Ja i Piotr jesteśmy małżeństwem od 7 lat. Jeszcze niedawno pewnie dodałabym, że zgodnym... Ale teraz jesteśmy w trakcie rozwodu. Cały dramat rozegrał się w ubiegłoroczne święta. A początkowo nic nie zapowiadało, że wydarzy się coś złego.
Piotrek już od października wspominał mi, że w tym roku ma genialny plan. Zjemy wieczerzę wigilijną o 15-tej, a potem on przebierze się za świętego Mikołaja i odwiedzi okoliczne dzieciaki w okazyjnej cenie, jedynie 100 zł za wizytę. Takich wizyt miał zaplanowanych aż 15, do późnych godzin wieczornych. To mogło znacznie podreperować nasz domowy budżet, tym bardziej że ja kilka tygodni wcześniej straciłam pracę i cały czas szukałam nowej.
Nie miałam żadnych podejrzeń
Gdy teraz pomyślę, jak z zaangażowaniem pomagałam Piotrkowi w tworzeniu stroju świętego Mikołaja, płakać mi się chce nad swoją głupotą. Kostium, który mi początkowo zaprezentował, wzbudził we mnie tylko politowanie. Powiedziałam, że nie ma opcji, aby wyszedł z domu w takim przebraniu, bo wszystkie dzieci od razu zorientują się, że odwiedził je przebieraniec. Długie wieczory spędziłam na dopieszczaniu kostiumu. Cieszyłam się, że mój mąż jest taki zaradny. 1500 zł planowałam przeznaczyć na zakup zmywarki, bo stara odmówiła posłuszeństwa.
W Wigilię zjedliśmy wieczerzę z teściami
Piotrek przy dzieleniu się opłatkiem był właściwie nieobecny. Ledwo łyknął kilka łyżek barszczu i zjadł jednego pieroga. Tata żartował, że pewnie ze stresu nie może jeść. Ja byłam zmartwiona - przecież miał być poza domem przez całe popołudnie i wieczór, jak mógł wyjść głodny? Oczywiście, można pewnie liczyć na to, że szczęśliwe dzieciaki poczęstują Mikołaja ciasteczkami, ale raczej nikt nie zaserwuje mu ryby czy wigilijnej kapusty.
Próbowałam to sugerować Piotrkowi, ale stwierdził, że przesadzam i żołądek ma ściśnięty ze stresu. Pomogłam mu przebrać się w strój i wyprawiłam, obsypując buziakami. Przypomniałam mu jeszcze, żeby na pewno wyciszył telefon - Mikołajowi nie powinna dzwonić komórka podczas rozdawania upominków. Nasz Mikołaj wyruszył uszczęśliwiać dzieciaki, a ja zostałam z teściami.
Pamiętam, że pierwsze 3 godziny spędziliśmy na rozmowach i oglądaniu telewizji. Potem teściowa zaproponowała, żebyśmy wyszli na spacer. Śniegu nie było, ale świąteczne światełka i tak tworzyły magiczną atmosferę. Czułam się szczęśliwa - patrzyłam w okna i zastanawiałam się, czy równie radośnie czują się wszyscy mieszkańcy poszczególnych mieszkań.
Czego mogło mi brakować?
Wprawdzie nie miałam pracy, ale po Nowym Roku byłam umówiona na 2 rozmowy kwalifikacyjne. Miałam kochającego męża, dobrze dogadywałam się z teściami, w kolejnym dniu ja i Piotrek mieliśmy też zaplanowany wyjazd do moich rodziców, którzy mieszkali 250 km dalej...
Nie wiedziałam, że jeszcze tego samego wieczoru mój świat się zatrzyma. Przeszliśmy już całkiem spory kawałek, bo spacerowało się naprawdę przyjemnie. Pamiętam, jak teść żartował, że może gdzieś spotkamy Piotrka w stroju świętego Mikołaja. Gdy przechodziliśmy obok jasno oświetlonej kamienicy, podkusiło mnie, żeby zajrzeć na okna parteru. To była mało znana mi dzielnica, w końcu odeszliśmy już daleko od mieszkania teściów.
Mieszkańcy nie przejmowali się zbytnio tym, że są doskonale widoczni dla wszystkich przechodniów. Przy pięknej, ogromnej choince siedziała młoda kobieta, która trzymała na kolanach mniej więcej 2-letniego chłopca. Obok nich siedział... mój mąż. Stanęłam jak wryta, bo nie miał na sobie stroju Mikołaja, tylko najnowszą koszulę, którą sprezentowałam mu na imieniny.
- Co się stało, Justynko? - teściowie też się zatrzymali.
Zanim zdążyłam się odezwać, teściowa sama zauważyła, w czym rzecz.
- Zobacz Stasiu, to przecież nasz Piotrek! Ale gdzie jego strój?
- Może to jakaś znajoma, która zaoferowała żeby się poczęstował? W końcu chodzi po domach tyle godzin...
- Ale bez przebrania?!
- A próbowałaś kiedyś jeść cokolwiek z długą, sztuczną brodą? Pewnie zdjął chłopaczyna, żeby nie zabrudzić...
- I dziecko by zobaczyło, że to nie Mikołaj, tylko przebieraniec?!
- Przecież ten chłoptaś ma raptem 2 latka, pewnie i tak nic nie rozumie!
Nieudolne próby zaklinania rzeczywistości przez teścia, szybko zostały zakończone, gdy Piotrek i blondynka czule się pocałowali.
- Wchodzę tam! - zakrzyknął gromko teść.
- Niech tata nigdzie nie idzie - ocknęłam się z letargu.
- Justynko, to na pewno jakieś nieporozumienie... Musimy to szybko wyjaśnić...
Strzępy słów docierały do mnie, gdy szybkim krokiem odchodziłam od nich. Nie byłam w stanie znosić takiego cierpienia w towarzystwie, po prostu musiałam zostać sama. Wiedziałam, że to nie żadna pomyłka. Piotrek nie dorabiał sobie jako Mikołaj, tylko miał romans. Perfidnie mnie okłamał i to pewnie nie pierwszy raz.
A jeśli ten chłopczyk z kamienicy był jego synem?
Ile to wtedy musiałoby trwać?! 3 lata?! Czy mógłby kłamać od tak dawna? Cóż, gdyby się postarał... Póki miałam pracę, często wyjeżdżałam w delegacje. On z kolei często brał nadgodziny. Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej pewne elementy układanki zaczynały układać się w spójną całość. Nigdy nie byłam przesadnie podejrzliwa, nigdy też go nie kontrolowałam. Jeśli ta druga kobieta nie domagała się zbyt częstych spotkań, to wtedy...
Piotrek wrócił do domu koło północy. Po cichutku, bo sądził, że będę już spała. Najpierw zażądałam, żeby pokazał mi zarobione pieniądze - mój mąż oczywiście był bardzo zaskoczony, bo normalnie z pewnością bym tego nie wymagała. Zaczął plątać się w zeznaniach, twierdzić że większość klientów płaciła przelewami, więc pogratulowałam mu zaufania do ludzi. Zbyt długo nie potrafiłam jednak podejmować tej gry.
Wykrzyczałam mu w twarz, co widziałam. A on nawet nie próbował się tłumaczyć. Przyznał, że z Kamilą spotyka się od kilku lat. Że to miał być przygodny seks, ale zaowocował ciążą. Że Kubuś we wrześniu skończył 2 latka, a odkąd przyszedł na świat, Piotrek stara się w miarę możliwości być dla niego ojcem. Maskaradę z Mikołajem wymyślił, żeby spędzić z nim Wigilię, ale nie sądził, że tak się w to zaangażuję.
Niewiele wtedy powiedziałam. Zaraz po sylwestrze złożyłam pozew rozwodowy, ale niestety wszystko nadal się ciągnie. Nie wiem jeszcze, jak spędzę tegoroczne święta. Wigilia już zawsze będzie mi się kojarzyć z najgorszym dniem w moim życiu...
Czytaj także:
Przeprowadzka na wieś z marzenia stała się traumą. Wszystko przez sąsiadów
Kiepski kontakt z matką zrujnował mi samoocenę. Zawsze słyszałam, że się nie nadaję
Mój mąż jest dobry i wierny. Ale... zapomniał zupełnie, że jestem kobietą