W domu panował przyjemny półmrok, pachniało cynamonem i pomarańczami, a ja siedziałam na kanapie, czekając na moment, który od tygodni wyobrażałam sobie w głowie. Mikołajki – nasza mała tradycja, która miała dodać magii do codzienności.
Byłam rozczarowana
Wyobrażałam sobie, jak rozwijam pięknie zapakowane pudełko, a w środku znajduję coś, co mówiło: „Znam cię, kocham cię, jesteś dla mnie ważna”. Może perfumy, które kiedyś razem wąchaliśmy w drogerii. Może bransoletka, o której wspominałam. Nawet drobny, ale przemyślany gest.
Zamiast tego siedziałam z flanelową piżamą na kolanach. Kolor wściekły róż, rozmiar jak na niedźwiedzia, i te wielkie kratki, które zdawały się krzyczeć: „Oszczędność to miłość!”. Spojrzałam na Jarka. Siedział obok, zadowolony jak paw, sącząc herbatę i patrząc na mnie, jakby czekał na aplauz.
– No, co ty taka cicha? Idealna, prawda? – rzucił. – Już nie będziesz narzekać, że ci zimno.
Zagryzłam zęby, żeby nie powiedzieć czegoś, czego później mogłabym żałować. Czułam, jak ogarnia mnie zimno – nie to z braku ciepła w pokoju, ale z jego słów.
Mąż miał jeszcze jedną niespodziankę
Tamte Mikołajki zapadły mi w pamięć nie z powodu magii świąt, a przez to, jak bardzo chciałam zniknąć z tej kanapy. Po prezentowym „show” Jarek był w doskonałym humorze. Ja z trudem maskowałam rozczarowanie, wpatrując się w kratki na piżamie, jakby mogły wyjaśnić, co poszło nie tak.
– Wiesz co? – powiedział Jarek, wstając energicznie. – Myślę, że to idealny moment, żeby wdrożyć nasz plan oszczędnościowy.
Nie odpowiedziałam. Plan oszczędnościowy. Nie to, żebym była zaskoczona, bo Jarek uwielbiał swoje tabelki i wykresy, ale zakręcanie ogrzewania w środku zimy? To już zakrawało o absurd.
– No, teraz z tą piżamą nie zmarzniesz – oznajmił triumfalnie, przekręcając pokrętło na termostacie. – Ciepło, praktyczność i ekologia w jednym.
Tej nocy kładłam się do łóżka w piżamie, której nie znosiłam, a kołdra wydawała się cieńsza niż zwykle. Siedziałam w łóżku, trzęsąc się, kiedy usłyszałam Jarka chrapiącego obok – oczywiście szczęśliwy i ciepły w swoim ulubionym kocu, którym owinął się jak burrito.
Próbowałam zasnąć, ale jedyne, o czym mogłam myśleć, to jego komentarz przy termostacie. „Nie zmarzniesz”. Owszem, zmarzłam. I coś we mnie pękło. W tamtym momencie podjęłam decyzję. On miał swój plan oszczędnościowy, a ja właśnie zaczynałam realizować swój własny.
Chciałam się zemścić
Następnego dnia zadzwoniłam do Kasi. Nie musiałam mówić zbyt wiele – wystarczyło, że rzuciłam hasło „flanelowa piżama na Mikołajki”, a Kasia parsknęła śmiechem.
– Serio? Flanela? I to w kratkę? Beata, kochanie, Jarek właśnie wygrał nagrodę za brak wyobraźni. Co dalej? Będzie ci wyliczać herbatki na wieczór? – ironizowała.
– Już to robi – mruknęłam. – I jeszcze zakręcił ogrzewanie, bo „piżama wystarczy”.
Wtedy Kasia spoważniała.
– Słuchaj, musisz mu pokazać, że tak się nie robi. Inaczej w przyszłym roku dostaniesz... nie wiem, zestaw ścierek i mopa.
Zaśmiałam się, ale poczułam, jak rośnie we mnie bunt. Kasia miała rację. Jeśli Jarek myślał, że może mnie traktować jak jeden ze swoich projektów do zoptymalizowania, to musiał się czegoś nauczyć.
– Mam pomysł – powiedziałam powoli. – Skoro tak kocha oszczędności, pokażę mu, jak wygląda prawdziwa zima.
Kasia aż podskoczyła po drugiej stronie słuchawki. – Dawaj, co planujesz?
W głowie powoli kształtował się obraz mojego małego rewanżu. Wyłączę ogrzewanie, ale to nie wszystko. Zrobię to tak, żeby sam odczuł, co znaczy zimno – dosłownie i w przenośni. Flanelowa piżama wreszcie odegra swoją rolę. Kiedy skończyłam opowiadać Kasi o moim planie, pokręciła głową z uznaniem.
– Beata, ty masz w sobie zło. I za to cię uwielbiam.
Miałam dobry plan
Plan wprowadziłam w życie podczas jednej z najzimniejszych nocy grudnia. Jarek, jak zwykle, zasnął wcześniej, owinięty swoim ulubionym kocem, w pełni przekonany, że jego plan oszczędnościowy działa perfekcyjnie. Ja czekałam. Zegarek wskazywał północ, kiedy delikatnie wstałam z łóżka, dbając, żeby nie wydać żadnego dźwięku.
Pierwszym krokiem było wyłączenie termostatu. Dom powoli zaczął się wychładzać. Na wszelki wypadek schowałam dodatkowe koce do szafy – wiedziałam, że przy pierwszym przebudzeniu Jarek będzie ich szukał. Następnie wsunęłam na siebie dodatkowy termiczny komplet, schowany starannie pod flanelową piżamą. Wyglądałam jak eskimoska, ale byłam przygotowana na tę bitwę.
Mąż spanikował
Koło trzeciej nad ranem zaczęły się pierwsze oznaki sukcesu. Jarek zaczął wiercić się pod kołdrą, a jego zadowolone chrapanie zmieniło się w zirytowane pomruki. W końcu podniósł się na łokciach.
– Beata! Czemu w domu jest tak zimno? – spytał zaspany, rozcierając ręce.
Z trudem powstrzymywałam uśmiech.
– Nie wiem, kochanie. Może to po prostu zima?
Wstał i poszedł sprawdzić termostat, ale na próżno – włożyłam do niego stare baterie, więc ekran był martwy.
– Termostat nie działa! – rzucił, wracając do sypialni. – Nie możemy tak spać!
Uśmiechnęłam się niewinnie. – Ale przecież masz swoją ciepłą piżamę. To powinno wystarczyć, prawda?
Jarek spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a ja wyciągnęłam się wygodnie pod kołdrą, udając, że nie czuję zimna. Tej nocy na własnej skórze przekonał się, jak wygląda prawdziwa oszczędność.
Miał do mnie pretensje
Poranek przyszedł mroźny i cichy. Wstałam wcześniej niż Jarek, czując na plecach zimne powietrze w sypialni. Chciałam dać mu czas, by ochłonął – dosłownie i w przenośni. Gdy zszedł do kuchni, wyglądał jak kłębek nerwów: zmarznięty, niewyspany i wyraźnie niezadowolony.
– Beata, możemy pogadać? – zapytał bez ogródek, opierając się o stół.
– Oczywiście – odpowiedziałam, zerkając na niego znad kubka z gorącą kawą.
– Co to miało być? W nocy było tak zimno, że myślałem, że umrę. Nie mogłem znaleźć koców, termostat nie działał, a ty spałaś jak królewna.
Postanowiłam nie udawać dłużej.
– Bo widzisz, Jarek, chciałam ci pokazać, jak wygląda oszczędność z mojej perspektywy.
Zmarszczył brwi.
– Że co?
– Nie chodzi tylko o tę noc – wyjaśniłam. – Chodzi o to, że twoje podejście do wszystkiego – nawet do drobnych rzeczy, jak prezent na Mikołajki – sprawia, że czuję się... ignorowana. Jakbyś nie zauważał, co jest dla mnie ważne.
Powiedziałam, co czuję
Jarek usiadł i przez chwilę milczał, patrząc na blat stołu.
– Myślałem, że robię dobrze. Że piżama to coś praktycznego, a oszczędności są ważne.
– I to jest problem – przerwałam mu. – W naszym małżeństwie nie chodzi o to, co jest „praktyczne”. Chodzi o to, żebyś mnie rozumiał. Żebyś czasem pomyślał, co sprawi mi przyjemność, a nie co wpisze się w twój plan.
Jego spojrzenie złagodniało.
– Masz rację. Nie pomyślałem. Ale nie sądziłem, że to aż tak cię zaboli.
– Wiesz, Jarek, nie chodzi o samą piżamę – powiedziałam cicho. – Chodzi o to, co ona symbolizuje.
Zamilkł, a ja wstałam, by dolać sobie kawy. Gdy odwróciłam się do niego z kubkiem, spojrzałam na jego twarz – zmieszaną, trochę skruszoną.
– Obiecuję, że postaram się bardziej – powiedział w końcu.
– Doceniam to – odparłam, ale w głębi duszy wiedziałam, że zmiana nie przyjdzie łatwo.
Coś zaczęło się zmieniać
Od tamtej rozmowy minęło kilka dni, a Jarek wydawał się bardziej obecny. Raz po raz próbował naprawić sytuację – zaproponował wspólne zakupy, przyniósł kwiaty, a nawet zapytał, czy nie chciałabym wybrać sobie czegoś na spóźniony prezent. Z początku byłam sceptyczna, bo znałam go zbyt dobrze. Jarek był człowiekiem schematów, a jego nagłe gesty zawsze wydawały się trochę wymuszone.
W międzyczasie nasz dom powoli wracał do normalnej temperatury, a piżama w kratkę trafiła na dno szafy. Jarek próbował żartować na jej temat, ale za każdym razem widziałam w jego oczach cień zakłopotania. Nie chciałam już rozdrapywać tej rany, ale nie mogłam zapomnieć tamtej nocy – nie tylko zimna, ale i tego poczucia, że jestem w tym wszystkim sama.
Pewnego wieczoru siedzieliśmy na kanapie, oglądając film. Jarek znowu próbował się wykazać – przyniósł mi koc i zrobił herbatę. Doceniłam to, choć w głębi duszy wiedziałam, że nie chodziło o ciepły napój czy gest. Chciałam, żeby widział mnie naprawdę – moje potrzeby, pragnienia, marzenia.
– Jarek, wiesz, czego bym chciała? – zapytałam nagle, przerywając ciszę.
– Czego? – Spojrzał na mnie z lekkim niepokojem.
– Żebyś czasem po prostu zapytał. Zamiast zgadywać, co jest najlepsze według ciebie.
Westchnął, jakby wreszcie coś do niego dotarło.
– Masz rację. I obiecuję, że będę o tym pamiętał.
Tego wieczoru, siedząc obok siebie pod kocem, oboje milczeliśmy. Było ciepło, ale w powietrzu wciąż unosił się niewidzialny chłód – nie ten z termostatu, lecz ten między nami.
Beata, 35 lat
Czytaj także: „Mąż zrobił mi z domu drogerię. Myśli, że smród wybryków zamaskuje drogimi perfumami, lecz ja zwęszyłam już zemstę”
„Liczyłam na gorące Święta z kochankiem, a on pokrzyżował moje plany. Rodzina jest dla niego ważniejsza”
„Zięć długo traktował mnie jak śmiecia. Dałam mu taką nauczkę, że teraz może mi co najwyżej czyścić buty”