„Mąż co weekend chodził na ryby, a ja byłam pewna, że do kochanki. Dowód znalazłam w jego plecaku”

młode małżeństwo fot. Getty Images, PhotoAlto/Frederic Cirou
„Gdy byliśmy już na klatce schodowej, wyrwałam Jankowi plecak, otworzyłam go i w środku zobaczyłam... kobiecą, koronkową piżamę! Zaniemówiłam z wrażenia. On nawet nie próbował się tłumaczyć, a mnie ogarnęła wściekłość”.
/ 13.04.2024 08:30
młode małżeństwo fot. Getty Images, PhotoAlto/Frederic Cirou

Od kiedy tylko poznałam Janka, byłam zazdrosna. Chociaż nie należał do wysokich facetów, moje przyjaciółki wzdychały na jego widok. Czułam się wyróżniona, że to właśnie na mnie zwrócił uwagę, mimo że wokół było tyle innych kobiet. Jednak ciągle żyłam w niepewności. Wprawdzie nigdy nie udało mi się go na niczym nakryć, ale okazji do zazdrości miałam pod dostatkiem.

Raz odwzajemnił uśmiech jakiejś dziewczyny, innym razem obejrzał się za wysportowaną blondynką albo zażartował z kasjerką w sklepie. Zastanawiałam się wtedy: „Przy mnie tylko się do nich uśmiecha, a co będzie robił, kiedy będzie sam? Od drobnych gestów do poważnych spraw niedaleka droga". – myślałam.

Te opowieści rozśmieszyły nas do łez

Na wieczorze panieńskim koleżanki poruszyły temat niewierności. Ewelina wspomniała o tym, jak jej były już małżonek kłamał, że wyjeżdża na polowania, a tak naprawdę spotykał się z kochanką. Po powrocie przywoził jakąś zdobycz myśliwską, więc początkowo nie miała pojęcia o jego zdradach, tylko przyrządzała paszteciki z dzikiej zwierzyny.

Aż kiedyś pewna życzliwa osoby powiedziała jej, że w weekendy widuje jej męża w towarzystwie atrakcyjnej szatynki. Postanowiła więc zaskoczyć go przed kolejnym myśliwskim wypadem – z pokrowca wyjęła strzelbę, a w zamian schowała tam parasol. Jak co niedzielę pod wieczór wrócił z lasu, niosąc upolowanego szaraka, ale tym razem musiał go ustrzelić parasolem. Cóż za niesamowity wyczyn! Ale mina mu zrzedła, kiedy zaczęła mu gratulować!

Z kolei kumpela Ania wspomniała o pewnej sąsiadce, której facet niby wyjechał w delegację. Miał być w Gdańsku przez dwa tygodnie, a tak naprawdę nawet z miasta nie wyjechał. Pech chciał, że zostawił swój rzucający się w oczy samochód pod oknami koleżanki swojej żony. Szybko się wydało, że wcale nie był tak daleko, jak twierdził. Owa koleżanka, widząc, że auto od siedmiu dni bez przerwy stoi w jednym miejscu, zdecydowała się zgłosić sprawę sąsiadce Katarzyny. Kobieta, mając zapasowe kluczyki, przetransportowała pojazd do garażu. Uznała, że najrozsądniej będzie zaczekać i wysłuchać, co na ten temat powie małżonek. Ten natomiast, jak gdyby nigdy nic, dzwonił i opowiadał o swoich wrażeniach z pobytu w Gdańsku.

Pewnie się nawet nie dojrzał, że zniknął samochód. No i wyobraźcie sobie, że gość wrócił z tego niby wyjazdu służbowego i od progu rzucił, że właśnie ktoś ukradł mu auto. Gdy żona kazała mu sprawdzić w garażu i wtedy nie było już odwrotu - musiał się przyznać, że ma kogoś na boku.

Koleżanki zasiały we mnie niepokój

Jednak ten panieński wieczór przyniósł same nieszczęścia. Gadki o facetach, co zdradzają swoje kobiety, tylko dolały oliwy do ognia moich podejrzeń. Ani trochę mnie nie bawiło, gdy jakiś czas później mój świeżo poślubiony mężuś zaczął prawie co weekend w lato zwiedzać z kumplami okoliczne jeziora i stawy. Momentalnie przyszła mi na myśl ta historia o myśliwym.

Ilekroć Janek pojawiał się w domu z rybami, nie robiło to na mnie większego wrażenia. No bo jak to – ten gość regularnie taszczył do domu zająca, jakby to był jakiś wyczyn, a przecież wystarczyło pójść do sklepu. Nerwy mi puszczały za każdym razem, gdy mąż gdzieś wyjeżdżał, a gdy tylko pojawiał się w progu, od razu robiłam mu awanturę. W końcu zaczęłam mu grzebać po kieszeniach, choć nigdy nie udało mi się znaleźć żadnych śladów niewierności.

Coś mi tu nie pasowało

Tym razem Janek pojechał z tatą na wędkowanie, ale coś mi tu nie grało. Przyjechali do domu szybciej niż zazwyczaj, bo planowali obejrzeć jakiś ważny mecz. Kiedy weszli do mieszkania, nie mogłam uwierzyć własnym oczom – nie mieli ze sobą ani złowionych ryb, ani nawet swojego wędkarskiego ekwipunku. Cała ta sytuacja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że te ich wypady są jakieś podejrzane.

W popłochu próbowali się wytłumaczyć, że niedbale go przymocowali i najprawdopodobniej zginął im gdzieś po drodze. Ojciec męża sprawiał wrażenie autentycznie przybitego, ponieważ jak wspomniał, oprócz pary sporych leszczy, znajdowały się tam podobno jego bezcenne haczyki. Spojrzałam na nich z pewną dozą sceptycyzmu, ale powstrzymałam się od komentarza przez wzgląd na teścia.

„No tego już za wiele, to teraz ze starym na panienki lata?" – przeszło mi przez myśl. „Albo może ojciec mu alibi zapewnia?". Oni oglądali mecz, pili browary, a ja w środku aż cała kipiałam ze złości. Teść zdążył ledwie wyjść, a ja zrobiłam awanturę.

Nie wierzyłam mu

2 dni później Janek w euforii przekroczył próg mieszkania

– Zobacz, mądralo – rzucił – w gazecie jest ogłoszenie, że ktoś znalazł przy szosie torbę pełną ryb i akcesoriów wędkarskich. Już się z nim skontaktowałem. Gość jechał tuż za nami i widział, kiedy zgubiliśmy plecak. Dogadałem się z nim, że za godzinę po niego przyjadę. No i co, mówiłem prawdę.

– A może to ty zamieściłeś ogłoszenie? Daj mi namiary na tego typa, sama tam pojadę i to sprawdzę.

Udałam się na miejsce. Facet, który mi otworzył, był kompletnie zaskoczony i w pierwszej chwili nie zamierzał przekazać mi bagażu! Oświadczył, że torbę przekaże jedynie osobiście mojemu małżonkowi. Przeszło mi przez myśl: „Czyżby panowała tu jakaś tajemna zmowa facetów?".

Skontaktowałam się telefonicznie z Jankiem, a po upływie godziny oboje znaleźliśmy się pod tymi samymi drzwiami. Facet wpuścił nas do środka, ale jego zachowanie było co najmniej nietypowe. Stroił do Janka jakieś miny, a swojej małżonce kazał zaprosić mnie na herbatę do kuchni. Zastanawiałam się w duchu: „Czemu tylko ja mam się tam udać?". Na głos oznajmiłam, że się spieszymy i stałam w miejscu niczym posąg. W końcu przyniósł zgubiony plecak.

– Ryby zjedliśmy, bo inaczej by się zepsuły – oznajmił, podając mężowi jego zgubę.

– A to coś, w co były owinięte, wyprałam, złożyłam i wpakowałam do środka – dorzuciła jego żona, uśmiechając się ironicznie.

Znalazłam dowód zdrady

Gdy byliśmy już na klatce schodowej, wyrwałam Jankowi plecak, otworzyłam go i w środku zobaczyłam... kobiecą, koronkową piżamę! Zaniemówiłam z wrażenia. On nawet nie próbował się tłumaczyć, a mnie ogarnęła wściekłość. Gdy Janek w końcu się odezwał, powiedział największą bzdurę, jaką w życiu słyszałam.

– To chyba należy do ojca... – stwierdził.

– Czyli ojciec łowi ryby ubrany w damską koszulę nocną? Ja sądzę, że ty albo kryjesz jego, albo on ciebie. Dość tego. Teraz jedziemy do twoich rodziców – zadecydowałam.

Teściowa mnie wyśmiała

Po piętnastu minutach dotarliśmy na miejsce. Drzwi otworzyła teściowa. Natychmiast pokazałam jej koszulę i z przekąsem powiedziałam.

– Proszę, oto dowód, że podczas ostatniego wspólnego łowienia tatuś z synkiem nie złapali leszcza, tylko jakąś syrenę. Ta powabna część garderoby była w plecaku ojca. I co mama o tym sądzi?

A teściowa parsknęła śmiechem. Wyjaśniła, że to jej stara koszula, którą odłożyła na szmaty. A ojciec wziął ją, bo dla wędkarza porządna szmata to podstawowe wyposażenie. Można nią wytrzeć ręce, a potem owinąć złapaną rybę.

Ojciec to wędkarz z krwi i kości, starej daty. Ryby, które złapał, nie lądowały w reklamówkach, bo mogłyby się zepsuć. Okropnie najadłam się wstydu. Ta historia dała mi nieźle do myślenia i w sumie ocaliła mój związek. W końcu zazdrość doprowadziła do rozpadu niejednego udanego małżeństwa.

Czytaj także: „Wyrywałam facetów jak wiosenne chwasty. Nie szukałam męża i zobowiązań, chciałam zabawy i przyjemności” „Koleżanka na łożu śmierci błagała mnie o opiekę nad rodziną. Dotrzymałam słowa. Z przyjemnością przygarnęłam jej męża”
„Mąż po 5 latach zostawił mnie dla ciężarnej kochanki. Później sama wpadłam w sidła żonatego i zostałam kochanką”

Redakcja poleca

REKLAMA