Wpadłam do kuchni cała w skowronkach.
– Dostałam się! – piszczałam z radości. – Dostałam się, babciu.
Raptem stanęłam jak wryta. Babcia Krysia gotowała coś na kuchni, a przy stole siedziała… No cóż, nie kto inny, tylko moja mama. Mimo że znałam ją właściwie tylko ze zdjęć, nie miałam wątpliwości – to była ona.
Mama wyjechała z Polski, kiedy miałam zaledwie trzy lata. Zostałam z babcią, bo swojego ojca nigdy nie znałam. Mama przez kilka lat w ogóle się do nas nie odzywała. Nie wiedziałyśmy, gdzie jest, ani co robi. Tylko od czasu do czasu przysyłała jakąś paczkę.
Dopiero kilka lat temu zadzwoniła, że wychodzi za mąż. Pamiętam jak babcia martwiła się wtedy, że mama mnie do siebie zabierze. Cóż, wtedy pewnie jeszcze pojechałabym z nią, bez słowa sprzeciwu. Jednak ona wcale nie zamierzała mnie zabierać. Miała bogatego męża, żyli w luksusach, jeździli na wycieczki po świecie. Nie mieli ochoty brać sobie na głowę dziecka.
A teraz mama siedziała w naszej kuchni. „Po co przyjechała? Czego chce?” – miałam w głowie gonitwę myśli. „Przecież teraz na wszystko jest już za późno. Była dla mnie obcą osobą”.
– Witaj, córeczko – usłyszałam jej głos, ale jakby przez szybę.
Nadal stałam na progu i nie mogłam się ruszyć, ani wydobyć z siebie głosu.
– Dzień dobry pani – wykrztusiłam w końcu.
– Daj spokój, Zuzanko, przecież wiesz, kim jestem. Twoją mamą.
– Mamą? – parsknęłam. Czułam, jak zaczyna we mnie narastać wściekłość. – Ot, tak sobie przyjechałaś po tylu latach i mówisz, że jesteś mamą? Mama to jest ze swoim dzieckiem na co dzień, a ja ciebie nie znam. Byle kto mógłby powiedzieć, że jest moją mamą.
– Zuziu – odezwała się cicho babcia Krysia.
– Moją mamą była przez te wszystkie lata babcia Krysia, a nie pani! – krzyknęłam, odwróciłam się i wybiegłam. – Mam nadzieję, że jak wrócę, to już pani tu nie będzie – zawołałam jeszcze, nie odwracając głowy.
Słyszałam za sobą stłumiony głos babci, chyba mnie wołała, ale nie zamierzałam wracać. Pobiegłam do Gośki, mojej przyjaciółki i siedziałam u niej do późnego wieczora.
– Zuzka, ona nie zniknie – tłumaczyła mi cicho Małgosia. – Powinnaś wrócić i dowiedzieć się, po co przyjechała.
– Nie interesuje mnie to. Nie mam ochoty z nią rozmawiać. Babcia powinna ją wyrzucić za drzwi.
– Nie zrobi tego, przecież to jej córka – odparła przyjaciółka.
Mama zachowywała się tak, jakby nic nie rozumiała
Kiedy pojawiłam się w domu, matka już spała. Niestety nie zniknęła. Babcia natomiast czekała na mnie w kuchni, siedziała smutna nad szklanką herbaty.
– Babciu – usiadłam naprzeciwko niej – nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć.
W duchu miałam żal, że nie wyrzuciła matki za drzwi, kiedy ta tylko w nich stanęła. Z drugiej strony, rozumiałam, że to jej córka. Że babcia też pewnie za nią tęskni. Tak jak i ja.
– Porozmawiaj z mamą, Zuzanko – poprosiła. – Tylko porozmawiaj.
– Po co przyjechała? – zapytałam zadziornie.
– Sama ci wszystko powie.
– Ale tobie powiedziała.
– Powiedziała – skinęła głową.
Znałam swoją babcię na tyle dobrze, żeby widzieć, że jest zmartwiona. Chciałam wiedzieć, po co matka przyjechała, ale nie miałam sumienia dręczyć babci. Skoro nie chciała o tym mówić, trudno.
Następnego dnia szybko dowiedziałam się, o co chodzi. Nie chciałam nawet o tym słyszeć.
– Nie – powiedziałam twardo.
– Ale dlaczego? – matka naprawdę była zaskoczona moją odmową.
Ona nic nie rozumiała, wydawało jej się, że wszystko jest w porządku.
– Nie pojadę – powtórzyłam. – Nie chcę z tobą mieszkać.
– Ale wyjaśnij mi dlaczego? – usłyszałam ponownie. – Tam miałabyś większe szanse.
– Na co? – krzyknęłam. – Jakie szanse? Przyjeżdżasz tu po tylu latach i mówisz: „zabiorę cię do Francji”. Teraz? Teraz na wszystko jest za późno! – chyba chciała coś powiedzieć, bo otworzyła usta, ale nie pozwoliłam sobie przerwać. – Czekałam na ciebie wiele lat, tęskniłam. A ty co? Wysłałaś paczkę od czasu do czasu, nic więcej. Zabrałaś mnie choć raz na wakacje? Nie. Zaprosiłaś do siebie? Nie. Więc czego teraz chcesz? Bo nie wiem. Nie rozumiem.
Mama długo milczała. Ja również. Czekałam, co powie.
– Chciałabym… – odezwała się wreszcie – spróbować naprawić to, co zrobiłam źle, jakoś zbliżyć nas do siebie, poczuć, że mam córkę.
– Chyba żartujesz? – roześmiałam się głośno. – Teraz? Teraz na to wszystko jest już za późno – powtórzyłam. – Mam swoje życie. Tu mam chłopaka, którego kocham. Tu mam studia, na które się właśnie dostałam. I tu mam babcię, która mnie wychowała. I której nie zostawię. Tak jak ty mnie – dodałam już ciszej.
– Przemyśl to, Zuzanko – poprosiła matka.
– Nie mam zamiaru nad niczym myśleć, bo nie mam nad czym się zastanawiać – powiedziałam twardo. – Nigdzie z tobą nie pojadę.
Wieczorem słyszałam, jak mama usiłowała namówić babcię, żeby ze mną porozmawiała. Wiem, że nieładnie jest podsłuchiwać, ale w tym przypadku robiłam to i nie miałam wyrzutów sumienia.
– Spróbuj ją jakoś przekonać, mamo – prosiła babcię moja matka. – Może tobie się uda. Ona ciebie bardzo kocha.
– Tak – przytaknęła spokojnie babcia. – I ja ją kocham. Dlatego wcale nie pragnę, żeby wyjeżdżała.
– Ale tam będzie miała lepsze życie.
– Tu też niczego jej nie brakuje. Zresztą wydaje mi się, że powinnaś myśleć o tym wcześniej.
– Wiem, wiem – przerwała matka. – Zuza już mi powiedziała, że dziś na wszystko jest za późno. Ale ja myślę, że zawsze można spróbować naprawić błędy.
– Można – zgodziła się babcia. – Tylko nie jestem pewna, czy właśnie w taki sposób.
Może gdyby dała mi więcej czasu
Jeszcze o czymś rozmawiały po cichu, ale już nie słuchałam. Wyszłam do ogrodu i usiadłam na ławeczce. Czułam się skołowana, zdezorientowana. To nieprawda, że nie tęskniłam za matką. Całe życie za nią tęskniłam.
Zawsze myślałam, że gdybym była sierotą, byłoby mi łatwiej. A tak, wiedziałam, że moja mama gdzieś tam mieszka, żyje sobie, jest… A mnie po prostu nie chce, nie jestem jej potrzebna. Co się stało teraz, że nagle zaczęła mnie potrzebować?
Tak naprawdę, to chciałam ją poznać, wiedzieć, jaka jest, o czym marzy, co lubi. Chciałam opowiedzieć jej o sobie, zwierzyć się z wielu rzeczy. Ale z drugiej strony nie potrafiłam jej ot tak wybaczyć, zapomnieć, że mnie zostawiła.
Nie potrafiłam spakować walizki i wyjechać, zostawiając za sobą całe dotychczasowe życie. Nie potrafiłam zostawić Igora, Małgosi. A przede wszystkim nie mogłam zostawić babci, nie dałaby sobie rady beze mnie. A mnie zjadłaby tęsknota i wyrzuty sumienia. Wieczorem spotkałam się z Gosią.
– I co teraz zrobisz? – zapytała, kiedy opowiedziałam jej wszystko.
– Nic – wzruszyłam ramionami.
– Przyjechała to i odjedzie.
– Jesteś pewna, że nie chcesz pojechać do Francji? – zaczęła Gośka.
– Nie chcę – pokręciłam głową zdecydowanie. – Gdybyśmy się widywały, gdyby zapraszała mnie na wakacje, wszystko byłoby inaczej. A tak… – zawahałam się. – Chyba po prostu jej nie ufam – dokończyłam po chwili. – Poza tym, nie zostawię babci samej. Nie zrobię tego, Gośka.
Czekała mnie jeszcze rozmowa z babcią. Wiedziałam, że skoro matka ją prosiła, będzie chciała ze mną porozmawiać. Nie wiedziałam tylko, czy będzie mnie przekonywała do wyjazdu, czy wręcz odwrotnie. A może powie, jak to ona: „Sama musisz podjąć decyzję, Zuzanko”. Przypuszczałam, że tak właśnie będzie. Nie pomyliłam się.
– Sama musisz podjąć decyzję, Zuzanko – powiedziała babcia.
– Już ją podjęłam, babciu – odpowiedziałam. – Nigdzie nie pojadę, nie zamierzam wyjeżdżać. Nie zostawię cię, babciu.
– Jesteś pewna, że nie będziesz żałować? – padło pytanie.
Nie wiedziałam, czy nie będę żałować, niby skąd miałam wiedzieć. Jednak nie zamierzałam tego mówić.
– Jestem pewna – powiedziałam.
– Nie chcę wyjeżdżać.
Mama została jeszcze przez tydzień
Uważałam, że gdyby jej bardziej zależało na kontaktach ze mną, zostałaby na całe lato. Wtedy zdążyłybyśmy się trochę poznać. Kiedy jej to powiedziałam, w odpowiedzi usłyszałam, że niestety dłużej zostać nie może. Oczywiście znowu ktoś tam we Francji był ważniejszy ode mnie.
– Gdybyś zmieniła zdanie, moja droga, zadzwoń – powiedziała mama przy pożegnaniu.
Przytaknęłam, ale wiedziałam, że zdania nie zmienię. Przynajmniej w najbliższym czasie. A najprawdopodobniej nigdy.
Czytaj także:
„Jako fryzjerka wiem wszystko o wszystkich, a to czasem dla mnie za dużo. Odkryłam wstrętną zdradę”
„Paweł wywiózł mnie na romantyczny weekend, żeby okraść moje mieszkanie. Wyniósł i sprzedał nawet moje garnki”
„Zośka przez 17 lat nie pisnęła słówkiem, że mamy córkę. Gdyby nie jej choroba, zabrałaby tę tajemnicę do grobu”