„Mąż nie jest mi do niczego potrzebny. Wzięłam ślub tylko po to, żeby mieć dziecko. Skrzywdziłam męża, ale było warto”

para która się rozwodzi i ma kryzys fot. Adobe Stock
„W mojej głowie rozdzwonił się sygnał alarmowy. Mówi się, że nie ma oziębłych kobiet, są tylko niewłaściwi partnerzy. To tylko hipoteza".
/ 16.03.2023 05:23
para która się rozwodzi i ma kryzys fot. Adobe Stock

– Nie ma odpowiednich warunków?! Jak mieszkaliśmy z teściami przez ścianę, zawsze miałaś ochotę na seks. Kradliśmy intymne chwile, bo obojgu nam na tym zależało. A teraz?

Miłosz nagle przerwał i odwrócił twarz w drugą stronę. Miałam ochotę podać mu chusteczki, które zawsze trzymam na biurku, ale przecież mężczyźni nie płaczą. Czekałam taktownie, aż się pozbiera, Zuza też się nie odzywała. Spuściła głowę i kręciła palcami we frędzlach szala.

Kiedy ostatnio się kochaliśmy? – Miłosz zwrócił się wprost do żony. Nie odpowiedziała. – Widzi pani? Nie pamięta. Ja zresztą też nie. A jesteśmy małżeństwem zaledwie cztery lata, co będzie później?

Pytanie zawisło w powietrzu i pozostało bez odpowiedzi, nie dlatego, że jej nie znałam. Jeżeli brak seksu jest decyzją tylko jednego z partnerów, małżeństwo wisi na włosku. Ale jest i druga strona medalu. Mogłabym wygłosić długi wykład o powodach oziębłości kobiet, a zwłaszcza żon, ale nie chciałam go dobijać.

Seks jest spoiwem małżeństwa, najbardziej intymną formą bliskości. Jeżeli go nie ma, to znaczy, że związek umiera – powiedział Miłosz.– Nieprawda! – Zuza podniosła głowę. –

Małżeństwo to nie tylko seks, tyle razy o tym rozmawialiśmy, ale tobie tylko jedno w głowie. Seks i seks, nic więcej nie istnieje.

– Bo jestem zdrowym facetem i potrzebuję tego. – Miłosz podniósł głos. Zaraz jednak się zreflektował. – Potrzebuję ciebie.

– Widzi pani? – teraz Zuza zwróciła się do mnie, jak do arbitra. – Choć raz powiedział prawdę, on chce tylko rozładować napięcie, to czynność podobna do mycia zębów. Ja czy inna, bez różnicy. Wie pani, jakie postawił mi ultimatum? Albo będę na każde skinienie, albo znajdzie kochankę. Oczywiście tylko do seksu, już współczuję tej kobiecie.

– Niepotrzebnie, przecież nie zgodziłaś się na takie rozwiązanie. Jesteś jak pies ogrodnika. Chcesz być żoną, ale nie życzysz sobie wypełniać obowiązków.

– Bo mam ich za dużo – prychnęła Zuza. – Odkąd urodził się Maciek, ledwie zipię.

– To kolejna wymówka, nie rób z siebie męczennicy. Dzielimy się opieką nad dzieckiem, pomagają obie babcie, a mimo to co wieczór odwracasz się do mnie plecami i mówisz, że marzysz tylko o śnie. Wiesz jak się czuję? Odrzucony. Czy ja cię już nie pociągam?

– O… czywiście – zająknęła się Zuza.

– Tak czy nie? – dociskał Miłosz. – To nie jest miejsce na takie rozmowy. Nie wymagaj, żebym wyznawała ci miłość przy pani doktor.

– I tak jest zawsze – zwrócił się do mnie Miłosz. – Nigdy nie ma właściwych warunków na flirt, nie mówiąc o grze wstępnej. Tę Zuza od razu ucina i zamyka się pod byle pozorem w łazience. Czuję się jak napastujący ją zboczeniec. Żony seks nie interesuje, zakończyła ten rozdział i nie chce do niego wracać. Jesteśmy białym małżeństwem. Ja tak nie mogę. Mam 36 lat, nie jestem gotów na abstynencję. Próbowałem się dostosować, zrozumieć, ale nosi mnie. Brakuje mi seksu, czy to takie dziwne?

– Oczywiście, że nie – uspokoiłam go. – Ale nic się nie dzieje bez przyczyny. Spadek libido może być spowodowany źle dobraną antykoncepcją, zaburzeniami hormonalnymi albo… nudą.

Rutynowy seks nie rozgrzewa do białości. Wciąż te same pieszczoty, przewidywalne zachowania albo lekceważenie potrzeb partnerki, zniechęcają do seksu.

– Mam stanąć na głowie, żeby rozpalić żonę?

– Nie dosłownie – mruknęłam, wywołując na twarzy Zuzy mimowolny uśmiech.

Miałam nadzieję, że uda mi się dotrzeć do korzeni jej niechęci

Nie jestem seksuologiem, ale mam spore doświadczenie w leczeniu tego typu zaburzeń, zwykle udaje mi się znów zainteresować sobą partnerów. Wiele bym dała za chwilę szczerej rozmowy z Zuzą na osobności. Byłoby mi łatwiej, gdybym nie musiała zgadywać, co ją zniechęca. Mogłabym się założyć, że ona wie, tylko boi się to ujawnić, żeby nie urazić Miłosza.

– Kiedy zaczęły się wasze problemy? – spytałam na początek.

– Niedawno – powiedziała Zuza.

– Kilka miesięcy po ślubie – sprostował z urazą Miłosz.

– Jak to? Nic nie mówiłeś, nie wiedziałam, że jesteś niezadowolony – Zuza była autentycznie zdziwiona.

Kochaliśmy się często, ale nie było w tobie tego ognia, co przedtem. Miałem wrażenie, że się poświęcasz, nie było cię przy mnie, jakbyś bujała myślami gdzieś daleko.

Zuza niespodziewanie zaczerwieniła się.

– Może jesteś zbyt wymagający? – spytała z ironią, chcąc ukryć zmieszanie.

W mojej głowie rozdzwonił się sygnał alarmowy. Mówi się, że nie ma oziębłych kobiet, są tylko niewłaściwi partnerzy. To tylko hipoteza, ale jeśli Zuza niedługo po ślubie uciekała podczas seksu w marzenia o kochanku idealnym, a teraz nie robi nawet tego, to znaczy, że się poddała. Miłosz nie działał na jej zmysły, nie było między nimi chemii.

Dlaczego, wiedząc o tym, wyszła za niego za mąż?

No cóż, bywa i tak, że dla kobiety związek oznacza przede wszystkim dom i rodzinę, a mąż zajmuje miejsce ważne, lecz nie najważniejsze. Jedni się z tym godzą, inni nie. Buntują się mężczyźni, dla których seks z żoną jest najważniejszym atrybutem małżeństwa, życie rodzinne nie jest w stanie go zastąpić. Bardzo nie lubiłam takich przypadków. Jak przekonać do siebie partnerów niedobranych pod względem seksualnym? Czy to w ogóle możliwe?

Chyba tylko wtedy, gdy jedno z nich zrezygnuje z roszczeń, stawiając wyżej trwałość małżeństwa niż własne potrzeby. Miłosz nie wyglądał na altruistę, desperacko walczył o miłość, również fizyczną. Była dla niego potwierdzeniem uczuć i niegasnącej atrakcyjności dla żony.

Zuza odwrotnie. Chciała mieć święty spokój.

Dobrze się czuła w białym małżeństwie, a jedyną czarną chmurą na jej błękitnym niebie było stałe niezadowolenie Miłosza. Ostatnia myśl nasunęła mi jeszcze jeden pomysł. A co, jeśli Zuzie wystarczało do szczęścia dziecko i dom, o który mogła dbać? Męża kochała i pewnie był jej potrzebny, ale seks zaczęła traktować jak niepożądany dodatek do idylli.

Mało jest takich kobiet? Więcej niż się wydaje, sporo ich przewinęło się przez mój gabinet. Ich zmysły śpią. Ukrywają niechęć do seksu, oszczędnie dawkując go małżonkowi, który godzi się z takim stanem rzeczy albo szuka partnerki do seksu na boku.

– Zrobimy tak… – przerwałam narastająca ciszę. Małżonkowie spojrzeli na mnie zaciekawieni. – Zastosujemy sprawdzoną metodę znanej wszystkim pani seksuolog. Od jutra – separacja od łóżka. Będziecie spać osobno, a jeżeli się uda – w innych pokojach.

Zuza zadowolona kiwnęła głową, Miłosz wyglądał, jakby wątpił w moje kompetencje.

– Nie wyszło wam razem, spróbujcie w pojedynkę. Żadnych czułości, przytulania, czy rozmów przed snem. Żadnego seksu, próśb, nagabywania. Niczego, co mogłoby kojarzyć się ze sporną sferą życia.

– Znaczy, z seksem? – upewnił się zdezorientowany Miłosz.

Przytaknęłam z powagą.

– Odpocznijcie od siebie i kłótni, poczujcie się bezpiecznie. To ostatnie dotyczy pani Zuzy. Zatęsknijcie za sobą. Zmysły trzeba najpierw uśpić, a potem pobudzić. Skończyć z rutyną, poszukać przygody.

– Brzmi nieźle, tylko ta abstynencja… jakby do tej pory było jej za mało – Miłosz próbował robić dobrą minę do gry, która wydawała mu się bez sensu.

– Cierpliwości, wszystko się ułoży – uśmiechnęłam się do niego – ten sposób działa niezawodnie.

Byłam pewna tego co mówię, inaczej nie polecałabym czasowej separacji od łoża. Znana pani seksuolog zgodziłaby się ze mną, ale widząc Zuzę i Miłosza na następnej sesji, zwątpiłaby we własne umiejętności. Małżonkowie wyglądali jak dwie chmury gradowe, przy czym Miłosz przejawiał skłonność do ciskania piorunów.

Ledwie ich uspokoiłam na tyle, by dowiedzieć się, co zaszło.

Przyłapałam go na oglądaniu filmu porno. Wiadomo, po co to robił.

– Tylko to mi zostało. Nie rozumiesz, czy udajesz? Nie zgrywaj obrażonej, to wszystko twoja wina.

Mówili jednocześnie, najwyraźniej kontynuując zaczętą wcześniej kłótnię. Nie spytałam, czy zatęsknili za sobą. Nie było po co.

– To był głupi pomysł, ale Zuzie pasował. Właśnie tak wyobraża sobie wspólne życie, sama w małżeńskim łóżku – denerwował się Miłosz.

Zrozumiałam, że mówi o separacji. Pomysł był dobry, ale w ich przypadku zakończył się całkowitą klapą. Zuza zyskała wymarzony święty spokój od męża i ani myślała inicjować zbliżenie, a to oznaczało, że przyczyną zaniku współżycia nie jest małżeńska nuda. Miłosz był przystojnym facetem, nie w moim typie, ale mógł się podobać.

Zadbany i dobrze ubrany na pewno robił wrażenie na kobietach, a skoro Zuza go wybrała, więc pewnie i na niej. Kiedyś, bo teraz ochłodła w uczuciach. Na pewno nie dlatego, że oglądała go w rozciągniętych gaciach pamiętających czasy wuefu na studiach.

Przyczyna musiała tkwić gdzie indziej

– To nie wszystko. Najpierw był film z gorącymi laseczkami, a potem gotowa na wszystko koleżanka – wycedziła przez zęby Zuza.

Spojrzałam na nią pytająco.

– Urządziliśmy małą imprezę. Maciek nocował u babci, mogliśmy sobie pozwolić na zaproszenie gości. Już od dawna byliśmy winni znajomym rewanż, więc skorzystaliśmy z okazji. Miłosz też skorzystał, chociaż nie do końca, bo ich przepłoszyłam. Weszłam do kuchni, a tam mój mąż z koleżanką z pracy. O mało jej nie przeleciał na blacie, taki był napalony.

– Nie mogłem się od niej opędzić – mruknął ze skruchą Miłosz, ale zaraz odzyskał rezon. – Dziwisz się? Żyję w niechcianym celibacie, a tu nagle taka babeczka sama wchodzi mi w ręce.

– Zdzira, nie babeczka – sprostowała Zuza z udanym spokojem.

– Może, ale ma inne podejście do seksu niż moja własna żona – powiedział z goryczą Miłosz.

To, co chciałeś zrobić, nazywają zdradą.

– Zdrada? Dobrze, że o tym mówisz. Ja nazywam zdradą odstawienie mnie na bok i udawanie, że nic się nie dzieje.

Było gorzej, niż przedtem. A jednak…

Zuza miała okazję zobaczyć na własne oczy, do czego może doprowadzić jej postawa. Chyba dało jej to do myślenia, bo po chwili odezwała się pojednawczym tonem:

– Miłosz, nie kłóćmy się. Postaram się zmienić, tylko daj mi trochę czasu.

– Naprawdę? Nie chciałbym, żebyś się poświęcała – uniósł w górę brwi.

– Nie bądź złośliwy, postaram się, żeby było jak dawniej.

Miłosz nie bardzo wiedział, co sądzić o tej nagłej deklaracji, ja też nie. Zuza chciała ratować małżeństwo, ale determinacja nie jest dobrym doradcą w dziedzinie spontanicznego seksu. Oboje mieli inne oczekiwania, praktycznie nie do pogodzenia. Doświadczenie mówiło mi jednak, że czasem dobre chęci mogą zastąpić braki, a miłość niejedno przezwyciężyć.

Spotkałam się z Zuzą i Miłoszem na kilku sesjach

Ona przestała ignorować potrzeby męża, on starał się nie przekraczać niewidocznych granic zakreślonych przez żonę.

Poszli na kompromis i wydawali się całkiem zadowoleni. Łączyło ich przecież znacznie więcej niż życie intymne, stworzyli rodzinę, mieli synka, dla którego warto było się postarać ocalić małżeństwo. Zuzę spotkałam ponad rok później, pod przychodnią specjalistyczną sąsiadującą z moim gabinetem.

– Przyprowadziłam Maćka na kontrolę, przeszedł silne zapalenie ucha i chyba jeszcze się z niego nie wykaraskał – powiedziała, kiedy już się przywitałyśmy.

Wyglądała kwitnąco, była spokojna i chyba szczęśliwa. Powiedziałam jej to. Roześmiała się.

– Tak też się czuję. Czy to nie dziwne? Powinno być całkiem inaczej, bo jesteśmy w trakcie rozwodu, a tymczasem… wcale nie mam ochoty płakać. No, może trochę. Kochałam Miłosza, ale bez niego jest mi lepiej.

Poczułam dreszcz emocji. A jednak się rozstali. Wreszcie miałam okazję dowiedzieć się, co naprawdę myślała i czuła ta kobieta, dlaczego nie chciała prowadzić życia intymnego z mężem.

– Przykro mi, że nie umiałam wam pomóc – powiedziałam.

– To nie pani wina. Z Miłoszem od początku nie było tak, jak z moim poprzednim chłopakiem, ale nie zwracałam na to uwagi. Seks nie jest najważniejszy, prawda? Z początku bez problemu dotrzymywałam kroku Miłoszowi, nawet sprawiało mi to przyjemność. Był tak inny od mojego poprzedniego faceta, odpowiedzialny, dobrze wychowany, po prostu ideał. Z nim chciałam ułożyć sobie życie, z żadnym innym. To chyba miłość, bo jak nie, to co nią jest? Byliśmy szczęśliwi.

Zamyśliła się, obserwując synka układającego klocki w kąciku zabaw urządzonym w poczekalni.

– Ale po jakimś czasie zaczęłam być zmęczona jego wiecznymi umizgami – podjęła po chwili ściszonym głosem. – Miłosz ma duży temperament, nie mogłam za nim nadążyć. Z początku starałam się, ale ile można się zmuszać. Teraz jest lepiej. Wreszcie nikt mi nie suszy głowy, że nie spełniam obowiązków. Seks jest przereklamowany, nie tęsknię za nim. Miłosz ma do mnie pretensje, twierdzi, że nasze małżeństwo rozpadło się przeze mnie, bo go oszukałam. Mówi, że gdyby wiedział, jak wyobrażam sobie pożycie, nigdy by się ze mną nie ożenił. Ale wtedy nie miałabym synka, a on jest dla mnie całym światem. Warto było zaryzykować, pani doktor, warto.

Czytaj także:
Latami nienawidziłam ojca, bo odszedł do kochanki. Potem zakochałam się w jej synu
Złapałam na dziecko syna znanego polityka. Teraz się nami nie interesuje
Moje drugie małżeństwo prawie się rozpadło. Postanowiliśmy starać się o dziecko na zgodę

Redakcja poleca

REKLAMA