„Latami ojciec kłamał mi w żywe oczy, że jestem jedynaczką. Nie miał odwagi przyznać się, że ma drugą córkę ze zdrady”

Okłamana córka fot. Adobe Stock, fizkes
„W tamtej chwili nienawidziłam swoich rodziców. I Kamili. To przecież przez nią mój szczęśliwy, spokojny świat runął jak domek z kart. Przez całą noc prawie nie zmrużyłam oka. Chodziłam po pokoju i na zmianę użalałam się nad sobą i przeklinałam los. Czułam się oszukana, zdradzona”.
/ 06.10.2022 11:15
Okłamana córka fot. Adobe Stock, fizkes

Podobno gdy się urodziłam, mama zapowiedziała, że jestem jej pierwszym i ostatnim dzieckiem. I nie zmieniła zdania, choć ojciec ponoć stawał na głowie, by ją namówic na kolejne, a i ja, gdy byłam jeszcze mała, prosiłam o siostrzyczkę lub braciszka.

Mama się zaparła i już. Wiodłam więc sobie beztroskie i szczęśliwe życie jedynaczki, bo rodzice dbali o to, by niczego mi nie brakowało. Zwłaszcza tata. Byłam jego księżniczką, oczkiem w głowie. Miałam wrażenie, że gdyby tylko mógł, to kupiłby mi gwiazdkę z nieba. Stać go było na to.

Prowadził świetnie prosperująca firmę budowlaną, więc pieniędzy nigdy nam nie brakowało. Mama nie musiała pracować, mieszkaliśmy w pięknym domu, uczyłam się w najlepszych szkołach, zaczęłam studia na prywatnej uczelni. I zawsze dostawałam to, co chciałam. Pokaźne kieszonkowe? Proszę bardzo. Firmowe ciuchy? Bez problemu. Samochód na osiemnastkę? Już stał w garażu.

– Moja jedyna córeczka musi mieć wszystko, co najlepsze – powtarzał tata. Jednak niedawno wyszło na jaw, że wcale nie jestem jedyną.

To było tydzień temu, niedługo po moich 20. urodzinach. Wróciłam po zajęciach do domu. Spodziewałam się, że mama jak zawsze przywita mnie kolacją. Tymczasem w domu był tylko ojciec.

– A gdzie mama? – zdziwiłam się.

– Wyjechała do siostry – wykrztusił zmieszany.

– Co się stało? Nie wspominała że chce odwiedzić ciotkę Dorotę. Pokłóciliście się czy co? – przeraziłam się.

Jeśli ona, to ja znikam z tego domu!

– Nie… Długo dziś w nocy rozmawialiśmy. No i uznaliśmy, że najlepiej będzie, jak usunie się na dwa, trzy dni. Do czasu, aż sam ci nie wyjawię pewnej tajemnicy. I nie powiem, co postanowiliśmy – wbił wzrok w podłogę.

– Jakiej tajemnicy? O co tu chodzi? Mów natychmiast, bo zaraz zwariuję! – zdenerwowałam się.

Tata milczał przez dłuższą chwilę, a potem nagle podniósł głowę.

– A więc… Kochanie, masz siostrę, Kamilę. I ona wkrótce z nami zamieszka – wypalił.

Zdębiałam. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Prędzej bym się śmierci spodziewała niż takiej wiadomości.

– Jaką siostrę? O czym ty w ogóle mówisz? – wybuchnęłam, gdy wreszcie doszłam do siebie.
Ojciec chwycił mnie za rękę.

– Olu, naprawdę nie jest mi łatwo. Postaraj się wysłuchać mnie spokojnie. A potem… Potem możesz mówić, co chcesz… Zniosę to… – odparł.

Choć wszystko się we mnie gotowało, zamilkłam. No i poznałam tajemnicę swojego kochanego taty. Okazało się, że dawno temu, w czasie jakiegoś służbowego wyjazdu poznał kobietę. Ich romans trwał kilka miesięcy. Żadne z nich pewnie by o nim już nie pamiętało, gdyby nie to, że ta kobieta zaszła w ciążę.

Kamila ma dzisiaj 14 lat i od kilku dni jest w pogotowiu opiekuńczym, bo jej matka zginęła w wypadku samochodowym, a poza nią nie miała żadnej rodziny.

– Gdy się o tym dowiedziałem, uznałem, że muszę się nią zaopiekować. Nie chcę, żeby trafiła do domu dziecka. Jestem jej ojcem… – tłumaczył.

– A mama? Chyba się nie zgodziła?

– Zgodziła się. Postawiła tylko jeden warunek, że ty też musisz się zgodzić.

– Nie wierzę!

– Naprawdę. Od dawna wiedziała o romansie. I o dziecku. Wybaczyła mi zdradę, a nawet pilnowała, bym odwiedzał córkę przynajmniej raz w miesiącu. A gdy Kamila trafiła do pogotowia, od razu powiedziała, że trzeba ją stamtąd zabrać… Bo nie zasługuje na taki los… Już i tak wiele przeżyła.

– Taka jest wspaniałomyślna? To gratuluję! Bo na moje zrozumienie i wybaczenie nie masz co liczyć! Nic mnie nie obchodzi ta dziewczyna! Nie chcę jej oglądać na oczy!

– Olu, wiem, że to dla ciebie szok… Ale może się najpierw zastanowisz.

– Nie mam nad czym! Jeśli sprowadzisz ją do naszego domu, następnego dnia się wyprowadzę. I więcej mnie nie zobaczycie! Wybierajcie: albo ona, albo ja! – wrzasnęłam i zamknęłam się w swoim pokoju.

W tamtej chwili nienawidziłam swoich rodziców. I Kamili. To przecież przez nią mój szczęśliwy, spokojny świat runął jak domek z kart. Przez całą noc prawie nie zmrużyłam oka. Chodziłam po pokoju i na zmianę użalałam się nad sobą i przeklinałam los. Czułam się oszukana, zdradzona.

Nie potrafiłam zrozumieć, jak ojciec mógł przez tyle lat nazywać mnie swoją ukochaną, jedyną córeczką, wiedząc, że ma tamtą? I jak mama mogła tego w spokoju słuchać? Najdziwniejsze było jednak to, że im dłużej tak pomstowałam, tym bardziej moja złość słabła. Uświadomiłam sobie, że zamiast o swojej krzywdzie coraz intensywniej myślę o tej Kamili.

W pewnym momencie zrobiło mi się jej żal

Nie dość, że straciła matkę, to jeszcze mogła wylądować w domu dziecka. A ja? Zamiast okazać jej współczucie, docenić to, co chcą zrobić dla niej moi rodzice, zachowałam się jak małe rozkapryszone dziecko. Krzyczałam, groziłam, postawiłam ultimatum.

Poczułam, jak ogrania mnie wstyd. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, zeszłam do salonu. Mimo że minęło dobrych kilka godzin, ojciec siedział tam, gdzie go zostawiłam, czyli na kanapie. Był bardzo zasmucony.

– No dobra… Może nie zniknę na zawsze z waszego życia i zgodzę się na to, by Kamila z nami zamieszkała. Chcę się jednak z nią najpierw spotkać. Sama. Muszę zobaczyć, z kim będę dzielić piętro – wykrztusiłam.

Tata zerwał się z kanapy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.

– Wiedziałem, że moja księżniczka jest dobrą i mądrą kobietą. I jak sobie wszystko przemyśli, to podejmie właściwą decyzję – przytulił mnie.

Pojechałam do pogotowia opiekuńczego dopiero po południu, bo musiałam odespać te nocne rozmyślania. Kamila przyjęła mnie bardzo chłodno. Oczywiście nie spodziewałam się, że rzuci mi się z piskiem na szyję i nazwie swoją kochaną siostrzyczką. Ale myślałam, że będzie chociaż miła. Tymczasem gdy weszłam do świetlicy, szczuplutka dziewczyna, niesamowicie podobna do mnie, miała minę jak chmura gradowa.

– No i co? Pewnie nie podoba ci się, że masz przyrodnią siostrę? Pewnie byś chciała, żebym zniknęła z twojego życia? To wiedz, że zniknę! Nie potrzebuję waszej łaski. Ani twojej, ani twojej matki, ani ojca! Przez te cztery lata które zostały mi do osiemnastki, mogę mieszkać w domu dziecka. Nie zależy mi na tym, żebyście przyjęli mnie pod swój dach – burknęła.

Normalnie w takiej sytuacji odwróciłabym się na pięcie i wyszła, bo nie lubię, jak ktoś na mnie warczy bez powodu, ale się powstrzymałam. Rozumiałam, że takie zachowanie to krzyk rozpaczy i żalu.

– Naprawdę? A mnie się jednak wydaje, że ci zależy. I że wcale nie chcesz być w domu dziecka. Może więc jednak zaczniemy od początku? Cześć, jestem Aleksandra, a właściwie Ola. Jak słusznie zauważyłaś, twoja przyrodnia siostra – uśmiechnęłam się.

Dlaczego jestem taką optymistką?

– Kamila – odburknęła nieco przyjaźniej, patrząc na mnie bykiem.

– Nie wiem, czy się dogadamy, czy nie, bo widzimy się po raz pierwszy w życiu i nic o sobie nie wiemy. Ale myślę, że jeśli będziesz się trzymać kilku zasad, to nie wydrapiemy sobie oczu.

– Jakie to zasady? – łypnęła na mnie podejrzliwie spod długich rzęs, jakby spodziewała się, że będę jej kazała sypać sobie pod nogi płatki róż.

– Po pierwsze: nie wchodzisz do mojego pokoju bez pukania. Po drugie: nie pożyczasz ode mnie ciuchów i kosmetyków bez pytania. Po trzecie: rano to ja pierwsza korzystam z łazienki, bo spieszę się na wykłady. Okej? – zrobiłam niby groźną minę.

– Na pierwsze dwa warunki zgadzam się bez szemrania. Na trzeci już nie. W łazience ten pierwszy, kto wcześniej wstanie, siostrzyczko – uśmiechnęła się.

– No dobrze, niech będzie. W takim razie do zobaczenia w domu?

– Do zobaczenia. I dziękuję… Olu – uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

Kamila jeszcze z nami nie mieszka, bo ojcu nie udało się załatwić wszystkich formalności w sądzie. Ale jest już na finiszu, więc myślę, że wprowadzi się za kilka dni. Na początku będzie pewnie trochę zamieszania, ale z czasem, gdy się lepiej poznamy, wszystko się ułoży. Dlaczego jestem taką optymistką? Bo jesteśmy siostrami!

Czytaj także:
„Jak naiwniaczka dałam się oskubać z kasy osiedlowemu oszustowi. Miał wyremontować mi mieszkanie, a puścił mnie z torbami”
„Stopniowo oddalaliśmy się od siebie z synem. Skończyły się swobodne rozmowy i żarty. Coś się działo, mój syn miał tajemnicę"
„Z dnia na dzień dowiedziałem się, że mam 15-letniego syna. Moja żona każe mi się wyrzec własnego dziecka! Czy ona nie ma serca?"

Redakcja poleca

REKLAMA