„Mąż wpadł w szał, gdy oskarżyłam jego siostrę o kradzież. Uważał ją za święta, ale ja swoje wiem: to zwykła złodziejka”

Mąż wydawał fortunę na prostytutki i narkotyki fot. Adobe Stock, DC Studio
„No tak, jego młodsza siostra była dla niego zawsze świętością! A mnie jeszcze za panieńskich czasów wyglądała na niezłe ziółko. Sama pamiętam, jak kiedyś przyłapałam na grzebaniu w portfelu teściowej. Jestem pewna, że to ona ukradła moje kolczyki. Mąż zasłania się argumentem, że miała wtedy kilkanaście lat, ale tendencje przecież zostały!”.
/ 23.02.2023 18:30
Mąż wydawał fortunę na prostytutki i narkotyki fot. Adobe Stock, DC Studio

– Magda, pośpiesz się, bo się spóźnimy! – poganiał mnie mój mąż.

Miał już na sobie garnitur, stał w przedpokoju i wiązał krawat przed lustrem. Co chwila zerkał, jak miotam się po mieszkaniu.

– Nie widziałeś moich kolczyków? – zapytałam w którymś momencie.

– Których?

– Tych z akwamaryną, po babci Ani.

Lubiłam te kolczyki

Nie mogłam nosić ich zbyt często, bo były za strojne; pasowały tylko na specjalne okazje, właśnie takie jak ta.

Zawsze trzymam je w kasetce z biżuterią! – denerwowałam się, przeszukując niewielkie pudełko.

Nigdzie ich nie było.

– Załóż inne! – poradził mi mąż.

No cóż, tak musiałam zrobić. Wzięłam inny komplet biżuterii i przez chwilę na weselu zapomniałam o babcinych kolczykach. Byłam pewna, że znajdą się gdzieś w domu, może w którejś z szuflad. Wprawdzie jestem raczej osobą, która odkłada wszystko na miejsce, ale przecież mogło się zdarzyć, że wyjątkowo położyłam je gdzie indziej. Niestety, następnego dnia przeszukałam wszystkie zakamarki, a kolczyków nie znalazłam. Niemożliwe! Usiłowałam przypomnieć sobie, kiedy nosiłam je ostatni raz. Na imieninach cioci Halinki, które były w kwietniu? Chyba tak… Od tamtej pory ich nie zakładałam, co się mogło z nimi stać?

– Kochanie, znajdą się – pocieszał mnie mąż niefrasobliwym tonem.

– Tak? Niby gdzie? – byłam coraz bardziej zdenerwowana.

Arek pomagał mi ich szukać, razem przetrząsnęliśmy całe mieszkanie, aż w końcu oboje musieliśmy przyznać, że kolczyków nie ma i nie wiadomo, gdzie się podziały. Usiadłam ciężko w fotelu. W głowie kłębiły mi się rozmaite myśli i podejrzenia, lecz…

– Nie chcę na nikogo rzucać podejrzeń… – zaczęłam – ale w ciągu ostatnich tygodni mieliśmy tylko jednego gościa w domu.

– No co ty? Monika w życiu by tego nie zrobiła! – mąż spojrzał na mnie z wyrzutem. – Nie jest złodziejką!

No tak, jego młodsza siostra była dla niego zawsze świętością! A mnie jeszcze za panieńskich czasów wyglądała na niezłe ziółko. Sama pamiętam, jak kiedyś przyłapałam na grzebaniu w portfelu teściowej. Święta Monika, dobre sobie! Jestem pewna, że to ona.

– To była jednorazowa sprawa, a ona miała kilkanaście lat! Nie zrobisz z mojej siostry złodziejki! – zaprotestował Arek, gdy przypomniałam mu tamtą sprawę.

– Nie ma stałej pracy – zaznaczyłam.

– Jest grafikiem komputerowym, i to dobrym! Ma zlecenia, zarabia! – mąż coraz bardziej czerwieniał ze złości, awantura wisiała w powietrzu.

– No, skoro jej tak bronisz, to ja umywam ręce – energicznie wstałam z fotela. – Chcę tylko, aby moje kolczyki się znalazły i nie obchodzi mnie, jak to zrobisz!

Ale ja nie mam pojęcia, gdzie je wcisnęłaś! Nie zwalisz na mnie odpowiedzialności za swoje bałaganiarstwo – wściekł się. – Ani na moją siostrę! Szukaj ich sama!

Tego wieczoru Arek zabrał swoją pościel z naszego wspólnego łóżka i przeniósł się na kanapę.

Nastały między nami ciche dni

Normalnie tobym się przejęła tym, że dziecko na to patrzy, ale na szczęście Krzyś już wyjechał do babci. A poza tym uważałam, że to ja mam rację. Nie było przecież innej możliwości! Nie mieliśmy gości poza Moniką. A przecież kolczyki nie wyparowały. Jeśli on do niej nie zadzwoni i nie odzyska moich kolczyków, to ja to zrobię! Daję mu jeszcze jeden dzień i sama jej powiem, co sądzę o jej złodziejstwie. A potem, kto wie, może nawet zawiadomię policję!

Byłam blisko złapania za telefon i wygarnięcia Monice, co o niej sądzę, ale wtedy… Zadzwoniła do mnie wychowawczyni naszego siedmioletniego syna, Krzysia.

„Czego może chcieć, przecież są wakacje?” – zdumiałam się.

– Bardzo przepraszam, ale… dopiero teraz, po powrocie z wczasów rozpakowałam ostatnie prezenty od uczniów, które dostałam na koniec roku szkolnego i… – kobieta zawahała się. – W jednej z paczuszek, a jestem prawie pewna, że dał mi ją Krzyś, znalazłam kolczyki. Wyglądają na bardzo kosztowne i… Ja nie mogę przyjąć takiego prezentu. Poza tym mam podejrzenie, że…

– Z akwamaryną?! – rzuciłam.

– Tak mi się wydaje. Paczuszka wygląda na zapakowaną nieporadnie, przez Krzysia, więc… Czy pani wie, że on mi je dał?

– Nie – przyznałam. – Szukałam ich przez ostatnie dwa tygodnie!

– Aha. No to się znalazły u mnie – powiedziała nauczycielka.

Okazało się, że to nasz synek tak hojnie obdarował swoją ulubioną panią. Kolczykami, które „bardziej pasują do jej niebieskich oczu, niż do twoich, mamusiu!” – jak mi potem powiedział. A teraz nie bardzo wiem, jak się zachować. Na razie zapowiedziałam, że „jeszcze o tym porozmawiamy”, ale, jak to zrobić? Nie chcę go zranić (chciał dobrze), ale muszę go nauczyć, że to, co zrobił, wcale nie jest w porządku. Raz, że takich kosztownych prezentów dzieci nauczycielom nie powinny dawać. Dwa, że w ogóle nie powinien sięgać po cudzą własność bez pytania, nawet jeśli to własność mamy… 

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA