„Mąż mi nie wystarczył, więc zaciągnęłam do łóżka teścia. Wiedziałam, że Marek się zdenerwuje, nie sądziłam, że aż tak”

załamana kobieta fot. Getty Images, Westend61
„– Włamałem się do twojego telefonu i poczty. Miałem podejrzenia... i niestety się potwierdziły – w jego oczach błyszczały iskry gniewu. – Przeczytałem wasze wiadomości i maile. Z ojcem! Jak mogłaś mi to zrobić?!”.
/ 01.07.2024 19:00
załamana kobieta fot. Getty Images, Westend61

Nie było to pierwsze zimowe popołudnie, gdy przekraczałam próg tego domu, ale było to pierwsze, gdy czułam, że to będzie moja rodzina. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo pokręcone potrafią być ścieżki serca.

Od razu coś do niego poczułam

Marek, przyszły mój mąż, trzymał mnie za rękę, prowadząc przez starannie zadbany ogród pełen zasp śniegu. W jego domu czekała na mnie kolacja z jego rodzicami – serdeczna atmosfera i ciepło wieczoru miały nas otulić.

Zbigniew, ojciec Marka, przywitał mnie uśmiechem, który niespodziewanie chwycił mnie za serce. Wysoki, przystojny, z siwymi nitkami we włosach – był tak bardzo podobny do mojego ukochanego, lecz z dojrzałością, która dodawała mu urokuChwilowe zauroczenie, powtarzałam sobie w myślach, kiedy jego żarty sprawiały, że śmiałam się głośniej, niż powinnam. Nie zastanawiałam się nad tym więcej, przynajmniej nie wtedy.

Nasz ślub był jak z bajki. Śnieżnobiała suknia, sala pełna kwiatów, a w oczach Marka – miłość, którą z całego serca odwzajemniałam. Gdy mówiliśmy sobie „tak”, było to obietnicą wspólnej przyszłości. Zbigniew patrzył na nas ze wzruszeniem, które mylnie przetłumaczyłam jako ojcowską dumę.

Mijające miesiące przynosiły zmiany, o których nikt nie chciałby nawet szeptać. Niejasne uczucia, które powinnam była zostawić jak blednący obrazek z przeszłości, zaczęły nabierać barw. Nie były już tylko uczuciami, ale słodką, choć niebezpieczną tajemnicą, ukrytą gdzieś głęboko w moim sercu.

O wszystkich swoich rozterkach postanowiłam powiedzieć Julicie, swojej przyjaciółce. Umówiłyśmy się w kawiarni, gdzie wyczekująco przyglądała się mojej twarzy.

– Zbigniew jest... – zaczęłam, ale moje słowa zawisły w powietrzu.

– Co z nim? – Julita przechyliła głowę, starając się czytać między wierszami.

– On... On sprawia, że czuję się tak, jakbym nigdy nie powinna. To więcej niż szacunek, więcej niż sympatia.

– Przecież to niemożliwe. To ojciec Marka – jej głos był mieszanką niepewności i przerażenia.

– Wiem! I to jest właśnie problem. Jestem żoną jego syna, a jednak... – nie mogłam znaleźć słów, które mogłyby wyrazić mój wewnętrzny chaos.

– Musisz to powstrzymać. Po prostu musisz – Julita mówiła stanowczo.

– To nie takie proste. Gdybym tylko mogła... Gdybym tylko umiała to kontrolować – odpowiadam, czując, jak łzy zbierają się w kącikach moich oczu.

– Po prostu znajdź jakiś sposób. Nie możesz pozwolić, aby to uczucie zniszczyło wszystko, co masz – jej głos jest teraz łagodniejszy, ale wciąż nieubłagany.

– Spróbuję, obiecuję – powiedziałam z ociąganiem, zdając sobie sprawę, że obiecanie zmiany to jedno, a wprowadzenie jej w życie to coś zupełnie innego.

Wyznałam mu prawdę

Pewnego dnia znalazłam się w domu teściów sam na sam ze Zbigniewem. Od razu wyczułam między nami napięcie, które wręcz wibrowało.

– Agatko, widzę, że coś cię trapi... Może chcesz mi o tym powiedzieć? – Zbigniew zagaił, a w jego głosie było coś, co sprawiało, że moje serce biło szybciej.

– Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – wyszeptałam, omijając jego spojrzenie.

– Dlaczego? – dopytywał, zbliżając się do mnie.

– Bo... – zaczęłam, próbując powstrzymać emocje, które we mnie kipiały. – Bo to, co czuję, nie powinno mieć miejsca. To niewłaściwe.

Zbigniew dotknął mojej ręki, a ja odczułam dreszcz, który przemknął przez całe moje ciało.

– Bywa, że serce wybiera drogi, których rozum nie potrafi pojąć – jego głos był miękki, a w jego oczach dostrzegłam blask, który wydawał się odzwierciedlać moje własne pragnienia.

– Zbyszku... – zaczęłam, tracąc resztki samokontroli. – Nie wiem, jak mam z tym żyć. To, co czuję do ciebie, to...

Przerwał mi, przykładając palec do moich warg.

– Wiem. I choć to szaleństwo, to czuję dokładnie to samo – szepnął, a od jego słów serce zabiło mi tak mocno, że bałam się, iż każdy może je usłyszeć.

– Nie powinniśmy – szepnęłam, ale moje ciało przestało mnie słuchać, oddając się magii chwili, która wydawała się tak słodka, jak i zabroniona.

W tamtym momencie już miałam pewność, że między nami zrodziło się uczucie, które miało wszystko zmienić. Nie było słów, które mogłyby wyrazić mieszankę winy, pożądania i niedozwolonej bliskości, która nas połączyła. Nie było też już drogi powrotnej.

Zbyszek wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojej sypialni małżeńskiej. Tam daliśmy się ponieść pożądaniu i zapomnieliśmy o tym, kim dla siebie jesteśmy. Nie był to jedyny raz. Od tej chwili spotykaliśmy się w tajemnicy, mając pewność, że ani moja teściowa, ani Marek, nas nie nakryją.

To nie mogło trwać wiecznie

Pewnego wieczoru do kuchni w naszym mieszkaniu wszedł Marek. Jego twarz była purpurowa. W ręce trzymał mój telefon.

– Co to wszystko znaczy? – jego głos był podniesiony, nie ukrywał rosnącego wzburzenia.

– O czym mówisz? – moje serce zaczęło bić jak oszalałe, a moje dłonie nagle stały się wilgotne od potu.

– Włamałem się do twojego telefonu i poczty. Miałem podejrzenia... i niestety się potwierdziły – w jego oczach błyszczały iskry gniewu. – Przeczytałem wasze wiadomości i maile. Z ojcem! Jak mogłaś mi to zrobić?!

Czułam, jakbym właśnie straciła grunt pod nogami. Sekret, który tak bardzo chciałam zachować tylko dla siebie, został brutalnie ujawniony.

– Proszę cię, pozwól mi to wyjaśnić... – zaczęłam, ale Marek podniósł rękę, dając mi znak, że nie chce słuchać żadnych usprawiedliwień.

– Nie ma czego wyjaśniać. Wszystko jest jasne. – jego ton był lodowaty, a każde słowo kłuło jak szpilka.

– Marek, ja... – próbowałam znaleźć odpowiednie słowa, ale wiedziałam, że to niemożliwe.

– To koniec. Nie chcę cię więcej widzieć – oświadczył, a potem bez słowa wyszedł, zostawiając mnie samej z moim wstydem.

Powiedział o tym całej rodzinie

Prawda o moim romansie ze Zbigniewem szybko rozprzestrzeniła się wśród całej rodziny. Wszyscy stanęli po stronie Marka, a ja zostałam uznana za największą zdrajczynię. Nikt nie mógł pozostać obojętny. Marek postanowił dokonać mojego linczu przed wszystkimi bliskimi, zapraszając ich do naszego domu.

– Jak mogłaś tak zhańbić nasze nazwisko? – dopytywał Marek.

– Nigdy bym nie pomyślał, że jesteś zdolna do czegoś takiego – wujek Robert wstrząsnął głową, patrząc na mnie jak na kogoś, kogo już nie poznaje.

– Jak mogłaś? Z własnym teściem! – ciocia Helena łapała się za głowę, wyraźnie zbulwersowana.

Próbowałam znaleźć w sobie odwagę, by im odpowiedzieć. Czyżby wszyscy zapomnieli, że nie byłam w tym wszystkim sama? Że zrobiłam to ze Zbigniewem, który siedział w kącie pokoju i milczał. 

– Czy mogę, chociaż wyjaśnić... – zaczęłam, ale nie było to pytanie skierowane do nich, a prośba skierowana do samej siebie, by znaleźć siłę do mówienia.

– Wyjaśnić? – Julita przerwała mi z ogniem w oczach. I ona stanęła przeciwko mnie. – Nie ma czego wyjaśniać. Sama podjęłaś taką decyzję. Teraz musisz ponieść konsekwencje.

Spojrzałam na nich wszystkich, na te znajome twarze, które nagle stały się obce.

– Proszę, ja tylko... – mój głos się łamał, a po twarzy spływały mi łzy, które starałam się tłumić.

– Teraz płaczesz? Po wszystkim, co zrobiłaś? – wujek Robert przekrzywił głowę, patrząc na mnie z niedowierzaniem.

– Z nami koniec. Nie chcę cię znać – powiedział Marek, jego głos był niezłomny, jak wyrok.

Co teraz mam zrobić?

W pokoju zostałam tylko ja i Zbigniew, który podobnie jak ja, został wykluczony przez wszystkich. Stał naprzeciwko mnie, z twarzą, na której malowała się mieszanka wyrzutów sumienia i niepewności.

Co teraz z nami będzie? – zapytał cicho Zbigniew.

– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze, czując się tak zagubiona jak nigdy dotąd.

– Zniszczyliśmy wszystko... nasze rodziny, zaufanie, przyszłość.

W jego oczach widziałam to samo, co czułam – żal i smutek tak głęboki, że wydawał się nie mieć końca.

– To przeze mnie, przez moje uczucia do ciebie... przez nasze decyzje – przyznałam, czując, jak na myśl o tym wszystkim, co straciłam, robi mi się słabo.

– To nie tylko twoja wina. Ja też jestem odpowiedzialny – odparł Zbigniew, biorąc na siebie część ciężaru, który przygniatał mnie do ziemi.

– Myślisz, że znajdziemy sposób, by żyć z tym, co zrobiliśmy? – moje słowa były ledwie słyszalne, wydobywały się z najgłębszych zakamarków duszy.

– Nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy mogli się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości – odpowiedział Zbigniew.

Przytuliłam go w poszukiwaniu pocieszenia, chociaż wiedziałam, że żadne z nas nie może zapewnić sobie nawzajem ukojenie.

Nie tak miało to wyglądać

W salonie, który kiedyś był świadkiem tylu radosnych chwil, teraz panuje niesamowita cisza. Siedzę tu sama, otoczona pamiątkami życia, które przepadło. Echo śmiechu, który kiedyś wypełniał ten dom, teraz brzmi w moich uszach jak zarzut, przypominając mi o tym, co straciłam.

Czy jest jeszcze szansa, żeby to naprawić? Czy bliscy kiedykolwiek mi to wybaczą? Patrzę na siebie w lustrze i widzę zmęczoną życiem kobietę, która musi zmierzyć się z konsekwencjami swoich wyborów.

– Marek... – szepczę, a z każdym wspomnieniem ból rośnie, przeszywając serce. – Tak bardzo mi przykro.

Każdy nowy dzień będzie przypomnieniem o błędach przeszłości, o uczuciach, które przeważyły nad rozsądkiem.

Agata, 27 lat

Czytaj także:
„Myślałam, że na stare lata coś mi się od życia należy. Połączyła nas miłość do kwiatów, ale rozdzielił jego syn”
„Moje nowe życie zaczęło się od pogrzebu. Na cmentarzu znalazłam sens życia i nową rodzinę”
„Przyjaciółka zrobiła ze mnie darmową niańkę. Gdy ona chodziła do kina, ja męczyłam się z jej wrzeszczącym dzieciakiem”

Redakcja poleca

REKLAMA