„Mąż zabawiał się z inną, a ja udawałam, że jesteśmy szczęśliwą rodziną. Trwałam w tym małżeństwie, żeby ochronić Julkę”

Zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, Africa Studio
„Nasze małżeństwo coraz częściej przypominało walkę dwojga ludzi, którzy nie chcieli ze sobą być. Gdyby nie dziecko, na pewno wystąpiłabym o rozwód. Michał i ja byliśmy jak ogień i woda, nie mogliśmy ze sobą wytrzymać”.
/ 08.12.2021 05:57
Zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, Africa Studio

Kochanie, dobranoc – pocałowałam Julkę, otulając ją kołdrą, ale odrzuciła przykrycie.

– Jeszcze nie jestem śpiąca! – zaprotestowała. – Pić mi się chce – dodała, wlepiając we mnie badawcze spojrzenie: dam się nabrać na nagłą potrzebę czy nie?

Skapitulowałam i poszłam po wodę. Julka miała ostatnio kłopoty z zasypianiem, wieczorem była pobudzona, a rano na lekcjach, odwrotnie – rozkojarzona, bo senna. Nic dziwnego. Nie wiedziałam, co się z nią dzieje, chyba nie oglądała po kryjomu horrorów, bo i na czym. Miała tylko dziesięć lat, ograniczałam jej dostęp do elektronicznej rozrywki, dbając o poziom treści docierających do dziecka, a jednak coś ją dręczyło.

– Juleczko, poczytam ci książkę albo pośpiewam – zaproponowałam, wręczając jej szklankę wody.
Nie zaszczyciła jej uwagą, odstawiła niecierpliwie na stolik i zachichotała.

– Tylko nie śpiewaj, bo nigdy nie zasnę. Strasznie fałszujesz. Kiedy wróci tata? – zapytała, nagle poważniejąc.

Pytała o Michała zawsze, kiedy nie było go wieczorem w domu, czyli ostatnio coraz częściej. Odpowiadałam zawsze tak samo:

– Dziś nie powie ci dobranoc, coś go zatrzymało. Jak wróci, będziesz już spała, zobaczycie się rano.

Pytania Julki o niego złościły mnie, kochała go, to pewne, dlatego kryłam się ze swoimi uczuciami. Przeżywałam trudne chwile, nasze małżeństwo coraz częściej przypominało walkę dwojga ludzi, którzy nie chcieli ze sobą być. Gdyby nie dziecko, na pewno wystąpiłabym o rozwód. Michał nie robiłby trudności, chyba sobie kogoś znalazł, stąd te jego przedłużające się, wieczorne nieobecności.

Nie pytałam o nie, nie miałam już sił na kolejną awanturę. Kłóciliśmy się o wszystko, a co dopiero o kochankę. Nie przyznałby się do zdrady, szedłby w zaparte, bo przecież nie mógł być winny. To ja byłam złą żoną, przeze mnie ostatnio popijał i nie mógł się odnaleźć w życiu. Beze mnie byłby szczęśliwszy, ale nie miał dość odwagi by mi to powiedzieć. Ja również nie znalazłam w sobie siły, by wywrócić wszystko do góry nogami, pozbawić Julkę codziennej obecności taty. Był dla niej ważny, a ja kochałam córkę i byłam gotowa do poświęceń.

I znowu wrócił podpity. Który to już raz?

Otworzyłam książkę, żeby poczytać Julce, ale nie zdążyłam, bo obie usłyszałyśmy, że ktoś wchodzi do mieszkania. To mógł być tylko Michał.

– Tata wrócił – szepnęła Julka.

Uderzył mnie dziwne konspiracyjny ton, w jaki uderzyła. Kiedyś zawołałaby go, żeby przyszedł ją pocałować na dobranoc… Teraz było inaczej.

– Będziecie się kłócić? – spytała cicho.

Pochyliłam się nad nią, żeby powiedzieć kilka uspokajających, zdawkowych słów, jakimi zwykle zbywamy dzieci. Spojrzałam jej w oczy i nie mogłam wykrztusić słowa. Julka patrzyła wzrokiem dorosłego, doświadczonego człowieka, nie mogłam jej oszukiwać.

– Dlaczego moja dziewczynka jeszcze nie śpi? – spytał wesoło Michał.

Tylko zajrzał, ale nawet z odległości wyczułam, że wypił na dobry humor. Zapach wina wypełnił dziecinny pokój, Julka pociągnęła nosem, ale nie powiedziała ani słowa.

– Już zasypiam, dobranoc – oznajmiła, przekręcając się twarzą do ściany.

Pomyślałam, że porozmawiam z nią rano. Wyszłam z pokoju córki i znalazłam się w nieprzyjaznym świecie. Musiałam stawić czoła mężowi.

– Co jej o mnie powiedziałaś? Dlaczego Julka nie chciała ze mną rozmawiać? – spytał, jak tylko mnie zobaczył.

– To nie moja wina, za kogo mnie masz? – odcięłam się. – Nie wplątuję Julki w nasze kłótnie, chronię ją, wystarczy, że ja mam schrzanione życie.

– Z mojego powodu? – zmrużył nieprzyjemnie oczy, gotów do kłótni.

– Piłeś i jesteś w wojowniczym nastroju. Nie mam ochoty na kolejne starcie – oznajmiłam stanowczo.

– Na trzeźwo nie wytrzymałbym powrotu do domu – odparł ironicznie.

Z trudem powstrzymałam się, żeby nie wybuchnąć, Michał doprowadzał mnie do szału. Nie wydrapałam mu oczu, bo za ścianą spała Julka, nie chciałam, żeby była świadkiem awantury. Ściszaliśmy głosy, ale nie miałam złudzeń, przez cienkie ściany słychać było każde słowo…

Nie od razu zdałam sobie z tego sprawę, tym bardziej że Julka nigdy nie komentowała naszych kłótni. Nie czułam się też specjalnie winna, kłóciliśmy się, no i co z tego? Nikt nie jest doskonały. Dbałam o spokój dziecka, jednak z Michałem też musiałam porozmawiać, nagromadziło się sporo gorących tematów, emocje wybuchały wysokim płomieniem, spalając nasze małżeństwo, ale przecież nie córkę.

Od jak dawna to trwało? Straciłam rachubę, kto by liczył czas, żyjąc na wulkanie. Nie było mi z tym dobrze, ale Julce pokazywałam pogodną twarz, jej świat musiał trwać nienaruszony. Troska o dziecko trzymała mnie w pionie, inaczej bym się posypała. Spokojne wieczory należały do przeszłości, były rzadsze niż jednorożce, Michał i ja byliśmy jak ogień i woda, nie mogliśmy ze sobą wytrzymać.

Kilka miesięcy temu pasmo awantur urwało się, Michał zaczął znikać wieczorami z domu. Odpoczywałam pod jego nieobecność, ciesząc się spokojem. Nawet jeśli kogoś miał, nie czułam zazdrości, tylko ulgę, tak było dobrze, niech idzie i nie wraca.

Gdy się wyprowadził, nastał cudowny spokój

Ale była jeszcze Julka, a ona pytała o tatę. Czuła, że coś złego się dzieje, i chciała się upewnić, że go nie straci. Wiedząc, co przeżywa, odsuwałam od siebie myśl o rozwodzie. Jeszcze nie teraz, może później? Jak Julka podrośnie i będzie więcej rozumiała. Rano, jak co dzień, zrobiłam śniadanie dla wszystkich, Michał wziął w nim udział wyłącznie ze względu na córkę. Starał się na mnie nie patrzeć, jakby moja obecność odbierała mu apetyt.

Julka usiadła przy stole i zaczęła rzeźbić widelcem esy floresy w jajecznicy.

– Apetytu nie masz, źle sypiasz, nie jesteś chora? – spytał z troską Michał.

– Dobrze się czuję, tylko myślę – mruknęła Julka, nie przerywając twórczości artystycznej.

– A, to się chwali – zaśmiał się Michał. – Myślenie ma przyszłość, musisz jednak trochę zjeść, córcia, żeby odżywić szare komórki.

Julka nie odpowiedziała. Po chwili podniosła na nas jasny, przejrzysty wzrok i wypaliła.

– Rodzice Anetki się rozwiedli.

– O, to przykre – czułam, że muszę jakoś skomentować nowinę.

Julka wzruszyła ramionami.

– Nie, dlaczego? Anetka dopiero teraz może zapraszać koleżanki, wcześniej nie miała warunków. Jej rodzice tak się żarli, że… no, pełen obciach. Teraz jest wreszcie w domu spokój.

– Ale nie ma taty – odgadł Michał, wcale nieprzekonany do pozytywnej wizji rozbitego domu.

– Wcale nie – odparła niejasno Julka.

Nie czułam się komfortowo, rozmawiając z dziesięciolatką o rozwodzie, Julka nie mogła zdawać sobie sprawy z konsekwencji takiego kroku.

– Teraz się nie kłócą i nawet ze sobą rozmawiają – dodała; zrozumiałam, że ma na myśli rodziców przyjaciółki. – Anetka mówi, że tak jest lepiej. Gdybyście się rozwiedli, to też przestalibyście się kłócić?

– Prawdopodobnie – odparł Michał, starając się obrócić rozmowę w żart.

Julka się nie ubawiła, rzuciła widelec w jajecznicę i krzyknęła:

– To się rozwiedźcie, bo ja już dłużej nie wytrzymam!

– Julio! – zawołał zszokowany jej zachowaniem Michał.

Tymczasem córka zerwała się z krzesła i uciekła, trzaskając drzwiami od pokoju. Poszłam za nią.

– Kochanie, my się nie kłócimy, tylko rozmawiamy. Dorośli nie zawsze się ze sobą zgadzają, ale to nie oznacza…

– Nie jestem głupia – przerwała mi, w oczach miała łzy. – Nie lubicie się, mówicie do siebie straszne rzeczy. Nie chcę tego słuchać! Anetka powiedziała, że po rozwodzie jest lepiej.

– Twoja koleżanka nie wie, co mówi, jest dzieckiem, nie rozumie, co jest dla niej najlepsze – powiedziałam to, co uważałam za stosowne, ale czułam narastającą bezradność.

Wszystko zrobiliśmy źle, chcieliśmy chronić Julkę, a wyszło na odwrót. Córka wzruszyła ramionami, nie znajdując odpowiednich słów. Była tylko dzieckiem, decyzję musieliśmy podjąć sami, ja i Michał. Jeszcze tego wieczora porozmawialiśmy o rozstaniu, była to pierwsza od miesięcy spokojna wymiana zdań. Sprawiła nam ulgę, nie tylko Julka źle się czuła w atmosferze wzajemnej niechęci. Na razie Michał wyprowadził się z domu do kobiety, z którą spędzał wieczory. Przyjęłam to nadspodziewanie spokojnie, bez niego jest mi o wiele lepiej, on też odzyskał humor, a Julka zaczęła dobrze sypiać. Nigdy bym nie pomyślała, że rozbicie małżeństwa tak dobrze na nas wpłynie, nie jest idealnie, ale na pewno lepiej niż przedtem.

Czytaj także:
„Mój narzeczony zaplanował całe wesele ze swoimi rodzicami jeszcze przed oświadczynami. Nikt nie pytał mnie o zdanie”
„Trutkę na szczury rozpuściłam w czerwonym winie. Nie chciałam, by Wiktor odszedł, więc wymyśliłam coś potwornego”
„Sypiałam z wieloma mężczyznami, bo szukałam miłości. Teraz wstydzę się przyznać narzeczonemu, że byłam puszczalska”

Redakcja poleca

REKLAMA