W niedzielę wybieraliśmy się z Mirkiem do mojej babci Wiktorii, z której zdaniem liczyli się wszyscy w rodzinie. Bardzo chciałam jej powiedzieć, jaka jestem szczęśliwa, i że w przyszłym roku zamierzamy się pobrać.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Mirek nie podobał się mojej mamie. Chociaż był porządnym człowiekiem, wykształconym, obytym, miał dobrą, nieźle płatną pracę i świata poza mną nie widział – mama nie mogła się do niego przekonać. Może dlatego, że Mirek… hmm… nieco odbiegał od kanonów męskiej urody.
Moje kumpelki podśmiewały się ze mnie, że taka laska jak ja zakochała się w takim facecie. Z politowaniem patrzyły, na jego misiowate ruchy, gdy tańczyliśmy w dyskotece; na trochę za duży brzuch, nieśmiały uśmiech i nijaką twarz. Ale mnie to wcale nie przeszkadzało: kochałam go takim, jakim był. Bystry, z poczuciem humoru i we mnie zakochany.
Jednak teraz, gdy mieliśmy jechać do babci, mimo wszystko trochę się niepokoiłam, czy ona doceni Mirka jak ja. Zwłaszcza że mama wciąż próbowała mnie do niego zniechęcić.
– Stać cię na kogoś lepszego, Majka – zwykła mawiać po każdej wizycie Mirka. – Przecież on nie ma żadnej prezencji! Ten chłopak, co sprząta nasz blok, lepiej wygląda niż on!
– Ale Mirek nie jest sprzątaczem, tylko właśnie doktorat zrobił, awansował i zarabia ponad średnią krajową – broniłam narzeczonego. – Mamo, przecież ja go kocham. Przestań się go tak ciągle czepiać! Nie wygląd jest najważniejszy…
– Pewnie dla ciebie tak, ty z nim będziesz żyć, nie ja – wzruszała na to ramionami. – Ale nie masz racji: prezencja bardzo się liczy, zwłaszcza teraz. Zresztą babcia na pewno się ze mną zgodzi.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg domu babci Wiktorii, obserwowałam ją bardzo uważnie, wyczekując najmniejszego śladu dezaprobaty w jej oczach. Tymczasem ona przywitała nas serdecznie i od razu usadziła w pluszowych fotelach A po chwili poczęstowała kawą i wspaniałą szarlotką, którą sama upiekła.
Mirka od razu zainteresowała jej kolekcja starych pojemniczków na przyprawy. Z ciekawością oglądał te wszystkie kryształowe karafeczki, porcelanowe solniczki, beczułki na pieprz i musztardę. Babcia zaczęła mu więc opowiadać historię tych drobiazgów.
Mówiła o starej manufakturze i fabryce porcelany, którą zarządzał jej dziadek, a potem ojciec, jeszcze przed wojną. Rozmawiali tak, stojąc przy półkach z tymi jej cudami chyba już z pół godziny, a ja siedziałam osamotniona i skubałam szarlotkę…
Wreszcie usiedli i wtedy wreszcie mogłam jej oznajmić, że w przyszłym roku zamierzamy się pobrać.
– To wspaniale! Szykuje się nam wspaniałe wesele – wykrzyknęła uradowana i uściskała nas serdecznie.
Babcia Wiktoria zna się na rzeczy
Potem rozmawialiśmy o mojej pracy, doktoracie Mirka i plotkowaliśmy o ciotkach i kuzynkach. Gdy w pewnej chwili Mirek poszedł do łazienki, babcia z aprobatą poklepała mnie po dłoni:
– Strasznie jest w tobie zakochany, to widać. Facet jest super, będziesz miała z nim dobrze. Ja ci to mówię…
– Babciu… – zająknęłam się. – Ja wiem, że to nie ma znaczenia, ale wszyscy mi trują, mama też, że Mirek jest taki… No wiesz, że nie ma prezencji – dokończyłam z westchnieniem.
Wtedy babcia uśmiechnęła się do mnie przekornie.
– Dziecko, nie słuchaj tego, co mówią inni, w tym też moja córka, a twoja mama. Ja to zawsze powtarzam, że z ładnego talerza to się nie najesz, ale z pełnego tak, no nie? – spytała, przechylając filuternie głowę. – Wiem, co mówię, bo z dwóch ładnych talerzy w życiu jadłam i nie najadłam się za bardzo, dlatego teraz wolę być sama. A twój Mirek to talerz pełny po same brzegi, wystarczy spojrzeć! – roześmiała się.
Z radości zerwałam się z fotela, uścisnęłam ją, ucałowałam w oba policzki. Bardzo mądra ta moja babcia… Bezsprzecznie ma rację: na co mi ładny, lecz pusty talerz? Dlaczego mam chodzić głodna? Wprawdzie nigdy mi nie przyszło do głowy porównywać mężczyzny – a zwłaszcza Mirka – do talerza, jednak coś w tym musi być.
No i dzięki babci Wiktorii zyskałam argument w dyskusjach z mamą – kiedy tylko znowu zacznie się mnie czepiać o prezencję mojego narzeczonego.
Czytaj także:
„Poszłam na imprezę, a dzieci zostawiłam bez opieki. Jestem samotną matką, moja głupota prawie zabiła syna”
„Rozwiedliśmy się z hukiem po roku małżeństwa. Mąż zdradzał mnie z moją przyjaciółką, nakryłam ich w naszym mieszkaniu”
„Szukałam chłopaka, który zabierałby mnie na imprezy i był cały dla mnie. Wdowiec z dwójką dzieci psuł mi wizję związku”