„Ledwo się ożeniłem, już składałem papiery rozwodowe. Małżeństwo z litości zupełnie mnie nie kręciło”

załamany mąż fot. iStock, AND-ONE
„Patrzyłem Magdzie prosto w oczy, aby moje wyznanie brzmiało wiarygodnie. I zobaczyłem jej łzy. To był taki moment, w którym niewiele brakowało do tego, abym nie wytrzymał w roli chamskiego twardziela i wyznał Magdzie, jak bardzo ją kocham”.
/ 04.08.2023 22:00
załamany mąż fot. iStock, AND-ONE

Swoją żonę poznałem jeszcze na studiach i niemal od razu się w niej zakochałem. Była przepiękna — czarne włosy, duże, niebieskie oczy, urocze dołeczki na policzkach i nogi do nieba. Dodatkowo była aniołem. Pomagała wszędzie i każdemu, nie przechodziła obojętnie obok krzywd oraz nieszczęść i bez wahania poświęcała swój czas innym ludziom. Po prostu ideał.

Przez długi czas nie mogłem uwierzyć, że spotkałem ją na swojej drodze i że wybrała właśnie mnie. Od tamtego czasu byliśmy niemal nierozłączni. Szybko wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy w swoim przytulnym gniazdku. Planowaliśmy dzieci, dom i psa.

Jednak nic z tego nie wyszło

Kilka miesięcy po ślubie poznałem druzgoczącą diagnozę, która przewróciła moje życie do góry nogami. A ponieważ nie chciałem obarczać Magdy swoimi problemami, to postanowiłem się z nią rozwieść. Jeszcze przed ślubem czułem uporczywe i nawracające bóle głowy. Wtedy nie zwracałam na to zbyt dużej uwagi, gdyż byłem przekonany, że są one wynikiem przepracowania i emocji związanych ze ślubem.

Faktycznie miałem dużo pracy — przesiadywałem w biurze od świtu do nocy, aby po ślubie móc wziąć wolne i wyjechać z Magdą w podróż marzeń. Zazwyczaj pomagały tabletki od bólu głowy, których z czasem łykałem coraz więcej.

"To minie, jak tylko wszystko się uspokoi" — przekonywałem sam siebie. Jednak nie minęło. Z każdym dniem i tygodniem było coraz gorzej, aż w końcu doszło do tego, że każdy dzień rozpoczynałem i kończyłem pastylką. W końcu uświadomiłem sobie, że nie jest to normalne i zapisałem się do lekarza. Lekarz rodzinny mnie uspokajał i przekonywał, że to pewnie nic groźnego.

— Może po prostu za mało pan śpi, za dużo pracuje i wszystkim się stresuje — powiedział gdy opisałem mu swoje objawy. Jednak nie zlekceważył moich przypadłości i wypisał skierowanie do neurologa. Ten z kolei bardzo poważnie podszedł do sprawy i skierował mnie na wszystkie możliwe badania. Ich wyniki całkowicie zmieniły moje życie.

— Panie Grzegorzu, nie mam niestety dobrych informacji — powiedział neurolog, gdy pojawiłem się u niego po wykonaniu zleconych badań. Przyznam szczerze, że trochę się przestraszyłem. Spojrzałem na niego i zrozumiałem, że to nie będą dobre wieści.

— W pana mózgu wykryliśmy bardzo duży guz — kontynuował lekarz. — Na ten moment nie można określić jego cech i charakterystyki, bo niezbędna jest biopsja. Jednak nie wygląda to dobrze. Guz wygląda na nowotwór i to niestety w zaawansowanych stadium — powiedział. Już w połowie tej wypowiedzi niemal się wyłączyłem.

"Jaki guz? Jaki nowotwór? O czym on mówi? Przecież jestem młody, wysportowany i do tej pory na nic nie chorowałem" — szereg myśli przelatywało mi przez głowę. Nie chciałem uwierzyć w to, co słyszę.

— Proszę sobie ze mnie nie żartować panie doktorze — powiedziałem z uśmiechem. — Ja niedawno wziąłem ślub z najwspanialszą kobietą na ziemi i nie zamierzam chorować, a już tym bardziej umierać.

Jednak lekarz nie odpowiedział mi uśmiechem. Spojrzał na mnie uważnie i do końca odarł mnie ze złudzeń.

— Panie Grzegorzu, ja nie żartuję. Zbyt dużo w życiu widziałem guzów różnego rodzaju, żeby pana oszukiwać — powiedział ze smutkiem. — Zrobimy oczywiście komplet niezbędnych badań, ale musi mieć pan świadomość, że najprawdopodobniej jest to zmiana o charakterze nowotworowym — dodał.

I niestety się nie mylił

 Kilka dni później przyszły wyniki, z których jasno wynikało, że mam złośliwego raka mózgu w czwartym stopnia zaawansowania. Dodatkowo miałem przerzuty. A co najgorsze — guz był nieoperacyjny.

— Bardzo mi przykro — usłyszałem od lekarza. Tylko w czym miało mi to pomóc? Moje życie właśnie się skończyło.

Prawie nikomu nie powiedziałem o swojej chorobie. Nie wiedzieli ani rodzice, ani siostra, ani tym bardziej Magda. Jedyną wtajemniczoną osobą był mój przyjaciel Piotrek, z którym znałem się od przedszkola i któremu mogłem powiedzieć absolutnie wszystko. Byłem przekonany na sto procent, że nikomu nie wyjawi tej tajemnicy. Chociaż nie zgadzał się z moją decyzją.

— Grzesiek, tak nie można. Musisz powiedzieć rodzinie i żonie — próbował mnie przekonywać. Ale ja nie chciałem tego słuchać. Nie chciałem współczucia i rozpaczania, nie chciałem też był dla nikogo ciężarem. Dlatego podjąłem bolesną, ale konieczną decyzję.

— Muszę rozwieść się z Magdą — powiedziałem Piotrkowi. I chociaż to była najbardziej bolesna decyzja w moim życiu, to czułem, że jest konieczna.

— Co ty opowiadasz? — zaprotestował przyjaciel. — Przecież nie możesz tak jej zostawić. Ona cię kocha i zasługuje na prawdę. Nawet jeżeli ta prawda jest tak bolesna — dodał. Jednak ja nie dawałem się przekonać.

— Nie chcę, żeby była ze mną z litości. Żeby musiała mnie myć, przebierać i karmić. Nie chcę, żeby patrzyła jak cierpię, jak wyję z bólu i jak w końcu umieram — przedstawiałem swoje racje. A wiedziałem, co mówię. Lekarz poinformował mnie, że guz mózgu jest wyjątkowo paskudnym nowotworem, który niesie ze sobą wiele bolesnych i nieodwracalnych zmian.

— Nie mogę jej tego zrobić. Rozumiesz? — spojrzałem na Piotrka. On tylko spuścił głowę i poklepał mnie po plecach.

Leczenie miałem rozpocząć dwa tygodnie po postawieniu diagnozy. Wprawdzie szanse na wyleczenie były znikome, to najważniejsze w tej sytuacji było wydłużenie mojego życia i poprawienie jego komfortu. Czekała mnie długa, ciężka i bardzo bolesna droga. Dlatego jeszcze przed jej rozpoczęciem musiałem pozałatwiać wszystkie swoje sprawy.

— O której wrócisz do domu? — zadzwoniłem do Magdy. Chciałem ją nieco przygotować na trudną rozmowę.

— A dlaczego pytasz? Masz dla mnie jakąś niespodziankę? — usłyszałem w słuchawce zalotny śmiech mojej żony. Jak ja ją kochałem. Świadomość, że muszę się z nią rozstać była dla mnie nie do wytrzymania.

— Nie, to żadna niespodzianka — starałam się, aby mój głos brzmiał chłodno. — Musimy porozmawiać.

— Coś się stało? — Magda wyczuła mój chłód.

— Porozmawiamy w domu — powiedziałem i się rozłączyłem.

Potem czekałem na nią i zastanawiałem się, jak ja mam jej to powiedzieć. Postanowiłem nie przedłużać i załatwić wszystko w możliwie najkrótszym czasie.

— Postanowiłem złożyć pozew o rozwód. Nie kocham cię, a nasze małżeństwo było pomyłką — powiedziałem niemal od razu, gdy tylko Magda zamknęła drzwi. Stanęła jak wryta.

— Co ty opowiadasz? Dobrze się czujesz? — wyszeptała i szybko podeszła do mnie. Próbowała mnie objąć. Jednak ja odsunąłem się od niej. Bałem się, że ta chwila bliskości skończy się tym, że powiem jej całą prawdę.

— Nie słyszałaś? — odpowiedziałem opryskliwie. — Zrozumiałem swój błąd i chcę go naprawić.

Patrzyłem Magdzie prosto w oczy, aby moje wyznanie brzmiało wiarygodnie. I zobaczyłem jej łzy. To był taki moment, w którym niewiele brakowało do tego, abym nie wytrzymał w roli chamskiego twardziela i wyznał Magdzie, jak bardzo ją kocham.

Dalej nie wiedzieli o mojej chorobie

— Jak możesz mi to robić? — wyszeptała moja żona, którą kochałem najbardziej na świecie.

— No cóż, preferencje się zmieniają. A ja właśnie uświadomiłem sobie, że moje uległy całkowitej zmianie — powiedziałem nonszalancko i zostawiłem ją samą w pokoju. Nie chciałem widzieć jej tak zrozpaczonej.

Kilka dni później złożyłem pozew o rozwód. Moi rodzicie nie mogli uwierzyć w to, co robię.

— Ty chyba zupełnie oszalałeś — powiedziała mi mama, gdy dowiedziała się o mojej decyzji. Tata zupełnie przestał się do mnie odzywać. Dalej nie wiedzieli o mojej chorobie. Postanowiłem, że powiem im dopiero wtedy, jak już będzie po wszystkim.

— Mamo, to moje życie i mam prawo robić z nim, co chcę — mówiłem jej za każdym razem, gdy próbowała mnie nakłonić do zmiany decyzji. Z czasem i ona przestała się do mnie odzywać.

Sędzia prowadzący naszą rozprawę sądową też chyba nie mógł uwierzyć, że się rozwodzimy zaledwie kilka miesięcy po ślubie.

— Czy są państwo przekonani o słuszności tej decyzji? — zapytał.

— Tak — odpowiedziałem.

— Nie — w tym samym czasie odezwała się Magda.  — Nie rób mi tego — zwróciła się się do mnie nie potrafiąc powstrzymać łez. Zawahałem się. Ale tylko na chwilę.

— Nasze małżeństwo już nie istnieje. I ja nie chcę tego przedłużać — powiedziałem patrząc na sędziego.

Byłem mu za to wdzięczny

W takiej sytuacji nie było wyjścia. Na kolejnej rozprawie sędzia obwieścił koniec naszego małżeństwa. W ten oto sposób rozstałem się z kobietą, która była dla mnie całym światem. Po wyjściu z sądu udałem się do razu do Piotrka. W takim momencie nie chciałem być sam. Za kilka dni miałem rozpocząć leczenie, więc chociaż jeszcze przez chwilę chciałem pobyć z przyjacielem. Piotrek nie powiedział ani słowa na temat mojego rozwodu, chociaż wiedziałem, że nie pochwala mojej decyzji.

Przed pójściem do szpitala porozmawiałem z rodzicami. Powiedziałem im prawdę. Przyjęli to bardzo źle, co właściwie wcale mnie zdziwiło. Poprosiłem ich, aby nic nie mówili Magdzie, ale nie wiem, czy dotrzymają słowa.

Chyba wolę, aby moja była żona mnie znienawidziła, a nie zmagała się ze świadomością, że umieram. Wcześnie miałem plan, aby napisać do niej list, z którego po mojej śmierci wszystkiego się dowie. Ale czy to zrobię? Sam nie wiem.

Czytaj także:
„Mąż chciał walczyć o nasze małżeństwo, ale ja nie. Moje uczucia do niego wygasły, bo zakochałam się w kimś innym”
„Zakochałam się w swoim uczniu i wbrew wszystkim wzięłam z nim ślub. Rodzice wyrzekli się mnie”
„Zakochałam się w starszym facecie, a on mnie odtrącił, bo był śmiertelnie chory”

Redakcja poleca

REKLAMA