Żadne zło nie znika tylko dlatego, że nikt nie chce o nim mówić. Przez wiele lat dusiłam w sobie wszelkie uczucia. Milczałam, choć chciałam krzyczeć. Dziś mówię...
Mamo, jak mogłaś mnie odrzucić? Wiem, że gdybym wcześniej powiedziała Ci całą prawdę, Ty byś mi nie uwierzyła. Powiedziałabyś, że to nieprawda, że to po prostu nie mogło się zdarzyć, że wszystko zmyśliłam. Byłam wtedy dzieckiem. Jak miałabym żyć, gdybyś mnie odrzuciła, tak jak odrzuciłaś później, gdy byłam już dorosła. Dlatego milczałam. Wiem, że i Ty nieraz w życiu byłaś zagubiona. Ale sama przyznaj, że było Ci łatwiej. Przynajmniej byłaś dorosła.
A ja? Ile mogłam mieć lat, kiedy zaczęło się to piekło? Pięć? Na pewno nie więcej. Zastanawiam się, czy pomyślałaś kiedyś, co się ze mną działo, gdy musiałam patrzeć, jak tata przystawia ci nóż do gardła? Tamtego dnia, kiedy wreszcie zasnął, prosiłam Cię, żebyśmy obie uciekły. Miałyśmy przecież dokąd pójść. Twoi rodzice na pewno by nas przyjęli. Kochali przecież i mnie, i ciebie. Ale Ty nie chciałaś. Czego Ci brakowało? Odwagi?
A potem? Czy wiesz, co działo się potem? Ja nie wiedziałam, choć dotyczyło to właśnie mnie. Czułam tylko, że gubię się coraz bardziej.
Miałam 35 lat, gdy w czasie terapii dowiedziałam się, co tata ze mną robił, gdy byłam dzieckiem. Raz uwolnione wspomnienia, wylały się jak rzeka. Przypominałam sobie coraz więcej i więcej. Wszystko. Najbardziej intymne, obrzydliwe szczegóły. Byłam wtedy za mała, żeby wiedzieć, że są rzeczy, których ojcu robić nie wolno. Nienawidziłam tego, ale myślałam, że tak musi być. Tata mówił przecież, że powinnam być posłuszną dziewczynką.
Nie miałam odwagi powiedzieć o tym nikomu. Nawet Tobie. Ale Ty powinnaś była coś dostrzec. Widziałaś przecież, że ja ciągle uciekam przed tatą. Gdy słyszałam warkot jego motoru, uciekałam gdziekolwiek, byleby go nie spotkać. Marzyłam, że któregoś dnia mnie obronisz. Ale Ty też umiałaś tylko uciekać, bo tata często bywał pijany i agresywny.
Dlaczego nigdy nie uciekłyśmy na dobre? Dlaczego zawsze wracałyśmy? Ukradkiem, jak złodzieje, jakbyśmy to my zrobiły coś złego? Pamiętam, jak zimową nocą strach pędził nas w pole, jak czasem na kilka godzin przygarniali nas sąsiedzi? Albo letnie noce w zbożu? Było cieplej niż zimą, ale tak samo strasznie. A ten dzień, kiedy w panice wspinałyśmy się wysoko na drzewo, bo tata spuścił psa, żeby nas odnalazł...
Żadne zło nie znika tylko dlatego, że nikt nie chce o nim mówić
Czasem bywało trochę lepiej. Tata pił mniej, nie krzyczał, był dla mnie miły. Ale wtedy bałam się jeszcze bardziej. Całe moje serce chciało kochać rodziców, ale nie mogłam znieść, kiedy tata mnie dotykał. Dopiero teraz wiem, jak bardzo byłam zagubiona i przerażona. Naprawdę nie mogłaś tego dostrzec?
Dziś tamto wszystko minęło. Niczego nie da się już zmienić, cofnąć. Ale wciąż chciałabym wiedzieć, mamo, czy Ty byłaś świadoma mojej krzywdy? Wiedziałaś? Domyślałaś się może, że tata źle mnie dotyka? Wiesz, że ten jego zły dotyk ciągle boli? Myślałaś o tym?
Musiało minąć wiele, wiele lat, zanim zdecydowałam się mówić. Rozmawiając z Tobą, prosiłam, żebyś pomogła mi i moim dzieciom, a Twoim wnukom odnaleźć się w tej całej, tak strasznie trudnej sytuacji. W głębi serca miałam nadzieję, że może taka szczera rozmowa pomoże nam odnaleźć dawną bliskość.
Zaczęłam więc tę rozmowę, a Ty? Powiedziałaś, że lepiej by było tego nigdy nie usłyszeć. Pomyśl, nawet słuchać o tym nie chciałaś, a ja, mamo, musiałam z tym żyć przez ponad 40 lat. Przez wszystkie te lata chciałam z Tobą o tym porozmawiać, było mi to potrzebne. Wreszcie się odważyłam. Nie prosiłam o wiele, bo przecież niczego nie można już cofnąć. Chciałam tylko Twego zrozumienia. Co dostałam? Rozczarowanie i rozpacz. Nawet gdy było bardzo źle, myślałam, mamo, że Ty naprawdę szczerze mnie kochasz. Czy się myliłam? A przecież potrzebowałam cię i potrzebuję nadal. Jesteś mi bliska, ale tak trudno nam się porozumieć.
Pamiętasz tamtą rozmowę? Sama mnie do niej sprowokowałaś. Nie chciałam tego, nie planowałam, ale jednak zaczęłam mówić. I wiesz, do dziś mam wrażenie, że specjalnie Cię to nie obeszło. Od dawna jestem już dorosłą, dojrzałą kobietą i próbuję Cię zrozumieć. Wiem, że nie potrafiłaś się z tym pogodzić. Pewnie w ogóle starałaś się wyprzeć to wszystko ze swojej psychiki. Wolałaś udawać, że to nieprawda, że coś tak strasznego nie mogło się zdarzyć. Czasem próbowałam skryć się pod Twoimi „skrzydłami”. Było mi wtedy tak cudownie. Czułam niewyobrażalną ulgę i zatracałam się w marzeniach, że tak już zostanie na zawsze. Dodawało mi to sił, rozkwitałam. Tylko, że tak "odnowiona", uśmiechnięta jeszcze bardziej podobałam się tacie. I koszmar wracał.
Nigdy nie było Cię przy mnie wtedy, gdy tak bardzo Cię potrzebowałam. Dziś czuję, że wyrządziliście mi straszną krzywdę oboje – i Ty, i tata. To od Was oczekiwałam przecież wsparcia i miłości. Powinniście mi to zapewnić. A Wy? Tata dał mi chorą miłość, a Ty odmówiłaś pomocy. Oboje ofiarowaliście mi tylko cierpienie i rozpacz – to był Wasz posag na moje dorosłe życie, też zresztą pełne dramatów.
Sama dziwię się, skąd później znalazłam w sobie tyle siły. Skąd wiedziałam, że muszę walczyć z tym, co od Was dostałam. Ale zrobiłam to. I odkąd zaczęłam się leczyć, wszystko w moim życiu powoli zmienia się na lepsze. Przeszłam długą, bolesną i trudną drogę, zanim naprawdę odnalazłam siebie. Dziś jestem już otwarta na miłość, skupiam się na ważnych relacjach, na których mi zależy, dbam o nie i staram się je poprawiać, jeśli to konieczne. Tak przecież było ostatnio z nami. Z Tobą, mamo i ze mną. Taki przynajmniej był mój cel, ale znowu się nie udało i znowu przechodzimy przez ból nieporozumienia.
Powiedziałam Ci o swoich tragicznych doświadczeniach nie dlatego, że chciałam cię ranić czy oskarżać. Ja po prostu nie mogłam zrozumieć, dlaczego nigdy nic z tym nie zrobiłaś? Dlaczego nie broniłaś mnie przed ojcem? Powinnaś zauważyć, że Twemu dziecku dzieje się straszna krzywda. Wiesz, wciąż jest we mnie tamta przestraszona dziewczynka sprzed lat. Od niej płynie mój żal do Ciebie.
Dlaczego nawet teraz wyrzucasz mnie ze swojego życia?
Ale to, co mnie spotkało, to jeszcze nie wszystko. Już mi się udało, już uzdrowiłam swoją miłość w życiu dorosłym, kiedy dowiedziałam się o kolejnym złym dotyku taty. Tym razem zrobił to mojej chrześniaczce, czyli swojej wnuczce. Wiesz, mamo, co się ze mną wtedy działo? Przecież wcześniej już zdążyłam mu wybaczyć moją krzywdę.
A kiedy w obronie mojej chrześniaczki chciałam z Tobą o tym porozmawiać ani Ty, mamo, ani cała reszta rodziny znów nie chcieliście przyjąć tej prawdy. Byłam od Was bardzo daleko, ale i tak czułam Waszą złość i gniew. Nie chcecie mieć ze mną nic wspólnego, jakbym to ja była winna. Nie chcecie mnie nawet widzieć. Ale ja już nauczyłam się wybaczać. Wybaczam Ci i wybaczam sobie, że powiedziałam głośno o mojej krzywdzie.
Bądź, mamo, szczęśliwa. Kocham Cię, Twoja córka.
Więcej listów do redakcji:„Adoptowaliśmy chłopca. Po 7 latach postanowiłam, że oddamy go z powrotem do domu dziecka”„Nie mieszkam z mężem, bo ciągle się kłócimy. Spotykamy się 2 razy w tygodniu i w weekendy”„Mąż miał na moim punkcie obsesję. Nie chciał się mną z nikim dzielić. To doprowadziło do tragedii”