„Mąż nie chciał poświęcać czasu naszemu dziecku, bo… szybko się nudził. Czułam się jak samotna matka”

Znosiłam niedojrzałość męża, bo chciałam, żeby syn miał ojca fot. Adobe Stock, David Pereiras
„– Jego ojciec też się z nim nigdy nie bawił – usłyszałam. – Znaleźli wspólny język dopiero, gdy Olek poszedł do szkoły i zainteresował się piłką nożną – westchnęła, dając mi do zrozumienia, że teraz pewnie będzie tak samo. Było mi przykro, ale nie miałam zamiaru zmuszać męża do zabawy z synem”.
/ 06.01.2023 09:15
Znosiłam niedojrzałość męża, bo chciałam, żeby syn miał ojca fot. Adobe Stock, David Pereiras

Nigdy nie miałam powodu, by narzekać na Olka. To dobry, zaradny, a do tego odpowiedzialny facet. Kiedy za niego wychodziłam, wiedziałam, że zapewni rodzinie bezpieczeństwo. I nie pomyliłam się. Bolało mnie tylko jedno: że poświęca tak mało uwagi naszemu synkowi. Gdy Kubuś przyszedł na świat, oszalał ze szczęścia, ale potem się od niego odsunął. Niby siadał z nim na dywanie, niby układał wieżę z klocków, ale myślami błądził gdzie indziej.

Nie rozumiałam tego

Mąż wykręcał się od odpowiedzi jak piskorz, więc któregoś dnia wzięłam na spytki teściową.

Jego ojciec też się z nim nigdy nie bawił – usłyszałam.

– Naprawdę? – zdziwiłam się, bo teść wydawał mi się rodzinnym facetem.

– Znaleźli wspólny język dopiero, gdy Olek poszedł do szkoły i zainteresował się piłką nożną – westchnęła, dając mi do zrozumienia, że teraz pewnie będzie tak samo.

Było mi przykro, ale nie miałam zamiaru zmuszać męża do zabawy z synem. Czułam, że obaj nie będą z tego zadowoleni. Zbliżały się czwarte urodziny Kuby. Gdy już kupiliśmy wszystko na przyjęcie, postanowiłam zaciągnąć Olka do sklepu z zabawkami.

– Nie możesz sama wybrać czegoś dla Kuby? Nie znam się na kupowaniu prezentów dla dzieci – skrzywił się, ale posłusznie ruszył za mną.

Spodziewałam się, że w środku zacznie narzekać, poganiać mnie, spoglądać znacząco na zegarek. Tymczasem on oniemiał. Przez dłuższą chwilę rozglądał się z zachwytem po półkach, a potem ruszył do tej, na której stała kolejka elektryczna.

– O rany, jaka piękna. Zawsze o takiej marzyłem – wyszeptał z rozanieloną miną i chwycił potężnych rozmiarów pudło.

Chcesz to kupić Kubie na urodziny? – nie dowierzałam, bo zabawka była droga, a zakupy mocno nadszarpnęły nasz budżet.

– No pewnie! Zobaczysz, będzie zachwycony – uśmiechnął się od ucha do ucha.

Już mu miałam powiedzieć, że to chyba nienajlepszy pomysł, bo nasz synek jest chyba jeszcze trochę za mały na takie zabawki, a poza tym czas kolejek minął, ale machnęłam ręką. Nigdy jeszcze nie widziałam Olka tak rozpromienionego. Nie chciałam tego psuć. Kuba był zachwycony prezentem. Ucieszył się z innych, ale widać było, że kolejka sprawiła mu największa radość. Zdmuchnął świeczki na torcie i, nie bacząc na gości, zaczął ciagnąć pudło do swojego pokoju. Olek zerwał się z krzesła.

– To wy sobie tu jedzcie i pijcie, a my z młodym na chwilę znikniemy. Musimy złożyć kolejkę. Ma dziś święto, więc nie wypada odmówić – powiedział i, zanim zdążyłam się odezwać, zniknął za drzwiami dziecięcego pokoju.

– No cóż, będą urodziny bez jubilata i jego ojca – uśmiechnęłam się przepraszająco do gości.

– Nie szkodzi, poradzimy sobie. A chłopcy niech się spokojnie pobawią. Kto wie, może wyniknie z tego coś dobrego – mrugnęła do mnie teściowa.

Odpowiedziałam tym samym, bo dokładnie wiedziałam, co ma na myśli…

Nie sądziłam, że zajmie to więcej niż pół godziny

Byłam pewna, że jak już mąż rozłoży tory i ustawi wagoniki, wróci do salonu. Ale minęła godzina, potem jeszcze pół, a jego ciągle nie było. Nie ukrywam, byłam już trochę zła i zniecierpliwiona, bo liczyłam na to, że pomoże mi przy gościach, więc po kolejnych dwóch kwadransach wparowałam do pokoju syna. Stanęłam w progu i aż mnie zatkało. Olek i Kuba siedzieli na podłodze i bawili się kolejką. Ale nie jak ojciec z synem, tylko… dwójka dzieci. Tatuś układał wagoniki na torach, gwizdał i sapał jak lokomotywa, a synek kręcił gałkami sterowania i wydawał mu polecenia. Byli tak zajęci, że nawet mnie nie zauważyli. Ten widok tak mnie rozczulił, że aż mi się łezka w oku zakręciła. Szybko się jednak opanowałam.

– Oleczku, przypominam ci, że mamy gości. Miałeś zaraz wrócić – specjalnie starałam się nadać głosowi surowy ton.

Mąż podniósł głowę.

– Wiem… Ale dopiero rozstawiliśmy tory…

– To musieliście się bardzo guzdrać, bo minęły już dwie godziny.

– Naprawdę muszę iść? Nie możesz mnie jakoś wytłumaczyć? – mąż spojrzał na mnie błagalnie.

– No dobrze, ale pod jednym warunkiem – zawiesiłam głos.

– Jakim? – przekrzywił główkę Kuba.

– Że wieczorem tata pomoże mi pozmywać i poukładać w szafkach naczynia po twoim przyjęciu urodzinowym.

– Z największa przyjemnością – odparł Olek. – Nawet sam się tym zajmę. Ale czy teraz możesz nas już zostawić? My mężczyźni mamy swoje sprawy. Prawda? – zwrócił się do synka.

Mały pokiwał głową z poważną miną

Ledwie powstrzymując śmiech wycofałam się do przedpokoju, zamknęłam drzwi i wróciłam do salonu. Goście na szczęście rozmawiali w najlepsze.

I jak, wyniknęło z tego coś dobrego? – szepnęła mi do ucha teściowa, gdy usiadłam za stołem.

– Zdecydowanie. Jestem pewna, że Olek dużo wcześniej dogada się z synem, niż jego ojciec z nim – uśmiechnęłam się.

Nie pomyliłam się. Od tamtego dnia mąż stał się najlepszym kumplem naszego syna. Spędzają ze sobą mnóstwo czasu. Razem układają klocki, grają w gry planszowe, w ciepłe dni jeżdżą na rowerach lub kopią piłkę. A w międzyczasie oczywiście bawią się koleją. Bo choć od tamtych urodzin minęły już dwa lata i przez pokój syna przewinęło się mnóstwo zabawek, to akurat do tej obaj mają bardzo duży sentyment. I chyba nietrudno zgadnąć, dlaczego…

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA