„Mąż ożenił się ze mną tylko dla pieniędzy. Jeszcze przed naszym ślubem założył rodzinę, którą przede mną ukrywał”

Przyjaciółka mnie wykorzystywała i chciała odbić męża fot. Adobe Stock, DimaBerlin
„Zbyszek po pierwszej zabawie zmusił Andrzeja, żeby mu mnie odstąpił. On miał już dziewczynę, która właśnie urodziła mu dziecko. Ale była goła i wesoła. Zbyszek postanowił więc złowić posażną pannę i po latach przejąć jej biznes. Te nagłe interesy, to było nic innego, jak wyjazdy do drugiego domu, gdzie mieszkał z kobietą, którą naprawdę kochał”.
/ 23.02.2023 13:15
Przyjaciółka mnie wykorzystywała i chciała odbić męża fot. Adobe Stock, DimaBerlin

Andrzeja poznałam niemal piętnaście lat temu na potańcówce w remizie. Miał ładny uśmiech i łagodne oczy. Pod koniec zabawy nieśmiało spytał, czy umówię się z nim na następny weekend. Zgodziłam się, chociaż nie do końca byłam pewna, czy ten chłopak mi się podoba. Ale trzeba dać szansę losowi, żeby nas pozytywnie zaskoczył. Kolejnej soboty Andrzej wydał mi się zupełnie inny. Był bardziej pewny siebie, wręcz przebojowy, no i taki męski. Po skończonej zabawie, nie pytając mnie o zgodę, odprowadził mnie do domu. Zaimponowało mi, że bierze sprawy w swoje ręce i jest przy tym tak stanowczy. A kiedy doszliśmy do domu, bezceremonialnie mnie do siebie przyciągnął i pocałował. Początkowo się broniłam, ale… to było takie ekscytujące.

I tym chyba zdobył mnie całkowicie

„Jak to możliwe, że w ciągu tygodnia tak się zmienił?” – zastanawiałam się… i wkrótce poznałam rozwiązanie tej zagadki. Otóż okazało się, że ten przebojowy facet, który mnie zauroczył, wcale nie był chłopakiem, z którym tydzień wcześniej umówiłam się na zabawę, tylko jego bratem bliźniakiem. Andrzej dostał wysokiej gorączki i na zabawę wysłał w zastępstwie brata, Zbyszka. Może powinnam być zła, że tak sobie ze mną pograli, ale… nie byłam. Zbyszek za bardzo mi się podobał. Bracia różnili się od siebie jak ogień i woda. Ja zdecydowanie wolałam Zbyszka, przy nim czułam się bezpiecznie. Okazało się też, że jest bardzo przedsiębiorczy. Już pół roku później Zbyszek przyszedł do mojego ojca. Tata prowadził warsztat samochodowy. Rodzice co prawda wiedzieli, że mam chłopaka, ale jeszcze im go nie przedstawiłam. To Zbyszka nie powstrzymało. Stanął w drzwiach warsztatu i powiedział:

– Jestem narzeczonym pana córki. Bardzo ją szanuję i chciałbym, żeby w przyszłości była ze mną szczęśliwa. Nie chcę jednak niczego dostawać, tylko sam na wszystko zapracować.

Następnie przedstawił ojcu plan założenia dwóch myjni samochodowych, w których też byłyby dokonywane drobne bieżące naprawy. Jedna miała być postawiona przy wjeździe do naszego miasteczka, druga 20 km dalej, przy wjeździe do sąsiedniego.

Wiadomo, że interesu najlepiej pilnuje rodzina – kończył przemowę Zbyszek. – Dlatego jedną myjnię poprowadzę ja, a drugą mój brat bliźniak. Myślę, że obaj mamy łeb do biznesu i zarobi pan na interesie, w którym my będziemy figurantami, a pan rzeczywistym właścicielem.

Innymi słowy, mój tata miał wyłożyć kasę, a dwaj bracia zapracować na jej zwrot i godziwy zysk, który ojciec miał dostawać co miesiąc. Wszystko potoczyło się zgodnie z biznesowym planem Zbyszka i dwa lata później wyszłam za niego za mąż. Nie powiem, byłam dumna z męża, który naszą przyszłość zamierzał wypracować własnymi rękami, nie oglądając się na spadek po teściu. Ale jak zwykle między płatkami róży trafiały się i kolce. Mój mąż był bowiem stale w rozjazdach i czasami nie widziałam go nawet przez dwa tygodnie.

– Nawet nie wiesz, ilu ludzi to śmierdzące lenie – opowiadał, gdy wracał zmęczony w domowe pielesze. – Daję im pracę, ich rodziny mają za co żyć. Ale nie, taki jeden z drugim mają lepkie ręce i podkradają nieswoje. Może i za komuny, gdy wszystko było wspólne, mogli kraść, ale nie w moim… to jest w naszym biznesie. Nikomu nie pozwolę nas okradać.

Wkrótce urodziły nam się bliźnięta

W Zbyszka rodzinie zdarzało się to często. W tamtym czasie dom, w którym mieszkał samotnie jego brat bliźniak spłonął i Andrzej przeprowadził się do nas. Przygotowałam dla niego jedno skrzydło. Miało osobne wejście, więc mógł się czuć zupełnie niezależny i zapraszać, kogo chciał. On jednak jakoś stronił od dziewczyn. Kilka razy swatałam z nim to jedną, to drugą koleżankę, ale nigdy nic z tego nie wychodziło. Pewnego dnia Andrzej przypadkiem się wygadał, że wszystkie dochody z dwóch myjni zabiera Zbyszek. Andrzej dostawał tylko zwykłą wypłatę.

– Nie może tak być – zdenerwowałam się. – Powiem Zbyszkowi, żeby od przyszłego miesiąca wziął cię na udziałowca w zyskach.

Jednak Andrzej poprosił mnie, żebym tego nie robiła.

– Widzisz, ja jestem sam i przy was niczego mi nie brakuje. Pomagam ci przy dzieciach, kiedy Zbyszek jest w rozjazdach. Niczego więcej nie pragnę, więc nie burz tego, proszę.

Dziwnie to brzmiało i przyszło mi do głowy, że może Andrzej nie lubi płci przeciwnej, a wtedy na zabawie chciał tylko pokazać się przed innymi, żeby ukryć swoje prawdziwe preferencje. Ale w sumie niewiele mnie to obchodziło. Andrzej był dobrym wujkiem dla moich dzieci i niejednokrotnie mi pomagał. Zbyszek zaś nie był zazdrosny o brata. Trzy lata po ślubie mój tata zmarł. Głównym właścicielem firmy zostałam ja, natomiast wszystkiego doglądał Zbyszek. Mieliśmy też plany, by został współwłaścicielem. Wiodło nam się naprawdę dobrze.

Pewnego dnia Andrzej zaczął niedomagać

Przez długi czas gorączkował i całkowicie stracił apetyt. Wreszcie poprosiłam Zbyszka, żeby zmusił Andrzeja do pójścia na badania. Wyniki okazały się fatalne. Miesiąc później, kiedy Zbyszek znów wyjechał służbowo, przyśnił mi się Andrzej. Zobaczyłam go w lustrze w łazience. Patrzył na mnie przez dłuższy czas i uśmiechał się smutno. Wreszcie pomachał mi ręką, jakby się ze mną żegnał. Nagle lustro zaparowało i zaczęły pojawiać się na nim litery. Wyglądało to tak, jakby pisała je osoba znajdująca się po drugiej stronie. Litery po kilku sekundach znikały, a ich miejsce zajmowały kolejne.

„Przepraszam za wszystko, co się stało. Wybacz mi” – przeczytałam.

Następnego dnia nie przyszedł na śniadanie. Poszłam do niego, sądząc, że śpi. Był martwy. Zmarł w nocy we śnie. W czasie pogrzebu powiedziałam Zbyszkowi, że jego brat odwiedził mnie we śnie.

Prosił mnie o przebaczenie.

– Daj spokój, co za głupoty! – z jakiegoś powodu mąż się zirytował.

Od tamtego dnia lustro jakby zmatowiało. Czyściłam je, ale to nie pomagało. Dwa tygodnie później obudziłam się w środku nocy. Drzwi do łazienki były szeroko otwarte, paliło się światło. Czyżbym zapomniała je zgasić? Wstałam i wtedy zobaczyłam, że na zadymionej powierzchni lustra znowu pojawiły się litery.

„Przepraszam, za wszystko, co się stało. Wybacz mi” – przeczytałam.

– Za co? – szepnęłam.

„Jutro…” – dostałam odpowiedź.

Następnego dnia Zbyszek zrobił się nerwowy i nieprzyjemny. Pytałam, czy coś w interesach idzie nie tak.

– Może chcesz, żebym ci w czymś pomogła? – zaproponowałam, ale mąż tylko uśmiechnął się drwiąco.

– Lepiej zajmij się domem, a interesy zostaw mnie. Oboje dobrze na tym wyjdziemy – prychnął.

Sądziłam, że tej nocy zostanie w domu, ale dostał pilny telefon.

Właśnie zakładaliśmy kolejną myjnię

Zbyszek westchnął, zbiegł do samochodu i zostałam sama z dziećmi. W nocy, zgodnie z obietnicą, pojawił się Andrzej i zaczął pisać na lustrze. Czytałam zdania, które powoli znikały, dając miejsce kolejnym, i czułam, jak cały mój świat drży w posadach. W najbardziej koszmarnych snach nie podejrzewałabym, że moje życie to jedna wielka farsa… Otóż Zbyszek po pierwszej zabawie zmusił Andrzeja, żeby mu mnie odstąpił. On miał już dziewczynę, która właśnie urodziła mu dziecko. Ale była goła i wesoła. Zbyszek postanowił więc złowić posażną pannę i po latach przejąć jej biznes. Te nagłe interesy, to było nic innego, jak wyjazdy do drugiego domu, gdzie mieszkał z kobietą, którą naprawdę kochał. Andrzej o tym wiedział, ale brat zagroził, że zrobi mi z życia piekło, jeśli się o tym dowiem. Stąd ta prośba o wybaczenie… Do rana nie spałam, zastanawiając się, co powinnam zrobić.

Następnego dnia wynajęłam detektywa, który zgromadził dowody. Wtedy zablokowałam wszystkie firmowe konta, do których dostęp miał mój mąż. Wściekł się. Groził mi, to znów prosił o przebaczenie. Miotał się bezradnie, wreszcie z wściekłością poprosił, żebym wyjawiła mu tego, który mnie we wszystkim oświecił.

– To był Andrzej – odparłam. – Nigdy mi tego nie powiedział, ale wiem, że mnie kochał. Podpalił swój własny dom, żeby być jak najbliżej mnie i dzieci. Był moim opiekunem…

Zanim mój, były już, mąż zdołał cokolwiek powiedzieć, zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA