„Mąż udaje, że nienawidzi mojej przyjaciółki. Cały czas się jednak zastanawiam, czy tak naprawdę się w niej nie zakochał”

kobieta która podejrzewa męża o romans z przyjaciółką fot. Adobe Stock
Bardzo mi zależało, żeby Patrycja i Piotrek się polubili. On jednak cały czas mówił tylko o tym, jaka jest fałszywa. Zaczęłam się zastanawiać, czy tak naprawdę nie mają romansu?!
/ 17.02.2021 11:55
kobieta która podejrzewa męża o romans z przyjaciółką fot. Adobe Stock

Siedziałyśmy przy stole w naszej kuchni i omawiałyśmy wydarzenia tygodnia. Patrycja i ja. Ostatnimi czasy bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. Niejeden wieczór spędziłyśmy tu nad flaszką czerwonego wina, pogryzając serkiem i krakersami. Opowiadałyśmy sobie, co u jednej, co u drugiej, co w pracy, co w życiu. Na początku, gdy zamieszkała na naszym osiedlu, wydała mi się nieprzystępna, a może po prostu za ładna.

Laski takie jak ona budzą respekt i lęk, szczególnie w babiszonach o mojej nienachalnej urodzie.

Pamiętam swoje wrażenie, gdy ją pierwszy raz zobaczyłam

To było lato, szła od przystanku autobusowego w zielono-niebieskiej sukieneczce, krótkiej i cienkiej, w sandałkach na płaskich obcasach, długie jasne włosy rozpuszczone, wyglądała jak jakaś wróżka czy elf.

„Co za zjawisko” – pomyślałam, czując w głębi siebie niepokojące ukąszenie. Patrycja należała do kobiet-dziewczynek, drobna i szczuplutka, zakochana w kieckach i zwiewnych szalach, fantazyjnych kapeluszach i szklanej biżuterii, zawsze obwieszona jakimiś barwnymi koralikami, paciorkami. Gdy szła, cała się mieniła. Ta śliczna panienka dopiero po bliższym przyjrzeniu okazała się całkiem dorosłą panią, a przy jeszcze bliższym – panią z żyłką do interesów.

A ja? Ja mam parę kilogramów za wiele, ale nawet bez nich mogłabym zostać zapaśniczką. Od dziecka jestem taka ciężka i mocno zbudowana, ruszam się jak kafar, wydaję się miażdżyć wszystko na swej drodze. Na różne takie Patrycje zawsze patrzyłam jak na odrębny gatunek ludzki (czy w ogóle ludzki – może rzeczywiście są czarodziejkami?) i trzymałam się od nich z daleka.

Okazała się bliską sąsiadką, wraz z mężem wynajęli mieszkanie w bloku naprzeciw nas. Mogłyśmy nawet, jak dzieci z Bullerbyn, przesyłać sobie wiadomości w pudełku na sznurku rozwieszonym między oknami, ale w międzyczasie wynaleziono telefon i internet. Trochę szkoda. Ale i my nie przypominamy tamtych dzieci.

Ja pracuję w banku i jest to najnudniejsza robota na świecie, tyle że dobrze płatna, więc chciałabym jeszcze trochę wytrzymać. Roję sobie, że jak już zarobię, to otworzę klub fitness albo coś w tym rodzaju, ale na razie to mrzonki. Rzeczywistość skrzeczy… Przez dłuższy czas obserwowałam uważnie nową sąsiadkę, dyskretnie i zza firanki, za każdym razem, gdy tylko zobaczyłam ją przez okno.

Z zazdrością oceniałam jej styl, ciekawiło mnie, co też może robić ktoś tak bajeczny jak ona, gdzie pracować, czym się zajmować. Stawia pasjanse, czy wróży ze szklanej kuli? Szybko otrzymałam wszystkie odpowiedzi naraz, bo poznałyśmy się w osiedlowym sklepiku. Weszła, gdy stałam w kolejce do kasy, chwyciła bochenek chleba i ustawiła się za mną. Patrzyła ciepło dużymi niebieskimi oczami, a na jej twarzy pojawił się uśmiech, który postawiłby na nogi umarłego. Tak promienny i pełen życia.

Spontanicznie, nie zastanawiając się w ogóle, zaprosiłam ją na kawę. Nie piła kawy, ale chętnie się zgodziła na kieliszek wina. Przy drugim całkiem się rozgadała. Okazało się, że prowadzi niewielki sklepik z wyposażeniem wnętrz, takim artystycznym – lampy, ceramika, pachnące świeczki. Zaczęłam czasem do niej wpadać i kupować jakiś drobiazg, dla siebie lub na prezent.

Miałam nawet w pewnym momencie myśl, że jej otwartość i miłe obejście to forma polowania na klientów, bo nie miała ich zbyt wielu, wszystko takie drogie.

Nasza znajomość przekształciła się w prawdziwą zażyłość

Co ona we mnie widziała? Taka artystyczna dusza? Bo ja w niej – wszystko! W tygodniu, po pracy, zaglądałam do jej sklepiku (wolała go nazywać galerią), choćby po to, by zamienić parę słów, a za to u mnie spotykałyśmy się czasem wieczorami, delikatnie upijając się winkiem w radosnej, rozchichotanej, babskiej atmosferze. Bardzo lubiłam te wieczory i zawsze na nie czekałam. Patrycja była zabawna, inteligentna, miała poczucie humoru.

Lubiłam jej podejście do życia, trochę z przymrużonym okiem, ale jednocześnie poważne, solidne. Lubiła mówić o sobie jako o bizneswoman, twardo stojącej na ziemi, solidnej, upartej, konsekwentnej. Przy tym była taka urocza. Mężów wykluczyłyśmy z naszej przyjaźni już na starcie. A właściwie sami się wykluczyli.

Jej Waldek często wyjeżdżał, nie wiem do końca, czym się zajmował, Patrycja nie mówiła o szczegółach. W każdym razie krążył po Polsce i był w domu gościem. Z kolei mój Piotrek to typowy korpoludek i pracę kończy nigdy-nie-wiadomo-kiedy. Jednak za każdym razem, gdy wrócił wcześniej, zanim Patrycja wyszła, patrzył na nią wrogo. Zachowywał się tak, jakby zrobiła mu coś złego.

Ten na ogół miły i wesoły człowiek w jej obecności stawał się spiętym gburem.

– O co ci chodzi? Nie podoba ci się, czy też podoba aż nadto? Nie lubisz jej, czy cię onieśmiela? – pytałam kolejny raz, wkurzona, że przerwał nam miłą rozmowę swoim brutalnym wtargnięciem.

Przyjaciółka natychmiast się zmyła, jak zawsze.

Nie lubię jej, Julka. Naprawdę jej nie lubię. Ma w sobie coś fałszywego.
– Niczego takiego nie widzę, to urocza istota, raczej ciebie podejrzewam o fałsz. Pewnie się w niej zakochałeś i głupio ci się przyznać do tego, nawet przed samym sobą.
– Psycholożka się znalazła! Tak, kochanie, odgadłaś w mig: konam z miłości do Patrycji. Dajcie trumnę, bo ja umrę!

Sarkastyczny uśmiech. Przewracanie oczami. Co się za tym kryło?

Piotrek uważał, że Patrycja jest „lepka”, a ten jej mąż, którego znał z widzenia, to już zupełnie podejrzany typ. Skąd mu się to wzięło? Nigdy nie zamienił z nim ani słowa. A tu takie zarzuty. „Podejrzany typ” – niby z jakiej racji? Gdy zastawał mnie w towarzystwie Patrycji, albo natychmiast umykał do sypialni, albo z nadętą miną domagał się kolacji, a wtedy to Patrycja umykała.

– Nie przejmuj się, Julcia. Faceci też miewają swoje humory. Ja zdążyłam się przyzwyczaić, bo mam to niemal na co dzień. Nic mnie nie zdziwi.
– To ciebie twój nie nosi na rękach?
– Akurat! Na ręce to on by mnie wziął po to tylko, by wyrzucić przez okno.
– Nie żartuj!

– Daleko mi do żartów. Taki młody, a już zrzęda. A to nie posprzątane, a to lodówka pusta, a to czystych koszul brak. Właściwie bardziej potrzebuje pomocy domowej, niż żony. Mówi, że taniej by go wyniosła. Ale chyba nie wlicza opłat za prostytutki? Ile by to wyszło – za miesiąc?

Rozchichotałyśmy się, ale kiedy już wyszła, zrobiło mi się smutno. Ja nie mogę narzekać na Piotrka. Jest czuły, opiekuńczy – i to w stosunku do takiej herod-baby jak ja. A ta, delikatna kruszynka, znalazła sobie niewdzięcznika. Facet nie wie, co ma. Najczęściej nie wiedzą, póki tego nie utracą. Potem żałują.

Przecież Patrycja może uwieść każdego, kogo zechce. I jak się wkurzy, to pewnie to zrobi. Chociaż w to nie wierzę, to nie w jej stylu. Jest przyzwoita. Jest szlachetna.

Patrysiu, zarezerwuj sobie czas w sobotę za dwa tygodnie. Urządzamy imprezę z okazji rocznicy ślubu, musisz koniecznie przyjść z mężem. To oficjalne zaproszenie i ma być oficjalnie. A więc panie z panami, rozumiesz. Szampan, toasty, te rzeczy…
– Piotrusiu, jak nie będziesz miły dla Patrycji na naszej rocznicy, to nie wiem, co ci zrobię. Możesz myśleć o niej, co chcesz, ale będziesz gospodarzem pełną gębą, czuj się zobowiązany.
– No dobrze, jak sobie moja pani życzy. Mam być miły, będę miły – zrobił minę grzecznego chłopca.

Pasowała mu. Roześmiałam się głośno.
– Mój Misiaku kochany!

Impreza okazała się huczna i trochę żałowałam, że nie urządziliśmy jej w knajpie

Lista gości puchła do ostatniej chwili i ostatecznie nasze mieszkanie, choć niemałe przecież, pękało w szwach. Nie byłam w stanie ze wszystkim nadążyć. Pilnowałam, by nie brakło przekąsek, podgrzewałam dania na ciepło, dostarczałam coraz to nowych czystych kieliszków, szklanek, talerzyków. Wkładałam kwiaty do wazonów. Rozpakowywałam upominki i wydawałam z siebie zachwycone okrzyki. Co porabiali nasi goście, tego już nie byłam w stanie śledzić.

Gdy wszyscy już poszli, uporządkowaliśmy cały bałagan i dopiliśmy resztki z butelek, padłam na kanapę wykończona. Piotrek przytulił się do mnie. Zasnęliśmy w opakowaniach. Następnego dnia wszyscy dzwonili, by podziękować za miłe przyjęcie. Dosłownie cały dzień siedziałam na telefonie.

Renata, moja najlepsza koleżanka z pracy, spytała, kto to „ta blondynka z długimi, rozpuszczonymi włosami, chyba Patrycja jej na imię”?

– Bo wiesz, Piotrek ciągle z nią gadał, co nie spojrzałam, to oni razem. Nawet mnie to dziwiło, że nic ci nie pomaga, tylko tak pytlują bez przerwy.
– Przesadzasz. Na pewno nie bez przerwy. Pomagał mi.

Puściłam to mimo uszu, ależ ta Renia złośliwa! Dobrze, że Piotr i Patrycja wreszcie zaczęli się dogadywać. Będzie przyjemniej, gdy się znowu razem spotkamy. Ale coś mnie jednak uwierało. Zrobiłam jakąś aluzyjkę do tego, co usłyszałam.

– Chciałeś, żebym był miły, to byłem.
Miałeś być zwyczajnie miły, jak dla wszystkich, a nie tak specjalnie.
– Weź dogódź kobiecie! - śmiałam się.
– Masz rację, i tak źle, i tak niedobrze.

Kilka dni później stanęłam w oknie i zobaczyłam

Nie opuściła nawet żaluzji, pewnie nie przyszło jej do głowy, że może być obserwowana. Poza tym było już szaro. W rozproszonym świetle zapadającego zmierzchu widziałam tylko sylwetki. Stali nadzy i całowali się, wtuleni w siebie. Ścisnęło mnie w sercu. Facet na pewno nie był przysadzistym Waldkiem.

– Wiesz, Piotrusiu, chyba jednak wcale nie lubię tej Patrycji. Zmieniłam zdanie na jej temat.
– Teraz znowu ty? Co się stało?
– Nieważne, przestała mi się podobać.
– To nie muszę już być dla niej miły?
– Tak, więcej już nie musisz.

Popatrzył na mnie dziwnie. Przez moment przyszło mi do głowy, że ta figura mogła być figurą Piotrka. Zdecydowanie mogła. Chyba zwariowałam, pomyślałam szybko. Na pewno nie. To niemożliwe. 

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Teściowa najchętniej zostałaby u nas na 3 tygodnie
Jako dziecko straciłam słuch i stałam się niewidzialna dla innych
Teściowa przed śmiercią wyznała mi, że mąż mnie oszukał
Facet w którym się zakochałam, próbował mnie zgwałcić

Redakcja poleca

REKLAMA