O rety… Bartek zabrał Natalię do tej nowej restauracji z okazji rocznicy, widziałeś? – jęknęłam do Tomka, wskazując na ekran komórki.
Moja koleżanka, z którą dość dawno już się nie widziałam, siedziała w pięknej sukience w restauracji, a jej narzeczony trzymał ją za rękę. Obrazek tak piękny, że niemal kiczowaty, ale od razu przywołał w mojej głowie skrywane pretensje o to, że my nie bywamy w takich miejscach.
Zazdrościłam Natalii romantycznych zdjęć
– A Natalia oczywiście nie omieszkała pochwalić się tym przed całym światem na Facebooku? – odparł kpiąco Tomek, nawet nie odrywając wzroku od książki.
– Oj, od razu pochwalić! Wszyscy teraz publikują swoje urywki z życia. To żaden szpan – powiedziałam.
– Ja nie publikuję.
– Ty to jesteś z innej gliny. Nawet nie masz Facebooka! – prychnęłam.
– Dlatego się we mnie zakochałaś! – roześmiał się Tomek, wyraźnie zadowolony z siebie.
– Oczywiście już zmieniasz temat, cwaniaku! Żebym sobie nie przypomniała, kiedy ostatni raz zabrałeś mnie w takie modne miejsce.
– No, chodź już. Zrobię ci na kolację omlet z kozim serem i szpinakiem. Też będzie modnie i wybornie.
Wzniosłam oczy do nieba, ale na omlet się oczywiście skusiłam. Tomek potrafił czasem wyczarować coś z niczego i szczerze mówiąc, jego dania nie ustępowały przy tym wcale tym restauracyjnym.
Nie zmieniało to jednak faktu, że zazdrościłam trochę Natalii jej wyjść i romantycznych zdjęć z narzeczonym. Nieraz łapałam się na tym, że wchodziłam na jej profil, żeby pooglądać romantyczne ujęcia z zaręczyn, świąteczne kadry przy choince czy wakacje w kurorcie.
Kochałam Tomka, ale brakowało mi tej szczypty magii w związku: niespodzianek, wyjazdów w piękne miejsca czy choćby romantycznego zdjęcia, którym mogłabym się też pochwalić. Tomek, gdy tylko próbowałam zrobić mu zdjęcie, natychmiast się zasłaniał albo stroił głupawe miny.
– Nie lubię zdjęć, przecież wiesz! – jęczał, gdy próbowałam go przymusić do sesji we dwoje.
– Mógłbyś się czasem poświęcić.
– Żebyś ty mogła to później wrzucić do internetu? Nie chcę. Naprawdę. Wiem, że teraz robią tak wszyscy, ale wszyscy to nie ja! Mnie się to wydaje nieprawdziwe i żenujące. Naoglądałem się już tych wszystkich uczennic robiących dzióbki do zdjęć. To nie moja bajka.
Na zdjęciu pierścionek był mniejszy…
Wiedziałam, że Tomek jako nauczyciel powinien trzymać się pewnych standardów, ale przecież nie chciałam żadnych żenujących fotek, tylko normalne pamiątkowe zdjęcia.
To chyba żaden grzech, gdybym wrzuciła jedno czy dwa na portal. Nie miałam zamiaru robić tego bez jego zgody, ale czułam, że w tej sprawie nigdy się nie dogadamy.
Tego wieczoru wyszłam na drinka z koleżanką z pracy. W pubie, w którym byłyśmy, spotkałam Natalię. Dawno się nie widziałyśmy, więc rzuciła mi się w objęcia, jakby naprawdę się za mną stęskniła.
– Rety! Kaśka! Jak ja cię dawno nie widziałam. Co u ciebie słychać, staruszko?! – zawołała, a ja wzruszyłam ramionami.
Miałam wrażenie, że widujemy się codziennie, bo przecież regularnie widziałam kadry z jej życia. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, bo nie wydawało mi się, że moje życie mogłoby ją szczególnie zainteresować.
– Nic, stara bieda – odpowiedziałam trochę zawstydzona.
– Dalej jesteś z Tomkiem?
– Tak, tak. Wciąż ten sam facet. Nawet w tym względzie wieje nudą! – zaśmiałam się, a koleżanka spojrzała na mnie zdziwiona tym, co ja plotę.
– Oj, to nie nuda, tylko miłość! Wspaniale. A wiesz, ja jestem zaręczona! – zawołała i pokazała mi pierścionek, który widziałam na zdjęciach dziesiątki razy.
Miałam wrażenie, że jest dużo mniejszy niż na zdjęciu, ale widocznie dobrze go wykadrowała. Nie wiedziałam, czy przyznać, że wiem i śledzę jej profil regularnie, bo Tomek zawsze krytykował takie „podglądanie” ludzi.
Liczyłam, że się napatrzy i zrozumie
– Ach, wiem, widziałam na Facebooku! Gratulacje! Kiedy ślub? – przełamałam opór. W końcu jeśli to publikuje, musi mieć świadomość, że inni to widzą.
– Już w przyszłym roku! Tyle przygotowań! Urwanie głowy! Wiesz, jak to ja! Muszę mieć wszystko perfekcyjnie! A ty w ogóle korzystasz z Facebooka? Jakoś nie widuję twoich zdjęć. Ty teraz wiesz o mnie wszystko, a ja o tobie nic! Co za taktyka! – zachichotała. – To może spotkamy się na podwójną randkę, co?
– Poważnie? No… nie wiem. Mój Tomek nie przepada za wyjściami do klubów. To taki weekendowy górołaz – odparłam, przekonana, że to ją zniechęci.
– Poważnie? To świetny pomysł! Wybierzmy się w takim razie na wspólny wypad w góry. Ale będzie ekstra. Wynajmiemy pokój w domku w górach. Najlepiej z kominkiem. Proszę, powiedz, że się zgadzasz! – zawołała z entuzjazmem, a mnie aż zamurowało.
Nie planowałam żadnego wyjazdu na ten weekend, a już na pewno nie z nią. Mimo to entuzjazm Natalii wydawał się przesądzać o naszych planach. Od razu poczułam, że klamka zapadła, i miałam rację. Następnego dnia rano Natalia zadzwoniła, żeby się przypomnieć i powiedzieć, że wysłała mi linka z propozycją pensjonatu.
– Jakiego znowu pensjonatu? – parsknął Tomek. – W górach się śpi po schroniskach.
– No… nie tym razem.
– W co ty nas pakujesz? Może niech lepiej wpadnie na grilla i wystarczy.
– Nie sądzę, ona jak już coś wymyśli, to jest jak amen w pacierzu.
Wiedziałam, że Tomkowi się to nie podoba, ale postanowiłam naciskać, sama nie wiem czemu. Chyba trochę nakręciłam się wizją spędzenia czasu z Natalią i jej narzeczonym.
Liczyłam, że Tomek się trochę na nich napatrzy i może zrozumie, o co mi chodzi, a nawet zarazi tym romantyzmem i pozytywną energią, jaka od nich aż biła. W końcu uległ i się zgodził.
Nie chciałam mu nawet mówić, ale w zasadzie jego zgoda była tylko pro forma, bo pensjonat i tak już opłaciłyśmy, bo Natalia się bała, żeby nie przepadły nam najlepsze pokoje z widokiem na góry.
Jak ja będę przy niej wyglądać?
Od tamtej chwili wciąż dostawałam od Natalii jakieś wiadomości, które chyba miały mnie wciągnąć w wir przygotowań, ale tylko przyprawiły mnie o ból głowy.
– W co się ubierasz na trasę? Myślisz, że ten strój będzie dobry? – pytała, podsyłając zdjęcia jakichś absurdalnie drogich firmowych strojów sportowych i butów, których nie powstydziłaby się kadra olimpijska.
– No… nie wiem. Myślę, że będzie OK – odpowiedziałam, zastanawiając się, jak będę wyglądać na zdjęciach z nią w moim starym polarze i dresach.
Starałam się nie dać wciągnąć w te gierki, ale kiedy widziałam ich zdjęcia z wyjazdów, zdałam sobie sprawę, jaką wagę przykłada do tego, by z Bartkiem wyglądali nienagannie.
– Musiałabym kupić sobie jakieś nowe spodnie na wyjazd. Te są już powyciągane – powiedziałam do Tomka. – Może ty też chcesz, co? Skoczymy na zakupy.
Starałam się brzmieć beztrosko, ale w lot wyczuł, co się święci.
– Kasiu, proszę, nie wkręcaj się. Przecież to jest żenada.
– To, że chcę wymienić swoje stare spodnie na nowsze?
– Nie to, że chcesz, tylko dlaczego chcesz je wymienić – odparł.
Kierowała mną zazdrość, to prawda...
Ja mimo wszystko pojechałam do sklepu i wybrałam bardziej nowoczesne sportowe spodnie. Nie jakieś bardzo drogie, ale ładne. Zadowolona wysłałam Natalii zdjęcie, a ona odesłała serduszko.
Już oczyma wyobraźni widziałam, jaką Tomek by zrobił minę, gdyby to zobaczył. Kolejne dni upływały pod znakiem relacji Natalii z gorączkowych przygotowań do wyjazdu.
Starałam się już nie pokazywać ich Tomkowi, bo widziałam jak go to irytuje. My zwykle wyjeżdżaliśmy spontanicznie i nie robiliśmy wokół tego tyle szumu.
Kiedy w końcu nadszedł weekend, Natalia i Bartek przyjechali po nas swoim terenowym autem, a bagażniku mieli nowe plecaki i sprzęt wspinaczkowy.
– Jedziemy w Himalaje czy w Tatry? – zaśmiał się Tomek, a ja zmroziłam go wzrokiem.
Auto było piękne i pachnące jak nówka, co nie umknęło uwadze Tomka. Kiedy byliśmy sami, zażartował, że chyba nawet auto kupili specjalnie na tę okazję. Jak się jednak okazało, auto było z wypożyczalni.
– Po co wypożyczaliście auto? – zdziwiłam się.
– Nasze się nie nadaje w góry – usłyszałam. – Często tak robimy, przecież po to są wypożyczalnie.
– Niby tak, ale mogliśmy pojechać naszym.
– Oj, przecież to jest bardzo wygodne i doskonale się sprawdzi w trasie – machnęła ręką Natalia. – Zrobimy selfika przed wyjazdem? Tylko poprawię fryzurę.
Przeczesała włosy, poprawiła szminkę, ustawiła się przed autem a następnie wyjęła kij do robienia zdjęć, zamocowała na nim komórkę i cyknęła pierwszą z tysięcy fotek tego wyjazdu.
Nie tak to wyglądało w internecie
W samochodzie powstawały kolejne, podczas przerwy na obiad w bardzo drogiej restauracji kolejne, a później znowu, gdy tylko dojechaliśmy.
– Jak tu pięknie, Bartuś, chodź! Kasiu, zrobiłabyś nam minisesję przed pensjonatem? – spytała.
– Może najpierw się rozgościmy, co? – jęknął do niej Bartek.
– No, dalej. To tylko pięć minut! Nie narzekaj – syknęła, a Bartek wzniósł oczy do nieba. Nie wyglądał na takiego fana zdjęć jak ona. Mimo to dał się w końcu namówić do pozowania. Zrobiłam im kilka fotek i spojrzałam na Tomka.
– Zapomnij! – odparł.
– No, dalej! To tylko pięć minut! – powtórzyłam po Natalce rozbawiona.
Nie przypuszczałam, że to zadziała, ale Tomek dał się namówić na kilka zdjęć. Chyba bardziej dla świętego spokoju, ale efekt był. Poszliśmy do pensjonatu, a Natalia pobiegła zachwycona do recepcji.
– Jaki piękny ten państwa pensjonat. Mogę prosić o hasło do wi-fi?
– Oczywiście! – odparł z uśmiechem. – Choć polecam spędzić weekend w prawdziwej rzeczywistości. Góry są wspaniałe!
Wcale nie wyglądali na szczęśliwą parę
Natalia się skrzywiła i zapisała hasło.
– Słyszałaś to? – szepnęła, gdy ruszyłyśmy do pokojów. – Jaki bezczelny!
Myślałam, że parsknę śmiechem, ale ona miała śmiertelnie poważną minę. Nasz pokój był przepiękny. Jasny, z ogromnym łóżkiem, elegancką łazienką i widokiem na góry. Naprawdę robił wrażenie.
– Pięknie, prawda? – spytałam Tomka.
– Nie chcę być zrzędą, ale Bieszczady najbardziej kocham za ten klimat schronisk. Ognisko, wiśniówka, śpiew przy gitarze. Tu jest ładnie, ale jakoś sztucznie.
Rozpakowaliśmy się i poszliśmy po naszych kompanów, żeby ruszyć w góry. Natalia była gotowa. Wystrojona w oddychający strój i zaopatrzona w cały sprzęt.
– Zostaw to, mówię ci. To nie będzie potrzebne – żachnął się Bartek poirytowany.
– Będzie! Do zdjęć. To góry.
– Nie mam już siły do ciebie. Rób, jak chcesz. Ale nie będę tego później nosił – powiedział stanowczo i poszedł przodem, a Natalia uśmiechnęła się szeroko i ruszyła z nami.
Już po kilku krokach po wzniesieniu Natalia zrobiła przerwę na pierwszą sesję. Przymusiła Bartka, żeby się do niej przytulił i się uśmiechnął. Nie mogłam uwierzyć, jak powstają te wszystkie romantyczne kadry.
Ona go dosłownie przypierała do muru, a on dla świętego spokoju się zgadzał. Wcale nie wyglądali na szczęśliwą parę. Poczułam się zażenowana tym, że dałam się oszukać iluzji internetu. A jednocześnie zrobiło mi się trochę żal Bartka.
Byłam zmęczona jej zachowaniem i towarzystwem
Po półgodzinie Natalia zaczęła narzekać, że jej ciężko, i powiedziała, że wraca do pensjonatu. Szczerze mówiąc, ja także byłam już zmęczona, ale jej zachowaniem i towarzystwem. Bartek oczywiście poszedł z nią, a ja odczułam ulgę, że wspinam się tylko z Tomkiem. Wchodziliśmy na szczyt, spokojnie obserwując wszystko wokół i nasłuchując śpiewu ptaków. Kiedy doszliśmy, spojrzeliśmy na wspaniały widok z góry.
– Nie chcesz zrobić zdjęcia? – naigrawał się Tomek.
– Nie chcę! Wystarczy mi sama ta chwila. Może być bez złośliwości, wtedy będzie jeszcze piękniejsza.
– Mówiłem, że to złuda.
– Mówiłeś… Nie podejrzewałam, że to miłość na pokaz.
– Myślę, że miłość jest prawdziwa. Inaczej Bartek by z nią nie wytrzymał. Ale trochę zbyt podkolorowana. A można przecież tak… normalnie. Siedzieć i cieszyć się chwilą.
– Wiesz… jakoś przez ten weekend inaczej na to wszystko spojrzałam. I… na ciebie też.
Z jednej strony żałowałam, że dałam się namówić na to wszystko, ale z drugiej ta chwila była tego warta. Kiedy wróciliśmy do pensjonatu, zastaliśmy Bartka samego w barze. Sączył piwo i spoglądał przez okno.
Szkoda, że Natalia tego nie słyszała
– A Natalia gdzie? – zapytałam.
– W pokoju, obrabia zdjęcia na laptopie. Musi wybrać jedno albo dwa i poprawić, żeby było „śliczne!” – pokazał palcami cudzysłów.
Usiedliśmy z nim i też zamówiliśmy po piwie.
– Stary, nie przeszkadza ci to trochę? – rzucił luźno Tomek.
– Może trochę. Z drugiej strony, skoro ją to tak cieszy, po co mam jej odbierać radość. Niech sobie cyka. Grunt, że jest szczęśliwa.
Spojrzałam rozczulona na Bartka. Szkoda, że Natalia tego nie słyszała. Może zrozumiałaby, że tę miłość, którą tak usilnie próbuje wszystkim wmówić, a w którą najwyraźniej sama nie wierzy, tak naprawdę ma…
Ja za to dzięki temu wyjazdowi zrozumiałam, że to, czego tak bardzo jej zazdrościłam, było ustawionym kadrem, nie prawdziwym życiem. A prawdziwe życie i prawdziwe szczęście miałam obok siebie i w końcu zaczęłam je naprawdę doceniać.
Czytaj także:
„Zawistna sąsiadka zgłosiła do urzędu, że urządzam sobie w ogródku >>samowolę budowlaną<<. O mały włos, a dostałabym karę”
„Mąż zostawił mnie i córkę dla ciężarnej kochanki. Po rozwodzie najbardziej bałam się, że spotkam ich razem”
„Postawiłam się szkolnej prześladowczyni. Dręczyła mnie i wyzywała, ale gdy doszło do rękoczynów, powiedziałam: >>dość<<”