„Liczyliśmy na spadek po dziadku, ale obeszliśmy się smakiem. Zamiast tego odkryliśmy, że miał sporo na sumieniu”

stary mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„– Proszę państwa, rozumiem, że informacja może być zaskoczeniem – kontynuował prawnik, zerkając na spuszczony wzrok mamy. – Zgodnie z prawem, Elwira jest prawowitą spadkobierczynią, ponieważ została uznana za córkę zmarłego”.
/ 01.07.2024 16:00
stary mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Po śmierci dziadka na jaw wyszła jego największa tajemnica. Dla całej naszej rodziny to był olbrzymi szok, bo nikt po kochanym, czułym i opiekuńczym nestorze rodu, nie spodziewał się takich rewelacji.

Pora uporządkować rzeczy dziadka

Zimny wiatr nie przeszkadzał gołębiom w ich porannych rytuałach, gdy parkowałem przed rodzinnym domem dziadka Zygmunta. Dom, którego ściany kryły historie kilku pokoleń, teraz wydawał się cichy i pusty. Mama już na mnie czekała, stojąc na chodniku owinięta grubym szalem. Zbliżyłem się do niej, a ona odwróciła się, próbując ukradkiem wytrzeć łzę.

– Jesteś gotowy? – zapytała, kiedy do niej podszedłem.

– Tak, chyba tak. A ty? – odpowiedziałem, próbując ukryć swój niepokój.

– Szczerze? Nie mam pojęcia, czego się spodziewać – przyznała mama, biorąc głęboki oddech.

Każdy przedmiot w domu dziadka, każdy mebel, każdy obraz na ścianie wydawał się opowiadać historię. Gdy weszliśmy do środka, atmosfera była gęsta od wspomnień.

– Patrz – powiedziała mama, wskazując na starą fotografie na komodzie. – Tutaj dziadek miał zaledwie dwadzieścia lat. Wygląda na szczęśliwego, prawda?

Uśmiechnąłem się do zdjęcia, przywołując w pamięci własne wspomnienia z dziadkiem. Były to momenty pełne ciepła i spokoju, a teraz, po jego odejściu, zdawały się być jeszcze bardziej cenne. Wkrótce dołączył do nas wuj Jurek, który zawsze miał skłonność do dramatyzowania w każdej sytuacji..

– Aśka, masz pewność, że prawnik przyjdzie na czas? – zapytał, kładąc swoją torbę obok drzwi.

– Tak, wszystko jest ustalone – odpowiedziała mama, próbując go uspokoić.

Podczas gdy czekaliśmy na pozostałych, wujek zaczął przechadzać się po pokoju, jakby szukał czegoś w pamiątkach dziadka. A ja? Stałem przy oknie i obserwowałem ulicę. Naszym zadaniem było uporządkowanie jego rzeczy – zadanie niełatwe, zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie.

Wuj szukał czegoś wartościowego

Mama otworzyła pierwszą szufladę w starym biurku, a ja zająłem się półkami z książkami. To tam spędzałem wiele godzin z dziadkiem, słuchając historii ukrytych między zakurzonymi okładkami. Wuj Jurek z kolei, z zacięciem detektywa, zajął się przeglądaniem pudeł ze starymi dokumentami.

– Zastanawiam się, czy dziadek zostawił coś wartościowego – mruknął wuj Jurek, gdy w jego rękach przewijały się kolejne zapomniane papiery.

Mama rzuciła mu spojrzenie pełne dezaprobaty.

– Jurek, tobie tylko pieniądze w głowie.

Wujek tylko prychnął i kontynuował swoje poszukiwania. Ja tymczasem wyciągnąłem z półki album ze zdjęciami. Kartkowałem go, czując, jak nostalgię zastępuje ciekawość. Każde zdjęcie wydawało się mieć swoją historię, którą dziadek zabrał ze sobą. W pewnym momencie natknąłem się na tajemniczą skrzynkę. Była zakurzona i miała starą, żelazną kłódkę. Przyglądałem się jej z zaciekawieniem.

– Mamo, patrz co znalazłem – zawołałem, podnosząc skrzynkę.

– Och, to chyba ta skrzynka, o której dziadek czasem wspominał – powiedziała mama, podchodząc bliżej.

Wuj Jurek, usłyszawszy naszą rozmowę, odłożył papiery i przyłączył się do nas.

– Może kryje się tam jakiś skarb! – wyraził nadzieję, próbując dostać się do środka.

Mama spojrzała na niego niepewnie.

– Nie sądzę, by dziadek przechowywał coś takiego w tajemnicy przed nami.

Ja tymczasem przesunąłem palcem po zardzewiałej kłódce. To nie była zwykła skrzynka. Była ciężka i czułem, że skrywa jakieś tajemnice, któe dziadek starał sie do ukryć przed nami. Wkrótce miały ujrzeć światło dzienne.

Wujek Jurek szybko znalazł w kuchni śrubokręt i wrócił do salonu, by siłą otworzyć skrzynkę. Jednak mama zareagowała natychmiast.

– Może najpierw spróbujemy znaleźć klucz? Dziadek mógł go gdzieś zostawić.

Zaczęliśmy szukać klucza, przeglądając kolejno szuflady, stare pudełka i zakamarki, które mogły coś skrywać. Niestety, bezskutecznie. Po dłuższej chwili zniecierpliwienia wujek postanowił działać.

– Dość tego – mruknął, a metalicznym kliknięciem pokonał opór kłódki.

Tych listów było mnóstwo

Skrzynka otworzyła się z niechętnym skrzypnięciem, odsłaniając swoje wnętrze. Była pełna listów pisanych cienkim, starannym charakterem pisma. Bez słowa wyciągnąłem jeden z nich i zacząłem czytać.

– Może nie powinniśmy tego czytać – zaczęła mama, ale przerwałem jej gestem ręki.

List był datowany na dwadzieścia lat wstecz i rozpoczynał się od słów „Moja droga Elwiro...”. Czułem, że to może być korespondencja miłosna – z kimś o kim nie mieliśmy pojęcia.

– Kim jest Elwira? – spytałem, patrząc na mamę.

Jej twarz wyrażała zdziwienie, jakby nigdy nie słyszała tego imienia. Wujek natomiast, przyglądając się listowi przez moje ramię, wyglądał na zaintrygowanego.

– Być może to ktoś z dawnych lat dziadka – odpowiedziała mama, jednak jej głos zdradzał niepewność.

Czytałem dalej, a słowa dziadka rysowały obraz intensywnej, ukrywanej miłości. Mówił o spotkaniach, wspólnie spędzonych chwilach i uczuciach, które musieli ukrywać.

– To niesamowite – szepnąłem, kładąc list na stole. – Dziadek miał romans?

– Wygląda na to, że niewiele o nim wiedzieliśmy – wujek podsumował, z coraz większą ciekawością w oczach.

Z listów wyłaniała się historia, o której nie mieliśmy pojęcia. Każdy kolejny przeczytany fragment zaskakiwał i sprawiał, że na nowo próbowaliśmy zrozumieć człowieka, który był dla nas dziadkiem, a teraz okazywał się kochankiem, pełnym pasji i sekretów.

Mama wydawała się być rozdarta. Z jednej strony była zaskoczona odkryciem, z drugiej – wyglądało na to, że jakaś część jej nie chciała dalej zagłębiać się w historie, które mogły zburzyć jej dobre wspomnienia ojca.

– Może powinniśmy przestać – zaproponowała cicho.

Ale byłem zbyt daleko, by teraz cofnąć się. Śledztwo dopiero się zaczęło.

A to dopiero niespodzianka!

Nadszedł czas odczytania testamentu dziadka Zygmunta. W salonie zebrała się cała rodzina – mama, wuj Jurek i ja, nieco onieśmieleni oficjalną atmosferą, którą towarzyszyła pojawieniu się prawnika. Wszyscy czekaliśmy w napięciu.

Prawnik rozłożył dokumenty na starym dębowym stole i popatrzył na nas.

– Jeśli są państwo gotowi, rozpocznę odczytanie ostatniej woli pana Zygmunta – zaczął, spoglądając przez okulary.

Skinęliśmy głowami. Zauważyłem, jak dłonie mamy nerwowo się zaciskają.  Adwokat zaczął czytać. Każde zdanie sprawiało, że powietrze w pomieszczeniu wydawało się gęstnieć. Wszyscy byliśmy przygotowani na podział majątku, może na jakieś mniejsze czy większe zaskoczenia, ale żadne z nas nie spodziewało się tego, co miało nadejść.

– I niniejszym oświadczam, że całość mojego majątku, zarówno ruchomego, jak i nieruchomego, przekazuję mojej córce Elwirze – czytał prawnik, a słowo „córce” spadło na nas jak grom z jasnego nieba.

Wujek Jurek pierwszy przerwał milczenie.

– Co? Kim, do diabła, jest Elwira? – wykrzyczał, wstając gwałtownie od stołu.

Mama była blada jak ściana i przez chwilę wyglądało na to, że straci przytomność.

– To musi być pomyłka – wyszeptała.

– Proszę państwa, rozumiem, że informacja może być zaskoczeniem – kontynuował prawnik, zerkając na spuszczony wzrok mamy. – Zgodnie z prawem, Elwira jest prawowitą spadkobierczynią, ponieważ została uznana za córkę zmarłego.

Mama i wujek wymienili zdumione spojrzenia, a ja nie mogłem uwierzyć, że tajemnica dziadka, którą dopiero co zaczęliśmy rozwikływać, przybierała tak poważny obrót.

– Przepraszam, ale jak możemy być pewni, że ta osoba istnieje? – zapytałem, starając się jakoś obronić moją rodzinę.

Prawnik podał nam kopię aktu urodzenia Elwiry, na którym widniał podpis dziadka. Tym samym wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Byliśmy w szoku, nie wierzyliśmy w to, co się właśnie wydarzyło. Po raz kolejny w ostatnim czasie poczuliśmy stratę, nie tylko emocjonalną, ale również materialną. Historia dziadka Zygmunta zaczęła układać się w zupełnie inną opowieść niż tę, którą znaliśmy.

Trzeba ją odnaleźć

Po szokującym odczytaniu testamentu byliśy zdruzgotani. Wuj Jurek, zazwyczaj pełen pomysłów i energii, wydawał się być całkowicie sparaliżowany. Mama natomiast, była zatopiona we własnych myślach, siedziała nieruchomo.

– Musimy znaleźć tę Elwirę – powiedziała w końcu, gdy prawnik opuścił dom. Jej głos był stanowczy, choć nadal słychać było w nim emocje. – Musimy dowiedzieć się, kim naprawdę jest i jaka była jej relacja z dziadkiem.

Wiedziałem, że tak powinniśmy postąpić, chociaż sytuacja wydawała się nei łatwa. Musieliśy znaleźć kogoś, o kim przez te wszystkie lata nawet nei mieliśmy pojęcia, a teraz ta osoba stała się główną postacią rodzinnego dramatu.

– Od czego zaczynamy? – zapytał wuj Jurek, podchodząc do stołu i przeglądając listy raz jeszcze.

– Przede wszystkim musimy sprawdzić te listy. Może są jakieś wskazówki, adres, cokolwiek, co może nas do niej zaprowadzić – odpowiedziałem.

Mama pokiwała głową, a w jej oczach pojawił się odblask determinacji.

– I sprawdźmy ogłoszenia o narodzinach, może w archiwach są jakieś informacje – zaproponowała.

Przez następne godziny przeszukiwaliśmy wszystko, co mogło nas doprowadzić do Elwiry. Listy zawierały przede wszystkim wyznania i szczegóły spotkań z kobietą i jej mamą, ale żadnych konkretnych danych. Znalazł się jednak w jednym z nich adres, który po wielu latach prawdopodobnie był już nieaktualny, jednak stanowił punkt wyjścia.

– Jutro tam pojedziemy – powiedziałem spokojnie. – Musimy to zrobić dla dziadka, dla nas wszystkich.

Poznaliśmy tajemniczą Elwirę

Rankiem, po burzliwej nocy pełnej rozważań i niepewności, wyruszyliśmy pod adres znaleziony wśród listów. Ulica, położona na przedmieściach , wydawała się odizolowana od zgiełku, z domami ukrytymi za wysokimi płotami. Po kilku próbach odnaleźliśmy właściwy numer, który zapisany był delikatnym charakterem na kopercie. Był to stary, dobrze utrzymany dom z ogrodem pełnym kwitnących róż.

Mama niepewnie zapukała do drzwi. Po chwili pojawiła się w nich kobieta, która wyglądała na około czterdziestkę. Miała łagodne oczy i silną posturę. Była zaskoczona naszą wizytę.

– Dzień dobry, przepraszam zę przeszkadzamy. Czy to pani dom? – zaczęła Asia, starając się zachować spokój.

– Tak, mogę w czymś pomóc? – odpowiedziała kobieta, przyglądając się im uważnie.

Mama wzięła głęboki oddech.

– Nazywam się Joanna, a to jest mój syn, Szymon. Szukamy Elwiry. Znaleźliśmy listy od mojego ojca... Zygmunta. Podobno jesteś jego córką.

Na twarzy kobiety malowało się zdumienie, a następnie pojawił się cień uśmiechu.

– Tak, to ja. Jestem Elwira. Proszę, wejdźcie.

Gdy usiedliśmy w salonie, Elwira zaczęła opowiadać swoją historię. Była córką Zygmunta i jego wielkiej miłości, która zmarła, gdy Elwira była jeszcze mała. Dziadek nigdy jej nie porzucił, choć zdecydowali, że lepiej dla wszystkich będzie, jeśli pozostawią jej istnienie w tajemnicy. Jego córką mieli zajmować się dziadkowie ze strony jej matki. Zapewnił jej edukację i opiekę, a w testamencie wyraził ostatnią wolę, by przekazać jej swój majątek.

– Chciał dla mnie jak najlepiej, ale nie chciał, byście cierpieli z powodu mojego istnienia  – wyznała Elwira.

Mimo że moja matka właśnie dowiedziała się, że ma przyszywaną siostrę, która jest owocem zdrady jej ojca, poczuła, że jej miłość do dziadka była większa niż skrywane przez niego tajemnice. Widziałem po niej, że powoli akceptuje tę prawdę.

Ja czułem się zaskoczony i zdezorientowany, chociaż czułem, że w tajemniczej Elwirze odnajdę nowy fragment zagadkowej układanki swojej rodziny. 

Jakoś to wszystko poukładamy

Stojąc w progu domu dziadka, przesuwając palcem po zniszczonym drewnie framugi, czułem, że kończy się pewien rozdział mojego życia. Wszystkie te odkrycia, Elwira, tajemnice, które wyszły na światło dzienne – sprawiły, że zacząłem inaczej patrzeć na otaczającą mnie rzeczywistość.

Dziadek Zygmunt, choć odszedł, pozostawił po sobie więcej niż tylko materialne rzeczy. Pozostawił w nas pytania, refleksje i nową osobę, którą musieliśmy zaakceptować jako część naszej rodziny. Moje początkowe zdezorientowanie i poczucie straty powoli ustępowało miejsca czemuś innemu – może dojrzałości, może zrozumieniu.

Zdawałem sobie sprawę, że muszę pogodzić się z faktem, że jedynym spadkobiercą jest ktoś, kogo do niedawna w ogóle nie znałem. To nie była łatwa lekcja, ale w końcu do mnie dotarło, że rodzinne więzy to coś więcej niż tylko pieniądze zapisane w spadku – to uczucia, wspomnienia, wspólne chwile, które łączą nas silniej niż zapis w jakimkolwiek dokumencie.

Mama i wuj Jurek również próbowali dojść do siebie po tych rewelacjach. Zastanawiając się nad ostatnimi wydarzeniami, zdawałem sobie sprawę, że choć dziadek może nie był idealny, to jednak jego miłość do nas wszystkich były prawdziwa. Do Elwiry również. 

Szymon, 33 lata

Czytaj także:
„Lekcja biologii pomogła mi rozwikłać rodzinną tajemnicę. Teraz moja mama rozpacza i rwie włosy z głowy”
„Apartament w centrum i szybką furę zamieniłem na karetkę i łózko w szpitalu. Mam przepis na zmarnowanie sobie życia”
„Mąż boi się mopa jak diabeł święconej wody. Nie będzie się poniżał szorowaniem podłogi, bo to robota dobra dla bab”

Redakcja poleca

REKLAMA