Michał był kolegą ze studiów mojego starszego o osiem lat brata. Znałam go, odkąd miałam 11 lat. Już gdy był moim mężem, zawsze w żartach powtarzał, że mnie sobie wychował. Dopiero całkiem niedawno zrozumiałam, że to prawda. Ubierałam się zawsze tak, jak chciał Michał. Słuchałam takiej muzyki, jaką lubił. I wmawiałam sobie, że kocham góry i narty, choć tak naprawdę jestem osobą ciepłolubną. Pamiętam, jak Michał nakrył mnie na słuchaniu szant.
– Jezu, dziewczyno, czego ty słuchasz. Jakieś zawodzenie dla podpitych wujów – zobaczyłam, że stoi w drzwiach, dopiero gdy się odezwał.
Oczywiście spiekłam raka. Kochałam się w Michale, odkąd kilka miesięcy wcześniej Adam przyprowadził go do domu.
Chciałam przy nim uchodzić za dorosłą i światową
A zaliczałam wpadkę za wpadką. Jak teraz, z tymi cholernymi szantami.
– Nie, no wiesz, ja nie słucham takiej muzyki, no co ty. To kaseta koleżanki… – zaczęłam się tłumaczyć.
Ale Michała już nie było. Usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwi do pokoju brata. Boże, przyszedł do nas, a ja wyglądam okropnie! Przez kolejne lata Michał był w naszym domu prawie codziennie. Dla niego zaczęłam się inaczej ubierać, z czasem malować. I ciągle liczyłam na to, że w końcu zauważy we mnie kobietę. Aż do końca studiów brata i Michała ten dzień nie nastąpił. A potem mój ukochany wyjechał za granicę. Nie poszłam na własną studniówkę, bo dużo wcześniej sobie obiecałam, że pójdę albo z nim, albo wcale. Michał wrócił do mojego życia w najgorszym momencie.
Leżałam w łóżku złożona grypą. Czerwony nos, tłuste włosy… Gdy zadzwonił dzwonek, byłam pewna, że to listonosz. Naciągnęłam na siebie stary szlafrok i jakoś dowlokłam się do drzwi. Gdy zobaczyłam, kto za nimi stoi, o mało nie zemdlałam. Michał! Chciałam mu się rzucić na szyję, ale uzmysłowiłam sobie, jak wyglądam.
– Wejdź, proszę! – pisnęłam i pognałam do pokoju.
Naciągnęłam dżinsy i bluzę. Szybki makijaż, kolczyki. Efekt był średni, ale nic więcej nie mogłam zrobić. Michał siedział w salonie i pił kawę.
– Wszystko stało tam gdzie kiedyś, więc się obsłużyłem – uśmiechnął się.
A pode mną ugięły się nogi.
– Jestem w Warszawie przejazdem. Zadzwoniłem do Adama, ale nie mógł wyjść z pracy. Powiedział, że jesteś w domu, więc pomyślałam, że wpadnę się przywitać. Cieszysz się, prawda?
Przytaknęłam. I poczułam, że znowu się rumienię. A byłam pewna, że już się z tego wyleczyłam! Michał wyszedł po 40 minutach, zapewniając, że niedługo wróci do Polski na stałe.
– Umówię się z Adamem, pójdziemy na piwo. Bo ty to już chyba możesz, co? – znowu się uśmiechnął, cmoknął mnie w czoło i zniknął.
Przez kolejne tygodnie w kółko dręczyłam brata pytaniami, czy już się umówił z Michałem.
– Siostra, przystopuj. Nie nakręcaj się. Skąd wiesz, czy on narzeczonej z tego wielkiego świata nie przywiezie?
Aż w końcu Michał wrócił...
Umówiliśmy się z nim w sobotę. Ubierałam się trzy godziny. Próbowałam się domyślić, co włożyć, żeby mu się spodobać. Uznałam, że skoro ostatnio był w garniturze, to powinnam się odstawić. Włożyłam małą czarną i szpilki, włosy upięłam w kok. Adam o mało się nie udławił na mój widok. I on, i jego dziewczyna Kasia mieli na sobie dżinsy i T-shirty.
– Ewa, czy my o czymś nie wiemy? Mamy w planach wyjście do opery? – drwił Adam.
Znowu spiekłam raka i wtedy do pubu wszedł Michał. W dżinsach i skórzanej kurtce. Poczułam się jak idiotka. I zaczęłam na poczekaniu wymyślać jakąś bajeczkę, licząc na to, że brat i Kasia okażą litość.
– Wiesz… miałam dziś takie spotkanie i nie zdążyłam się przebrać… – zaczęłam.
Ale Michał wziął mnie za rękę i obrócił.
– No kto by pomyślał, że nasze brzydkie kaczątko tak nam wyrośnie. Pięknie wyglądasz! Co pijecie?
Po drugim kieliszku wina zapomniałam, że wyglądam jak idiotka. Po trzecim ruszyłam na parkiet. Po kolejnym Michał musiał na siłę ściągać mnie ze stołu, bo uparłam się, że teraz tam będę tańczyć. Po raz pierwszy w życiu urwał mi się film. Obudziłam się z piekielnym bólem głowy. We własnym łóżku. Przez resztę dnia drzemałam i sprawdzałam, czy nie dostałam jakiegoś esemesa od Michała. Ale mój ukochany milczał. Byłam pewna, że po moim „występie” nie chce mieć ze mną nic wspólnego.
Po raz kolejny spotkaliśmy się trzy miesiące później na ślubie Adama.
Michał miał być świadkiem
I wiedziałam, że przyjdzie sam.
„To moja ostatnia szansa” – pomyślałam.
I obiecałam sobie, że na weselu będę się trzymać z daleka od alkoholu. Przed kościołem się przywitaliśmy. Michał cmoknął mnie w policzek i zniknął. Potem na weselu mogłam tylko patrzeć na niego z daleka. Wygłosił mowę, a potem grzecznie obtańcowywał naszą mamę, mamę Kasi i wszystkie ciotki. Siedziałam w kącie i czekałam. Oparłam się o ścianę i chyba musiałam zasnąć.
– Halo, śpiąca królewno, dasz się zaprosić do tańca? Adam już mnie oficjalnie zwolnił z obowiązków.
Nade mną stał Michał. Bez marynarki i krawata, z potarganymi włosami. Wyglądał jak gwiazdor z Hollywood. Podałam mu rękę. Resztę nocy spędziliśmy razem. Było już jasno, gdy wsiedliśmy do taksówki.
– Pojedziemy do ciebie? – zapytałam.
– Dziś nie. Jestem skonany. Nie mógłbym dać z siebie wszystkiego. A zasługujesz tylko na najlepsze – Michał pochylił się i mnie pocałował.
Zaczęliśmy się spotykać. Kino, kolacja, koncert. Ale ja czekałam na tę prawdziwą randkę. Wiedziałam, że ten moment jest tuż-tuż. Gdy zaproponował w końcu wspólny weekend, byłam pewna, że to teraz. Wyciągnęłam z szuflady seksowną bieliznę, którą miałam przygotowaną od dawna. Przydała się, choć nie wiem, czy Michał ją zauważył. Gdy po kolacji wróciliśmy do pokoju, zaczął mnie całować i rozbierać. Nie zapalił światła. Minutę później moje ubrania wylądowały na podłodze. Michał wziął mnie za rękę i poprowadził do okna.
– Muszę ci się przyjrzeć – szepnął i zrobił kilka kroków do tyłu.
Dziwnie się czułam, stojąc nago w świetle księżyca. Ale mimo to spełniałam wszystkie polecenia Michała:
– Obróć się. Jeszcze raz. Jesteś piękna…
Na szczęście ta prezentacja nie trwała długo. Michał wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka.
– Byłem pewien, że na mnie czekałaś – wyszeptał kwadrans później.
Wydawało mi się, że jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Dwa miesiące później Michał mi się oświadczył. Byłam trochę zaskoczona tym pośpiechem. Miałam 21 lat, ciągle studiowałam.
Kochałam Michała, ale ślub?
– Jasne, że chcę zostać twoją żoną – powiedziałam. – Ale możemy trochę poczekać? Jeszcze nie jestem gotowa. Chcę skończyć studia, iść do pracy.
Michał zerwał się z kanapy. Był wściekły.
– Na co niby mamy czekać? Aż trafi ci się ktoś lepszy? O to ci chodzi? A podobno kochasz mnie nad życie!
Zaczęłam go przepraszać, zapewniać, że tylko jego chcę na męża i że nie mogę się doczekać, aż zostanę jego żoną.
– Przecież mogę studiować, będąc mężatką, masz rację. Głupie to było. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, przepraszam.
Ślub wzięliśmy w wakacje. Miesiąc miodowy spędziliśmy na Dominikanie. Drugiego dnia, wychodząc z łazienki, zobaczyłam, że Michał grzebie w mojej torebce. Wyjął tabletki antykoncepcyjne i obracał je w ręku.
– Szukasz czegoś? – zapytałam.
– Chusteczek do nosa. Masz?
Wyjęłam paczkę z szuflady.
– A te pigułki – Michał jednak poruszył temat. – Nie wiedziałem, że je bierzesz. Podobno nie są zbyt zdrowe…
– Kochanie. Biorą je miliony kobiet. Nic mi nie będzie. A przecież ustaliliśmy, że z dziećmi poczekamy kilka lat…
Michał ściągnął brwi, ale skończył temat. Gdy któregoś dnia zeszłam na kolację bez makijażu i w dżinsach, Michał się skrzywił.
– Kochanie, mam nadzieję, że nie jesteś jedną z tych kobiet, które uważają, że jak już złapią męża, to nie muszą o siebie dbać. Ja chcę, żeby ludzie na ciebie patrzyli i mi zazdrościli. Idź i włóż tę żółtą sukienkę…
Posłusznie wstałam i poszłam do pokoju. Ale w środku się zagotowałam. Złapałam męża? To on naciskał na ślub! I w ogóle nie jestem lalką, którą można przebierać i się nią chwalić. Co on sobie myśli?
Byłam młoda, głupia i zakochana
Gdy zeszłam na dół, a rozpromieniony Michał pocałował mnie w rękę i wyszeptał, że wyglądam olśniewająco, o wszystkim zapomniałam. Dziś wiem, że już wtedy powinnam od niego uciec na koniec świata. Nie mam na to żadnego dowodu, ale gdy dwa miesiące później dowiedziałam się, że jestem w ciąży, zaczęłam podejrzewać, że Michał coś zrobił z moimi tabletkami.
– Pani Ewo, te pigułki są niezawodne. Ale oczywiście, zawsze jest jakiś ułamek procenta ryzyka. Miała pani pecha – moja lekarka rozłożyła ręce.
Byłam załamana. Chciałam mieć dzieci, ale kiedyś, za parę lat. Studia, praca, podróże… Miałam tyle planów. Michał oczywiście był zachwycony.
– Wspaniale! Wreszcie będziemy prawdziwą rodziną! No i przecież na tym jednym nie poprzestaniemy, prawda? – wykrzykiwał i skakał wokół mnie.
Uciekłam do łazienki, żeby nie widział moich łez. A potem straciłam kontrolę nad moim życiem. Bardzo źle znosiłam ciążę. I nie miałam na nic siły. Ale to Michał zdecydował, że wezmę urlop dziekański. To Michał zdecydował, że zamieszka z nami jego mama. I przekonał moją, żeby mnie nie odwiedzała za często, bo źle znoszę wizyty. I choć moja lekarka uważała, że powinnam urodzić przez cesarkę, to Michał zdecydował, że mam rodzić siłami natury.
– Kochanie, to lepsze dla twojego ciała i naszego maleństwa. Nic ci nie będzie.
Tak bardzo chciałam, żeby był ze mnie dumny. Klarę rodziłam przez 30 godzin! Dopiero gdy lekarka powiedziała mi, że jak będziemy dłużej czekać, dziecko może się udusić, zgodziłam się na cesarkę. Nie było czasu na ładne cięcie. Mam w poprzek brzucha wielką bliznę. Michał, gdy zobaczył po raz pierwszy mój brzuch, odwrócił się z niesmakiem.
– Mówiłem ci, prawda? Mówiłem! A ty co? Nie mogłaś się postarać? Musiałaś postawić na swoim, tak? I teraz mam żonę, która na plażę będzie musiała chodzić w burkini! – psioczył.
Nie myślałam wtedy racjonalnie
Zamiast się spakować i wyprowadzić, płakałam, przekonywałam Michała, że naprawdę zrobiłam wszystko, nawet prosiłam, żeby mi wybaczył. Zaczęłam ćwiczyć. Siłownia, basen, masaże. Żeby tylko jak najszybciej pozbyć się ciążowych kilogramów. Gdy w końcu wbiłam się w tę jego ulubioną żółtą sukienkę, po raz pierwszy od porodu Michał się do mnie uśmiechnął.
– No, wreszcie wyglądasz jak człowiek. Tfu, jak kobieta – ocenił.
Rozpłynęłam się ze szczęścia. Ciągle byłam zakochana w Michale i robiłam wszystko, żeby był zadowolony. Ale zaczęłam też samodzielnie myśleć. W tajemnicy przez nim założyłam spiralę antykoncepcyjną. Gdy rok później Michał zaczął się denerwować, że ciągle nie zachodzę w ciążę, bezradnie rozkładałam ręce i tłumaczyłam:
– Natura wie, co robi. Widać moje ciało nie jest jeszcze gotowe…
Po kolejnym roku Michał kazał mi się przebadać. Lekarka wydała mi zaświadczenie, że wszystko jest dobrze i nie ma przeszkód, żebym zaszła w ciążę. Nie wspomniała o tej jednej, o której wiedziałyśmy tylko my dwie. A gdy Klara poszła do przedszkola, znalazłam sobie pracę. Mało ambitną – w końcu miałam tylko średnie wykształcenie – ale byłam z siebie bardzo dumna. Michał oczywiście próbował mnie powstrzymać, ale postawiłam ma swoim. Skapitulował za namową mamy. Słyszałam ich rozmowę.
– Michał, odpuść. Niech sobie popracuje. Szybko się przekona, że to nie takie wspaniałe. A jak zajdzie w końcu w ciążę, to wszystko wróci do normy.
Zaczynałam mieć dość. I męża, i teściowej. Ale byłam jeszcze daleka od myśli, że powinnam odejść. Na razie cieszyłam się tym, że mogę wyjść z domu, że mam własne życie, własne pieniądze. Ale Michał nie dawał za wygraną. Krytykował mnie na każdym kroku.
– Spójrz, jak ty wyglądasz. Zamiast dbać o siebie, siedzisz po godzinach w pracy i gapisz się w ekran. Tyłek ci od tego urósł!
Na początku jeszcze się starałam. Przed pracą biegłam na siłownię. Kupowałam najnowsze maseczki, chodziłam na masaże. Ale Michał robił się coraz bardziej wredny.
– Zostaw te kluski. Idą ci w boki. Ja poczekam na windę, a ty idź po schodach. Kiedy ty byłaś u fryzjera? Widziałaś te odrosty? Wyglądasz jak handlara z bazaru…
Próbowałam nie słuchać, nie przejmować się. Ale nie umiałam. Stawałam wieczorem przed lustrem i nagle widziałam to wszystko co Michał. Odrosty, fałdy, zmarszczki. Raz zdobyłam się na odwagę.
– Michał, przestań się nade mną znęcać. Bo w końcu odejdę… – rzuciłam przez łzy.
Michał zaczął się śmiać
– Ty odejdziesz, haha. Ciekawe… Wiesz, że nikogo już sobie nigdy nie znajdziesz? Starzejąca się baba z dzieckiem. Jestem z tobą, bo ciągle cię kocham i jakoś to wszystko znoszę, ale jak myślisz, że znajdziesz drugiego takiego frajera, to bardzo się mylisz.
Płakałam całą noc. Ale dziś jestem Michałowi wdzięczna za te słowa, bo wreszcie zaczął we mnie kiełkować bunt. Jakim prawem on tak do mnie mówi? Był ode mnie starszy o osiem lat. Miał coraz mniej włosów na głowie i coraz większą oponkę na brzuchu. Czy mu się wydaje, że jest Adonisem? Pomimo to przez kolejne miesiące pozwalałam Michałowi się upokarzać. Co noc planowałam, że jutro spakuję siebie i Klarę i się wyprowadzę. A rano pojawiały się wątpliwości. Dokąd pójdę? Czy dam sobie radę? A jak rzeczywiście już nigdy nikt mnie nie pokocha?
O mały włos, a na tę imprezę w ogóle bym nie poszła. Gdy wspomniałam Michałowi, że wrócę w piątek później, bo będziemy oblewać sukces mojego działu, wściekł się.
– Co ty sobie wyobrażasz? Że będziesz się zabawiać, a ja będę siedział w domu i niańczył dziecko? Pogięło cię?
Chciałam mu przypomnieć wszystkie wyjścia z kolegami na piwo, ale oczywiście nie dałam rady. Obiecałam, że zostanę tylko na toast i zaraz wrócę. Naburmuszony Michał zgodził się odebrać Klarę z przedszkola. Gdy wypiłam już lampkę szampana i zjadłam kawałek tortu, zaczęłam się ubierać. Wtedy przy moim biurku wyrósł Janek. Miał 20 lat i był u nas na stażu. Kilka razy mu pomogłam, raz wypiliśmy razem kawę.
– Idziesz już? Szkoda. Impreza przenosi się do pubu, ale jak ty nie idziesz, to chyba i ja odpuszczę. Nie znam tu nikogo oprócz ciebie – Janek uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy.
Był wyraźnie świadomy swojego uroku i wiedział, jak go użyć. Wytrzymałam jego wzrok i poczułam, jak robi mi się ciepło. Dawno nikt tak na mnie nie patrzył.
– A wiesz? Może i ja pójdę. Mam ochotę potańczyć – zdecydowałam nagle.
Napisałam do Michała esemesa: „Jednak idę na imprezę. Ucałuj Klarę na dobranoc”. I wyłączyłam telefon.
Z Jankiem zostaliśmy królami parkietu
Dawno się tak doskonale nie bawiłam. Całował mnie po ramieniu, szyi, a ja na wszystko mu pozwalałam. Kolejne, co pamiętam, to taksówka. Usłyszałam, że Janek podaje swój adres. Nie zaprotestowałam. Nie powiedziałam nic, kiedy zaczął mnie rozbierać.
– Jesteś piękna, wiesz? – szeptał mi do ucha. – Od tygodni nie mogłem od ciebie oderwać wzroku…
Zamknęłam oczy i odpłynęłam. Było wspaniale. Lepiej, niż kiedykolwiek z Michałem. Dopiero tej nocy zrozumiałam, że mój mąż jest kochankiem zupełnie przeciętnym. Janek pokazał mi zupełnie inny świat. Gdy się obudziłam, byłam w łóżku sama. Włączyłam telefon. Kilka nieodebranych połączeń i kilkanaście wściekłych esemesów. Ubrałam się i poszłam za zapachem kawy. Janek siedział przy stole.
– Kawy? – zaproponował.
Skinęłam głową. Uśmiechnęłam się, ale Janek cały czas był poważny.
– Ewa… Chciałem cię przeprosić. Wiem, że masz męża i dziecko. Dobrze się bawiliśmy i wykorzystałem twoje zaufanie. Pewnie mnie nienawidzisz… Ale straciłem przy tobie głowę. Przepraszam.
Zaimponował mi. Taka dojrzałość w jego wieku? Ale musiałam mu przerwać.
– Janek, oszalałeś? Ty nawet nie wiesz, ile dla mnie zrobiłeś. Dawno powinnam zostawić Michała, ale nie umiałam. Uwierzyłam mu, że bez niego jestem niczym. Dzisiejsza noc otworzyła mi oczy. Mam nadzieję, że ją jeszcze powtórzymy? – usiadłam Jankowi na kolanach i pocałowałam go w usta.
Po chwili wylądowaliśmy znowu w sypialni. Wróciłam do domu koło południa.
– Nie chcę wiedzieć, na czyjej kanapie spałaś. Jak ci się wydawało, że wzbudzisz moją zazdrość, to się przeliczyłaś. Patrzyłaś rano w lustro? Wyglądasz jak stara…
Michał dopiero wtedy podniósł na mnie wzrok. I zamilkł. Musiał zauważyć, że jestem już zupełnie inną Ewą. I spuścił z tonu.
– No dobra, zabawiłaś się. Nie gniewam się. Ale dziś ja wychodzę.
– Świetnie – odpowiedziałam i zniknęłam w łazience.
Wiedziałam, że gdy mój mąż wróci do domu, mnie i Klary już w nim nie będzie. Właśnie zaczęłam nowy, ekscytujący rozdział mojego życia.
Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”