej w pobliskim miasteczku. Zarabiał całkiem przeciętnie, ale ja starałam się dorabiać do naszego domowego budżetu.

– Zawsze lubiłam prace plastyczne, pamiętasz, że kiedyś marzyłam nawet o ASP – opowiadałam mojej siostrze. – Ze studiami niestety nie wyszło, bo najpierw jedna ciąża, potem druga, a na końcu ta choroba teścia i konieczność pomagania teściowej, która zupełnie nie radziła sobie z leżącym mężem.

– Tak, to był dla ciebie bardzo trudny czas. Ale teraz chyba powoli zaczyna się wam układać. Ty dorabiasz, Adam pracuje, spłacacie kredyt – Anka była dobrej myśli.

– A wiesz, że coraz lepiej idzie mi sprzedaż tych moich bransoletek. Teraz robię już też naszyjniki i korale. Chcę wprowadzić do oferty kolczyki. Klientki chwalą moje prace. Twierdzą, że są naprawdę niepowtarzalne i nigdzie nie mogą znaleźć czegoś dokładnie tego samego – byłam dumna z niewielkiego sukcesu, który osiągnęłam własnymi siłami.

– Karola, twoja biżuteria jest przepiękna. U mnie w sklepie wszystkie dziewczyny są zachwycone, gdy przychodzę w czymś z twojej kolekcji  i dopytują, gdzie mogą takie rzeczy kupić – w słowach siostry usłyszałam dumę z moich osiągnięć.

Ania od zawsze mnie wspierała. Nawet wtedy, gdy rodzice nie chcieli mi pomóc, twierdząc, że skoro zaszłam w ciążę w tak młodym wieku, to teraz muszę poradzić sobie sama. Siostra nigdy się ode mnie nie odwróciła. Sama też miała ciężko, ale zawsze mogłam liczyć na jej dobre słowo czy nawet kilka złotych pożyczki, gdy akurat wypadł mi nieprzewidziany wydatek, a mój portfel akurat świecił pustkami.

Wzięliśmy duży kredyt 

Nasza sytuacja finansowa nie była najlepsza. Kiedyś zaciągnęliśmy dość duży kredyt na remont części domu teściów. Rodzice Adama oddali nam górę, ale to była przestrzeń w zupełnie surowym stanie. Musieliśmy zrobić kuchnię, łazienkę, pokój dla nas i dla dzieci. Wydatki były bardzo duże, bo cały dom był stary i wymagał włożenia wielu środków finansowych, aby doprowadzić go do stanu używalności.

– W przeciwnym razie popadnie w ruinę – przekonywał mnie mój mąż. – A wiesz, że nie mam rodzeństwa, dlatego on i tak zostanie w całości dla nas. Podobnie jak sad i spora działka za domem.

– Ale wiesz, że ja zawsze bałam się kredytów. Teraz jestem bez pracy, a ty też nie w każdym miesiącu zarabiasz tyle samo. Gdy firma ma przestoje w zleceniach ledwie wiążemy koniec z końcem – mówiłam, nie będąc przekonana do zadłużania się.

– Damy radę. W najgorszym wypadku wyjadę za granicę. Wiesz, że w Niemczech jest duży popyt na dobrych budowlańców – mówił.

– Ale nie chcę, żebyś nas zostawiał – nie bardzo podobał mi się pomysł wyjazdu.

– Wiem, ja też nie chcę, ale zobaczymy. Może jeszcze wszystko się ułoży – zakończył naszą rozmowę.

W efekcie zaciągnęliśmy dość duży kredyt. A za pozyskane pieniądze wymieniliśmy dach, ociepliliśmy budynek, pomalowaliśmy elewację, kupiliśmy nowy piec do piwnicy. Taki na ekogroszek, żeby nie trzeba było wstawać w nocy i dokładać do niego węgla. Pożyczone pieniądze rozeszły się w mgnieniu oka, ale dom nabrał zupełnie innego wyglądu. Do tego stał się dużo wygodniejszy i funkcjonalny.

– Bardzo cieszę się, że sobie dzieci tak dobrze poradziliście z tym remontem – powtarzała teściowa, która już wtedy była wdową. – Wiem, że przy was nie zginę i nigdy nie będę samotna – dodawała, a ja uśmiechałam się do niej, bo naprawdę ją lubiłam.

Była ciepłą i życzliwą kobietą. Wprawdzie wiek nie pozwalał jej już za dużo nam pomagać, ale zawsze, w razie potrzeby, przypilnowała dzieci, podgrzała im obiad czy nawet upiekła dla nich ulubione ciasto drożdżowe.

Próbowałam łatać domowy budżet

Dla mnie było to dużo, bo w tym czasie zaczęłam dorabiać sprzątaniem w dużym magazynie. Gdy jednak magazyn zamknięto, nasz rodzinny budżet znacznie się uszczuplił. Do tego inflacja spowodowała naprawdę duży wzrost raty kredytu. Codzienne wydatki wciąż rosły, a w firmie męża przebąkiwali o cięciach etatów. To właśnie wtedy wpadłam na pomysł robienia biżuterii handmade. 

Pierwsze zamówienia zebrała dla mnie siostra, która pokazała moje prace swoim koleżankom ze sklepu, w którym pracowała. Później zaczęłam wrzucać zdjęcia na Facebooka. Pozytywne komentarze naprawdę mnie zdopingowały. Zaczęłam poznawać nowe techniki, eksperymentować z materiałami i wzorami. Zamówienia powoli zaczęły spływać, a ja cieszyłam się, że dorabiam do domowego budżetu w ramach działalności nierejestrowanej i powoli wychodzimy na prosta.

Pojawiły się inne problemy

Adama jednak zaczęła przerastać nasza sytuacja. Zwłaszcza, że teściowa zachorowała. Trafiła do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niej cukrzycę, problemy z sercem, ciśnieniem i stawami.

– Jestem dla was jedynie problemem – powtarzała, gdy Adam przywiózł ją do domu. – Robię się taka stara i nieporadna, a tak bardzo chciałam wam pomóc, żeby wnukom żyło się łatwiej.

– Co też mamo opowiadasz. Nie jesteś żadnym problemem. Słyszałaś, co mówił lekarz. Musisz jedynie brać leki, pilnować diety, regularnie się badać i wszystko będzie dobrze – mocno ją przytuliłam, a ona chyba pierwszy raz w życiu przylgnęła do mnie niczym dziecko.

Uświadomiłam sobie, że teraz to my jesteśmy odpowiedzialni za Teresę i musimy na co dzień o nią dbać. Adam chyba jednak nie do końca miał podobne zdanie. Mój mąż zaczął coraz później wracać z pracy. Czasami znikał na całe wieczory. Do domu przychodził przesiąknięty zapachem piwa i papierosów.

Szukałam męża

Aż pewnego dnia rano wyjechał jak zwykle do pracy i nie wrócił. Dzwoniłam do niego wieczorem, ale cały czas włączała się poczta głosowa. Kolejnego dnia również nie dawał znaku życia, a ja zupełnie nie wiedziałam, co powiedzieć dzieciom i teściowej. Obdzwoniłam jego kolegów, zadzwoniłam też do pracy.

– Adam L? Ale on przecież u nas już nie pracuje od ponad miesiąca – w słuchawce usłyszałam słowa kierownika, które totalnie mnie zaskoczyły.

– Ale jak to? – tylko tyle udało mi się wyjąkać.

– Został zwolniony dyscyplinarnie. Wiele razy przychodził do pracy pod wpływem alkoholu. Ostrzegaliśmy go, ale nic sobie z tego nie robił. A my nie możemy pozwolić na takie nieprawidłowości. Sama pani wie, jakie mielibyśmy problemy, gdyby na budowie zdarzył się wypadek – tłumaczył szef męża.

Już chciałam zgłosić jego zaginięcie na policję, gdy nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Był totalnie nieodpowiedzialny

„Poznałem kogoś i wyjechałem za granicę. Nie szukaj mnie. Miałem już dość tego naszego życia i ciągłego szarpania się z codziennością o każdą złotówkę. Przepraszam. Gdy znajdę pracę, zacznę przysyłać pieniądze dla dzieci. Adam”.

Słowa, które przeczytałam całkiem mnie dobiły. Myślałam, że wspólnie poradzimy sobie z problemami i zaczniemy odbijać się od dna. A tutaj mój mąż po prostu uciekł. Tak, uciekł bez słowa.

– A to gnojek. Tchórz jeden, zwyczajny tchórz – krzyczała Anka, której pokazałam SMS.

– Nie wiem. Naprawdę nie wiem – ramiona zaczęły mi się trząść, a wstrzymywane łzy popłynęły po policzkach.

– Mamusiu, czemu płaczesz? Gdzie jest tata? – w tym momencie do kuchni, w której siedziałyśmy, weszła 6-letnia Agatka.

Ance udało się zająć siostrzenicę jakąś zabawą, żebym mogła się uspokoić. To jednak niewiele dawało. Adam po prostu mnie zostawił. Wyszedł z domu bez słowa i wypisał się z naszego życia. A ja zostałam ze wszystkim sama.

To był dla nas cios  

Teresa na wieść o tym, co zrobił jej ukochany syn, zasłabła. Lekarz z pogotowia stwierdził bardzo wysokie ciśnienie i zabrał ją do szpitala.

– Konieczne są dokładne badania. Dobrze, że przy takim ciśnieniu pacjentka nie dostała udaru – powiedział.

Do tego okazało się, że Adam nie zapłacił trzech ostatnich rat kredytu i teraz bank wzywa nas do natychmiastowego uregulowania długu wraz z odsetkami. W przeciwnym razie sprawa zostanie przekazana do komornika.

Zupełnie się załamałam. Na szczęście, siostra stanęła na wysokości zadania i cały czas mnie wspierała. To ona odwiedzała teściową w szpitalu, bo ja nie byłam w stanie. Ona też odwoziła dzieci do szkoły i starała się wśród znajomych Adama dowiedzieć, czy ktoś nie ma z nim kontaktu.

– Jest w Niemczech. Grzesiek, ten jego kumpel jeszcze z technikum, wygadał się mojemu mężowi. Ma dać nam adres, bo wie, w jakiej firmie ta kanalia pracuje – Anka z wiadomością wpadła do mojego pokoju, gdzie siedziałam w fotelu, tępo gapiąc się w ścianę.

– Nic od niego nie chcę – wyszeptałam.

– Daj spokój, Karolina. Teraz musisz myśleć o sobie i dzieciach. Musisz złożyć pozew o rozwód i podać go o alimenty. A w ogóle to gadałam o twojej sprawie z rodzicami i są strasznie wściekli.

Ja miałam z nimi sporadyczny kontakt od czasu, gdy tak źle przyjęli wiadomość o mojej pierwszej ciąży. Składałam im życzenia na święta i urodziny, czasami zawoziłam do nich wnuki. Ale nasze relacje były chłodne.

– Pomogą ci. Ojciec powiedział, że nigdy nie ufał temu twojemu Adamowi – widać, że moja siostra wzięła sprawy w swoje ręce.

Miałam duże wsparcie

Teresa po powrocie ze szpitala również stanęła po mojej stronie.

– Ja już nie mam syna. Nie tak go wychowałam i jest mi bardzo wstyd za to, co zrobił. Od dzisiaj ty jesteś moim jedynym dzieckiem – powiedziała słabym głosem i mocno mnie przytuliła.

Rodzice dotrzymali słowa. Sprzedali działkę po babci, pomogli mi spłacić zaległe raty do banku, a pozostałe pieniądze wpłacili na konto oszczędnościowe.

– To dla wnuków. Nie chcemy, żebyś tak szarpała się z życiem. Jesteś naprawdę dzielną kobietą – tata starał się zachować neutralny ton, ale widziałam, że walczy ze wzruszeniem.

Powoli wychodzę na prostą

Poradziłam sobie. Z Adamem jesteśmy już po rozwodzie. Sąd przyznał mi alimenty. Od znajomych wiem, że mieszka z jakąś kobietą i planują ślub. Ze mną, dziećmi i swoją matką nie utrzymuje żadnych kontaktów.

– Już chyba nie chcę, żeby wrócił po tym, co nam wszystkim zrobił – ostatnio powiedziała mi teściowa. – Teraz wy jesteście moją jedyną rodziną.

Udało mi się rozkręcić swój biznes. Założyłam sklep internetowy z ręcznie robioną biżuterią. Zatrudniłam do pomocy koleżankę. Nie zarabiam kokosów, ale wraz z alimentami daję radę. Rodzice starają się mnie wspierać. Teściowa nadal choruje, ale bierze leki i nie jest z nią najgorzej. Na razie radzi sobie z codziennymi sprawami. Dzieci rosną i też robią się coraz bardziej samodzielne.

Nauczyłam się, że czasami najbliższy człowiek może najbardziej oszukać. Może też pomóc ktoś, po kim tego się nie spodziewasz. Rodzice naprawdę wspierają mnie w codzienności. Kredyt nadal spłacam, ale zostało mi już niewiele rat.

Karolina, 38 lat

Z nadzieją patrzę w przyszłość. Ostatnio nawet umówiłam się na randkę. Czy jestem jeszcze w stanie zaufać mężczyźnie? Nie wiem, ale będę próbować.

Czytaj także: „Zięć oplótł się wokół mojej córki jak bluszcz. Zahukana trzpiotka tańczy tak, jak mężulek jej zagra”
„Po śmierci ojca mama traktowała mnie jak męża. Może to dziwne, ale dziś razem szykujemy się do ślubu”
„Narzeczona kumpla okazała się oszustką. Nie dość, że uciekła w dniu ślubu, to jeszcze ukradła mu całą kasę”

 
 

Redakcja poleca

REKLAMA