Czy mogłam zrobić więcej? Ciągle zadaję sobie to pytanie. Przecież każda matka chce chronić swoje dziecko, nawet przed ojcem, jeśli to on robi mu krzywdę. Ale nie każda ma męża prokuratora. Przed sądem nie miałam żadnych szans!
Trzymał dyscyplinę od małego
Dziecko to dziecko, czasem napsoci. Wybrudzi się, coś wyleje, rozsypie, zniszczy, nie zdąży na nocnik. Dla mnie to było normalne, chociaż debiutowałam w roli matki. Tak jak Darek w roli ojca. Ale on tego nie rozumiał. Chciał mieć idealne dziecko. I zawsze porządek w domu.
Wpadł w szał, kiedy Luizka wyjęła z pudełka wszystkie chusteczki higieniczne, pogniotła je, podarła i rozrzuciła po pokoju. Miała wtedy ponad rok i została z ojcem na godzinę. Nie dopilnował jej, ale nie miał pretensji do siebie, tylko do dziecka. Uderzył ją w rączkę tak mocno, że zrobił małej siniaka.
– Oszalałeś?! – oburzyłam się.
– Nie będzie mi dzieciak tutaj rozrabiał. Zasłużyła, to oberwała.
– Mogłeś jej zrobić krzywdę!
– Nie przesadzaj. Od lekkiego bicia jeszcze nikt nie umarł.
Umarło, i to już wielu. Zresztą sama przemoc wobec dziecka jest niedopuszczalna. Nie omieszkałam pokazać Darkowi odpowiednich wzmianek w sieci.
– Ale ja się nad Luizą nie znęcam – skomentował spokojnie, nie zrobiło to na nim wrażenia. – Wymierzam sprawiedliwą karę, nic więcej. Nie robię jej krzywdy.
Jak zechce, to mnie zniszczy
Na karach i sprawiedliwości to on się bardzo dobrze znał. W końcu był prokuratorem. Tylko jakoś zupełnie do niego nie docierało, że prawo, które on reprezentuje, zabrania bicia dzieci.
– Dramatyzujesz – podsumował moje argumenty. – Ja zostałem wychowany w konserwatywny sposób i nie narzekam. Skończyłem studia, pracuję, jestem uczciwym obywatelem. I Luiza też taka będzie.
– Mnie nigdy nikt nie bił, a też skończyłam studia, pracuję i jestem uczciwym obywatelem – tłumaczyłam.
– Stanowisz wyjątek, który potwierdza regułę. Stosowanie kar cielesnych wobec dzieci ma wieloletnią – by nie rzec wielowiekową – tradycję. Co znaczy, że to jest skuteczne, a ja jestem tradycjonalistą.
Szkoda, że nie ujawnił tych swoich średniowiecznych poglądów przed ślubem albo przynajmniej, zanim zaszłam w ciążę. Teraz niewiele mogłam zrobić.
Mojemu dziecku działa się krzywda, a ja byłam bezsilna. Gdy próbowałam oponować, tylko pogarszałam sprawę.
– Powiadomię policję – zagroziłam, kiedy po raz kolejny Darek zbił Luizę z jakiegoś błahego powodu.
– I co im powiesz? – zadrwił. – Że ojciec słusznie przylał córce pasem? I niby jak zamierzasz to udowodnić?
– Ma siniaki.
– Dzieci się przewracają, kaleczą – normalna sprawa. Zresztą równie dobrze ty mogłaś jej nabić te sińce.
Ostatnie zdanie mnie sparaliżowało. Ja? Przecież w życiu nie podniosłam na Luizę ręki! Niestety, żyjąc z Darkiem, nauczyłam się, że nieważna jest prawda, ale to, komu uwierzą policjanci. Oczywiście jemu, choćby dlatego, że był prokuratorem. Nawet gdyby mieli wątpliwości, woleliby się mu nie narażać.
Poza tym Darek był elokwentny, przekonujący, umiał manipulować, naginać rzeczywistość tak, żeby pasowała do jego założeń. Gdybym odważyła się zarysować jego nieskazitelny wizerunek, zachwiać karierą, nie zawahałby się przed niczym, zniszczyłby mnie. Odebrałby mi córkę, a gdyby została z nim sama, to już nikt by jej nie obronił przed ojcem sadystą. Wtedy dotarło do mnie, że mieszkam pod jednym dachem z wrogiem.
Musiałam przygotować się do walki
Zabrałam córkę do lekarza w innym mieście. Zanim poprosiłam o zrobienie obdukcji, powiedziałam mu, jak wygląda nasza sytuacja. Postanowiłam, że jeśli jeszcze kiedyś nie uda mi się obronić Luizy przed gniewem ojca i przemocą z jego strony, za każdym razem będę brała stosowne zaświadczenie od lekarza. Sąd będzie musiał wziąć je pod uwagę.
– Posłuchaj, nie możesz jej bić – próbowałam przemówić mężowi do rozsądku.
Nie skutkowało. Bił ją, gdy była mała i choć lata mijały, nie zamierzał przestać.
– To jest już duża dziewczynka. Niedługo zacznie miesiączkować. Naruszasz jej godność, nietykalność cielesną – tłumaczyłam mu.
– Luiza jest moją córką – odparł Darek. – Mam prawo ją karcić. A jeśli tego nie chce, niech zachowuje się właściwie.
Gówno miał, nie prawo. Był niereformowalny. Nic do niego nie docierało. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że im Luiza była starsza, tym on stawał się surowszy, brutalniejszy i znajdował więcej pretekstów do tego, by się na niej wyżywać. Jakby pastwienie się nad własnym dzieckiem sprawiało mu przyjemność.
Czułam się bezsilna
Nie mogłam słuchać, gdy ją bił. Zawsze w takich sytuacjach czułam się tak, jakby Darek mną poniewierał. Najgorsza jednak była bezsilność. Siedziałam obok, za ścianą, wszystko słyszałam, a nie potrafiłam nic zrobić, w żaden sposób tego przerwać. Paraliżowała mnie obawa przed jeszcze gorszymi konsekwencjami.
Kiedyś nie wytrzymałam i kazałam Darkowi natychmiast przestać.
– Uspokój się – krzyknął, wypychając mnie z pokoju. – I nigdy więcej nie podważaj moich decyzji przy dziecku. Chyba że chcesz, żeby po twojej interwencji kara rozpoczęła się na nowo. Tak jak teraz.
I zamknął się z Luizą na klucz. Płakałyśmy obie, każda w innej części domu.
Skąd w tym na co dzień sympatycznym i dobrze wychowanym człowieku tyle nienawiści do osób, które powinien kochać? Nie miałam pojęcia.
Lubił krzywdzić
Odpowiedzi zaczęłam szukać w internecie. Wpisywałam w wyszukiwarkę poszczególne hasła i losowo otwierałam strony. W sieci znalazłam nie tylko stanowisko prawników oraz porady, jak postępować w podobnych sytuacjach, ale też poznałam historie ofiar przemocy.
A jeśli… jeśli Darkowi sprawiało przyjemność krzywdzenie Luizy? Co powinnam zrobić, jeśli szczytny cel wychowania naszej córki na dobrego, porządnego, uczciwego człowieka, którym lubił się zasłaniać, był jedynie pretekstem, by móc się nad nią bezkarnie znęcać?
Podsumowałam w myślach nasze pożycie małżeńskie. Darek był dobrym kochankiem, ale czasami kochał się ze mną z jakąś dziką pasją, jakby targająca nim żądza domagała się natychmiastowego ujścia. Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że najczęściej działo się po tym, jak dyscyplinował Luizę.
– Jest chory i to bardzo – pospiesznie usuwałam pamięć podręczną przeglądarki. – Używa władzy rodzicielskiej po to, by karmić swoje chore ego.
Umówiłam się na wizytę do psychologa, który potwierdził moje obawy. Ale na najważniejsze pytania: jak wyrwać córkę z rąk Darka, sama musiałam znaleźć odpowiedź. Nie mogłam oskarżyć go o to, że znęca się nad córką. Zresztą zawsze istniało prawdopodobieństwo, że trafię na jakiegoś kolegę Darka.
Nie wiedziałam, do kogo iść po pomoc. Najchętniej zabrałabym Luizę i uciekła. Wtedy jednak na pewno zostałabym oskarżona o porwanie. Nie mogłam działać pochopnie. Musiałam mieć plan. Dobry plan. Ten jednak nie chciał się narodzić w mojej głowie. No i stało się coś, co sprawiło, że nie mogłam już dłużej czekać.
Byłam przerażona
Tamtego dnia Luiza zadzwoniła do mnie, kiedy byłam w pracy. Przeczuwałam, że stało się coś złego, bo w szkole nie wolno uczniom używać telefonów.
– Mamo, przyjedź do mnie – usłyszałam zachrypnięty od płaczu głos córki.
– Gdzie jesteś, kochanie?
– W… w domu – rozpłakała się.
– Zaraz będę.
Wybiegłam z pracy, zdążyłam tylko krzyknąć sekretarce, że mam pilną sprawę. Wezwałam taksówkę i po dwudziestu minutach byłam w domu.
Luiza leżała w zmiętej pościeli. Blada, potargana, z opuchniętą od płaczu twarzą i siniakiem pod okiem.
– Boże, dziecko, co się stało? – uklękłam przed córką. – Kto cię skrzywdził?
– Tata.
– Tata? Przecież dziś rano wyjechał służbowo na dwa dni.
– Wrócił, jak tylko wyszłaś z domu.
Przełknęłam ślinę, bo z przerażenia zaschło mi w gardle.
– Co ci zrobił? – zapytałam.
– Dowiedział się o tej jedynce z polskiego – znowu zaszlochała. – Powiedział, że… że zasłużyłam na bardzo surową karę, skoro to przed nim ukrywałam.
– Zbił cię? – przytuliłam ją mocno, żeby jakoś ulżyć jej cierpieniu.
– Tak, pasem. A później… później… – jąkała się, jakby nie mogła zmusić się do tego, by powiedzieć mi, co przeżyła.
– Kochanie, spokojnie – szepnęłam, głaszcząc Luizę po plecach, po włosach. – Co było później, powiedz…
– Tata – szlochała. –Uderzył mnie w twarz i zamknął w piwnicy – wydusiła w końcu.
Byłam w szoku. Czegoś takiego naprawdę się nie spodziewałam! Może Darek miał zaburzenia, ale żeby aż tak?
– Nie płacz, kochanie – szepnęłam. – Wszystko będzie dobrze.
– Mamo, on powiedział, że jak komuś się poskarżę, to zamknie mnie jeszcze raz i będzie mnie tak karał codziennie, a ty nie przyjdziesz, żeby mi pomóc.
– Nie bój się. Już się nie bój, Luizko. Nic takiego się nie stanie. Ten człowiek więcej cię nie skrzywdzi, obiecuję. Przysięgam. Choćbym miała go zatłuc – to ostatnie zdanie tylko pomyślałam.
Uciekłyśmy od niego
Zabrałam Luizę do szpitala na obdukcję. Już się nie bałam. Byłam zdeterminowana, by w końcu ochronić moje dziecko, mając gdzieś układy męża. Udało się, bo Darek nie wywinął się od odpowiedzialności, choć chciał. Stanął przed sądem i nie pomogły mu znajomości ani żadne kruczki prawne. Próbował mnie oskarżać o zaniedbania.
Miał rację, gdybym zareagowała odpowiednio wcześnie, nie doszłoby do nieszczęścia. Nigdy sobie nie wybaczę i już zawszę będę się zastanawiać, czy musiało się stać coś takiego, abyśmy wreszcie mogły się uwolnić od tego psychopaty?! Moje sumienie nigdy nie da mi spokoju, ale przed sądem adwokat umiejętnie mnie wybronił. Dowodził, że ja również byłam ofiarą, sterroryzowaną żoną, poddawaną przemocy psychicznej, i przerażoną matką, obawiającą się o życie swojej córki. Kluczowe jednak okazały się zeznania Luizy, która rozumiała więcej, niż mi się wydawało.
Darek trafił do więzienia, a my z córką wyjechałyśmy na drugi koniec Polski. Wiem, że nigdy nie zapomnimy o tym piekle. Dostałyśmy jednak szansę na nowe, lepsze życie. I skrzętnie ją wykorzystujemy.
Czy się boję, że jak wyjdzie z więzienia, to nas znajdzie? Dziwne, ale nie. To, co się stało, zmieniło mnie raz na zawsze. Więc niech spróbuje. Niech spróbuje znowu nas skrzywdzić. Już nigdy więcej nie pozwolę mu choćby palcem tknąć mojej córki.
Dorota, 42 lata
Czytaj także: „U mojej córki wygląd w ogóle nie idzie w parze z rozumem. Jej czar pryska za każdym razem, gdy otwiera usta”
„Moja mama nie znosiła mojego narzeczonego. Mówiła, że to naciągacz i bawidamek. Zapłaciła wysoką cenę, żeby mi to udowodnić”
„W pakiecie ze spadkiem dostałem same problemy. Zamiast się nim cieszyć, ledwo uszedłem z życiem, by go ocalić”