„Mąż sprasza do domu hołotę i każe mi organizować wystawne bankiety. Przez niego 7 dni w tygodniu stoję przy garach”

zmęczona kobieta fot. iStock, DGLimages
„Zaczęłam zastanawiać się nad tym, co tak naprawdę było dla mnie ważne. Czy chcę, aby moje życie obracało się tylko wokół obowiązków domowych i spełniania oczekiwań innych ludzi? Czy mogę znaleźć równowagę między swoimi potrzebami a potrzebami rodziny?”.
/ 07.12.2023 20:30
zmęczona kobieta fot. iStock, DGLimages

Wiedziałam o tym, że małżeństwo to również sporo obowiązków i nowe odpowiedzialności. Ale jako młoda dziewczyna nie miałam pojęcia, na co tak naprawdę się piszę. Tymczasem kierat zaczął się już po kilku latach. Wszystko zbiegło się z momentem zmiany pracy mojego męża. Wtedy jego życie towarzyskie rozkwitło. A moje... No cóż. Moje życie stało się o wiele, wiele trudniejsze.

To zaczyna mnie przerastać

Mój mąż, Antek, mniej więcej rok temu zmienił pracę. Charakter jego zatrudnienia wymagał ciągłego nawiązywania i utrzymywania kontaktów. Również po zakończonym dniu w biurze. Dlatego od jakiegoś czasu nasze życie wygląda bardzo intensywnie. Mąż co weekend sprasza kolegów i ich żony, a organizację imprez zwala na mnie.

Najgorsze jest to, że ja również pracuję i mam swoje obowiązki, ale on zdaje się tego w ogóle nie zauważać. Przychodzę w piątek po 16.00 do domu i myślę tylko o odpoczynku. I wtedy zaczyna się kierat, bo przecież muszę jeszcze przygotować kolację dla kilku osób, posprzątać łazienkę gości oraz nakryć pięknie do stołu. To wszystko zaczyna mnie przerastać

To był już któryś taki weekend z rzędu.

— Kochanie, pojutrze na kolacji będzie Jacek z Anią i Krzysiek z Marysią. Damy radę coś przygotować?

Zagotowało się we mnie. Akurat miałam ciężki tydzień w pracy i ostatnie, o czym myślałam, to było przyjmowanie gości.

— Antek... Jakie my? Przecież wiadomo, że to spadnie na mnie. Poza tym... Nie widzisz, jaki mam teraz natłok obowiązków?

Mąż zrobił zabiedzoną minę:

— Obiecałem im. Przecież ich teraz nie wyprosimy, prawda?

Westchnęłam ciężko. Dlaczego on zawsze informuje mnie o tym na ostatnią chwilę! Stawia mnie w sytuacji podbramkowej i jeszcze szantażuje emocjonalnie. Bo przecież jeśli nagle to ja mienię plany, to będzie na mnie, prawda? Okropnie się z tym wszystkim czułam. Ale po raz kolejny przystałam na głupi pomysł mojego mężulka. Nie mając wyjścia, zgodziłam się z niechęcią.

— Dobrze, Antek. Zrobię coś szybkiego i łatwego. Może zupy jarzynowej? Wystarczy wrzucić warzywa do garnka i gotowe.

Mąż westchnął z ulgą.

— Dzięki, kochanie. Przysięgam, że to ostatni raz, kiedy coś takiego zrobię.

Nie miałam siły na długie dyskusje

Zrobiłam szybki ruch głową, pokazując, żeby przestał. Nie miałam siły na długie dyskusje. Następnego dnia po pracy ruszyłam na szybkie zakupy. Wybór padł na gotowe warzywa do zupy i gotowe buliony. Przynajmniej oszczędzi mi to trochę czasu.

Przygotowania do kolacji były gorączkowe. Cały dom musiał być posprzątany, a ja jednocześnie musiałam gotować. Antek niby pomagał, ale zazwyczaj bardziej przeszkadzał, niż cokolwiek ściągał z moich zapracowanych barków. Ostatecznie udało się wszystko jakoś zorganizować, choć zrezygnowałam z kilku planów, takich jak świeże kwiaty na stole czy eleganckie nakrycie.

Goście przyjechali punktualnie. Jacek i Ania, para przyjaciół z długiego już okresu, przynieśli butelkę wina i od początku emanowali radością. Krzysiek z Marysią również wydawali się zadowoleni. Chociaż tyle, że goście okazywali wdzięczność za gościnę...

— Och, jaka tu pięknie pachnie zupą! — stwierdziła Ania, przysiadając przy stole.

— Dzięki, to tylko zupa jarzynowa. Szybka sprawa — odpowiedziałam, zerkając na zegarek.

Kolacja przebiegła bez większych zakłóceń. Po zakończeniu posiłku Ania zaczęła rozprawiać o najnowszych planach wakacyjnych, a Krzysiek i Jacek wymieniali się dowcipami. Czułam się jednak trochę wyobcowana, bo nadal zastanawiałam się, dlaczego zawsze to ja muszę się zajmować przyjęciami. Podczas gdy oni wesoło gawędzili, ja tylko dokładałam przekąsek lub sprzątałam resztki ze stołu. Biegałam w tę i wewte, od salonu do kuchni. Jak typowa służąca, tyle tylko, że darmowa.

— No i mamy to za sobą — westchnęłam.

Antek pocałował mnie w czoło.

— Dzięki, kochanie. Znowu uratowałaś sytuację.

Byłam wycieńczona

Przytaknęłam, ale w głębi duszy obiecałam sobie, że następnym razem będę bardziej stanowcza. Bo choć kolacja była udana, nie chciałam, aby każdy weekend kończył się w ten sposób. Musiałam znaleźć sposób na równowagę między życiem towarzyskim a własnym.

Powoli nabierałam świadomości, że mąż coraz bardziej wykorzystuje mnie i mój brak asertywności. Przez okrągły tydzień biegałam z odkurzaczem, a w kuchni cuduję, choć padam z nóg. I wszystko jest na mojej głowie! Nawet pomimo tego, że również pracuję, podobnie jak Antek. A że mniej zarabiam? Cóż, to już nie jest moja wina. Praca w opiece społecznej nigdy nie była godnie wynagradzana, ale już nic na to nie poradzę.

Zaczęłam zastanawiać się nad tym, co tak naprawdę było dla mnie ważne. Czy chcę, aby moje życie obracało się tylko wokół obowiązków domowych i spełniania oczekiwań innych ludzi? Czy mogę znaleźć równowagę między swoimi potrzebami a potrzebami rodziny?

Nadszedł kolejny weekend, a ja postanowiłam działać inaczej. Zamiast czekać na kolejne „niespodzianki” ze strony Antka, otwarcie z nim porozmawiałam.

— Antek, musimy pogadać o podziale obowiązków w domu. Czuję, że na mnie spoczywa zbyt wiele odpowiedzialności, zwłaszcza w przygotowaniach do spotkań czy kolacji. To mnie przerasta, a ja potrzebuję więcej wsparcia.

Mąż nerwowo potrząsnął głową, a jego spojrzenie wyrażało coraz większe zniecierpliwienie.

Ty nie rozumiesz, jak to jest. Po całym tygodniu w pracy jestem wykończony, potrzebuję odpoczynku. Te weekendy to dla mnie szansa na rozwijanie kariery, a nie na sprzątanie czy gotowanie.

Odetchnęłam głęboko, próbując zrozumieć jego perspektywę, ale jednocześnie czułam rosnące rozczarowanie. Nie mogłam jednak pozwolić, aby zgasła iskra determinacji, którą poczułam wcześniej.

— Antek, ja też pracuję ciężko, a weekendy to dla mnie czas na odpoczynek i realizowanie swoich pasji. Chcę, abyśmy znaleźli sposób, który będzie sprawiedliwy dla nas obojga. Może możemy razem zastanowić się nad tym, jak podzielić obowiązki?

Mój mąż westchnął głośno i ostentacyjnie. Od razu przyjął postawę ofensywną:

— Ty to zawsze ze wszystkiego robisz problemy — to mówiąc, trzasnął drzwiami i wyszedł z domu. Wrócił po godzinie, ale potem już nie rozmawialiśmy. Kolejne dni spędziliśmy w ciszy.

Zaczął we mnie kiełkować bunt

Te dni ciszy były dla mnie trudne. Mimo że próbowałam zrozumieć punkt widzenia Antka, jego reakcja sprawiła, że czułam się pominięta i niedoceniona. Przemyślałam wiele rzeczy i doszłam do wniosku, że muszę bronić swoich potrzeb. Przez tyle lat byłam zwykłą kurą domową, a jego szczęście i karierę przedkładałam nad własne poczucie własnej wartości. Nad własny wypoczynek. Nad własne szczęście. A teraz wszystko zaczęło się sypać. Powoli uświadamiałam sobie swoją krzywdę.

Zaczęła we mnie kiełkować decyzja o rozstaniu. O rozpoczęciu nowego życia na własnych warunkach. Wkrótce podzieliłam się tymi przemyśleniami z moim mężem. O dziwo, zareagował spokojnie. Tak jakby podejrzewał, że nasze małżeństwo chyli się ku końcowi. Teraz już wiem, że idę w dobrym kierunku. Niech Antek znajdzie sobie inną sprzątaczkę... Bo ja już nią nie będę. Już wkrótce wszystko zmieni się dla mnie na lepsze.

Czytaj także:
„Mąż odszedł do młodszej, ale ja nie pozostałam mu dłużna. Odpłaciłam mu się wyczyszczonym do zera kontem”
„Mój mąż zginął, bo nie pojechał po masło. Z poczucia winy i żalu najchętniej razem z nim położyłabym się do grobu”
„Moje dzieci to pazerne łajzy. Czyhają, tylko by przepisać na nich majątek, ale nie wiedzą, że mamy komornika na karku”

Redakcja poleca

REKLAMA