Ten wieczór miał być spokojny. W zasadzie o to mi chodziło, kiedy po latach postanowiłem, że nie będę już wpadał w emocjonalne burze. Pojawiła się Kasia, uśmiechnięta i delikatna jak zawsze, a ja miałem nadzieję, że ten Nowy Rok zacznie się od czegoś dobrego.
Wieczór miał być przyjemny
Siedzieliśmy w małej restauracji na obrzeżach miasta. Kolacja sylwestrowa, w tle dźwięki jazzu, pary kiwające się w rytm muzyki. To był nasz pierwszy taki wieczór razem. Kasia wyglądała na zadowoloną, ja – na trochę spiętego.
– Widać, że się denerwujesz. Wszystko okej? – zapytała spokojnie, patrząc na mnie spod długich rzęs.
– Tak, po prostu myślę o paru rzeczach. Wiesz, koniec roku, nowy początek… Sama wiesz – odparłem, popijając wino.
Myślałem o tym, jak absurdalnie trudne może być zaczynanie czegoś od nowa. I jak bardzo nowe zawsze miesza się ze starym, z tym, co zostawiłem. Natalia… Nie wiedziałem, jak ją opisać. Burza, chaos, emocjonalna bomba z opóźnionym zapłonem. Była moim dawnym życiem, którego od kilku miesięcy próbowałem się pozbyć. Starałem się, ale wciąż gdzieś tam krążyła.
Kasia tego nie wiedziała. Nie mówiłem o Natalii. Nie chciałem, żeby cień mojej byłej dziewczyny wchodził między nas. Gdy wracaliśmy do mieszkania, miałem w głowie jedną myśl – może ten rok naprawdę będzie inny.
W domu czekał na mnie chaos
– Co do… – urwałem, gdy drzwi do mieszkania skrzypnęły, ledwo je dotykając. Były niedomknięte.
Zamarłem. Poczułem, jak serce wali mi w klatce piersiowej. Spojrzałem na Kasię, która stała jeszcze krok za mną.
– Piotrek? – spytała cicho. – Wszystko w porządku?
– Zostań tutaj – poleciłem krótko.
Wszedłem do środka, zapalając światło. Przez chwilę stałem osłupiały. Szyby w oknach były wybite, kawałki szkła leżały na podłodze niczym rozrzucone konfetti po imprezie, w której nikt nie chciał brać udziału. Kanapa była przewrócona, ubrania z szafy walały się wszędzie. Moje rzeczy – rozwleczone po całym pokoju. Czułem, jak adrenalina wbija mi paznokcie w kark. Włamanie? Okradziono mnie?
– Natalia?! – krzyknąłem, nie wiedząc dlaczego, ale w tej chwili coś we mnie krzyczało, że to właśnie ona.
W kuchni zapaliło się światło. Zamarłem. I wtedy ją zobaczyłem. Natalia siedziała na podłodze, oparła plecy o szafkę i piła moje wino prosto z butelki.
– Natalia? Co ty… co ty do cholery tutaj robisz?! – głos mi się załamał.
– Szczęśliwego Nowego Roku, Piotruś – odpowiedziała z kpiącym spokojem. Jej oczy błyszczały, choć nie było w nich już nic z dawnej dziewczyny, którą znałem. – Jak się bawiłeś ze swoją nową lalą?
Naprawdę się jej bałem
Nie wiedziałem, czy powinienem krzyczeć, czy po prostu wyjść. Natalia była jak tajfun, który przedarł się przez moje życie i właśnie przewracał wszystko do góry nogami.
– To ty to zrobiłaś? Rozwaliłaś moje mieszkanie?!
Zerwała się na równe nogi. Wino chlusnęło na podłogę.
– A co miałam zrobić?! Udać, że to wszystko mnie nie rusza?! Że ty, Piotruś, tak po prostu idziesz sobie dalej, zostawiając mnie jak worek śmieci?!
– Nie wierzę… – wyszeptałem, patrząc na chaos, który zostawiła. – Ty chyba oszalałaś…
Z kuchni dobiegł głos Kasi.
– Piotrek? Co się dzieje?
Zamarliśmy oboje. Natalia wbiła we mnie wzrok.
– To ona, prawda? Ta nowa. To z nią spędziłeś Sylwestra.
– Natalia, wyjdź. Natychmiast. Nie masz prawa tutaj być – głos mi drżał, ale starałem się zachować spokój.
– Nie mam prawa? Nie mam prawa?! – krzyknęła, a jej głos odbił się echem od ścian. – Myślisz, że możesz mnie wyrzucić tak samo, jak wyrzuciłeś naszą przeszłość?!
Czułem, że tracę grunt pod nogami. Zobaczyłem, jak Kasia stoi w drzwiach, przerażona i zdezorientowana.
– Piotrek, kim ona jest?
– Proszę cię, idź stąd – powiedziałem do Natalii.
– Co, nie przedstawisz mnie swojej lalce? – zapytała Natalia z gorzkim śmiechem. – Przedstaw mnie. Niech wie, że byłam pierwsza.
Cisza była ciężka jak ołów. W mieszkaniu pachniało winem, kurzem i zniszczeniem.
Nie mogłem się jej pozbyć
Nie wiedziałem, co zrobić. A Natalia patrzyła na mnie z triumfem. Staliśmy w trójkę w moim zdemolowanym mieszkaniu, w atmosferze, która była gęsta jak smoła. Kasia spoglądała to na mnie, to na Natalię, zdezorientowana i zraniona. Natalia natomiast stała wyprostowana, patrząc na nas z jakąś dziwną, chorą satysfakcją, jakby właśnie osiągnęła swój cel.
– Piotrek – głos Kasi był cichy, prawie drżący – kim ona jest? Co tu się dzieje?
Chciałem coś powiedzieć, ale Natalia była szybsza. Zawsze była szybsza. Zawsze była głośniejsza.
– Kim jestem? – warknęła, podchodząc bliżej. – Byłą twojego chłoptasia. Tą, którą kochał, dopóki nie znalazł sobie nowej zabawki. Ale ty nie masz się czym martwić, słonko. Piotruś nie jest typem, który lubi być sam. Zawsze potrzebuje kogoś na zastępstwo.
– Natalia, przestań! – krzyknąłem, nie wytrzymując. – Dość!
– Dość? – spojrzała na mnie z ironią. – Tak samo mówiłeś, kiedy prosiłam cię, żebyś nie odchodził. Pamiętasz? „Dość, Natalia. Nie możemy tak dalej”. To wszystko, co potrafisz: odcinać się i mówić dość!
Kasia odsunęła się od drzwi, jakby chciała się wycofać. Jej twarz była blada, a wzrok wbity we mnie pełen niedowierzania.
– Piotrek… Czy ty coś przede mną zataiłeś? – zapytała drżącym głosem.
– Nie, Kasia. To nie tak… – podniosłem ręce, jakbym chciał uspokoić sytuację.
– Oczywiście, że tak! – przerwała Natalia, wracając do swojego triumfalnego tonu. – Zataja przed tobą to, że nie jestem jakąś zawiedzioną byłą dziewczyną. Byłam całym jego życiem, rozumiesz? Wszystko, co tu widzisz – wskazała ręką na mieszkanie – to częściowo moja zasługa. Pomagałam mu, byłam z nim, kiedy miał mniej niż nic. A teraz co? Wyrzucił mnie jak śmiecia. A ty pewnie myślisz, że jesteś jego miłością?
Kasia zrobiła krok w tył.
– Boże… – szepnęła, odwracając wzrok. – Piotrek, dlaczego mi nie powiedziałeś?
Co mam zrobić w tej sytuacji?
Czułem, jak grunt osuwa mi się spod nóg. Każde słowo Natalii było jak kolejny gwóźdź do trumny. Miałem wrażenie, że coś we mnie pęka.
– Kasia… Proszę cię, pozwól mi to wytłumaczyć – zacząłem cicho, ale Natalia znowu wkroczyła.
– Nie ma co tłumaczyć! – krzyknęła, wbijając mi palec w pierś. – Jesteś tchórzem, Piotrek. Wiesz dlaczego? Bo zamiast spojrzeć mi w oczy i powiedzieć, że to koniec, wybrałeś łatwiejszą opcję. Zniknąłeś. Zaszył się jak szczur, a teraz wracasz z nią…
– Nie mam zamiaru tego słuchać! – przerwałem, czując, jak ręce zaczynają
mi drżeć. – Natalia, wynoś się stąd. Już!
Jej spojrzenie stało się jeszcze zimniejsze.
– Wynoś się? Po tym wszystkim, co mi zrobiłeś? – wysyczała. – Ty mnie zostawiłeś, ty mnie zniszczyłeś, a teraz masz czelność mówić mi, że mam się wynieść?
– To jest moje mieszkanie! Złamałaś prawo, wchodząc tu! Nie masz prawa…
– Nie mam prawa?! – krzyknęła z dzikim śmiechem. – Całe życie słyszę, że nie mam prawa! Nie mam prawa się wściec, nie mam prawa płakać, nie mam prawa kochać! Wiesz, co? Mam prawo, Piotrek. Mam prawo, bo ty to wszystko zacząłeś.
Kasia cofnęła się o kolejny krok, sięgając po swoją torebkę.
– Ja chyba… ja pójdę – powiedziała, prawie szeptem.
– Kasia, błagam, nie zostawiaj mnie z nią… – spojrzałem na nią desperackim spojrzeniem.
– Nie, Piotrek – potrząsnęła głową. – To nie moja sprawa . Nie rozumiem tego, co się tu dzieje, i chyba nie chcę tego rozumieć.
Osiągnęła swój cel
Patrzyłem, jak Kasia wychodzi, zamykając za sobą drzwi. To był koniec. Czułem to w kościach. W tej samej chwili Natalia opadła z sił. Cały jej gniew jakby się ulotnił.
– I co, Piotruś? – zapytała cicho, patrząc na drzwi. – Teraz jesteśmy tylko my. Jak dawniej.
Zamknąłem oczy, próbując zapanować nad oddechem.
– Natalia, ty nie jesteś sobą – powiedziałem spokojnie, choć w środku czułem gotujący się żal i wściekłość. – Potrzebujesz pomocy.
– Nie potrzebuję pomocy! – krzyknęła, ale w jej głosie było już coś pękniętego. Coś, co mnie przerażało. – Chcę tylko, żebyś wiedział, jak to jest. Żebyś poczuł to, co ja.
Przeszedłem przez zdemolowane mieszkanie, zbierając siły, żeby zadzwonić na policję. Wiedziałem, że to koniec. Wiedziałem, że coś we mnie tego wieczoru pękło – coś, czego już nigdy nie uda się skleić.
Stałem przed drzwiami mojego mieszkania, które jeszcze kilka godzin temu było dla mnie azylem. Teraz wyglądało jak pole bitwy. Policja właśnie odjeżdżała. Natalia siedziała cicho na tylnym siedzeniu radiowozu. Nie krzyczała. Nie rzucała się. Patrzyła tylko przez szybę z pustym wzrokiem, który nie przypominał już tamtej zadziornej, pełnej życia dziewczyny, którą kiedyś kochałem.
Przyszła, zniszczyła wszystko i odeszła, zostawiając po sobie zgliszcza, które teraz musiałem posprzątać. Przysiadłem na schodach przed kamienicą i ukryłem twarz w dłoniach. Nie wiedziałem, czy czuję smutek, czy ulgę. Może jedno i drugie? Nad głową eksplodowały resztki fajerwerków, spóźnionych o kilka godzin. Życie toczyło się dalej, jakby nic się nie wydarzyło.
Kasia nie odbierała telefonu. Nie dziwiłem się. Zraniłem ją, choć nigdy tego nie chciałem. Teraz pewnie siedziała w swoim mieszkaniu, próbując zrozumieć, kim byłem i dlaczego w ogóle mnie poznała.
Wstałem i wróciłem do środka. W mieszkaniu panowała cisza. Ciemność była pełna zniszczeń. Usiadłem na przewróconej kanapie i spojrzałem w górę. Wciąż wisiała tam nasza wspólna fotografia z czasów, kiedy Natalia śmiała się na całe gardło, a ja myślałem, że wszystko będzie dobrze.
Podszedłem i zdjąłem zdjęcie ze ściany. Popatrzyłem na nie przez chwilę, a potem odłożyłem na dno szuflady. „Może Nowy Rok naprawdę oznacza nowe życie”, pomyślałem. Ale najpierw musiałem posprzątać cały ten bałagan. Dosłownie i w przenośni.
Piotr, 32 lata
Czytaj także:
„Niedziela handlowa przed Świętami dała mi popalić. Ludzie zachowywali się jak bydło, a ja musiałam się uśmiechać”
„Marzyłam o Świętach jak z telewizji i nie żałowałam kasy. Zamiast uśmiechów, po Wigilii pozostał niesmak i raty do spłacenia”
„Rodzina uważa, że moje miejsce jest w kuchni przy garach i zmywaku. Nawet córki pomiatają mną jak niedouczoną kucharką”