„Moja dziewczyna była chorobliwie zazdrosna, ta wariatka powinna się leczyć. Śledziła mnie, wyzywała moje koleżanki"

Moja dziewczyna była chorobliwie zazdrosna fot. Adobe Stock, Paolese
Pokłóciłem się z Kasią, bo usiłowałem dowiedzieć się, co powiedziała Justynie. – A ty jeszcze bronisz tej napalonej laski – krzyczała w amoku. – Poza tym, jak ta pinda śmiała polecieć do ciebie na skargę!
/ 16.08.2021 11:15
Moja dziewczyna była chorobliwie zazdrosna fot. Adobe Stock, Paolese

Od samego początku naszej znajomości Kasia była o mnie bardzo zazdrosna. Początkowo nawet mi się to podobało. Uważałem, że zachowanie mojej dziewczyny świadczy o jej miłości do mnie. Fajnie, że chciała być tą jedyną kobietą w moim życiu i tak konsekwentnie o to zabiegała. Jednak w miarę upływu czasu chorobliwa zazdrość Kasi zaczęła robić się coraz bardziej męcząca.

Miałem przecież zwyczajne koleżanki, jeszcze z liceum, z którymi wcale nie chciałem zrywać kontaktów. Obracałem się też w towarzystwie kolegów, którzy mieli dziewczyny, a według Kasi z żadną z nich właściwie nie powinienem rozmawiać. Co gorsza, do naszego domu przychodziły koleżanki mojej siostry Ali.

Te już wszystkie, jak leci, uważane były za potencjalne podrywaczki

Oczywiście czyhać miały wyłącznie na mnie.

– Kasiu, czy ty mi kompletnie nie ufasz? – pytałem.

Krzywiła się w odpowiedzi.

– No niby ufam.

– Niby?

– No sam wiesz, Krzysiu, jak to jest. Tobie ufam, ale im nie. Już ja dobrze znam takie dziewczyny?

– Jakie? – byłem coraz bardziej zdumiony jej filozofią.

Takie, co wszystko są w stanie zrobić, żeby upolować faceta. A ja ciebie nikomu nie oddam.

Chwilami miałem ochotę jej powiedzieć, że plecie głupoty. Wystarczyło przecież, żeby mi zaufała, oczywiście tak naprawdę.

– Misiu, przecież ja ciebie kocham, żadna inna dziewczyna mnie nie interesuje – przekonywałem ją, ale do niej nic nie docierało.

– Bardzo dobrze, że tak mówisz, ale ja muszę trzymać rękę na pulsie. Rozsądna kobieta powinna pilnować swojego mężczyzny.

Tymi i podobnymi słowami upewniała mnie, że jej po prostu zależy na naszym związku, i że traktuje go poważnie.

Nie miałem zamiaru jej zdradzać, ale może dobrze, że się trochę obawiała

Odrobina zazdrości dobrze wpływała na moje poczucie własnej wartości. Czułem się ważny, moje ego rosło. Jednak zaczynałem odnosić wrażenie, że zazdrość mojej Kasi rośnie równie szybko…

Kilka dni po imieninach mojej siostry, które odbyły się w klubie, Ala przyszła do mnie pogadać. Usiadła na biurku, na którym właśnie usiłowałem pisać pracę zaliczeniową.

– Co jest? – spojrzałem na nią z niechęcią.

Przeszkadzała, a i tak niezbyt mi szło.

– Krzysiek – zaczęła powoli – czy ta twoja Kaśka to ma wszystko pod czaszką w porządku? – zapytała.

– O co ci chodzi?

Byłem zdziwiony. Do tej pory wydawało mi się, że dziewczyny się lubią.

Wczoraj zrobiła Justynie taką jazdę, jakby co najmniej złapała was razem w łóżku.

– O czym ty mówisz? Nic nie rozumiem. Justynie?

Justyna była przyjaciółką Ali jeszcze z przedszkola, znaliśmy się od dziecka, bawiliśmy się razem w piaskownicy. Traktowałem ją jak siostrę.

– Ja wiem, że Kaśka jest o ciebie zazdrosna – ciągnęła Ala. – Wszyscy to wiedzą, ale to naprawdę była już przesada. Wyzwała Justynę od ladacznic i napalonych dziwek.

– Ale z jakiego powodu?

– Jak to z jakiego? – zdenerwowała się Ala. – Z twojego. Zatańczyłeś z nią? Zatańczyłeś. Rozmawiałeś? Rozmawiałeś – sama zadawała pytanie i sama na nie odpowiadała. – Najwyraźniej nie powinieneś tego robić. Na imprezie była Katarzyna i tylko nią miałeś się zajmować. Zresztą chyba w ogóle nie powinieneś mieć żadnych znajomych, szczególnie odmiennej płci. Chociaż znając Kaśkę, zaryzykowałabym stwierdzenie, że jest zazdrosna o wszystkich, niezależnie od płci.

– Siostra, czy ty się dobrze czujesz? – w końcu dałem radę się wtrącić.

– Ja tak – odpowiedziała. – Ale ty, jak nie zerwiesz z tą dziewczyną, albo jej sobie jakoś nie ustawisz, to niedługo będziesz czuł się źle. Zapewniam cię.

Następnego dnia pokłóciłem się z Kasią, bo usiłowałem dowiedzieć się, co powiedziała Justynie. W odpowiedzi usłyszałem, że przyjaciółka mojej siostry wyraźnie na mnie leci, że się do mnie aż śliniła i, że ona, Kasia, na coś takiego nie pozwoli.

– A ty jeszcze bronisz tej napalonej laski – krzyczała moja dziewczyna w amoku. – Poza tym, jak ta pinda śmiała polecieć do ciebie na skargę. Widocznie coś między wami jest, skoro to zrobiła.

Jeszcze długo nadawała w tym stylu, a ja słuchałem i byłem w coraz większym szoku

Żeby chociaż miała jakiekolwiek podstawy do takich wniosków. Przecież nigdy nie dawałem jej powodów do zazdrości.

– Kaśka, przestań pleść bzdury – odezwałem się w końcu.

– To nie są żadne bzdury! – krzyknęła. – Wszyscy widzą, że ona na ciebie leci.

– To są wyłącznie twoje wymysły – stwierdziłem. – Powinnaś przeprosić Justynę.

– Ja? To ona powinna mnie przeprosić!

– Niby za co? – powinienem ugryźć się w język, zanim zadałem to pytanie.

– Za co?! Ty się jeszcze pytasz, za co?! – krzyczała Kasia. – Za to, że usiłowała poderwać mojego chłopaka. A ty śmiesz jeszcze jej bronić? – rozpłakała się i uciekła.

Nigdy nie przyznawała się do winy i odwracała kota ogonem

Nie dzwoniliśmy do siebie przez dwa dni. W międzyczasie przeprosiłem Justynę za całą tę aferę.

– Nie musisz mnie przepraszać – wzruszyła ramionami. – W każdym razie nie ty – dodała.

Wiedziałem, że nie muszę, że to nie moja wina. Ale byłem pewien, że Kasia nigdy tego nie zrobi. Po dwóch dniach od naszej kłótni zadzwoniła do mnie wieczorem z pytaniem, czy już przemyślałem sobie wszystko i jestem gotowy ją przeprosić.

Miałem na końcu języka pytanie „Za co?”, ale zmilczałem. Przecież to tylko rozpętałoby nową awanturę. „Niech tam jej będzie” – pomyślałem. „Mogę przeprosić, jakie to ma znaczenie?”.

Głupi jednak byłem, bo okazało się, że to miało znaczenie. Wybuchy zazdrości Kaśki zaczęły powtarzać się coraz częściej. Kiedy po skończeniu studiów zamieszkaliśmy razem, zaczęła kontrolować z zegarkiem w ręku wszystkie moje przyjścia, wyjścia, powroty z pracy. Wystarczył korek na mieście i półgodzinne spóźnienie, żeby Kasia domyślała się nie wiadomo czego.

Zdarzało jej się wpadać do mnie do biura w godzinach pracy i sprawdzać, czy przypadkiem nie urwałem się gdzieś z kochanką. Miałem już tego po dziurki w nosie!

Przypadkiem dowiedziałem się od przyjaciółki Kasi (z którą zresztą też według mojej dziewczyny miałem romans i z tego powodu zerwały kontakty), że jej ojciec był niepoprawnym podrywaczem i romansował z kim tylko się dało. Rozstał się z jej mamą, kiedy Kasia szła do liceum, bo jedna z kolejnych kochanek zaszła w ciążę.

– Od tego czasu Kasia nie potrafi zaufać żadnemu facetowi – powiedziała przyjaciółka mojej dziewczyny.

Próbowałem rozmawiać z ukochaną, tłumaczyć, że nie wszyscy mężczyźni są podrywaczami. Przyznawała mi rację, ale w jej zachowaniu i tak nic się nie zmieniało.

Na dłuższą metę, tak nie da się żyć

Powiedziałem: basta! Kiedy zauważyłem, że koleżanki z pracy zaczynają się ode mnie odsuwać, że właściwie nie mamy już żadnych znajomych, bo z każdą z kobiet Kasia dopatrywała się mojego romansu, nie wytrzymałem.

– Kasiu, musisz coś ze sobą zrobić – zażądałem kategorycznie. – Tak dalej nie da się żyć.

– O co ci chodzi?

– O twoją zazdrość. To jest chore, to jakaś obsesja, powinnaś się leczyć, kochanie – powiedziałem łagodnie.

– No wiesz! – oburzyła się. – Jeśli nie będziesz dawał mi powodów do zazdrości, to wszystko się ułoży.

– Powodów do zazdrości? – teraz z kolei ja się oburzyłem. – Jakich powodów?

– Ciągle się spóźniasz – Kasia zaczęła wyliczać na palcach – nigdy nie przychodzisz na czas, a kiedy gdzieś razem wychodzimy, interesują cię wszystkie dziewczyny wokół.

– Kaśka, co ty za głupoty opowiadasz? – przerwałem jej w pół słowa.

– Myślę, że powinniśmy wziąć ślub – stwierdziła nagle.

Poczułem, że robi mi się gorąco.

– Ślub? – wymamrotałem.

– A co, nie chcesz? Już ci się nie podobam? A może masz jakąś inną i dlatego nie chcesz się ze mną ożenić?

Miałem wrażenie, że huśtawka jej emocji i podejrzeń za chwilę doprowadzi mnie do ataku serca. Czy ona myślała, że ślub rozwiąże nasze problemy? Ja uważałem, że raczej jeszcze bardziej wszystko skomplikuje.

– Wychodzę! – krzyknąłem, chwytając kurtkę z wieszaka.

– Dokąd idziesz? – usłyszałem za sobą. – Wracaj natychmiast!

Nie wróciłem jednak, nie obejrzałem się nawet.

Po raz pierwszy od wyprowadzki nocowałem u rodziców

Nie pytali o nic. I tak było dobrze. Odetchnąłem. Od bardzo dawna nikt mnie z niczego nie rozliczał. Następnego dnia wróciłem do domu dopiero po pracy. Kaśka przywitała mnie awanturą. Nie miałem ochoty jej nic wyjaśniać ani z niczego się tłumaczyć. Mogłem przecież powiedzieć, że spałem u rodziców, ale nie chciało mi się.

„Przecież i tak mi nie uwierzy” – myślałem.

Byłem już bardzo zmęczony. Ona mi się wczoraj prawie oświadczyła, a ja zaczynałem myśleć o rozstaniu i znalezieniu innej dziewczyny, która nie dręczyłaby mnie wyimaginowanymi podejrzeniami.

Kiedy następnego dnia po wyjściu z pracy zobaczyłem ją po drugiej stronie ulicy, myślałem, że przyszła się pogodzić. Ale nie. Kasia chowała się przede mną w bramie i usiłowała mnie śledzić. Tego było już za wiele.

– Kochanie – powiedziałem jej tego samego dnia – albo idziesz na terapię, albo musimy się rozstać.

– Rozstać? – jej brwi powędrowały w górę. – Na terapię? Jaką terapię?

– Nie wiem jaką, ale to, co wyprawiasz, na pewno nie jest normalne.

– Niby że ja jestem nienormalna?

– Śledziłaś mnie dzisiaj – stwierdziłem, starając się z całych sił mówić spokojnie. – Po co to robisz?

Speszyła się trochę, ale za moment odzyskała rezon.

– Chciałam sprawdzić, z kim wychodzisz z pracy?

Czy przypadkiem nie z jakąś kobietą, tak? Wiesz, często wychodzę z pracy z kobietą. U nas pracuje dużo kobiet, wiele jest młodych i ładnych. Zamierzasz całe życie mnie tak pilnować, sprawdzać, śledzić każdy mój krok? – zobaczyłem nagle, jak w jej oczach pojawił się autentyczny strach.

– Ale ja ciebie tak bardzo kocham… – wyszeptała.

– Ja ciebie też, ale dłużej tego nie wytrzymam. Albo skończysz z tą zazdrością, albo…

– Albo co? – przerwała mi.

– Albo ja się wyprowadzę.

– Pewnie masz kogoś – Kasia patrzyła na mnie dzikim wzrokiem.

– Mam dość twojej zazdrości.

Gdyby Kasia naprawdę mnie kochała, postarałaby się naprawić nasze relacje

Jednak ona chyba nie potrafiła, a może nie chciała. W końcu spakowałem swoje rzeczy i wyniosłem się do rodziców. Kasia telefonowała, przychodziła pod moją pracę, ale czułem, że nic już z tego nie będzie. Nasz związek się wypalił. Tym bardziej że raz obiecywała poprawę, a już następnego dnia zarzucała mi, że ją zdradzam. Żaden normalny facet, by tego nie wytrzymał.

Czytaj także:
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA