Jeszcze niedawno myślałam, że moje małżeństwo z Robertem jest jednym z tych, które można zobaczyć w komedii romantycznej. Miałam pracę, którą lubiłam, kochającego męża i marzenia o wspólnym domu, który zamierzaliśmy kupić z naszych oszczędności. Przez lata odkładaliśmy pieniądze na ten cel, planując każdy grosz. Nasze konto oszczędnościowe było symbolem naszej wspólnej przyszłości, dowodem na to, że razem możemy osiągnąć wszystko.
Byliśmy dobrym małżeństwem
Codziennie rano przygotowywałam nam śniadanie, a potem wspólnie wychodziliśmy do pracy. Robert był prawnikiem w dużej firmie, ja pracowałam jako księgowa. Wieczory spędzaliśmy razem, rozmawiając o naszych planach, oglądając filmy lub po prostu ciesząc się swoim towarzystwem. Czasem wyjeżdżaliśmy na krótkie wycieczki, marząc o tym, jak w przyszłości będziemy spędzać wakacje w naszym własnym domu, z ogrodem pełnym kwiatów.
Nie było idealnie, jak w każdej relacji, mieliśmy swoje wzloty i upadki. Czasem kłóciliśmy się o drobiazgi, czasem o poważniejsze sprawy, ale zawsze znajdowaliśmy sposób, by się pogodzić. Nasze oszczędności były dla mnie gwarancją, że mimo wszystko mamy wspólny cel, który nas łączy.
Jednak od pewnego czasu zaczęłam zauważać, że coś jest nie tak. Robert był coraz bardziej zamknięty w sobie, wracał późno z pracy, a jego telefon dzwonił częściej niż zwykle. Zaczęłam czuć, że nasze życie przestaje być takie, jakim je znałam. Myślałam, że może to tylko chwilowe trudności, że może praca jest dla niego bardziej stresująca. Ale to, co odkryłam, zmieniło wszystko.
Odkryłam brak kasy
– Robert, dlaczego na naszym koncie jest mniej pieniędzy niż powinno być? – zapytałam, przeglądając stan konta na laptopie.
Robert podniósł wzrok znad gazety, zmarszczył brwi i powiedział:
– Musiał być jakiś błąd. Sprawdzę to później.
Czułam, jak narasta we mnie niepokój.
– Jaki błąd? Zniknęło 50 tysięcy złotych! Były wypłacone w kilku turach. Na co wydałeś te pieniądze?
Robert wstał, odłożył gazetę i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
– Agnieszka, nie denerwuj się. Może to jakaś pomyłka banku. Jutro do nich zadzwonię.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
– Pomyłka banku? Naprawdę? Robert, to nasza przyszłość! Jak mogło zniknąć tyle pieniędzy?
– Nie dramatyzuj, proszę – powiedział, starając się brzmieć uspokajająco. – Sprawdzę to.
Czułam, że coś ukrywa.
– Robert, czy coś przede mną ukrywasz? – zapytałam z nadzieją, że powie mi prawdę.
– Oczywiście, że nie – odpowiedział, unikając mojego spojrzenia. – Po prostu muszę to wyjaśnić.
Westchnęłam głęboko, czując narastające napięcie. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie mogłam zmusić go do szczerości. Rozpaczliwie chciałam wierzyć, że to tylko nieporozumienie, ale intuicja podpowiadała mi, że prawda może być znacznie gorsza.
Wyżaliłam się mamie
Siedziałam przy kuchennym stole u mojej matki, Elżbiety, popijając herbatę. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu.
– Mamo, z konta zniknęła duża suma pieniędzy. Robert mówi, że to błąd, ale ja mu nie wierzę – powiedziałam, starając się utrzymać głos w ryzach.
Mama zmarszczyła brwi.
– Agnieszka, kochanie, musisz to wyjaśnić. Nie można tak po prostu zignorować takiej kwoty. Co on może ukrywać?
– Nie wiem, mamo – westchnęłam. – Boję się, że to coś poważniejszego.
Położyła dłoń na mojej.
– Musisz natychmiast skontaktować się z prawnikiem. Robert nie ma prawa tak postępować.
Spojrzałam na nią, czując się rozdarta.
– Mamo, ale to mój mąż. Kocham go. Nie wiem, co mam robić.
– Agnieszka, rozumiem, że go kochasz, ale musisz myśleć o sobie i swojej przyszłości. Jeśli on coś przed tobą ukrywa, to masz prawo znać prawdę – powiedziała stanowczo.
To był jakiś pomysł
Przytaknęłam, choć w środku czułam się, jakby świat walił mi się na głowę. Matka miała rację, musiałam coś z tym zrobić. Ale jak?
– Mamo, jak mam zacząć? Jak powiedzieć mu, że chcę z nim porozmawiać o naszych finansach? – zapytałam bezradnie.
Uśmiechnęła się smutno.
– Kochanie, zacznij od szczerej rozmowy. Powiedz mu, że potrzebujesz wyjaśnień. A jeśli nie będzie chciał współpracować, zadzwoń do Marka, prawnika. On ci pomoże.
Westchnęłam ciężko, czując, jak narasta we mnie strach. Wiedziałam, że muszę stawić czoła tej sytuacji, ale bałam się, co mogę odkryć.
– Dobrze, mamo. Porozmawiam z nim. A jeśli nie będzie chciał, skontaktuję się z Markiem – powiedziałam, próbując dodać sobie odwagi.
Elżbieta przytuliła mnie, a ja poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Wiedziałam, że czeka mnie trudna droga, ale miałam wsparcie mojej matki. To dodawało mi sił.
Wiedziałam, że mąż kłamie
Było późno, kiedy wróciłam do domu. Robert siedział w salonie z telefonem przy uchu. Podeszłam bliżej, nasłuchując jego rozmowy.
– Anna, obiecuję, że wszystko się ułoży. Musisz mi tylko dać trochę czasu – szeptał Robert.
Poczułam, jak serce zamiera mi w piersi. Anna? Kim jest Anna?
– Kochanie, wróciłam – powiedziałam głośno, wchodząc do pokoju.
Robert zerwał się na równe nogi, próbując zachować spokój. – Agnieszka, nie słyszałem, że wróciłaś. Jak było u mamy?
– Dobrze. Z kim rozmawiałeś? – zapytałam, starając się brzmieć obojętnie, choć w środku gotowałam się z wściekłości.
– To... to tylko sprawy zawodowe – odpowiedział, unikając mojego spojrzenia.
Patrzyłam na niego, czując, że kłamie.
– Robert, musimy porozmawiać. O naszych oszczędnościach.
Pokłóciliśmy się
Westchnął ciężko, wiedząc, że nie uniknie konfrontacji
. – Agnieszka, proszę cię, to nie jest dobry moment.
– Kiedy będzie dobry moment? Zniknęło kilkadziesiąt tysięcy złotych. Chcę wiedzieć, na co je wydałeś – powiedziałam stanowczo, czując, że nie mogę już dłużej czekać.
Robert zamilkł, szukając słów.
– Nie teraz, Agnieszka. Porozmawiamy o tym jutro.
– Jutro? A co z dzisiaj? Zawsze odkładasz wszystko na później – wybuchnęłam, nie mogąc już dłużej powstrzymać emocji.
– Dobrze, ale spokojnie – Robert podniósł ręce w obronnym geście. – Usłyszałaś imię Anna. To klientka, która potrzebuje mojej pomocy. Nic więcej.
– Nic więcej? – zaśmiałam się gorzko. – Naprawdę myślisz, że jestem taka naiwna? Z kim rozmawiałeś, kiedy myślałeś, że nie słyszę?
Robert stał cicho, a ja wiedziałam, że prawda jest bliżej niż kiedykolwiek. Zdrada, którą czułam, była niemal namacalna.
– Agnieszka, proszę, daj mi czas. Wszystko wyjaśnię – powiedział cicho, widząc moją determinację.
– Masz czas do jutra rano. Jeśli nie dostanę odpowiedzi, idę do prawnika – odparłam, czując, jak moja determinacja rośnie.
Robert skinął głową, wiedząc, że tym razem nie uniknie odpowiedzialności. Wyszedł z salonu, a ja stałam tam, czując mieszaninę ulgi i bólu. Wiedziałam, że jutro przyniesie odpowiedzi, ale bałam się, co mogę odkryć.
Rozwód był ostatecznością
Następnego dnia umówiłam się z Markiem, naszym prawnikiem i przyjacielem rodziny. Siedzieliśmy w jego biurze, a ja opowiadałam mu o wszystkim, co się wydarzyło. Marek słuchał uważnie, nie przerywając.
– Agnieszka, to poważna sprawa – powiedział w końcu, patrząc na mnie ze współczuciem. – Jeśli Robert wydał wasze oszczędności bez twojej zgody, mamy podstawy do podjęcia działań prawnych.
Czułam, jak łzy napływają mi do oczu.
– Marek, co powinnam zrobić? Kocham go, ale czuję się zdradzona i oszukana.
Marek westchnął.
– Rozumiem, Agnieszko. Przede wszystkim musisz zdobyć dowody. Sprawdź transakcje na koncie, poszukaj rachunków i faktur. Musisz mieć coś, co potwierdzi twoje podejrzenia.
– A jeśli Robert nadal będzie unikał odpowiedzi? – zapytałam, czując narastającą panikę.
– Wtedy możemy złożyć pozew rozwodowy z orzeczeniem o winie. Ale pamiętaj, to ostateczność. Może najpierw spróbuj jeszcze raz porozmawiać z Robertem. Może da się to jakoś naprawić – Marek położył rękę na mojej dłoni, próbując mnie uspokoić.
Westchnęłam, czując się przytłoczona.
– Dobrze, spróbuję. Ale jeśli to nic nie da, będę musiała podjąć kroki prawne.
Marek skinął głową.
– Jestem tu, żeby ci pomóc, Agnieszko. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Jeśli będziesz potrzebowała wsparcia, zawsze możesz na mnie liczyć.
Spojrzałam na niego z wdzięcznością.
– Dziękuję, Marku. Naprawdę to doceniam.
– Na razie spróbuj jeszcze raz porozmawiać z Robertem. Jeśli nie będzie chciał współpracować, wrócimy do tego tematu – powiedział stanowczo.
Mąż wyznał mi prawdę
Wróciłam do domu z ciężkim sercem. Wiedziałam, że czeka mnie trudna rozmowa, ale musiałam poznać prawdę. Robert był w kuchni, gdy weszłam. Spojrzał na mnie niepewnie, jakby wiedział, że to nie będzie łatwa rozmowa. Wyglądał na zrozpaczonego, a ja czułam, że to nasza ostatnia szansa na szczerą rozmowę.
– Robert, musisz mi powiedzieć prawdę – zaczęłam, starając się utrzymać spokój. – Co się stało z naszymi oszczędnościami?
Robert spuścił wzrok, unikając mojego spojrzenia.
– Agnieszka, przepraszam. Wydałem te pieniądze na Annę.
Serce mi zamarło.
– Dlaczego? Jak mogłeś to zrobić?
– Byłem głupi. Myślałem, że ją kocham. Chciałem ją uszczęśliwić, ale zrujnowałem nasze życie – mówił cicho, ze łzami w oczach.
Byłam w szoku
– Co dokładnie kupiłeś Annie za nasze pieniądze? – zapytałam, czując narastającą złość.
– Kupiłem jej biżuterię – bransoletkę z diamentami i naszyjnik. Zabierałem ją na drogie kolacje, do spa, a nawet na krótki urlop do Paryża. Pomogłem jej też spłacić kilka długów – wyznał, wciąż unikając mojego spojrzenia.
Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy.
– Biżuteria, kolacje, Paryż? Jak mogłeś tak marnować nasze pieniądze?!
– Wiem, że to brzmi okropnie, ale naprawdę wierzyłem, że to coś znaczącego. Teraz widzę, jak bardzo się myliłem – mówił, łamiącym się głosem. – Agnieszka, proszę, daj mi szansę to naprawić. Zrobię wszystko, żeby to odkręcić.
Nie wybaczę mu tego
Spojrzałam na niego, widząc desperację w jego oczach.
– Jak mogę ci zaufać? Zdradziłeś mnie, wydałeś nasze oszczędności na inną kobietę. Co ja mam teraz zrobić?
Robert zacisnął dłonie w pięści.
– Rozumiem, że straciłem twoje zaufanie. Ale proszę, daj mi czas, żebym mógł to naprawić. Kocham cię, Agnieszka. Chcę to wszystko naprawić.
Westchnęłam głęboko, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
– Nie wiem, czy mogę ci wybaczyć. Nie teraz. Potrzebuję czasu, żeby przemyśleć wszystko.
Robert skinął głową, przygnębiony.
– Rozumiem. Będę czekał, ile trzeba. Kocham cię, Agnieszka.
Wstałam od stołu, czując, że muszę wyjść, zanim załamię się całkowicie. Czułam, że decyzja o rozwodzie może być nieunikniona, ale potrzebowałam czasu, żeby się z nią pogodzić. Wiedziałam jedno – musiałam dbać o siebie i swoje uczucia, niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość.
Miałam mętlik w głowie
Siedziałam w naszym ogrodzie, patrząc na zachodzące słońce. Myśli krążyły mi po głowie, a serce rozdzierał wewnętrzny konflikt. Robert był w domu, próbując zachowywać się jakby nic się nie stało, ale czułam, że nic już nie będzie takie samo.
Przypomniałam sobie nasze wspólne chwile, marzenia o domu, który mieliśmy zbudować. Zastanawiałam się, czy mogę mu wybaczyć, czy możemy odbudować nasze zaufanie. Każde wspomnienie było jak cios, przypominający mi o zdradzie, która zburzyła nasz świat.
Matka dzwoniła codziennie, pytając, jak się trzymam. Marek też obiecał, że pomoże mi, jeśli zdecyduję się na rozwód. Czułam ich wsparcie, ale decyzja musiała być moja.
Wiedziałam, że nie mogę podejmować tej decyzji pochopnie. Musiałam zastanowić się, czy jestem w stanie wybaczyć Robertowi i zaufać mu na nowo, czy też lepiej będzie zacząć od nowa, sama. Każda opcja wydawała się przerażająca, ale musiałam podjąć decyzję, która pozwoli mi odzyskać spokój.
Agnieszka, 38 lat
Czytaj także: „Dla teściowej byłem tylko biedakiem z bidula. Nie zasługuję na rękę jej córki, bo w posagu wnoszę tylko kłopoty”
„Na wakacje z dziećmi zamiast żony, zabrałem kochankę. Zgrywałem dobrego tatusia, ale karma mnie dopadła”
„Wstyd mi za męża, bo szuka tylko okazji do łatwej kasy. Nie zabrudził rąk uczciwą robotą i jeszcze narobił problemów”