„Chciałam, by mama była ze mnie dumna, dlatego się jej słuchałam. Przez nią porzuciłam pasję i zamknęłam dochodowy interes”

dziewczyna, którą kontroluje matka fot. iStock by Getty Images, Photo by Rafa Elias
„Mama mi tłumaczyła, że marnuję czas na głupstwa. Że zamiast pomyśleć o dziecku albo o jakichś studiach podyplomowych, ja latam z gołym brzuchem i jeszcze za to płacę. A kiedy powiedziałam, że zamierzam otworzyć własną szkołę, że skończę kurs i będę na tym zarabiać, tylko mnie wyśmiała. Więc zrezygnowałam”.
/ 14.06.2023 22:30
dziewczyna, którą kontroluje matka fot. iStock by Getty Images, Photo by Rafa Elias

Nie lubię wesel. To nie znaczy, że jestem nietowarzyska – po prostu, męczy mnie nadmiar. Muzyki, hałasu, jedzenia, picia, ludzi. Ale spotkania w małym gronie zawsze uwielbiałam. Dlatego, chociaż jak zwykle nie tańczyłam, bawiłam się znakomicie. Bez przerwy ktoś się do mnie dosiadał, rozmawiał. Z niektórymi gośćmi weselnymi widuję się często, ale wielu spotykam tylko przy takich dużych, rodzinnych okazjach.

Właśnie dosiadła się do mnie matka panny młodej, moja ciotka. Podpytała, co u mnie słychać, zbeształa, że tak rzadko się odzywam.

– Kasiu, nieczęsto się widzimy, a miałam ci to dawno powiedzieć – ciocia była bardzo szczera i rozmowna. – Ty rób po swojemu, nie słuchaj nikogo, spotykaj się z ludźmi. Bo inaczej skończysz jak ta nasza Marta.

– A co z nią? – Poszukałam wzrokiem Marty.

Siedziała zamyślona przy stole pod oknem. Obejrzałam ją nieco krytycznie – koło pięćdziesiątki, trochę zaniedbana. Nie znam jej dobrze, ale zawsze robiła na mnie wrażenie zgorzkniałej i niezadowolonej z życia. Wiem o niej tyle, że jest rozwiedziona, a jej syn mieszka za granicą.

– Dlaczego mam skończyć jak ona? Co takiego zrobiła?

– Właśnie nic – ciocia nie miała oporów przez zdradzaniem rodzinnych tajemnic. Zwłaszcza cudzych… – Właśnie chodzi o to, że przez całe życie sama chyba nic nie zrobiła.

– Nic nie rozumiem – zainteresowałam się, chociaż nie byłam pewna, czy wesele to odpowiednie miejsce na takie dyskusje. – Nie znam jej wcale…

Podobno we wszystkim słuchała się matki

– Nic dziwnego, mało kto ją zna – ciocia wzruszyła ramionami. – Chyba ja najbardziej, bo jest w moim wieku i kiedyś często się widywałyśmy. Jeszcze jak była nastolatką, to nawet lubiłam się z nią spotykać. Nigdy nie byłyśmy co prawda bardzo zżyte, ale czasem umówiłyśmy się do kina. Jak mamusia jej pozwoliła… Czy ty wiesz, że ona zawsze, we wszystkim, słuchała mamy? Pamiętasz ciocię Ulę? To była wyjątkowo zaborcza osoba. Współczuliśmy Marcie, że musi wszystko robić pod jej dyktando. Ale okazało się, że ona nie tylko się na to godzi, ale nawet jej to odpowiada. Może bała się odpowiedzialności, nie umiała podejmować decyzji? W każdym razie, zawsze pytała mamę o zdanie i robiła tak, jak ta jej powiedziała. Nawet z jej ślubem tak było! Pamiętasz jej męża? Pewnie nie, bo dawno się rozwiedli.

– Nie bardzo go pamiętam... – przyznałam.

– Musieli się pobrać – ciotka zachichotała i popatrzyła na mnie. – Ja ci tu rodzinne tajemnice sprzedaję, weź to pod uwagę! No więc już na tym ślubie się mówiło, że Marta go nie kocha, ale żeby nie być panną z dzieckiem, wychodzi za niego. Bo tak jej mamusia kazała. Długo ze sobą nie wytrzymali, chociaż Witek zaciskał zęby i robił, co mógł. Kiedyś nawet ten mój z nim przy kielichu pogadał. Powiedział, że przecież są rozwody. Ale Witek chciał być z dzieciakiem i dla niego, jak stwierdził, poświęci się. Może by im się ułożyło, gdyby nie ciocia Ula. Bez przerwy u nich przesiadywała, krytykowała zięcia, zarzucała mu wszystko. A że za mało zarabia, że w domu nic nie robi, że na piwo z kolegami chadza… Całej rodzinie opowiadała, jak to fatalnie jej córunia trafiła, a mogła przecież mieć każdego! To jej słowa nie moje – zastrzegła się ciocia. – Ja nie mówię, że Marta była brzydka, ale nudna. No i wreszcie się rozstali. Witek wyjechał za granicę, do pracy. Do dzieciaka często przyjeżdżał, pieniądze przysyłał. Aż kiedyś przysłał papiery rozwodowe. Matka od razu zaczęła Martę podjudzać. „Walcz o swoje, o alimenty dla siebie, zedrzyj z drania jak najwięcej”. Sprawa toczyła się strasznie długo i przez nią rodzina się pokłóciła. Bo ciotka Ula i Marta zaczęły wszystkich na świadków wzywać. Moją mamę też! Mieliśmy do nich żal, że bez pytania, bez ustalania podawali nas jako świadków. A potem było jeszcze gorzej. Wszyscy mówili prawdę, a ciocia Ulka miała pretensje, że zamiast stać po stronie rodziny, obcych bronimy. Znaczy Witka. To co, mieliśmy kłamać?

Gdy matka zmarła, ona została sama

Znowu popatrzyłam na Martę. Coś tam słyszałam o tym jej rozwodzie, ale niewiele. Ciekawe, że od tego czasu nikogo sobie nie znalazła.

– I przez ten rozwód jest sama? – Zapytałam, sięgając po sałatkę.

– Też, ale nie tylko – ciotka rozejrzała się po stole i włożyła sobie na talerz wędlinę. –  Jeszcze poszło o podział majątku. Jak zmarł mój wuj, jej ojciec, to zapisał w testamencie dom swojemu synowi, a dwóm córkom resztę, jednej działkę, drugiej jakieś rodzinne klejnoty. Ulka dostała tę działkę i miała pretensje, że dom powinno się sprzedać i wszystko po równo podzielić. A jej brat w tym domu mieszkał zawsze, z rodziną. Ona poszła na swoje, a ojciec dużo jej pomógł w kupnie mieszkania. Ale jej zawsze było mało. Pazerna była na te pieniądze okropnie! No i wtedy pokłóciła się z rodzeństwem. Marta była po jej stronie. Przez kilka lat nie były nigdzie zapraszane. Wiesz, chyba dopiero na pogrzebie Ulki rodzina znowu spotkała się w komplecie.

Przez chwilę rozważałam jej słowa, zamyślona. Nagle ocknęłam się.

– No dobrze, ale dlaczego ja mam uważać, żeby nie skończyć tak jak ona? Ja się nie rozwodzę…

– Oj, nie o tym mówię – ciocia się żachnęła. – Nie obraź się, ale chodzi mi o twoją mamę. Znam Zosię dobrze i wiem, że wtrąca się do twojego życia bez przerwy. Ty się na to nie gódź, sama o sobie decyduj. Zobacz – Marta robiła to, co mamusia jej kazała. I ślub, i rozwód, i kłótnia z rodziną. Znajomych też miała tylko takich, których mamusia akceptowała. A syn Marty, Radek, dlaczego myślisz mieszka za granicą? Bo jak tylko skończył 18 lat, to rzucił szkołę i do ojca pojechał. Przed wyjazdem z nim rozmawiałam. Tłumaczyłam mu, żeby chociaż maturę zrobił, ale on powiedział, że nie wytrzyma dłużej. Że ma dość babki, że bez przerwy go kontrolują. Nawet sprawdzały, czy ojciec mu pieniędzy potajemnie nie przysyła. Utrudniały kontakty z nim. Wyznał mi, że planował to od dawna. Uczył się potajemnie niemieckiego. A tata tam mu już jakąś szkołę załatwił. No i pojechał. Z matką się nie widuje. Na pogrzeb babki przyjechał i tyle. A Marta, jak jej matki zabrakło, to nagle okazało się, że jest sama... Ale my tak tylko o Marcie. Powiedz, co tam u ciebie? Jakiegoś tańca egzotycznego się uczyłaś i nawet szkołę chciałaś założyć? Udało ci się?

W tym momencie podjęłam decyzję

– Taniec brzucha – uśmiechnęłam się. – Jakoś nie wyszło. Rzuciłam to.

– Ale czemu? Przecież to była twoja pasja! Pamiętam, z jakim zachwytem o tym opowiadałaś. Nawet ci moja Jolka zazdrościła, ale ona jest za praktyczna na takie rzeczy. Ja bym poszalała, tyle że wiek nie ten.

– Ale ciociu, jaki wiek – zaprotestowałam. – Na te lekcje, na które ja chodziłam, to przychodziły trzy kobiety pewnie w cioci wieku. Jedna taka śmieszna, niska, grubsza – w ogóle nie wyobrażałam jej sobie w stroju bedleh. A ona tak się świetnie bawiła, taka była pełna wdzięku, że nikt nie zwracał uwagi na jej kilogramy!

– Mówisz? – Ciocia się zamyśliła. – No nie wiem. Ale widzisz, jak się ożywiłaś, jak pięknie o tym mówisz? Czemu to porzuciłaś, Kasiu?

– Sama nie wiem – powiedziałam, jednak to nie była prawda.

Wiedziałam dobrze. Bo mama mi tłumaczyła, że marnuję czas na głupstwa. Że zamiast pomyśleć o dziecku albo o jakichś studiach podyplomowych, ja latam z gołym brzuchem i jeszcze za to płacę. A kiedy powiedziałam, że zamierzam otworzyć własną szkołę, że skończę kurs i będę na tym zarabiać, tylko mnie wyśmiała. Więc zrezygnowałam. Ale teraz… Jeszcze raz spojrzałam na Martę. Patrzyła przed siebie pełnym zawiści i smutku wzrokiem. Sama, ponura, jak sowa. O nie!

– A wie ciocia, ja jednak założę tę szkołę – podjęłam nagle decyzję. – Faktycznie, to moja pasja, w tym się będę realizować. Ale zrobię to pod jednym warunkiem – że ciocia będzie moją pierwszą uczennicą, dobrze?

Roześmiała się i obiecała, że zapisze się do mnie. Potem poszła do innych gości, a ja siedziałam, uśmiechnięta do swoich myśli. Nagle poczułam się lekko, jakby coś ze mnie zdjęto, jakbym uwolniła się od jakichś więzów. Co prawda, trochę bałam się reakcji mojej mamy, ale już postanowiłam. Niezależnie od jej zdania skończę kurs i założę własną szkołę nauki tańca brzucha. To moje życie i chcę je przeżyć po swojemu!

Czytaj także:
„Matka wybrała mi męża już w przedszkolu. Dopiero po zaręczynach zrozumiałam, że nigdy nie kochałam Michała”
„Najpierw tresowała mnie matka, a teraz narzeczony. Mam dość życia jak pies na łańcuchu”
„Teściowa rządziła się w moim domu, grzebała w naszych rzeczach i próbowała przekonać syna, żeby mnie zostawił”

Redakcja poleca

REKLAMA