„Mama obwiniała ojca o śmierć brata. Rodziców pierwszy raz spotkała wspólna tragedia i zupełnie ich przerosła”

Rodzice, którzy stracili dziecko fot. Adobe Stock
„Po kilku godzinach zadzwonił telefon. Odebrała go mama. Zbladła jak kreda i wydała z siebie nieokreślony dźwięk. Spojrzała na nas błędnym wzrokiem i zemdlała. Potem wszystko działo się, jak w nocnym koszmarze. Policja, pogotowie, dom pełen obcych ludzi. Nie pozwolono mnie i mamie zobaczyć Jacka. Widział go tylko ojciec”.
/ 21.02.2022 12:00
Rodzice, którzy stracili dziecko fot. Adobe Stock

To była Wigilia. Rano Jacek wpadł do mojego pokoju.
– Wstawaj śpiochu. Zobacz spadł śnieg! – krzyknął wesoło – Prawdziwy śnieg w tym roku. Spójrz jak biało.
– Daj spać wariacie – mruknęłam, zakopując się w pościel.
– Chodź Anka, pójdziemy kupić choinkę. Sam ładnej nie wybiorę. No, rusz się – gadał jak nakręcony, ciągnąc pościel.
– Jaceeeek! – wrzasnęłam. – Zimno mi jest. Oddawaj – usiadłam na łóżku.
– Uuuu – spojrzał na mnie z niesmakiem. – Co ten mój przyjaciel w tobie widzi? Rozczochrana, wczorajszy makijaż i w dodatku krzyczy jak przekupka – śmiał się – Chyba będę zmuszony otworzyć mu oczy.
– Ani mi się waż – spojrzałam na niego – Słyszysz?! Bo pożałujesz.
– Co tu się dzieje? – mama wpadła do pokoju. – Co to za krzyki? No już, brać mi się do roboty. Jacek dywany trzeba trzepać, Anka ubieraj się. Pójdziesz po zakupy.
– Mamo, a choinka ? – memu bratu wcale się nie spieszyło do pracy.
– Później pojedziesz z ojcem – zadecydowała.
– Boże, co za terror panuje w tym domu. – westchnął mój brat.

Czy gdybym poszła rano z Jackiem po tę cholerną choinkę, to on by żył? Czy nie doszłoby do tego wypadku? Czy gdyby tata pojechał sam, nie byłoby tego tragicznego zdarzenia? Nie wiem. Nigdy tego nie będę wiedziała. Można sobie gdybać i myśleć, co by było, ale to nie przywróci życia memu bratu. Boże mój, dlaczego to się musiało przydarzyć właśnie nam? Nic nie zwiastowało nieszczęścia. Nie miałam żadnego złego przeczucia. Żadnego. A przecież jak się kogoś kocha powinno się czuć, że tej bliskiej osobie, grozi coś złego. A ja nie czułam nic, zupełnie nic.

Po południu, kiedy Jacek z ojcem mieli wyjeżdżać na targ po drzewko, wpadli do nas znajomi rodziców.
– W takim razie pojedziemy jutro – zadecydował tata.
– Nie, tato, ja pojadę sam. Po co to odkładać na jutro? – zapalił się brat.
– A nie wybierzesz jakiegoś straszydła? – ojciec jeszcze się wahał. – Bo co my potem z tym zrobimy?
– No, wiesz ! Myślicie, że nie mam gustu? Anka, jedziesz ze mną? – zawołał do mnie
– Braciszku, wymiękasz? – podniosłam głowę znad książki. – Boisz się, że będziemy musieli wyrzucić to, co wybierzesz?
– Nie, tylko będzie mi raźniej.
– Nie chcę mi się wychodzić. Jedź sam – wzruszyłam ramionami.

Czytałam świetną książkę i żal było mi się od niej odrywać. Poza tym było tak zimno.
– Jak chcesz, ty leniu – to były jego ostatnie słowa skierowane do mnie.
Gdybym wtedy wiedziała...

Jacek chwycił kurtkę i już go nie było.

Wtedy widzieliśmy go ostatni raz. Żywego...

Po kilku godzinach zadzwonił telefon. Odebrała go mama. To, co usłyszała sprawiło, że zbladła jak kreda i wydała z siebie nieokreślony dźwięk. Spojrzała na nas błędnym wzrokiem.
Jacek nie żyje – wydusiła z siebie i zemdlała.

Potem wszystko działo się, jak w nocnym koszmarze. Policja, pogotowie, dom pełen obcych ludzi. Nie pozwolono mnie i mamie zobaczyć Jacka. Widział go tylko ojciec. Podobno Jacek został tak zmasakrowany, że trudno było go rozpoznać. Mama siedziała przez cały czas w jego pokoju i wpatrywała się w zdjęcie syna. Potem był pogrzeb. Trumna spuszczana do grobu, głuchy odgłos łopat sypiących ziemię...

Do mnie jeszcze nie docierało, że Jacka już nie ma i nie będzie. Ciągle słyszałam w uszach słowa policjanta:
– Chłopak wyjeżdżał z targu, pewnie nie zauważył rozpędzonej ciężarówki. Kierowca był pod wpływem alkoholu. Syn nie miał szans. Zginął na miejscu. Ta cholerna choinka. Boże mój! Dlaczego?

Matka wyrzucała ojcu, że dał Jackowi samochód, że nie pojechali razem, krzyczała, że to jego wina, że Jacek zginął przez niego. Ojciec czuł się winnym tego, co się stało, zamknął się w sobie. Rodzice nie mogli się ze sobą porozumieć. Pierwszy raz spotkała ich wspólna tragedia i zupełnie ich przerosła. Nigdy wcześniej nie doświadczyli wspólnego nieszczęścia. Zwykle jedno szukało pocieszenia u drugiego, ale jeszcze nigdy nie musieli szukać go u siebie nawzajem. Dotąd żadne z nas nie wiedziało, co znaczy słowo koszmar.

Były święta i zmuszeni byliśmy spędzić je razem

Chociaż tak naprawdę każde z nas zamknęło się w swoim bólu i rozpaczy. Pamiętam, że nie mogłam nic jeść. Grzebałam widelcem w talerzu, myśląc o Jacku. Ojciec sam załamany próbował uśmiechać się do mnie. Wiedziałam, że czuł się winnym śmierci swego syna.
– No, to może zobaczymy, co nam przyniósł Mikołaj – usiłował być pogodny.
Mikołaj? Prezenty?! Jakie to ma znaczenie? Teraz kiedy Jacka nie ma między nami, kiedy leży na cmentarzu całkiem sam? Doceniłam jednak gest taty, który chciał uratować coś z tych świąt. Wiedziałam, że robi to dla mnie i dla Jacka.

Tata podszedł do choinki i wyciągnął paczuszki. Rozpakowałam je powoli. Książki. Czapka i szalik. Moje ukochane Emporio Armaniego. To od Jacka. Zdążył kupić przed wypadkiem. Pamiętał o wszystkich. Teraz ten zapach będzie kojarzył się ze śmiercią. Dziś go nienawidzę.

Podziękowałam za kolację i poszłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Jacek, Jacek... Łzy przynoszą ulgę, choć czasem wydaje się to niemożliwe. Czy już zawsze będzie mnie prześladował obraz rozpędzonej ciężarówki uderzającej w samochód mego brata. „Wybiorę najładniejszą choinkę. Zobaczycie jaki ze mnie zdolniacha”. – słyszałam cały czas. „Nie miał szans. Zginął na miejscu”.

Mówią, że czas goi rany. Myślę, że nie do końca tak jest

Ran nie goi, ale powoduje ich zabliźnienie. Minęły już prawie 2 lata od śmierci mego brata. To był trudny czas. Pełen kłótni i wzajemnych oskarżeń. Pełen pretensji i nienawiści. Tyle bólu. Było nam bardzo ciężko, zwłaszcza gdy wszystko przypominało Jacka. Jego pokój, komputer, ubrania. Zastanawiam się, jak to jest możliwe, że człowiek może mieć serce rozdarte, ale robić zakupy i ścielić łóżko. Uczyć się, choć coś w nim umarło. Chodzić, mówić, oddychać, mimo że w środku jest pusty i strasznie obolały.

Dopiero kiedy ojciec zdecydował się latem zrobić remont w całym domu i uprzątnął pokój Jacka, życie zaczęło wracać do normy. Matka po wielu rozmowach z psychologiem próbowała normalnie funkcjonować. Rodzice zaczęli ze sobą rozmawiać. Nadszedł czas, żeby zostawić przeszłość za sobą, odnaleźć się na nowo, i przy odrobinie szczęścia zacząć normalnie żyć.

Pewnego razu, idąc do łazienki, usłyszałam jak rodzice rozmawiają ze sobą.
– Wybaczysz mi? – mama płakała. – Byłam wstrętna, ale nie mogłam się pogodzić, że już go nie ma. Musiałam się na kimś wyładować.
– Rozumiem cię, kochanie. Ja sam się obwiniam o jego śmierć. Boże, gdybym mógł cofnąć czas..., gdybym to ja siedział za tą kierownicą... Życie było przed nim, całe życie. On był taki młody...
– Nie mów tak – przerwała mu mama. – Stało się i już się nie odstanie. Trzeba żyć dalej. Ja... byłam niesprawiedliwa wobec ciebie. Zrozumiałam to dopiero po rozmowach z psychologiem – powiedziała, tuląc się do taty.
– On był takim wspaniałym synem... Dopiero zaczął studia. Nie mogę uwierzyć, że już go nie ma, że już go nie zobaczymy... – wyszeptał ojciec.
– On zawsze będzie w naszych sercach – mama jeszcze mocniej przytuliła się do taty.

Moi rodzice płakali i tulili się do siebie, jakby odnaleźli się po latach rozstania. Wycofałam się na palcach do swego pokoju. Po policzkach ciekły mi łzy wzruszenia. Zatliła się we mnie iskierka nadziei. Może teraz święta będą jednak inne? Może scalimy naszą rodzinę i będzie tak jak dawniej? Może czas nareszcie pogodzić się z tym, co się stało? Jacek na pewno chciałby, żebyśmy byli szczęśliwi...

Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@polki.pl.

Czytaj także: „Teściowa to hetera, która ciągle mnie krytykuje i poucza. W uszach mam tylko jej ciągły jazgot”„Nasza miłość przetrwała życiowe burze, a pokonały ją drobne nieporozumienia. Mąż odszedł bez wyjaśnienia”„Mąż zdradził mnie z moją przyjaciółką, a ja postanowiłam, że już zawsze będę sama. Życie zdecydowało inaczej...”

Redakcja poleca

REKLAMA