Wiedziałam o tym, że mój mąż, Filip, jest bezpłodny. Powiedział mi o tym jeszcze przed naszymi zaręczynami.
Sama również pogodziłam się z tym, że nigdy nie będziemy biologicznymi rodzicami i, szczerze mówiąc, zaczynałam już przyzwyczajać się do tej idei. Ale los pokrzyżował nam plany i stał się... cud. Chociaż sama nie wiem, czy jest to dla mnie coś pozytywnego. W takim momencie? Tak niespodziewanie?
Jak to, nie będziemy mieli dzieci?
Początki nie były łatwe. Najpierw ogarnęła mnie panika. Jak to, nie będziemy mieli dzieci? Gdy Filip opowiedział mi o swoich problemach zdrowotnych, nie dowierzałam w to, co mnie spotkało.
— Kinga, ja... na pewno nie będę mógł mieć dzieci. Byłem u dwóch lekarzy. Szanse są małe. Praktycznie ich nie ma — powiedział mi któregoś dnia.
Było to jeszcze zanim mi się oświadczył, bo chyba chciał wszystko wyjaśnić zawczasu, żeby zostawić mi pole manewru. Zawsze troszczył się o moje potrzeby i między innymi za to tak bardzo go kochałam.
Nie byłam może jedną z tych kobiet, które od zawsze marzyły o macierzyństwie i widziały się w roli matki, ale jednak gdzieś w mojej świadomości istniała wizja mnie z dzieckiem. A może bardziej chodziło o presję społeczeństwa? Sama nie wiem.
Jednak po jakimś czasie pogodziłam się z myślą o tym, że zawsze będziemy tylko we dwójkę. Dlatego gdy mój ukochany mi się oświadczył, nie posiadałam się ze szczęścia i oczywiście powiedziałam "tak".
Nie chciałam niczego zmieniać. A jednak los okazał się przekorny
Po ślubie żyło nam się bardzo dobrze, chociaż obydwoje dopiero budowaliśmy swoje kariery małymi kroczkami. Ja rozpoczynałam działalność naukową, a mój świeżo poślubiony mąż był w trakcie przygotowywania się do roli radcy prawnego.
Przed nami malowała się bardzo dostatnia przyszłość i obiecaliśmy sobie, że nie będziemy się załamywać wizją braku dziecka, tylko czerpać z życia to, co najlepsze. Rozwijać się, pracować w wymarzonym zawodzie, podróżować, spotykać się ze znajomymi.
Po jakimś czasie tak bardzo pokochaliśmy nasze życie, że praktycznie nie było w nim miejsca na dziecko. Nie ma takiej opcji! Obydwoje byliśmy dość zapracowani i tydzień stawał się coraz krótszy. Bywały momenty trudne, ale koniec końców uznawaliśmy się za szczęściarzy. Nie chciałam niczego zmieniać. A jednak los okazał się przekorny.
Pierwsza myśl? Test ciążowy
Pamiętam, że w tamtym czasie bardzo niewyraźnie się czułam. Początkowo sądziłam, że te mdłości wynikają ze stresu i z dużej ilości przetworzonego jedzenia. W końcu tyle mówi się o tym, że od diety wszystko zależy...
Ale gdy trzeciego dnia złe samopoczucie mnie nie opuszczało, wiedziałam, że coś jest nie tak. Pierwsza myśl? Test ciążowy. Wiedziałam, że to tylko "formalność", ale jednak coś mi podpowiadało, żeby go wykonać.
Zamknęłam się w łazience, a potem odczekiwałam te kilka minut, podane na instrukcji. Czas dłużył się w nieskończoność. I nagle... Dwie kreski.
Z wrażenia aż usiadłam i przyłożyłam dłoń do ust. To niemożliwe. To musi być jakiś błąd. Na początku wpadłam w panikę i nie wiedziałam, co ze sobą począć. W takim stanie zastał mnie Filip.
— Co się stało, kochanie? — zapytał przejęty.
Zamiast mu na to odpowiedzieć, pokazałam mu wynik testu. Pobladł na twarzy.
— Jak... jak to... — jąkał się.
— Ja też nie wiem. Ale wolałam mieć pewność. Filip... Co my teraz zrobimy, do cholery?
Mój mąż przytulił mnie mocno, widząc, jak cała się trzęsę.
— Coś wymyślimy. Ułoży się. Będzie dobrze — uspokajał mnie, głaszcząc po głowie.
Wtulona w niego, czułam szybkie bicie jego serca. On też nie mógł w to wszystko uwierzyć.
Bałam się, że będzie sądził, że go zdradzam, ale na szczęście tak się nie stało. Mąż miał do mnie stuprocentowe zaufanie, a ja bardzo to doceniałam.
Jak się w tym wszystkim odnaleźć?
Kolejne dni były dla nas istnym rollercoasterem emocjonalnym. Ktoś mógłby uznać, że ta ciąża jest cudem. Ale... Czy jesteśmy gotowi na niespodziewane rodzicielstwo w tym momencie naszego życia? Czy nasz związek i dotychczasowe plany na tym nie ucierpią?
Nasza przyszłość stała pod znakiem zapytania. Nie wiedzieliśmy, jak się w tym wszystkim odnaleźć. Nie tylko psychicznie, ale też życiowo, bo o ciąży dowiedzieliśmy się chyba w najgorszym możliwym momencie.
Ja akurat wybierałam się na 3-miesięczny staż naukowy do Szwecji. W tym czasie Filip przygotowywał się intensywnie do egzaminu radcowskiego. Nie myśleliśmy o rodzicielstwie już od wielu lat, a tym bardziej nie teraz!
Odbyliśmy wspólnie wiele długich rozmów, pełnych obaw, ale także nadziei. Zastanawialiśmy się, jak połączyć nasze aspiracje zawodowe z przyszłym rodzicielstwem. Oboje byliśmy oddani swoim karierom, ale równocześnie zdawaliśmy sobie sprawę, że to dziecko może stać się wspaniałym darem, który wzbogaci nasze życie.
Nie chcieliśmy zrezygnować
Filip wsparł mnie bezwarunkowo i obiecał, że razem podejmiemy to wyzwanie. Nie chcieliśmy zrezygnować z naszych celów, ale postanowiliśmy znaleźć równowagę między naszymi pasjami zawodowymi a naszym nowym rodzinnym życiem. Takim, którego w ogóle się nie spodziewaliśmy.
Ja wyjechałam na staż, ponieważ okazało się, że moje wyniki badań pozwalają na wyjazd. W tym samym czasie Filip podjął decyzję o przełożeniu egzaminu radcowskiego, by móc być ze mną i wspierać mnie w tym ważnym dla mnie okresie. Zresztą... I tak nie mógł się na niczym skupić.
Często rozmawialiśmy przez internet, dzieląc się swoimi doświadczeniami i emocjami. Jego wsparcie było dla mnie nieocenione. Czułam, że razem damy radę.
Po powrocie z zagranicy wiedzieliśmy, że przyszłość naszej rodziny będzie wymagała od nas wielu zmian. Ale, gdy już pierwszy szok minął, coraz bardziej byliśmy na nie gotowi. Na szczęście dobrze zniosłam ciążę i poród, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jestem z Filipem na właściwej ścieżce. Chyba los okazał się dla nas jednak bardzo łaskawy.
Nie byliśmy gotowi na dziecko
Pomimo początkowych obaw, odkrywaliśmy, że rodzicielstwo jest pięknym doświadczeniem. Nasze serce wypełniała miłość do naszego dziecka, które stawało się naszym największym skarbem.
Równocześnie nie rezygnowaliśmy z naszych celów zawodowych. Bycie rodzicami stało się dla nas motywacją do jeszcze większego zaangażowania się w nasze kariery. Rozwijaliśmy się jako rodzice i zawodowcy, ucząc się, jak balansować między naszymi obowiązkami. Ja znalazłam świetną pracę w labolatorium, a Filip realizował się w swojej profesji i zbierał fundusze na otwarcie własnej kancelarii.
— Wiesz co, Kinga? — zagadnął mnie pewnego razu. — Ja to jednak kocham nasze życie. Jakiekolwiek by nie było.
Uśmiechnęłam się do niego ciepło i chwyciłam go za rękę.
— Nigdy nie byłam niczego bardziej pewna, niż teraz. I jestem pewna, że właśnie tak miało być. Jest idealnie.
Nasze życie stało się bardziej intensywne i bogate w nowe wrażenia. Chociaż początki były trudne, odkrywaliśmy, że rodzicielstwo może być najpiękniejszą przygodą. Nasza córeczka stała się centrum naszego świata, dodając kolorów i radości naszemu codziennemu życiu.
Lekcja na przyszłość? Czasem takie dziwne i niespodziewane zdarzenia mogą okazać się przełomowe, ale też stają się szansą to wykorzystania. Właśnie tak było w naszym przypadku. A dziś... razem z naszą maleńką Mają na nowo uczymy się, czym są cuda.
Czytaj także:
„Ksenia chciała zrujnować życie lekarzowi, bo odrzucił jej zaloty. Wykorzystała mojego syna, żeby zajść w ciążę”
„Gdy żona zaszła w ciążę, obydwoje straciliśmy pracę. Uśmiechałem się, ale tak naprawdę byłem załamany”
„Ukochany mnie rzucił, bo zaszłam w ciążę z kochankiem. Ojciec dziecka chce ze mną być, ale ja go nie kocham”