„Ledwo przeszłam na emeryturę, a synowa zatrudniła mnie jako darmową nianię. Chciała mnie wykorzystać, to niech płaci”

Kobieta, którą wykorzystuje synowa fot. Adobe Stock, JackF
„Poczułam, jak wzbiera we mnie złość. Najpierw mówi mi, że tylko do mnie ma zaufanie, a teraz wyjeżdża mi z jakąś listą zaleceń? Nie wytrzymałam tej zniewagi i wybuchłam. Syn i synowa zamarli. Przez dobre 3 minuty nie dowierzali w to, co przed chwilą usłyszeli”.
/ 29.05.2022 07:30
Kobieta, którą wykorzystuje synowa fot. Adobe Stock, JackF

Podejrzewałam, że syn i synowa mają zamiar obarczyć mnie opieką nad wnukami. Nie mówili tego wprost, ale przy każdej okazji dopytywali się, czy już zrezygnowałam z pracy i złożyłam papiery w ZUS.

Zwlekałam z tym, ile się dało, bo nie uśmiechała mi się rola niani, ale w końcu klamka zapadła. Moja szefowa oświadczyła, że z upływem kwartału zamierza wysłać mnie na emeryturę.

– Świetnie nam się współpracowało, ale czas na zasłużony odpoczynek, pani Kiniu – uśmiechnęła się.

– Odpoczynek? Chyba pani żartuje. Jestem pewna, że syn i synowa już mają dla mnie zajęcie. Od rana do wieczora – westchnęłam.

– Wnuki? – domyśliła się.

– Dokładnie… – pokiwałam głową.

– Przecież zawsze może pani odmówić – zauważyła.

– Spróbuję, ale nie wiem, czy się uda… Młodzi uważają, że mamy obowiązek im pomagać.

– Fakt. Do głowy im nawet nie przyjdzie, że możemy mieć inny sposób na spędzanie wolnego czasu… No nic, życzę powodzenia – popatrzyła na mnie ze współczuciem.

Moje podejrzenia niestety się sprawdziły

Gdy Agnieszka i Marcin usłyszeli, że już wkrótce będę emerytką, od razu przeszli do tematu.

– To świetnie! Mama zajmie się dziećmi, a ja wrócę do pracy. Prawdę mówiąc, mam już dość siedzenia w domu. No i dodatkowe pieniądze się przydadzą. Marcin co prawda nie zarabia źle, ale dzięki mojej pensji będzie nam się żyło całkiem dostatnio i wygodnie – cieszyła się synowa.

– To może zatrudnicie opiekunkę? – jęknęłam.

Spojrzeli na mnie zdumieni.

– Opiekunkę? A po co? Przecież mamy ciebie – odezwał się syn.

– Właśnie! Nie chcemy, żeby Jankiem i Zosią zajmowała się jakaś obca baba. Nie wiadomo, co takiej przyjdzie do głowy. Tylko tobie możemy zaufać, mamo. Nie ma lepszej niani niż babcia – zawtórowała synowa.

– Ale ja mam swoje plany. Chcę spełniać marzenia… Wreszcie będę miała na to czas… – protestowałam.

– Czyżby zamierzała mama opłynąć świat luksusowym statkiem? Tak jak emeryci zza zachodniej granicy? – dopytywała się Aga.

– Wolne żarty! Z tym, co dostanę z ZUS-u będę mogła najwyżej wybrać się na wycieczkę za miasto. I to dlatego, że dostanę zniżkę na bilet autobusowy – burknęłam.

– No właśnie. Po co więc ta dyskusja? – nie kryła zniecierpliwienia.

– Opieka nad dwójką maluchów wymaga zdrowia i siły. Mogę sobie nie poradzić – zaczęłam tłumaczyć.

– Oj mamo, przestań! Wychowałaś trójkę dzieci, to i z Jankiem, i Zosią sobie poradzisz. Zresztą już wiedzą, że wkrótce będziecie razem spędzać czas, i bardzo się z tego cieszą. Mam im teraz powiedzieć, że nie masz na to ochoty i siły? Będą zawiedzeni – syn patrzył na mnie z wyrzutem.

– No dobrze, możecie na mnie liczyć – poddałam się.

Czułam, że dalsza dyskusja nie ma sensu, że dotąd będą naciskać, aż się zgodzę… No cóż, taki jest los babci – pomyślałam. I pewnie szykowałabym się już do roli opiekunki na pełen etat, gdyby nie moja przyjaciółka z dawnych lat, Bożena.

Nie ma rodziny, więc… jest wolna

Spotkałam ją na ulicy. Prawie jej nie poznałam. Kiedyś byłyśmy bardzo blisko, ale odkąd trzydzieści lat temu wyjechała do Stanów, nasze kontakty mocno się rozluźniły, a potem w ogóle ustały. Gdy więc natknęłam się na nią przed centrum handlowym, natychmiast zaproponowałam wypad do pobliskiej kawiarni. Byłam ciekawa, co u niej słychać.

Bożena chętnie opowiadała o sobie. Zwierzyła mi się, że po zakończeniu kariery zawodowej, postanowiła wrócić do Polski. Kupiła apartament w zielonej części miasta i cieszy się życiem emerytki.

Podróżuje po kraju, chodzi na wykłady uniwersytetu trzeciego wieku, na gimnastykę dla seniorów, brydża, spacery z kijkami i wiele innych zajęć.

– Widzę, że się nie nudzisz – powiedziałam z zazdrością w głosie.

– Fakt, rozrywek mi nie brakuje! Chwilami mam wrażenie, że teraz jestem bardziej zaganiana niż wtedy, gdy pracowałam. Ale dość już o mnie. Opowiadaj, co u ciebie! – zażądała.

– Nic ciekawego – machnęłam ręką – Za miesiąc idę się na emeryturę.

– Naprawdę? To wspaniale! Będziemy mogły spędzać ze sobą całe dnie. Wprowadzę cię na wszystkie zajęcia. Zobaczysz, Kiniu, będziesz zachwycona! – ucieszyła się.

– To niemożliwe – westchnęłam.

– Dlaczego? – zdziwiła się.

– Muszę zaopiekować się wnukami… Moja synowa po czterech latach w domu chce wrócić do pracy. Więc sama rozumiesz – spuściłam głowę.

– Rozumiem, ale… Przyznaj się, nie bardzo ci się to podoba.

– Rzeczywiście. Kocham swoje wnuki i chętnie bym się nimi zajęła, ale tylko od czasu do czasu, a nie codziennie – przyznałam.

– To powiedz to Agnieszce i Marcinowi! Mogą wynająć opiekunkę!

– Mogą, ale nie chcą. Twierdzą, że nie ma lepszej niani od babci, że tylko do mnie mają zaufanie… – cytowałam synową.

– Czyli będziesz pracować jako pełnoetatowa opiekunka?

– No tak – przyznałam.

Bożena zamyśliła się na chwilę.

– No trudno. Ale co z pieniędzmi? – zapytała.

– Jakimi pieniędzmi? – nie zrozumiałam koleżanki.

– Chodzi mi o to, ile dzieciaki zapłacą ci za tę opiekę. Mam nadzieję, że uczciwą stawkę.

– Żartujesz? Nie będę brać pieniędzy od dzieci. Nie wypada…

– A to dlaczego? Jesteś bardzo bogata?

– Nie… Prawdę mówiąc, zastanawiam się, czy uda mi się wyżyć z emerytury – przyznałam.

– No to tym bardziej powinnaś porozmawiać z nimi o pieniądzach. Za dobrą pracę należy się godziwa płaca. Mam rację?

– Masz, ale tylko teoretycznie. Dzieci nie zapłacą mi ani grosza. Ba, obrażą się na śmierć i życie…

– Tym lepiej. Poszukają wtedy opiekunki, a ty bez przeszkód będziesz mogła cieszyć się życiem emeryta – wzruszyła ramionami Bożenka i podsunęła mi ptysia.

Nie chodziło mi wcale o zapłatę

Nie ukrywam, rozmowa z Bożeną dała mi do myślenia. Z jednej strony rozwiązanie, które zaproponowała, wydawało mi się nie na miejscu, ale z drugiej… Im dłużej zastanawiałam się nad jej słowami, tym coraz mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że ma dużo racji. Ostatecznie postanowiłam, że przy najbliższej okazji porozmawiam z synem i synową.

Nie chodziło mi jednak wcale o zapłatę. Ciągle wstydziłam się zażądać pieniędzy. Chciałam, żeby po prostu uświadomili sobie, że opieka nad Jankiem i Zosią wcale nie należy do moich obowiązków.

Okazja trafiła się kilka dni później. Syn i synowa zaprosili mnie do siebie na obiad. Na początku rozmawialiśmy, jak to przy jedzeniu, o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie Agnieszka zmieniła temat.

– Mamo, to kiedy idziesz dokładnie na emeryturę? – zapytała.

– Za trzy tygodnie – odparłam.

– To dobrze. Mam jeszcze trochę czasu… – rzuciła.

– Na co?

– Żeby przygotować dla mamy listę obowiązków i zaleceń. Nasze metody wychowawcze zapewne znacznie się różnią, więc wolę wszystko ci napisać. Żeby potem nie było nieporozumień, rozumiesz… – tłumaczyła.

Poczułam, jak wzbiera we mnie złość

Najpierw mówi mi, że tylko do mnie ma zaufanie, a teraz wyjeżdża mi z jakąś listą zaleceń?

– W takim razie ja też chcę coś ustalić. Ale bez pisania – wycedziłam.

– Co?

– Wysokość wynagrodzenia za opiekę nad Jankiem i Zosią. Proponuję piętnaście złotych za godzinę. Jak na dwoje małych dzieci to naprawdę niedużo – wypaliłam.

Chyba się domyślacie, co było potem. Syn i synowa zamarli. Przez dobre trzy minuty patrzyli to na mnie, to na siebie, nie dowierzając w to, co przed chwilą usłyszeli.

– Mamo, ty żartujesz, prawda? – odezwał się w końcu Marcin.

– Nie, synu. Nigdy nie byłam bardziej poważna. Gdybym poszła do obcych ludzi, pewnie dostałabym więcej. Ale dla was zastosuję taryfę ulgową – uśmiechnęłam się.

– A… ale tak nie można… Brać pieniądze za opiekę nad własnymi wnukami? To, to, to… To niemoralne! – zagotowała się synowa.

– A traktować babcię jak darmową siłę roboczą to moralne? – odparowałam. – Wykorzystywać ją, wymagać za nic w zamian to moralne?

– O rany, mamo, nie mów tak. Przecież jesteśmy rodziną. Musimy sobie pomagać – wtrącił się syn.

– Masz rację. Powinniśmy sobie pomagać. Ale w miarę możliwości i chęci. A ja mam ochotę zajmować się wnukami tylko od czasu do czasu.

– I za to też każesz sobie zapłacić? – wysyczała Agnieszka.

– Nie, moja droga. Wtedy pobędę za nimi zupełnie za darmo – odparłam. – Dla obopólnej frajdy.

– To twoje ostatnie słowo? – synowa przeszyła mnie wzrokiem.

– Owszem. No to jak? Zgadzacie się na moje warunki? – zrobiłam niewinną minkę.

– Jeszcze się zastanowimy – wykrztusił syn, zerkając na żonę.

– Dobrze. W takim razie czekam na wiadomość – odparłam, a potem się pożegnałam.

Czułam, że jeśli szybciutko nie wyjdę, to oboje wybuchną. Od tamtej pory minęły dwa tygodnie. Syn i synowa jeszcze się do mnie nie odezwali. Z przecieków wiem, że na gwałt szukają na mieście opiekunki do dzieci. Czy mnie to martwi? Wcale nie. Za siedem dni zostanę emerytką. Już cieszę się na to, co z Bożeną będziemy robić! 

Czytaj także:
„Jeden wieczór i kilka ostrych słów sprawiło, że przestałam ufać mężowi. Nie wiem, kiedy jest szczery, kiedy łże jak pies”
„Po 30 latach małżeństwa zdradziłem żonę z 20-letnią kochanką. Ta przygoda prawie doprowadziła mnie do grobu”
„Choć matka zawsze pokazywała mi, że jestem gorsza, to ja trwam przy niej w chorobie. Rodzeństwo brzydzi się starością”

Redakcja poleca

REKLAMA