„Mąż ciągle przekraczał granicę mojej wytrzymałości. Miałam już dość jego wybryków. Pocieszenie znalazłam w ramionach szwagra”

Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, Africa Studio
„Byłam lojalną, wierną żoną. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że byłam głupia i naiwna. Kiedy upadła firma Dawida, a on sprowadził na naszą rodzinę bankructwo, powiedziałam stop tej ślepej miłości. I co? I przez następne lata przekonywałam samą siebie, że muszę przestać ratować mu tyłek”.
/ 30.07.2022 07:15
Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, Africa Studio

– Wszystko w porządku? – zaczepiła mnie przechodząca alejką kobieta, pchająca przed sobą wózek z dzieckiem.

Kiwnęłam tylko głową, a ona obrzuciła mnie badawczym spojrzeniem i ruszyła dalej. Niedbale zapięłam płaszcz. Wdzierający się pod ubranie chłód sprowadził mnie na ziemię. Wciąż jeszcze czułam ekscytację, a jednocześnie byłam na siebie zła.

– Nie zachowuj się jak jakaś gówniara – ofuknęłam samą siebie, owijając długi szal dokoła szyi.

Skierowałam się w stronę domu. Mijałam przechodniów i miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Jak gdyby wiedzieli, czego właśnie się dopuściłam. Bo w takich kategoriach postrzegałam chwilę uniesienia z Arturem, jakby to było przewinienie, czyn godny jedynie potępienia.

Wybiegłam z jego mieszkania bez wyjaśnienia

Nadal nie miałam siły, żeby porozmawiać o tym, co zaszło. Dlatego nie odbierałam telefonu. Wraz z pocałunkiem, tak namiętnym, jakbyśmy oboje umierali z głodu, przekroczyliśmy pewną granicę. To już nie był niewinny flirt, ale jakaś bliżej nieokreślona relacja, której się bałam. Weszliśmy na niebezpieczną ścieżkę…

Była niedziela, więc miałam nadzieję, że zaszyję się w salonie z lampką wina i porozmyślam. Ledwo zdążyłam wziąć prysznic, kiedy ciszę przeszył dźwięk dzwonka do drzwi. Wzdrygnęłam się. Czyżby Artur? Wsunęłam mokre kosmyki za ucho i zacisnęłam pasek szlafroka, a potem podreptałam do drzwi. Ostrożnie wyjrzałam przez wizjer i odetchnęłam z ulgą na widok siostry.

– Co ty tu robisz? – spytałam.

Rzadko odwiedzałyśmy się w domach. Natłok obowiązków sprawiał, że łatwiej nam było wyskoczyć na kawę pomiędzy jednym a drugim spotkaniem biznesowym czy po prostu w czasie przerwy na lunch.

– Nie odbierasz telefonów, martwię się – powiedziała z wyrzutem Daria, a potem bezceremonialnie wpakowała się do środka i rzuciła płaszcz na wieszak.

– Ach, to ty dzwoniłaś – stuknęłam się w czoło. – Nie spojrzałam…

– A co, spodziewałaś się kogoś innego? – Daria znacząco uniosła brew.

– Nie… to znaczy… – dukałam, oblewając się rumieńcem.

Daria wybuchła śmiechem, a potem poszła prosto do lodówki i wyjęła wino.

– Chciałam ci zdać relację z wybryków mojego męża – stuknęło dno butelki, postawionej energicznym ruchem na szklanym stoliku. – Ale coś czuję, że ty masz o wiele ciekawsze rzeczy do opowiedzenia.

Czy ty musisz być zawsze taka domyślna…? – westchnęłam, przysiadając na brzegu kanapy.

– Może jednak najpierw się ubierz, co?

Poczułam się, jakbym dostała nagrodę zamiast kary

Daria przyniosła kieliszki. Zabulgotało nalewane wino. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam do sypialni. Kilka minut później wróciłam ubrana w wygodny dres, z wysuszonymi naprędce włosami. Daria była jedną z nielicznych osób, przy których czułam się naprawdę swobodnie. Wiedziałam, że mogę jej się ze wszystkiego zwierzyć. Towarzyszyła mi, kiedy rozpadało się moje małżeństwo. Znała wszystkie zawiłości mojego życia, które dalekie było od sielanki. Mimo wszystko nie wiedziałam, jak zareaguje.

– To chyba zaszło za daleko… – spuściłam wzrok i opowiedziałam jej o Arturze.

– Mogłam się tego domyślić! – Daria odstawiła kieliszek na stolik i klasnęła w dłonie. – Całowaliście się? Z języczkiem? Brawo!

Wyglądała na rozbawioną. Poczułam się nieswojo, jakbym dostała nagrodę zamiast spodziewanej kary. Sądziłam, chyba nawet liczyłam na to, że mnie zruga. Ten nasz niesprecyzowany związek z Arturem był skomplikowany od samego początku, ze względu na koneksje rodzinne. Daria bardzo dobrze znała mojego szwagra. Tak, właśnie tak: Artur był bratem mojego eksmęża.

– Naprawiasz dawny błąd, lepiej późno niż wcale. To Artura powinnaś wybrać dwadzieścia lat temu.

– Nie miałabym wtedy Ingi – przypomniałam jej o mojej dorosłej już córce.

– Och… – Daria przewróciła oczami. Przez chwilę patrzyła na mnie w milczeniu, trawiąc to, co usłyszała. – Przede mną nie musisz udawać… – pochyliła się i położyła dłoń na mojej ręce. – Kochasz go. To widać, słychać i czuć.

Artur był przeciwieństwem Dawida

Nie potrafiłam zaprzeczyć. Wino krążyło w moich żyłach i wymuszało szczerość. Artur był przeciwieństwem Dawida. Wyważony, spokojny, nieco wycofany i piekielnie inteligentny. W rywalizacji z bratem nie miał jednak żadnych szans na podbicie mojego serca. Dwadzieścia lat temu byłam zapatrzona w Dawida jak w obrazek, nie mając pojęcia, jakie życie mnie z nim czeka.

Był błyskotliwy i towarzyski. Nigdy się z nim nie nudziłam. A że miłość jest ślepa, nie dostrzegałam symptomów, które powinnam potraktować jako ostrzeżenie. Nie zauważyłam, że wyidealizowany przeze mnie Dawid za dużo pije, ponieważ… w ogóle często imprezowaliśmy. Okazja goniła okazję, a Dawid nie odmawiał nikomu wychylenia kolejnego kieliszka.

Wybuchy agresji także nie zaalarmowały mnie na tyle, żebym zrezygnowała z zamążpójścia. Tłumaczyłam ukochanego stresem, związanym z prowadzeniem własnego intratnego biznesu. Przez jakiś czas Dawid naprawdę nieźle zarabiał. W zbudowanie przedsiębiorstwa niemal od zera włożył całe serce.

Czasem zarywał noce, ale weekendy zawsze miał wolne. A wtedy odreagowywał wszystkie stresy, pijąc i zabawiając się w szemranym towarzystwie. Potem zaczął także odwiedzać kasyna, co było początkiem końca jego błyskotliwej kariery przedsiębiorcy. A ja nadal go kochałam.

Do ślubu szłam w satynowej sukience, pod którą rysował się kształt rosnącego brzucha. Kiedy na świat przyszła nasza córka, przez kilka kolejnych lat nie miałam nawet czasu pomyśleć o sobie. Nie zastanawiałam się nad tym, czy jestem szczęśliwa. Co to za pytanie w ogóle? Ale padło. Z ust Darii.

Poprosiłam ją tamtej nocy, byśmy objechały lokalne bary w poszukiwaniu mojego męża. Dawid znowu nie wrócił do domu. Na tylnym siedzeniu fiata Darii spała moja córka, w różowej piżamie, z wystającymi spod koca bosymi stopami. Kluczyłyśmy ulicami miasta, zahaczając o dobrze znane nam punkty.

Milczałam, bo co miałam powiedzieć… 

– Nie mogę zrozumieć, jak w ogóle jesteś w stanie to znosić! – wybuchła szeptem Daria, zerkając w lusterko na śpiącą Ingę. – Czy ty naprawdę jesteś z nim szczęśliwa? Czy tylko udajesz?

Odwróciłam głowę, próbując ukryć napływające do oczu łzy. Kolorowe światła miasta zlewały się w jedną wielką plamę. Milczałam, bo co miałam powiedzieć… 

– Masz rację, nie odpowiadaj – burknęła tylko Daria.

Zaparkowała pod jednym z barów, w którym wciąż tętniło życie. Przełknęłam ślinę i wysiadłam, starając się nie trzaskać zbyt głośno drzwiami, by nie obudzić córki. Nogi miałam jak z waty, kiedy szłam w stronę otwartych na oścież drzwi.

Dawida dostrzegłam już z daleka. Włosy miał rozczochrane, koszulę rozpiętą, a głowę ułożoną na kolanach jakiejś podpitej małolaty, która drapała go długimi paznokciami po torsie. Patrzyłam, jak zaciąga się papierosem, a potem wgniata niedopałek w brudną popielniczkę. Przez chwilę mierzyłyśmy się wzrokiem. Chciałam tam podejść, ale ostatecznie pokręciłam tylko głową i wróciłam do samochodu.

Artur był postacią drugoplanową tej historii

– Wstyd mi za niego – powtarzał szwagier, kiedy prosiłam go, by odebrał Ingę z jakichś dodatkowych zajęć, ponieważ Dawida jak zwykle nie było w domu, znów zapomniał, gdzieś zabalował.

Artur zaś od początku wywiązywał się wzorowo ze swoich obowiązków ojca chrzestnego i stryja. Lubiłam go, byłam mu wdzięczna, ale nigdy nie myślałam o nim inaczej niż jak o przyjacielu i szwagrze. Byłam lojalną, wierną żoną. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że po prostu byłam głupia i naiwna. Zrozumienie tego zajęło mi kilka kolejnych lat. Kiedy upadła firma Dawida, a on sprowadził na naszą rodzinę bankructwo, powiedziałam stop tej ślepej miłości. I co? I przez następne lata przekonywałam samą siebie, że muszę doprowadzić tę sprawę do końca – czyli przestać utrzymywać męża i wciąż ratować mu tyłek.

Rozwód był nieunikniony. Sfinalizowałam go jednak dopiero wtedy, gdy Inga była już prawie dorosła. Straciłam tyle czasu u boku nieodpowiedzialnego i nieodpowiedniego mężczyzny, ale wreszcie byłam wolna. Artur nie przestał mi pomagać. Nie zerwał ze mną kontaktu, czego trochę się bałam.

Pewnego popołudnia zaprosiłam go do domu na herbatę. Zaczęliśmy rozmawiać i doszłam do wniosku, że świetnie się rozumiemy. Spotykaliśmy się regularnie, nie nazywając tego randkami, ale nasza relacja stawała się coraz bliższa, aż przestała być tylko przyjaźnią. Oboje ukrywaliśmy to nie tylko przed światem, ale i przed sobą nawzajem. Nie chciałam się przyznać, że w końcu dostrzegłam w nim mężczyznę.

Artur pierwszy zdobył się na odwagę

– Całe życie próbowałem o tobie zapomnieć – wyznał mi. Wyglądał jak mały chłopiec, który przyznaje się do przewinienia przed całą klasą. Był nieśmiały i wrażliwy, co nagle wydało mi się niezwykle pociągające. – Nie wypada przecież pragnąć żony własnego brata…

– Nie jestem już jego żoną – odparłam, zagryzając wargę w napięciu.

Nic między nami nie toczyło się szybko. Wprost przeciwnie. Zanim posunęliśmy się o krok dalej, minęło wiele miesięcy. A gdy się stało, gdy przylgnęliśmy do siebie jak dwie połówki rozciętego jabłka, choć tego pragnęłam, choć o tym marzyłam, poczułam się zawstydzona i zażenowana, jakbym zrobiła coś złego.

– Kochasz go. On ciebie też, od zawsze. W czym problem? – dociekała Daria.

Zerknęłam na stojącą na stoliku pustą butelkę. Rozmawiałyśmy o tym już blisko trzy godziny, a ja byłam wciąż tak samo zdezorientowana.

– Och, we wszystkim! – wyrzuciłam z siebie zrezygnowana. – Co powie Inga? To jej wujek! A Dawid? Może się wkurzyć i zatruwać nam życie. Nie wspominając o ich matce. Wiesz, że nigdy mnie nie lubiła…

– W tym wieku przejmujesz się tym, co ludzie powiedzą? – parsknęła Daria i popukała się w czoło.

– Poza tym on jest ode mnie młodszy…

– No – przytaknęła Daria. – O całe cztery lata, różnica nie do przeskoczenia. Normalnie powinien do ciebie mówić „ciociu”.

– Przestań – dla mnie to były poważne problemy, góry, które będziemy musieli pokonać, jeśli zdecydujemy się być razem, a ona sobie kpiła.

– Wymyślisz jeszcze jakieś przeszkody czy to już wszystko? To ty przestań! Przestań myśleć o innych, a zacznij o sobie, OK?

– Może powinnam pogadać o tym z Ingą? – zastanawiałam się.

– Zdecydowanie! Ta dziewczyna jest mądrzejsza od ciebie! – Daria wstała i zatoczyła się lekko, sięgając po torebkę. – Wezwę taksówkę. A ty odezwij się, kiedy pozałatwiasz swoje sprawy.

Na szali leżała nasza przyszłość

Dopiero kiedy za siostrą zamknęły się drzwi, sięgnęłam po telefon. Artur nie dzwonił. Napisał jednak wiadomość.

„Wszystko w porządku? Przepraszam, jeśli cię zraniłem” – odczytałam, uśmiechając się bezwiednie.

Nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że był taki troskliwy. Kilka razy wpisywałam i kasowałam wiadomość zwrotną. Wszystkie słowa wydawały mi się nie dość dobre. Nie chciałam również rozmawiać o tym przez telefon. Na szali leżała nasza przyszłość. Dla mnie każda decyzja była wiążąca.

Artur także nigdy nie rzucał słów na wiatr. Czekał na mnie dwadzieścia lat, chowając się w cieniu brata. Ta świadomość z jednej strony stanowiła pewnego rodzaju balast, a z drugiej dawała pewność co do stałości jego uczuć. Byłam na siebie zła, że ciągnę to tyle miesięcy i wciąż nie mam odwagi, by pójść na całość. Kładąc się spać, podjęłam więc pewne decyzje.

Następnego dnia miałam okazję spotkać się z córką. Chciałam powiedzieć jej o wszystkim prosto z mostu, ale ze zdenerwowania plotłam jakieś głupoty o tym, że uczucie nie wybiera, że czasem nawet nie wiesz, że coś do kogoś czujesz...

– Mamo, o co ci właściwie chodzi? Spieszę się, więc do rzeczy – pogoniła mnie.

– Chodzi o to, że… no… łączy mnie coś więcej z… wujkiem Arturem – wydukałam wreszcie, oblewając się rumieńcem jak nastolatka.

– Jesteście razem? – Inga zmarszczyła brwi, a ja poczułam, że tracę grunt pod nogami. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo zależy mi na jej akceptacji. Nie zniosłabym, gdyby kazała mi wybierać.

– Tak…

– No i świetnie! – twarz Ingi rozjaśnił uśmiech. – Pasujecie do siebie. No i prawdę mówiąc, spodziewałam się tego. Za często widywałam u ciebie wujka, by się nie domyślić.

– Myślisz, że tata…

– Tatą się nie przejmuj – nie dała mi dokończyć. Podeszła i ścisnęła mnie za ramiona. – Ja to załatwię.

– Wiem, że cała sytuacja jest trochę dziwna i wiele osób może krzywo na nas patrzeć – tłumaczyłam się, choć wcale nie było takiej potrzeby.

– Mamo, daj spokój, obie wiemy, ile przeszłaś z ojcem. Mnie też nie było łatwo. Po prostu bądź teraz szczęśliwa, tak?

– Tak jest…

Trzeba kuć żelazo, póki gorące. W głębi serca byłam pewna swoich uczuć i tego, że chcę dalej iść przez życie właśnie z Arturem. Bałam się tylko reakcji rodziny. W końcu nadal miałam być jej częścią.

Rozmowa z córką dodała mi skrzydeł

Wsiadłam w auto i pojechałam do Artura. Miałam klucz do jego mieszkania, więc nawet nie skorzystałam z dzwonka. Chciałam natychmiast wyznać mu miłość i powiedzieć, że jestem jej pewna, że już się nie boję i możemy przestać udawać. Ścięło mnie z nóg, gdy ujrzałam w progu byłą teściową.

– Złotko, jesteś blada jak ściana – powiedziała, biorąc mnie pod ramię i prowadząc w stronę kuchni.

Wystarczyło jedno przeciągłe spojrzenie, jakie wymieniłam z Arturem, by wszystko stało się jasne.

– Mamo, musimy ci coś powiedzieć – zwrócił się do matki, a potem jednym tchem opowiedział o naszym związku.  

– Nie jesteś zła? – spytałam, zdziwiona, że była teściowa nie zionie ogniem. Najpierw Inga, teraz ona… Czyżbym bała się czegoś, co było tylko w mojej głowie?

Westchnęła ciężko.

– Oj, Iwonko… Było mi trudno zaakceptować twoją obecność w naszej rodzinie – wyznała, po raz pierwszy zdobywając się na taką otwartość. – Bałam się, że unieszczęśliwisz obu moich synów. A to oni skrzywdzili ciebie.

– Obu? – zdumiałam się.

– Tak. Artur od początku cię kochał. Matka wie takie rzeczy – uśmiechnęła się blado. – Ale był taką ofiarą losu, że nie walczył o ciebie i musiałaś tyle czekać.

– Mamo, proszę, nie rób mi siary... – Artur wydął usta jak mały chłopiec.

Parsknęłyśmy śmiechem, co rozładowało atmosferę.

Czytaj także:
„Była mojego chłopaka nie mogła pogodzić się z ich rozstaniem. Udawała kogoś innego, żeby się ze mną zaprzyjaźnić”
„Przez moją pracę, przyszli teściowie mają mnie za śmiecia. Dla nich jestem kaprysem księżniczki, która i tak mnie zostawi”
„Marzyłam, by jego palce błądziły po moim ciele, jednak on wolał małolatę bez wyrazu. Lata poświęceń poszły na marne”

Redakcja poleca

REKLAMA