„Mąż chce zrobić z syna mężczyznę. Uczy go grać w nogę i zmusza do majsterkowania. Mały boi się przyznać, że woli… tańczyć”

mama wspiera syna fot. Adobe Stock, bnenin
„– Chyba postradałaś zmysły. Na tańce chcesz go wysłać? Chcesz, żeby zniewieściał? Po moim trupie! Chłopak ma grać w piłkę, umieć naprawić samochód i cieknący kran, a nie kręcić piruety! – uniósł się, a ja poczułam, jak buzuje we mnie wściekłość”.
/ 02.09.2022 08:30
mama wspiera syna fot. Adobe Stock, bnenin

Kiedy Janek się urodził, mój mąż oszalał ze szczęścia. Jestem przekonana, że córkę pokochałby tak samo mocno, ale on zawsze marzył o synu. Jeszcze gdy byłam w ciąży, kładł głowę przy moim brzuchu i mówił:

– Cześć, młody, tu tata, obiecuję ci, że będziemy razem grali w piłkę, majsterkowali, nauczę cię, jak być facetem.

Śmiałam się wtedy i byłam zauroczona wizją, że moi dwaj ukochani mężczyźni będą razem poznawać świat. Męski świat. Mój mąż to dobry człowiek. Jest kochający, opiekuńczy, mądry, ale zawsze miał dość jasny pogląd na to, co męskie i kobiece. Kiedyś mi to nie przeszkadzało, bo ja też pochodzę z tradycyjnej rodziny, ale nie miałam pojęcia, że będzie to coś, co tak bardzo da nam wszystkim w kość.

Chciał, żeby syn grał w piłkę

Kiedy urządzaliśmy małemu pokój, motywem przewodnim były samochody, a jakże! No i oczywiście piłkarze. Mój mąż widział Janka w roli gwiazdy futbolu, jeszcze zanim syn przyszedł na świat. Robert kocha piłkę nożną, ogląda wszystkie mecze Ligi Mistrzów, sam też gra z kolegami co weekend.

Pamiętam, że gdy tylko mały nieco podrósł, Robert zaczął uczyć go kopać piłkę. Janek to lubił, był żywym srebrem, no i uwielbiał spędzać czas z tatą. Kiedy miał kilka lat, Robert zaczął zabierać go do garażu na wspólne majsterkowanie. Ten pomysł akurat okazał się totalnym niewypałem. Janek koszmarnie się przy tym nudził i unikał jak ognia. Zupełnie nie złapał bakcyla. Robert nie mógł tego pojąć, uważał, że po prostu „facet powinien pewne rzeczy umieć”, ciągnął więc ośmiolatka do garażu, a ten szedł, bo nie chciał sprawiać tacie przykrości.

Próbowałam z mężem rozmawiać, ale wszystko na nic.

– Kochanie, on jeszcze nie wie, że to mu się w życiu przyda. Chcesz wychować niedojdę?

– No nie, ale może on musi do tego dojrzeć? To przecież jeszcze dziecko – perswadowałam, ale na nic.

Gdy pierwszy raz zauważyłam, że Janek z otwartą buzią i wymalowaną na twarzy totalną fascynacją ogląda „Taniec z gwiazdami”, byłam rozbawiona. Dziecko przepadło zupełnie! Od tamtej pory zawsze zasiadał ze mną przed telewizorem i wpatrywał się w tancerzy. Robert nie był tym zachwycony. Burczał coś pod nosem, że jego syn zamiast oglądać mecze, patrzy na jakieś „babskie programy”. 

Od tamtej pory zaczęłam zauważać, że mały coraz bardziej interesuje się tańcem. Niejednokrotnie widziałam, że próbuje naśladować ruchy tancerzy z telewizji. Zauważyłam też, że ma naprawdę niezłe poczucie rytmu. Gdy powiedziałam o tym Robertowi, ten popatrzył na mnie jak na kosmitkę.

– No i co z tego? Będzie tańczył na dyskotekach, i tyle – wzruszył ramionami.

– Ale skoro to lubi i ma do tego dryg, może byśmy go zapisali na jakieś zajęcia?

– Chyba postradałaś zmysły. Na tańce chcesz go wysłać? Chcesz, żeby zniewieściał? Po moim trupie! Chłopak ma grać w piłkę, umieć naprawić samochód i cieknący kran, a nie kręcić piruety! – uniósł się, a ja poczułam, jak buzuje we mnie wściekłość.

– Chcesz, żeby był sobą? Czy żeby był taki, jak sobie to ty wyobrażasz? – fuknęłam.

– On jest sobą. Lubi piłkę nożną. A ty nie mąć mu w głowie. Mój syn nie będzie wywijał w kolorowych trykocikach – warknął Robert i wyszedł.

Zaledwie kilka dni później przy obiedzie mąż radośnie oświadczył, że zapisał młodego do szkółki piłkarskiej. Jasiek nawet się ucieszył, ale jego radość trwała krótko. Owszem, mój syn lubił grać w piłkę, ale z tatą albo z kolegami, dla przyjemności. Treningi dwa razy w tygodniu nie przypadły mu do gustu, nie lubił ćwiczyć godzinami odpowiedniego ustawienia, kopania piłki w konkretny sposób itp.

Widziałam, że Robert zamiast budzić w nim pasję, zabija jego sympatię do tego sportu, ale nie wiedziałam, jak temu zaradzić. Liczyłam na to, że prędzej czy później sam do tego dojdzie, a tymczasem nie chciałam się wtrącać w ich relację.

Okłamał nas ze strachu

Prawdziwa bomba wybuchła po jakimś czasie, gdy zadzwoniono do mnie ze szkoły z informacją, że Jasiek skręcił nogę. Oczywiście od razu tam pojechałam.

– Jak to się stało? – zapytałam nauczycielkę.

Na treningu tańca. Instruktor mówi, że źle wykonał jedną figurę, no i nieszczęście gotowe – wyjaśniła, ale ja nic nie rozumiałam.

– Na treningu tańca? Przecież mój syn nie chodzi na żaden taniec – żachnęłam się.

– Jak to? Przecież od trzech miesięcy są w naszej szkole bezpłatne zajęcia taneczne, mam podpisaną przez państwa zgodę…

Janek nie odezwał się ani słowem, ale poczerwieniał, a dla mnie wszystko stało się jasne. Ja nic nie podpisywałam, Robert prędzej by trupem padł, niż wyraził zgodę na lekcje tańca, a młody ostatnio oznajmił nam, że chciałby chodzić na dodatkową informatykę dwa razy w tygodniu. A więc to była ta dodatkowa informatyka…

– Proszę się nie przejmować, to niegroźna kontuzja, Jasiek szybko wróci do tańca – nauczycielka potargała jego jasne loki, a on nawet nie drgnął. Wiedział, że ma kłopoty.

Byłam na niego zła. Okłamał nas, podrobił podpis ojca (o ironio!) i trwał w tym oszustwie kilka miesięcy. Z drugiej strony, było mi go żal. Jak bardzo musiał być zdeterminowany, żeby to zrobić? Wstydził się swoich zainteresowań przed rodzicami, a to raczej nie był sukces. Do domu jechaliśmy w zupełnej ciszy, gdy jednak do niego dotarliśmy, uznałam, że musimy porozmawiać.

– Synu, podrabianie podpisów? Kłamstwa? Bardzo się na tobie zawiodłam – powiedziałam i zobaczyłam, że broda mu drży.

– Mamo, przecież i tak byście mi nie pozwolili. A ja… chciałem spróbować. Agata potrzebowała partnera do tańca i mnie poprosiła, potem trener powiedział, że mam talent! Tak bardzo mi się podobało!

– Rozumiem, ale powinieneś był nam powiedzieć. Myślałeś, że się nie wyda?

– Nie wiem – wzruszył ramionami. – Gdybym powiedział tacie, to by się ze mnie śmiał. Ja naprawdę nie chcę sprawiać mu przykrości i nie chcę, żeby przestał mnie kochać – chlipnął, a ja w sekundę zrozumiałam, że problem jest dużo poważniejszy niż myślałam.

Kochanie, tata cię kocha bez względu na wszystko – powiedziałam łagodnie.

– Nie sądzę, żeby mnie kochał, jeśli będę tańczył, zawsze przecież mówi, że nie chce, żeby jego syn był babą – skrzywiło się moje dziecko, a ja pomyślałam, że chyba uduszę męża gołymi rękami.

Wiedziałam, że muszę rozmówić się z Robertem i nie będzie to łatwe. Jakie było moje zdziwienie, gdy weszłam do kuchni pełnej dymu z papierosa i ujrzałam zafrasowanego męża.

– Przecież rzuciłeś palenie, jak byłam w ciąży! – powiedziałam, ale zignorował moją wymówkę.

Jest jego wielkim fanem

– Słyszałem waszą rozmowę – powiedział cicho i zaciągnął się papierosem. – Jasiek naprawdę myśli, że będę go kochał tylko wtedy, jeśli będzie grał w piłkę? – spojrzał mi w oczy i zrozumiałam, że ja nic nie muszę mówić; to, co usłyszał z ust syna, wstrząsnęło nim dogłębnie.

– Przecież nigdy bym go nie skrzywdził, ja chciałem dobrze… – dodał, a w jego głosie usłyszałam bezradność.

– Wiem, ale chyba musisz odpuścić. Robert, musisz mu pokazać, że go kochasz takiego, jakim jest, pozwolić mu być sobą, bo nie chcę wiedzieć, dokąd to nas zaprowadzi – powiedziałam, a mąż się zasępił.

Długo milczeliśmy i każde z nas tkwiło zatopione we własnych myślach. W końcu Robert zapytał:

– Podrobił podpis któregoś z nas?

– Tak, twój. Chyba podświadomie zrobił ci na złość – uśmiechnęłam się i pokazałam mu jego rzekomą zgodę na zajęcia taneczne syna, a on pokiwał głową.

– Jedno musisz przyznać, trzeba mieć jaja, żeby coś takiego zrobić – powiedział, a ja wybuchnęłam śmiechem.

– Ano, trzeba – przyznałam.

Mój syn jest prawdziwym facetem. Wie, czego chce, i umie to osiągnąć, nawet na przekór swojemu głupiemu ojcu – dodał, zgasił papierosa i poszedł do pokoju Janka.

Gdy pół godziny później usłyszałam jak się śmieją, kamień spadł mi z serca.

Od tamtego dnia minęło kilka lat. Janek jest bardzo dobrym tancerzem i odnosi sukcesy na turniejach, takich jak ten rozgrywany dzisiaj. Uwielbia to, co widać w każdym jego ruchu. A Robert? Jest jego najwierniejszym fanem, najdumniejszym ojcem na świecie i już nigdy ani słowem nie wspomniał, że taniec jest niemęski. Często za to podkreśla, że jego syn jest niewiarygodnie zdolny, zdeterminowany i zdecydowany – jak prawdziwy facet.

Czytaj także:
„Wysłałam syna na działkę, żeby mieć chwilę spokoju. Nie sądziłam, że wraz z bandą smarkaczy puszczą nasz domek z dymem"
„Nie chciałem, by córka cierpiała po stracie przyjaciela, więc musiałem ją okłamać. Zamiast pomóc, wyszedłem na potwora”
„Gardziłam nową żoną ojca, ale gdyby nie ona, to ja musiałabym się nim zajmować. To paskudny tyran, który wykończył mamę”

Redakcja poleca

REKLAMA