„Mąż odbił mnie koledze, bo mu zazdrościł, ale nigdy mnie nie kochał. Zniszczył uczucie, które łączyło mnie z Jaremą”

Lekarz powiedział mi, że muszę wziąć kredyt na leczenie fot. Adobe Stock, fizkes
„W jego rzeczach osobistych znalazłam listy od Jaremy, który cały czas za pośrednictwem przyjaciela do mnie pisał. Jak można było być aż tak podłym, żeby nie dawać mi ich do przeczytania? A może to była zazdrość? Strach, że gdybym dostała je do ręki, to rzuciłabym wszystko i pojechała do ukochanego?”.
/ 28.02.2023 15:15
Lekarz powiedział mi, że muszę wziąć kredyt na leczenie fot. Adobe Stock, fizkes

Dzieciństwo miałam szczęśliwe, ale ubogie. Ojciec był urzędnikiem na poczcie, a mama sprzątaczką. Byłam ich jedyną córką. Tak właśnie postanowili – nie chcieli mieć więcej dzieci, gdyż uznali, że będzie ich stać na wykształcenie tylko jednego. Oboje przykładali dużą wagę do nauki. Ja, zwyczajna nastolatka, uczyłam się, bo musiałam. Ale pewnego dnia usłyszałam wieczorną rozmowę rodziców. Drzwi do kuchni były uchylone, a ja nie zamknęłam swoich do pokoju.

Chciałaś pod choinkę kupić sobie nowy nowy biustonosz… – stwierdził tata – a tu nam wyskoczyły dodatkowe korepetycje dla Asi.

– Włożysz mi do paczki jakieś pierniczki, Asia jest ważniejsza. No i potem będę miała dla niej coś słodkiego.

Wtedy poczułam, jak coś zaciska się na moim gardle

Okazało się, że rodzice odmawiali sobie niemal wszystkiego, żebym ja miała dodatkowe korepetycje z matematyki, gdyż odpuściłam sobie ten przedmiot. A przecież byłam zdolna i nie musiałam brać dodatkowo płatnych lekcji. Poczułam się tak, jakbym mamę okradła. Od stycznia wzięłam się ostro za naukę i trzy miesiące później wyszłam na prowadzenie w rankingu najlepszych uczniów z matematyki. Wzięłam się też za inne przedmioty i na świadectwie końcowym miałam same piątki. Kiedy zdałam do ogólniaka, poznałam Jaremę.

Oboje należeliśmy do najlepszych uczniów w szkole i ostro ze sobą konkurowaliśmy. Ale że każde z nas miało piątki od góry do dołu, to wychodził nam stale remis… Początkowo uznawaliśmy się za wrogów – to głupie i szczeniackie zachowanie, ale w końcu byliśmy dziećmi. Jeśli widzieliśmy się na przerwach, to obchodziliśmy się dumnie z daleka. Jednak pewnego dnia na jakiejś szkolnej uroczystości posadzono nas obok siebie jako najlepszych uczniów szkoły. I okazało się, że diabeł nie jest taki straszny, jak go malują, a raczej… strasznie nieśmiały. Notabene, ja też nie należałam do super odważnych, zatem przesiedzieliśmy obok siebie na sztywno pełną godzinę. Kiedy wstawaliśmy, ja upuściłam długopis, Jarema mi go podniósł. Spojrzeliśmy sobie w oczy i nasze serca zabiły szybciej.

To była wielka miłość

Niestety, życie miało wobec nas całkiem inne plany. Następnego roku po wakacjach Jarema nie pojawił się w szkole. Byłam zrozpaczona. Okazało się, że miesiąc wcześniej wyjechał z rodzicami, którzy wyemigrowali z powodów politycznych do Australii. Przez najlepszego przyjaciela Jaremy dostałam wiadomość. W środku znalazłam tylko kilka słów: „Asiu, kocham cię nad życie. Czekaj na mnie, pewnego dnia wrócę i ożenię się z Tobą”. Dwadzieścia lat później te słowa wywoływały już tylko na moich ustach sentymentalny uśmiech. Zanim jednak to się wydarzyło, po przeczytaniu wiadomości rozpłakałam się z żalu. Eryk był nieco zaskoczony moim zachowaniem. Spytał, czy było coś złego w liście. Nie pamiętam już, co skłamałam. Gdy zaoferował, że odprowadzi mnie do domu. Zgodziłam się. Byłam zła na Jaremę, że nic nie powiedział o planowanym wyjeździe. W końcu jego rodzice przygotowywali się do niego jeśli nie od paru miesięcy, to na pewno kilku tygodni! Tak więc jakby na złość Jaremie zaczęłam spotykać się z Erykiem, jego najlepszym przyjacielem.

Myślałam, że może ten fakt jakoś dotrze do mojego chłopaka, chciałam, żeby poczuł się zraniony. Nie sądzę, żeby tak się stało. Po maturze poszłam na studia, ale z Erykiem spotykałam się nadal. Przez długi czas nie wiedziałam, dlaczego on sobie mnie upatrzył. Czasami się kłóciliśmy i czułam, że do siebie nie pasujemy. On jednak wracał z kwiatami, przepraszał, mówił, że kłótnia była z jego winy i że już więcej nie popełni tego błędu. Zostaliśmy na dobre parą. Pod koniec studiów Eryk mi się oświadczył. Rodzice nie byli do niego przekonani, ale decyzję pozostawili w moich rękach. Byli szczęśliwi, że skończyłam studia i znalazłam dobrą pracę. Szczególnie mama była dumna, że nie zaprzepaściłam szansy, którą stworzył mi los i, rzecz jasna, oni. Pewnego dnia przyznałam się mamie, że podsłuchałam jej rozmowę z tatą o biustonoszu. Wspomniałam, jak bardzo to przeżyłam. Wtedy moja mama również do czegoś mi się przyznała.

– Byłaś wtedy na fali buntu i baliśmy się, że zaprzepaścisz szansę, której my nigdy nie dostaliśmy od losu. Uradziliśmy z ojcem, że zagramy przed tobą strapionych rodziców, którzy oszczędzają na sobie, żebyś ty mogła się dalej uczyć – uśmiechnęła się smutno. – Ale nie myśl, że wiodło nam się wtedy dobrze. Ojciec zaczynał mieć problemy ze zdrowiem, dużo przebywał na zwolnieniach, więc nie dostawał premii, które były ściśle wliczone do rodzinnego budżetu. Poszłam więc do trzeciej pracy i przez parę lat pracowałam po 12 godzin dziennie.

Przytuliłam mamę i podziękowałam za wszystko, co od niej i taty dostałam. W bożonarodzeniowe święta kolejnego roku wyszłam za mąż za człowieka, z którym bardzo szybko utraciłam więź. Pewnego dnia dowiedziałam się, że wybrał mnie dlatego, gdyż zazdrościł Jaremie zarówno dobrych stopni, jak i ładnej dziewczyny. A miłość, którą mi wyznawał, była tylko fascynacją seksualną, która z czasem mu przeszła. Żyliśmy zatem z Erykiem obok siebie bez kłótni przez kolejne dwadzieścia trzy lata.

Ze związku urodziła nam się córka

Rok po tym, jak wyprowadziła się od nas z domu do narzeczonego, mąż zmarł na zawał. Pochowałam go i opłakałam – jakby na to nie patrzeć, przeżyliśmy obok siebie w przyjaźni wiele lat. Szybko jednak przekonałam się, że zawiść Eryka mimo upływu czasu, nie minęła… W jego rzeczach osobistych znalazłam listy od Jaremy, który cały czas za pośrednictwem przyjaciela do mnie pisał. Nie wiedziałam o tych listach, a skoro przychodziły regularnie, to pewnie odpowiedzi dostawał. Ciekawe, o czym pisał do niego Eryk? W listach Jarema prosił o przekazanie, że nadal o mnie myśli, kocha i snuje plany na przyszłość. Przepraszał, że krył prawdę o wyjeździe z rodzicami za granicę.

„Bałem się Ciebie stracić, bałem się nawet myśleć, że tak właśnie mogłoby się wydarzyć. Może i było to szczeniacko-sentymentalne, ale uważam, że moja miłość była i jest bardzo poważna, i nigdy nie było w niej nic z tak charakterystycznej dla młodego wieku fanfaronady. Tak więc ukrywałem prawdę, chcąc samolubnie cieszyć się naszymi spotkaniami. Ale w końcu przyszedł ten dzień. Mieliśmy za tydzień wylatywać samolotem z Polski. Pojechałem do ciebie do domu. Wtedy dowiedziałem się, że dwa tygodnie wcześniej wraz z rodzicami przeprowadziłaś się do innej dzielnicy. Pytałem kolegów i koleżanki na podwórku, ale nie potrafili podać twojego nowego adresu. Wtedy postanowiłem napisać ten krótki list. Pomyślałem, że jeśli mnie kochasz, to wybaczysz, i poczekasz, aż odłożę pieniądze i po Ciebie przyjadę. Wiadomość miał Ci przekazać Eryk, mój najlepszy przyjaciel”.

W ostatnim liście – zaledwie sprzed roku – Jarema napisał: „Asiu, chociaż w poprzednim liście Eryk napisał, że już mnie nie kochasz, wyszłaś za mąż, nadal chciałbym, żebyś choć raz odpisała mi, jak się czujesz, jakie masz plany i tak ogólnie, co u ciebie. Żal mi, że los nie pozwolił nam być ze sobą, ale być może w kolejnym wcieleniu będzie nam bardziej ze sobą po drodze… Jeśli i tym razem mi nie odpiszesz, zrozumiem, że nic już nas nie łączy. Ja nadal jestem kawalerem. Starało się o mnie kilka kobiet, ale chyba szybko pojmowały, że czekam na inną. Twój na wieki Jarema”.

Śmiałam się i płakałam na przemian

Jak można było być aż tak podłym, żeby nie dawać mi ich do przeczytania? A może to była zazdrość? Strach, że gdybym dostała je do ręki, to rzuciłabym wszystko i pojechała do ukochanego? Przez długi czas myślałam o tym, czy nie zostawić wszystkiego, jak jest. Pojęłam jednak, że nadal kocham tamtego chłopaka, który stał się już lekko posiwiałym mężczyzną, co zobaczyłam na jednej z nadesłanych fotografii.

Nadchodziły święta, w czasie których mieliśmy cieszyć się z narodzin Chrystusa. Dla ludzi na całej Ziemi rodziła się nowa nadzieja. Dlaczego nie miałoby jej być dla mnie? Usiadłam nad kartką papieru. Zapisałam jedną, drugą, siódmą i dziesiątą. Zrelacjonowałam Jaremie wszystko, jak było. Na koniec napisałam: „Też nadal Cię kocham”. Na koniec podałam aktualny adres, gdyż poprzednie listy przychodziły na adres mieszkania matki Eryka. Czy po tych wszystkich latach Jarema mi odpowie? Święta są czasem nadziei, więc wierzę, że tak. 

Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”

Redakcja poleca

REKLAMA