W iedziałem, że mama nie lubi mojej dziewczyny. Ilekroć się spotykaliśmy, robiła niezadowolone miny i krytykowała Jolkę za każdy drobiazg. Wszystko było jeszcze do wytrzymania, dopóki pracowała, bo wtedy pojawiała się u nas sporadycznie.
Natomiast z chwilą, kiedy przeszła na emeryturę, wszystko się sypnęło. Mamuśka spakowała walizki i przyjechała do nas w odwiedziny. Stwierdziła, że teraz ma mnóstwo czasu, więc pomieszka sobie u synka. Zadba trochę o niego. Nie wiedziała jednak, że synek, czyli ja, mieszka teraz z Jolą.
Już sama jej mina, kiedy Jolka otworzyła jej drzwi, mówiła wszystko. Skrzywiła się, jakby połknęła cytrynę, i to jeszcze polaną octem. Jolka też nie była zachwycona, widząc przyszłą teściową, a jeszcze jak zorientowała się, że ta ciągnie za sobą dwie walizy, odwróciła się i wyszła do łazienki.
– Co ona tu robi? – zwróciła się do mnie mamuśka. – Już późno, może powinna pojechać do domu?
– Ona tu mieszka, mamo.
– Jak to mieszka? – brwi mojej mamy niebezpiecznie podjechały do góry.
– Normalnie. Śpi, je, kąpie się, sprząta, gotuje – wymieniałem, ale nagle – jakby do mnie dopiero dotarło to, co widzę – zamilkłem na moment. – Powiedz raczej, co ty tu robisz? I po co przywiozłaś ze sobą tyle waliz? – spytałem, gdy odzyskałem jasność umysłu. – Mieszkanie ci się spaliło, czy co?
– Nic mi się nie spaliło – mama kręciła się po kuchni z taką swobodą, jakby była u siebie: otwierała wszystkie szafki, zaglądała do kubeczków, dotykała torebek. – Smutno mi tak samej, kiedy nie chodzę do pracy – wyjaśniała, nie przerywając inspekcji. – Zadbam trochę o ciebie i już nie będę się czuła taka samotna. Nie przewidziałam tylko – dodała z sarkazmem – że ona tu mieszka.
– Ona ma imię – mruknąłem tylko.
Już podczas pierwszej kolacji wiedziałem, czułem wszystkimi zmysłami, że to się nie uda, że wszystko zmierza ku katastrofie. Jolka co prawda się starała, ale mamuśka myślała tylko o jednym: jak jej dopiec. Herbata była niedobra, sałatka niesmaczna, stół źle nakryty, a wszędzie był kurz i potrzebne były generalne porządki.
– Adam, ja chyba nie wytrzymam – powiedziała cicho, kiedy już położyliśmy się spać. – Jak długo ona ma zamiar tutaj zostać?
– Nie wiem, ale jutro z nią porozmawiam, wszystko jej wytłumaczę – obiecałem.
– Ja nie wiem, czy tłumaczenie cokolwiek tu zmieni. Ona mnie po prostu nie znosi.
– To nie tak, ona jest normalnie zazdrosna o swoje wpływy. Powiem jej, że jeśli chce z nami mieszkać, musi cię zaakceptować. Załatwię to, możesz być spokojna.
Okazało się jednak, że obiecywać było łatwo, a spełnić dużo trudniej. Mamuśka już nazajutrz zaczęła wprowadzać swoje rządy. Polegały przede wszystkim na negowaniu wszystkiego, co robiła Jolka. Zanim zdążyliśmy wstać, ona już przyniosła zakupy z pobliskiego sklepiku.
– Zrobiłam ci, synku, takie śniadanko jak lubisz – oznajmiła. – Kto to widział pić kawę na pusty żołądek?! – krzyknęła, zabierając ze stołu parujący kubek, który przed chwilą postawiła tam Jolka.
Moja dziewczyna posłała mi zdziwione i zarazem oskarżające spojrzenie.
– Adaś zawsze rano pije kawę – zauważyła.
– Bo pewnie nie dostaje śniadania.
– Adaś tak samo ma ręce jak ja – warknęła Jola. – Razem szykujemy śniadanie.
– No to teraz nie musi, bo matka mu zrobi – ogłosiła moja rodzicielka.
– Może zjem śniadanie w pracy – rzuciłem, zdejmując kurtkę z wieszaka, bo czułem, że zaraz wybuchnie bomba.
Kiedy zamykałem za sobą drzwi, słyszałem ich podniesione głosy, ale za nic na świecie nie chciałem wracać do tej jaskini dwóch lwic.
Po powrocie z pracy zastałem obie kobiety mego życia w domu. Atmosfera była jak przed wybuchem wulkanu. Matka oczywiście natychmiast zaczęła krytykować obiad, który przygotowała Jolka. Nawet nie starała się być delikatna. Głośno oznajmiła, że jutro ona zajmie się obiadem, żeby jej biedny, zagłodzony syn wreszcie, dla odmiany, mógł zjeść coś porządnego.
– Adam wcale nie jest zagłodzony! – zaprotestowała Jolka.
– Akurat, jakbym nie widziała, jak schudł.
– A pani chciałaby go utuczyć jak prosiaka.
– Jak śmiesz?!
– A pani?!
Nie chciałem tego dłużej słuchać
Wstałem i wyszedłem trzaskając drzwiami. Nie miałem pojęcia, co robić. Kochałem Jolkę i dobrze nam było razem. A nie mogłem przecież wyrzucić matki, bo miała tylko mnie. Sytuacja była patowa. Miałem nadzieję, że albo się porozumieją, albo matce się znudzi i wróci do domu. Chyba jednak się przeliczyłem. Konflikty obiadowo-kolacyjne powtarzały się dzień w dzień. Każda gotowała swoje i każda udowadniała mi, że jej potrawa jest lepsza, zdrowsza, smaczniejsza, natomiast to, co przyrządziła rywalka, nie nadaje się do jedzenia. Poza tym mamuśka ostro zabrała się za sprzątanie naszego mieszkania. Niechby nawet sobie sprzątała, ale ona co wieczór rozwodziła się nad tym, jak można tak zaniedbać mieszkanie, jak można mieszkać w takim bałaganie i tym podobne. Wszystko, żeby dokuczyć Jolce. Ta zresztą odgryzała się ostro i zaczynały się kłócić.
– Adam, coś taki zmartwiony? – zapytał mnie kolega w pracy.
– Ech, mamuśka do mnie przyjechała
– westchnąłem.
– No to super.
– Akurat, mało się nie pozagryzają z Jolką. Mam ochotę uciec z domu.
– Wprowadź się do mnie i przeczekaj.
– Nie mogę, obawiam się, że jedna drugiej naprawdę może zrobić krzywdę.
– No to zachowaj się jak mężczyzna i załatw to jakoś! – zasugerował.
Właściwie to miał rację, jak długo jeszcze będę znosił spóźnione rządy mamuśki? Kiedy wieczorem znowu usłyszałem kłótnię w kuchni, powiedziałem dość.
– Mamo, pomóc ci się spakować, czy zrobisz to sama? – spytałem, stając w drzwiach.
Obie zamarły jednocześnie.
– Jak to spakować? – mama patrzyła na mnie zdziwiona, a oczy się jej zaszkliły.
– Mamo, my tu mieszkamy we dwoje i jest nam dobrze. Jeśli chcesz z nami zostać, musisz nas akceptować, nas oboje. Jeśli nie chcesz lub nie możesz tego zrobić, musisz wrócić do domu – oznajmiłem twardo.
Adam! – tym razem to Jolka spojrzała na mnie z oburzeniem. – Jak możesz odzywać się w ten sposób do mamy?!
Zatkało mnie. Przecież ja stanąłem za nią murem, broniłem jej. Byłem przekonany, że nie znosi mojej matki i będzie zachwycona, kiedy ta w końcu wyjedzie, a my będziemy wiedli spokojne życie.
Mama jednak nie wyjechała. Jolka wieczorem, kiedy zostaliśmy sami w sypialni, zrugała mnie jak burego kota. Powiedziała, że to jest moja matka, tak jakbym nie wiedział, i że zachowałem się wobec niej niegrzecznie. Na koniec stwierdziła, że powinienem matkę przeprosić. Usiłowałem jej wytłumaczyć, że zrobiłem to dla niej, dla własnego spokoju też trochę, ale usłyszałem, że stary chłop jestem, ale zupełnie nie znam się na kobietach. Chyba miała rację.
Następnego dnia jeszcze bardziej upewniłem się w tym, że się nie znam. Po powrocie z pracy zastałem moje dotychczas skłócone kobiety w wielkiej zgodzie. Jakby nigdy nic wspólnie przygotowywały obiad.
– Siadaj, Adasiu, Agnieszka ugotowała twoją ulubioną zupę – odezwała się Jola.
Dobrze, że jeszcze nie zacząłem jeść tej zupy, bo na pewno bym się udławił. Agnieszka? Odkąd to Jolka była po imieniu z moją mamą? Wolałem jednak milczeć.
Siadłem do stołu, a one biegały wokół mnie i się nie kłóciły. Nic nie rozumiałem.
– Jola, co jest grane? – zapytałem swoją dziewczynę cichutko, kiedy zostaliśmy na chwilę sami.
– A co ma być? – Jolka wzruszyła ramionami. – Twoja mama to w gruncie rzeczy bardzo sympatyczna osoba.
– I tak nagle to zauważyłaś? – przyglądałem jej się z niedowierzaniem.
– Oj tam, nagle – po raz kolejny wzruszyła ramionami. – Pogadałyśmy sobie troszeczkę i wiesz co? Myślę, że się zaprzyjaźnimy.
– Zaprzyjaźnicie się?
– No co, powinieneś być zadowolony. Idealny układ, mamusia i narzeczona w wielkiej przyjaźni. Nie każdy ma tak dobrze – roześmiała się moja dziewczyna.
Trochę już się w tym pogubiłem i wcale nie byłem pewien, czy to taka idealna sytuacja. Ale przynajmniej się nie kłóciły.
Bardzo szybko ich dobra komitywa zaczęła mi wychodzić bokiem. Mama z Jolą zachowywały się jak nierozłączne przyjaciółki. Razem gotowały, razem piekły, razem sprzątały i razem biegały na zakupy. Po powrocie oglądały nabyte bluzki, sukienki i wymagały ode mnie, żebym je chwalił. Wieczorami wspólnie raczyły się winkiem i oglądały jakieś komedie romantyczne lub seriale. Miałem wrażenie, że obie zwariowały. A Jolka to już na pewno, przecież ona nigdy nie oglądała seriali. Kiedy jej to wytknąłem, roześmiała się tylko.
– Agnieszka lubi, a ja się przy niej wciągnęłam – wyjaśniła.
– Agnieszka! – warknąłem. – Nie uważasz, że to głupio brzmi, kiedy mówisz do mojej matki po imieniu?
– Nie, nie sądzę. Sama mi to zaproponowała, a ja się zgodziłam.
Coraz mniej mi się to podobało. Ćwierkały do siebie jak dwa wróbelki – Agnieszko to, Jolu tamto – jakby mnie w ogóle nie było.
Kiedy ja chciałem zobaczyć mecz w telewizji, to było niemożliwe. W tym samym czasie zawsze było coś ciekawszego do obejrzenia.
– Po co w ogóle oglądać te mecze? – pytała mama i zaraz dodawała: – Kto to widział, żeby tylu facetów biegało za jedną piłką?!
Jola nie sypała takich komentarzy, stwierdzała tylko krótko:
– Kiedy indziej sobie obejrzysz.
A przecież jeszcze niedawno razem ze mną przeżywała wszystkie mecze.
– Starałam się sprawiać ci przyjemność – odpowiedziała, gdy jej to wytknąłem.
– To znaczy, że oglądałaś je tylko ze względu na mnie? – zapytałem zdumiony.
– No nie, sama też lubię popatrzeć.
– Więc dlaczego?
– Nie widzisz, że twoja mama nie lubi? A zaczęła lubić mnie.
Rany boskie, chyba zrozumiałem postępowanie mojej dziewczyny. Za wszelką cenę chciała, żeby przyszła teściowa ją zaakceptowała. Ale żeby aż do tego stopnia?
– Chyba zwariowałaś? – jęknąłem. – A gdzie w tym wszystkim jestem ja?
– No co, nie sprawia ci przyjemności, że żyjemy w zgodzie, że się lubimy?
Miałem ochotę wrzasnąć, że nie, nie sprawia, że mam dość ich przyjaźni, i najbardziej ucieszyłbym się, gdyby mamuśka spakowała walizy i wróciła do domu. I tam zajęła się własnym życiem, a nam pozwoliła układać swoje jak chcemy. Nie powiedziałem jednak nic, bo bałem się, że sytuacja znowu się odwróci, a nie wiadomo, co z tego wyniknie.
– Chyba musicie znaleźć mamusi narzeczonego – śmiał się ze mnie kolega w pracy.
– Chyba zwariowałeś – warczałem.
– No co? Zły pomysł? Zapewniam cię, że dobry, mamusia zajmie się własnym życiem i nie będzie miała czasu na was. Od razu odetchniecie. Mówię ci.
Nie chciałem, żeby jakiś facet kręcił się koło mojej matki, ale im dłużej u nas mieszkała, tym bardziej przychylałem się w duchu do tego pomysłu. Dwie kobiety w jednym mieszkaniu, i to tak zaprzyjaźnione jak mama z Jolką, to był horror. Miałem wrażenie, że niedługo oszaleję. Już chyba wolałem tę pierwszą wersję, jak były skłócone.
Wszystko prowadziło do tego, że naprawdę zacząłbym szukać matce narzeczonego. I pewnie bym znalazł, gdyby nie telefon od ciotki Jadzi. Starsza siostra mojej mamy była starą panną. Jedyną rodziną, jaką miała, byliśmy my z mamą. Wieszając firany, spadła z drabinki tak nieszczęśliwie, że złamała kość. Leży w szpitalu z nogą w gipsie, ale niedługo chcą ją wypisać. No i problem, bo sama sobie nie poradzi.
– Muszę do niej pojechać – stwierdziła mama z bardzo niezadowoloną miną. – No cóż, siostra, trzeba jej pomóc. A i do domu pora zajrzeć, czy wszystko w porządku – dodała, jakby się nagle obudziła. – Nasiedziałam się u was, wystarczy. Ale za jakiś czas znowu przyjadę.
Dwa dni później oboje z Jolą odwieźliśmy mamę na dworzec. Żegnała się z nami ze łzami w oczach, jakby wyjeżdżała gdzieś na koniec świata i miała nigdy więcej nie wrócić.
– Będę do ciebie dzwonić, Jolu – obiecywała mojej dziewczynie.
Nie rozumiałem dlaczego do niej, a nie do mnie, ale to nie było już ważne.
– Zadzwoń, jak dojedziesz – poprosiłem.
– Tak, tak – kiwała głową.
I zadzwoniła. Oczywiście do Jolki.
– Co ty zrobiłaś mojej matce? – zapytałem, ale Jolka tylko wzruszyła ramionami.
– Byłam miła – odpowiedziała po chwili milczenia. – I naprawdę bardzo się polubiłyśmy. Nie udawałam. Ale chyba oboje musimy przejść na dietę, bo kuchnia twojej mamy, o przepraszam, Agnieszki, jest zabójcza dla sylwetki – dodała.
Po wyjeździe mamusi odetchnęliśmy oboje. A ja to już na pewno. Mogłem znowu leżeć rozwalony wygodnie na swojej kanapie, oglądać do woli mecze, które tak lubiłem. A i Jolka znowu była taka jak dawniej – już nie biegała po sklepach jak obłąkana i nie oglądała namiętnie wszystkich seriali (pod koniec nawet obie z mamą zaczęły mi je opowiadać i miały pretensje, że nie wiem, o którym bohaterze teraz mówią).
Życzę zdrowia cioci Jadzi, ale pragnę, aby mamuśka była u niej jak najdłużej. Wolę, żeby oglądała sobie seriale z siostrzyczką.
Więcej prawdziwych historii:
„Kiedy ja straciłam dziecko, mój mąż zrobił je kochance. Dowiedziałam się o tym po prawie 20 latach...”
„Moja żona jest ciąży, ale nie ze mną. Mimo to ją kocham i chcę wychować to dziecko jak własne”
„Dniami i nocami harowałam na wesele i wspólne życie. Tydzień przed ślubem mój narzeczony przegrał wszystko…”