„Matka zostawiła mnie, by pić ze swoim gachem gdzieś w melinie. Po śmierci ojca znowu pojawiła się w moim życiu”

płacząca kobieta fot. Adobe Stock
Zasłużyła na jego nienawiść, a on ją tłumaczył, chciał pomóc. Drażniło mnie to, przecież ta kobieta wyrządziła nam wielką krzywdę. Ubolewał, że jego ukochana córeczka nie ma mamy z prawdziwego zdarzenia. Podczas naszej ostatniej rozmowy powiedział, że chciałby, abym mogła poznać ją taką, jaka była, zanim zaczęła pić.
/ 22.03.2021 12:28
płacząca kobieta fot. Adobe Stock

Odejście taty było najgorszym przeżyciem, z jakim przyszło mi się zmierzyć. Nie przypuszczałam, że jego strata będzie tak nagła i dotkliwa. Dziesiątki razy w ciągu miesiąca słyszy się w wiadomościach o wypadkach śmiertelnych. Jakiś samochód zderzył się z ciężarówką, motocyklista uderzył w drzewo, w karambolu straciło życie kilka rodzin. Te informacje są tak częste, że przestają robić wrażenie na odbiorcy.

Kiedy więc, wracając do domu, usłyszałam w radiu, że na A4 był wypadek, zginęli ludzie i należy liczyć się z korkami, nie poczułam nawet ukłucia w sercu. Do tej pory nie mogę w to uwierzyć. Byłam z tatą tak blisko związana. Żywiłam przekonanie, że jeśli kiedykolwiek coś by mu się stało, czułabym to natychmiast. Gdy policjanci z grobowymi minami stanęli w progu mojego mieszkania, oniemiałam. Patrzyłam wyczekująco, byłam jakaś odrętwiała z przerażenia. A gdy usłyszałam, że mój tata najprawdopodobniej zginął w wypadku, a ja muszę z nimi jechać, żeby zidentyfikować zwłoki, nie dowierzałam. Mimo że policja znalazła przy nim dokumenty i telefon komórkowy, byłam przekonana, że to nie będzie on. Jechałam z nimi prawie pewna, że zaszła jakaś pomyłka i ktoś miał przy sobie jego rzeczy.

Gdy jednak pokazano mi ciało, nie mogłam się dalej łudzić. Wybuchłam histerycznym, niemożliwym do opanowania płaczem. Jak to możliwe, że Bóg odebrał mi jedynego bliskiego człowieka?! Jakim prawem to zrobił?! Ojciec wychowywał mnie samotnie od dziecka. Matka była alkoholiczką, odeszła z domu i nigdy się mną nie interesowała. Od lat nie miałam z nią kontaktu i nigdy szczególnie mi jej nie brakowało. Tata nigdy celowo nie unikał mówienia o niej, ale ja z czasem pytałam coraz rzadziej.
Byłam tylko z tatą. Rano robił mi śniadanie i odprawiał do szkoły. Wieczorami szykował obiady na następny dzień, żebym mogła sobie odgrzać po powrocie do domu.

Najbardziej lubiłam nasze kolacje. To ja je przygotowywałam – czasem była to jajecznica, budyń lub płatki z mlekiem. Tata nigdy nie narzekał. W tym czasie opowiadał mi o swoim dniu, a ja słuchałam go z przejęciem. Pracował na budowie. Ludzie czasem śmieją się z budowlańców, mówiąc, że jeden pracuje, a reszta patrzy. On bez wątpienia należał do tych pracujących. I to nie dlatego, że był naiwny lub mało asertywny. Po prostu niezależnie od tego, czym się zajmował – czy to w domu, czy w pracy – zachowywał się odpowiedzialnie i rzetelnie robił swoje.
Był dumny, gdy wracając po ośmiu godzinach harówki mógł mi opowiedzieć, ile danego dnia zrobił, jakich dokonał postępów. To dzięki niemu wiedziałam, że pracy fizycznej nie należy się wstydzić, bo przynosi wymierne rezultaty. Powtarzał, że wstydzić powinni się ci, którzy zwlekają z przybiciem pieczątki z pozwoleniem na budowę tak długo, aż nie dostaną odpowiedniej koperty.

Rzadko ktoś nas odwiedzał. Czasem wpadła jakaś ciotka czy kolega z pracy, ale nigdy nikt nam w niczym nie pomagał. Przyzwyczailiśmy się do tego i nauczyliśmy się, że musimy radzić sobie sami. Ojciec żartował, że mieszkamy na bezludnej wyspie i miał trochę racji.
Mnie to nie przeszkadzało, bo wierzyłam, że zawsze będziemy mogli na siebie liczyć. Po szkole dostałam pracę w osiedlowym sklepie. Tata pękał z dumy. Wszystkim zawsze opowiadał, jak świetnie sobie radzę i jaki zadowolony jest ze mnie szef.
Tato, przestań, jestem tylko ekspedientką – śmiałam się z tych jego przechwałek, ale byłam szczęśliwa. słysząc, jaki jest dumny.
– Nie waż się tak mówić! To bardzo dobra praca, a ty jesteś dzięki niej niezależną i samodzielną kobietą. Nie umniejszaj swoich osiągnięć – powtarzał bez końca.

Rozbawiona kręciłam głową. Ojciec jednak dobrze wiedział, ile w dzisiejszych czasach znaczy stałe i pewne zatrudnienie. Tym bardziej że jego żona zawiodła go na tym polu. Wmawiała mu, że pracuje jako kelnerka, a tak naprawdę, zamiast podawać wódkę klientom, wypijała ją z właścicielem knajpy. Z czasem przestała udawać, że łączy ich jedynie miejsce pracy. Tatę najbardziej bolało to, że zostawiła swoje dziecko, czyli mnie. Starał się być najlepszym ojcem, jakim potrafił, ale wciąż żałował, że nie ma w domu kobiecej ręki, kogoś, kto zadba o ciepło domowego ogniska. Mimo moich zapewnień, że niczego mi nie brakuje, ubolewał, ze jego córeczka nie ma mamy z prawdziwego zdarzenia. Podczas naszej ostatniej rozmowy powiedział mi, że chciałby, abym mogła poznać ją taką, jaka była kiedyś, zanim zaczęła pić.
– Tato, co ty?! Nie masz do niej żalu? Jak możesz mówić o niej tak ciepło?! – oburzyłam się, bo nie mogłam pojąć, jak on w ogóle może mieć do niej jakikolwiek sentyment.
– Wiesz, kiedy się urodziłaś, naprawdę cię kochała. Pokonał ją nałóg. Chciałem dać jej pomocną dłoń, ale ona nie umiała jej przyjąć.

Trudno mi było pojąć jego słowa. Gdyby mnie kochała, przyjęłaby pomoc.
Mimo wszystko w przeddzień pogrzebu taty postanowiłam, że odszukam mamę i powiem, co się stało. Nie było to trudne. Nadal mieszkała z właścicielem lokalnej speluny w mieszkaniu nad barem. To właśnie ona otworzyła mi drzwi. Wyglądała strasznie. Miała ziemistą, niezdrową cerę, bruzdy nad wargami i tłuste włosy.
– Co tu robisz, dziecko?– zapytała wyraźnie poruszona moim widokiem.

Nie rzuciła się jednak, żeby mnie przytulić. Na szczęście, bo na pewno nie odwzajemniłabym jej uścisku.
Przyszłam ci powiedzieć, że tata zginął w wypadku. Jutro będzie pogrzeb.
– Co takiego?! – była w szoku.
– Ojciec nie żyje! – warknęłam wściekła.

Nie miałam ochoty z nią rozmawiać ani tym bardziej wdawać się w szczegóły. Chciałam jej tylko przekazać, co się stało, żeby dowiedziała się o tym ode mnie, a nie od jakiegoś bełkoczącego pijaczka. Z ulgą wyszłam z tej śmierdzącej klatki i złapałam haust świeżego powietrza. Wróciłam do siebie, ale moje myśli krążyły wokół niej. Byłam trochę zaskoczona tym, że wyglądała na przejętą. Myślałam, że jej zapijaczony umysł nie przetwarza już żadnych informacji. Miałam za dużo spraw do załatwienia, żeby przejmować się jej reakcją. Poza tym nic a nic mnie nie obchodziła. Uważałam, że wypełniłam swój obowiązek. I to w zupełności wystarczy.

Następnego dnia na uroczystości pogrzebowe przyszło dużo ludzi. Współpracownicy ojca, sąsiedzi, znajomi z czasów szkolnych… Nikt nie mówił o nim, o moim tacie. Wszyscy pytali się nawzajem, co słychać, komentowali kazanie księdza, uroczystość i pogodę. Ani słowa o zmarłym. Nie mogłam tego zrozumieć. Sama byłam zbyt załamana, aby zdobyć się na jakąś wzniosłą wypowiedź przy ludziach, których właściwie nie znałam, ale liczyłam, że jest wśród nich ktoś, kto zechce powiedzieć, jak wartościowym i cudownym był człowiekiem. Nagle wśród tłumu zauważyłam ją. Chudą postać w czarnym płaszczu i ciemnych okularach. A jednak przyszła.

Chciałam myśleć, że mnie to nie rusza, ale było mi w pewnym sensie lżej na duchu, że w nagrodę za to, że wychował ich wspólne dziecko, przynajmniej przyszła go pożegnać. Marne to zadośćuczynienie, ale choć próbowała. Nie podeszłyśmy do siebie. To nie miałoby sensu. Wróciłam do domu i leżałam w ciemności. Bolała mnie głowa i czułam przytłaczającą rozpacz.
Łzy przestały już lecieć, jakby się skończyły. Miałam w sobie tylko pustkę po nim. I nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie mogłam uwierzyć, ze w taki dzień ktoś śmie mnie odwiedzać. Początkowo nie reagowałam w przekonaniu, że to jakiś domokrążca lub listonosz, pełna nadziei, że zaraz sobie pójdzie. Wolałam zanieść awizo na pocztę niż teraz rozmawiać z kimkolwiek. Jednak dzwonek uporczywie hałasował.
– Otwórz, to ja. Chciałam tylko pogadać – to była moja matka.

Nie mogłam zrozumieć, po co tu przyszła. Ten dzień był dla mnie i tak wystarczająco traumatycznym przeżyciem.
– Czego chcesz? – zapytałam, nie stwarzając pozorów poprawnych kontaktów.
– Chciałam pogadać. Może potrzebujesz wsparcia? – zapytała cicho.

Wsparcia? Od ciebie? Tak. Potrzebowałam wsparcia, kiedy pierwszy raz szłam do szkoły, kiedy dostałam pierwszą miesiączkę i pierwszy raz się zakochałam, a ten dureń złamał mi serce. I jeszcze wtedy, kiedy zdawałam na prawo jazdy albo wtedy, gdy pokłóciłam się z najlepszą przyjaciółką. Ale nie martw się, dostałam wsparcie od taty. Twojego nie potrzebuję.

– Wiem, że jestem najgorszą matką, ale taty już nie ma. Gdybyś musiała wylać na kogoś żale, to wiesz, gdzie mnie szukać.
Chcesz w spadku mieszkanie czy o co ci chodzi?! – wrzasnęłam, a ona spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

Zamknęłam jej drzwi przed nosem. Wzięłam wolne w pracy na tydzień i żyłam w amoku, regularnie łykając środki na uspokojenie. W poniedziałek niemal nieprzytomna poszłam do sklepu. Szef spojrzał na mnie z ubolewaniem. Zapytał, czy na pewno dam radę, a ja nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Zadzwonił dzwoneczek nad drzwiami oznajmiając, że pierwszy klient przekroczył próg sklepu, więc stanęłam za kasą i przykleiłam do twarzy ugrzeczniony uśmiech. Szybko jednak z niej zszedł.
– Po co tu przyszłaś, śledzisz mnie? – krzyknęłam, gdy po raz kolejny w tym tygodniu zobaczyłam jej wychudzoną sylwetkę i zniszczoną życiem twarz.

Zaczęłam żałować, że poinformowałam ją o tym pogrzebie. Wzięła wodę mineralną i stanęła przy kasie, wypytując, jak się czuję i czy potrzebuję pomocy.
– Nie piję ani nie ćpam, jeśli o to pytasz. Dam sobie radę. Przestań mnie nachodzić i udawać troskliwą mamę!
– Ja także już nie piję. Zerwałam z Darkiem. Szukam miejsca, żeby troszkę się podnieść, znaleźć pracę i ruszyć dalej.
– I mnie o to prosisz?! Chyba zwariowałaś! – wrzasnęłam nieco zbyt głośno.

I od razu ściszyłam głos, żeby nie straszyć klientów. Powiedziałam jej, że ma się wynosić. Po ciężkim dniu pracy wróciłam do domu i zaczęłam szukać leków na uspokojenie. Zużyłam już wszystkie, a po kolejne nie zamierzałam sięgać. Ale moje żelazne postanowienie legło w gruzach, bo spotkanie z matką wyprowadziło mnie z równowagi.
Wiedziałam, że w szafce ojca są jakieś leki. Otworzyłam ją i gdy wyjmowałam listek z lekami, zauważyłam na półce grubą kopertę. Zajrzałam do środka. Były tam wspólne zdjęcia moich rodziców z młodości. Przytulali się na nich i całowali. Na niektórych mama była już w ciąży, na innych z troską trzymała mnie na rękach. Wyglądała młodo, ładnie i świeżo. Wyglądała podobnie jak ja teraz. Po co ojciec wciąż trzymał te zdjęcia w szafce? Czyżby po tylu latach nadal tęsknił za przeszłością? Mimo krzywdy, jaką matka mu wyrządziła? Jeszcze długo przyglądałam się tym fotografiom z niedowierzaniem.

Nie wzięłam tabletek. Nie mogłam usnąć tej nocy, za to miałam dużo czasu na przemyślenia. Nazajutrz, jak tylko weszłam do sklepu, ona znów szła w moim kierunku. Była brudna, ale nie śmierdziała alkoholem.
– Gdzie spałaś? – zapytałam.
– W schronisku – odpowiedziała. – Nie wrócę do tego dziada. Zrujnował mi życie. Zresztą sama je sobie zrujnowałam. Twój tata usiłował mi pomóc, próbował mnie z tego wyciągnąć, ale byłam głupia i ślepa.
– Jeśli chcesz, możesz u mnie zostać przez tydzień – oznajmiłam jej oschłym tonem.
– Ale pamiętaj, ani dnia dłużej.

Podziękowała i uniosła w górę oczy, starając się powstrzymać łzy. Po południu przyszła do mnie bez żadnej torby. Dałam jej pościel i koszulę, a ubrania wrzuciłam do pralki. Nosiłyśmy ten sam rozmiar, więc pożyczyłam jej kilka ciuchów. Za wszystko dziękowała jak za dary niebios. Przy kolacji prawie nie rozmawiałyśmy. Powiedziała tylko kilka słów o tym, jak bardzo żałuje, że straciła męża i nie poznała mnie… swojej własnej córki. Nic nie odpowiedziałam. Uważałam, że to i tak niska cena za porzucenie dziecka. Z drugiej strony zgotowała sobie gorszy los, niż mogłaby przypuszczać. 

Została u mnie tydzień. Rozmawiałyśmy początkowo bardzo mało, z czasem nieco więcej. Kiedy dostała pracę sprzątaczki, powiedziałam jej, że może zostać tak długo, aż znajdzie mieszkanie do wynajęcia i zarobi na czynsz. Ten czas sprawił, że w końcu zaczęłyśmy patrzeć sobie w oczy i rozmawiać. Widziałam w niej szczery żal. Nieraz wspominała, że chciała do nas wrócić, ale bała się prosić. Wiedziała, że spaliła za sobą mosty. Nie miała odwagi nawet spróbować porozmawiać z tatą.

Może nie jesteśmy i nigdy już nie będziemy jak matka i córka, ale rozumiemy się na pewnej płaszczyźnie: jak dwie kobiety, które kochały tego samego mężczyznę i nie chcą się już dłużej nawzajem krzywdzić. Myślę, że tata zostawił te zdjęcia dla mnie i dla niej, żebyśmy odnalazły w sobie, mimo zadry w sercach – tlącą się wciąż iskrę. To ze względu na tatę dałam mamie drugą szansę . I wiem, że warto było jej pomóc, skoro wreszcie do tego dojrzała, bo wyszła na prostą. Choć nigdy nie zapomnę tego, że mnie zostawiła, teraz widzę w niej kogoś bliskiego, kto zbłądził.

Więcej prawdziwych historii:
„Żona zdradziła mnie, a potem odeszła i zabrała dzieci. Już nigdy nie zaufam żadnej innej kobiecie...”
„Mam trójkę dzieci i więcej nie chcę. Mąż zdejmował prezerwatywę bez mojej zgody i znowu zaszłam w ciążę…”
„Wyszłam za mąż jako głupia i naiwna 19-latka. Po 30 latach nawet nie mogę na niego patrzeć”

Redakcja poleca

REKLAMA