Przez dwadzieścia dwa lata wiodłam życie jedynaczki – szczęśliwe i beztroskie, bo rodzice rozpieszczali mnie na wszystkie sposoby. Zwłaszcza tata. Byłam jego ukochaną córeczką. Spełniał wszystkie moje życzenia i zachcianki. Stać go było na to.
Mama zawsze podkreślała z dumą, że zaradniejszego i bardziej pracowitego mężczyzny niż ojciec nie ma na świecie. Rzeczywiście potrafił o nas zadbać. Mama nie musiała pracować, mieszkaliśmy w pięknym domu, uczyłam się w najlepszych szkołach, zaczęłam studia na prywatnej uczelni.
I zawsze dostawałam to, co chciałam: firmowe ciuchy, skuter, porządne kieszonkowe, nowiutki samochód na osiemnastkę, a rok temu własne mieszkanie w pięknym apartamentowcu.
– Dla mojej jedynej księżniczki wszystko, co najlepsze – mawiał zawsze tata.
Niedawno wyszło jednak na jaw, że wcale nie jestem jego jedyną córeczką. I że przez tę drugą mogę go stracić. Dosłownie. To było tydzień temu, niedługo po moich 22. urodzinach. Ojciec zaprosił mnie na kolację do jakiejś zupełnie mi nieznanej knajpki za miastem.
Trochę mnie to zdziwiło, bo zawsze jadaliśmy w naszej ulubionej, włoskiej, na Starówce, ale pomyślałam, że znalazł nowe miejsce ze smaczną kuchnią i chce mi je pokazać. Gdy tylko usiadłam przy stoliku, od razu zorientowałam się, że coś go trapi.
Nie przywitał mnie jak zawsze z uśmiechem, nie zapytał, czy czegoś nie potrzebuję, jak mi idzie na studiach. Był milczący, niespokojny. Kręcił się na krześle, unikał mojego wzroku. Nie tknął jedzenia, choć było naprawdę smaczne. Miałam wrażenie, że chce mi coś wyznać, ale brakuje mu odwagi.
Operacja? Ale po co, przecież jesteś zdrowy
Postanowiłam go zachęcić.
– Tato, masz taką niewyraźną minę… – zagaiłam. – Czy… no, nie wiem, czy mogę ci jakoś pomóc? Czy coś się stało?
– Owszem, stało się. Tylko nie wiem, jak ci to powiedzieć – wykrztusił.
– Najlepiej bez owijania w bawełnę. Przecież nie jestem już małym dzieckiem! Zniosę wszystko. No, mów, tato.
– To nie jest takie proste… – spuścił głowę.
– Boże drogi, zbankrutowałeś? Nie mamy pieniędzy? Komornik nam wszystko zabierze? – tylko to przyszło mi do głowy.
– Co? Nie… Firma i nasze finanse mają się świetnie. Nawet lepiej niż przed rokiem – uśmiechnął się blado.
– No to o co chodzi? Mów wreszcie, bo za chwilę zwariuję!
– No więc… Za trzy tygodnie idę do szpitala, na operację – wypalił.
– Słucham? To niemożliwe… – zamilkłam, bo głos z przerażenia uwiązł mi w gardle.
Jaką operację? Przecież nigdy nie narzekał na zdrowie. Czyżby coś mu groziło? Tylko co?
Tata jakby czytał w moich myślach.
– Nie martw się, kochanie, nic mi nie jest. Naprawdę. Jestem zdrów jak ryba, a nawet dwie – uspokoił mnie.
Odetchnęłam, lecz zaraz wrócił niepokój.
– Zaraz, zaraz, skoro jesteś zdrowy, to po co ta cała operacja? Coś kręcisz – wpatrywałam się w niego uważnie.
Podejrzewałam, że tata coś przede mną ukrywa, bo nie chce mnie martwić. Poprawił się na krześle.
– Bo… Bo ktoś inny jest ciężko chory i potrzebuje mojej pomocy.
– Kto? – zdziwiłam się.
Znowu się zawahał.
– Twoja siostra – wykrztusił w końcu.
Byłam w szoku. Przez dłuższą chwilę nie byłam w stanie wydusić nawet słowa. Zastanawiałam się, czy to, co przed chwilą usłyszałam, to jawa czy sen. Gdy już jednak doszłam do siebie, ogarnęła mnie wściekłość.
– Jaka siostra? Przecież ja nie mam żadnej siostry! O czym ty w ogóle gadasz? – wrzasnęłam, bo się zdenerwowałam.
– Proszę cię, Alusiu, postaraj się spokojnie mnie wysłuchać. Naprawdę nie jest mi łatwo. Wysłuchaj mnie, proszę.
Spojrzał mi w oczy i dodał:
– Wysłuchaj, Alinko, a potem myśl o mnie, co chcesz – dodał.
– No dobrze, mów – wykrztusiłam.
Wiedziałam, że to nie będzie miła historia, ale chciałam poznać tajemnicę mojego ojca. Tata opowiadał przez pół godziny. Okazało się że dawno temu, w czasie jakiego wyjazdu biznesowego, poznał kobietę. Coś między nimi zaiskrzyło i wylądowali w łóżku.
Potem jeździł do niej przez kilka miesięcy, ale w końcu zerwali znajomość. I pewnie żadne z nich nie pamiętałoby o tym romansie, gdyby nie to, że ta kobieta zaszła z nim w ciążę i urodziła córkę.
Patrycja ma dzisiaj 17 lat i mieszka z matką w mieście oddalonym od nas prawie 400 kilometrów. Jakiś czas temu stwierdzono u niej niewydolność nerek. Od tamtego momentu chodzi na dializy, ale lekarze orzekli, że to nie wystarczy, że życie może jej uratować jedynie przeszczep. Gdy to usłyszałam, nie mogłam dłużej milczeć.
Nie, nie zgadzam się! Nie możesz mi tego zrobić!
– Rany boskie, i ty chcesz oddać jej swoją nerkę? – wrzasnęłam.
– Tak. Matka Patrycji przyjechała do mnie jakiś czas temu, błagała o pomoc. Nie mogłem odmówić – odparł.
– Taka mądra? – fuknęłam. – A dlaczego sama nie chce być dawcą?
– Chce, ale to niemożliwe. Ma kłopoty z sercem. Lekarze twierdzą, że mogłaby umrzeć na stole operacyjnym i… – zaczął tłumaczyć.
– Ty przecież też! – przerwałam mu.
– Nie przesadzaj, ja nie mam aż takich kłopotów ze zdrowiem. Zrobiłem badania i wszystko jest w najlepszym porządku.
– No i co z tego? Operacja to zawsze operacja. Możesz się nie wybudzić po narkozie, mogą być jakieś powikłania, może ci wysiąść druga nerka… I co wtedy będzie z mamą, ze mną? Myślałeś o tym?
– Owszem i to bardzo długo. Jednak ryzyko wcale nie jest aż tak duże. Zresztą codziennie ryzykuję, wychodząc z domu – uśmiechnął się. – Może mi przecież cegła na głowę spaść albo samochód mnie potracić…
– Skoro ta operacja to taki drobiazg, to po cholerę mi o niej mówisz?
– Uznałem, że powinnaś wiedzieć, zwłaszcza że rekonwalescencja może trochę potrwać. Trudno byłoby mi udawać, że nic mi nie jest. Poza tym nie chcę już tajemnic…
– A właśnie… Mama wie? O romansie i o tym, że masz dziecko na boku?
– Wie o wszystkim, od dawna. Powiedziałem jej, gdy tamta kobieta była jeszcze w ciąży. Doszedłem do wniosku, że nie ma tego co ukrywać, że sprawa wcześniej czy później wyjdzie na jaw. Zwłaszcza że postanowiłem przyznać się do ojcostwa. Mama bardzo to przeżyła, ale wybaczyła mi zdradę.
– Na operację też się zgadza?
– Jest przerażona, ale pogodziła się z moją decyzją. I mam nadzieję, że ty też się pogodzisz. Patrycja jest przecież moją córką… To bardzo mądra dziewczyna. Może chcesz zobaczyć, jak wygląda? Mam przy sobie jej zdjęcie – zaczął grzebać w portfelu.
Miałam dość.
– Nie chcę niczego oglądać! Ta dziewczyna nic mnie nie obchodzi! I ciebie też nie powinna! Nie zgadzam się, żebyś ryzykował dla niej swoje życie! – wrzasnęłam, zerwałam się od stolika i wybiegłam na parking.
Teraz już rozumiałam, dlaczego tata umówił się ze mną w nowym miejscu. Spodziewał się, że właśnie tak zareaguję i nie chciał, żeby ktoś ze znajomych zobaczył tę scenę. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam do domu. Przez całą drogę aż dygotałam z wściekłości. Czułam się oszukana, zdradzona.
Nie potrafiłam zrozumieć, jak ojciec mógł przez tyle lat nazywać mnie swoją ukochaną, jedyną córeczką, wiedząc, że ma tamtą? Jak mama mogła tego w spokoju słuchać? I teraz pogodzić się z decyzją ojca o tej durnej operacji? Dlaczego on się w ogóle na nią zgodził? Czyżbym nie była już dla niego ważna? Czyżby wolał Patrycję, a nie mnie?
W tamtej chwili nienawidziłam swoich rodziców. A także swojej przyrodniej siostry i jej matki. Gdybym je wtedy spotkała, tobym je chyba zatłukła gołymi rękami. To przecież przez te baby mój szczęśliwy, poukładany świat runął jak domek z kart.
Dobra, ratuj ją sobie, ale jedno mi obiecaj…
Po powrocie do domu nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Chodziłam po pokoju i na zamianę użalałam się nad sobą i przeklinałam cały świat. Najdziwniejsze było jednak to, że im dłużej tak pomstowałam, tym bardziej słabła moja złość.
Uświadomiłam sobie, że zamiast o swojej krzywdzie, coraz intensywniej myślę o tej Patrycji. W pewnym momencie zrobiło mi się jej nawet żal. Ojciec wspomniał w trakcie naszej rozmowy, że ani ona, ani jej matka nigdy niczego wielkiego od niego nie żądały. Płacił alimenty, bo sam tak chciał. Ale na tym ich kontakty właściwie się kończyły. Widywali się bardzo rzadko.
Dopiero teraz, gdy okazało się, że Patrycja jest aż tak chora, jej matka poprosiła o pomoc. A on nie odmówił. Złapałam się na tym, że go podziwiam za odwagę i dobre serce. Przecież ta decyzja o operacji na pewno nie było dla niego łatwa.
A mimo to postanowił zaryzykować. Zrobiło mi się potwornie głupio. Nie zastanawiając się, chwyciłam za komórkę i zadzwoniłam do ojca. Odebrał po pierwszym dzwonku, jakby czekał na mój telefon.
– Dobra, tato, ratuj tę swoją drugą córkę, ale obiecaj mi jedno… – zawiesiłam głos.
– Co?
– Że… nie umrzesz – wykrztusiłam.
– Oczywiście, że nie, córeczko. Obiecuję – odparł wyraźnie wzruszony.
Do operacji zostały już tylko dwa tygodnie. Staram się zachować spokój, ale tak naprawdę jestem coraz bardziej przerażona. Potwornie boję się o tatę. Co prawda zawsze dotrzymywał słowa, ale co będzie, gdy tym razem się nie uda…?
Czytaj także:
„Jacek uwiódł mnie i omotał. Kłamał od pierwszego dnia. Wszystko po to, żeby zamieszkać w moim domu z kochanką”
„Chciałam, żeby przyjaciółka ułożyła sobie życie, ale nie z moim synem. Złapała go na dziecko i zgrywa zakochaną”
„Zdradzałam, bo miałam dość obiadków u teściowej i nudnego jak flaki z olejem męża. Wydała mnie najbliższa osoba”