„Kuzynka raz kupiła ciotce czekoladę i dostała w spadku dom. Rodzina zapomniała, że to ja zmieniałam jej pieluchy”

smutna kobieta fot. Getty Images, Halfpoint Images
„– Chyba musisz się z tym pogodzić. Ciocia chciała, żeby wszystko było sprawiedliwie. Zacisnęłam dłonie w pięści. – Sprawiedliwie? Gdzie byłaś przez te wszystkie lata, kiedy ja opiekowałam się ciocią dzień i noc? Gdzie byłaś, gdy trzeba było jej podać leki, przewieźć do lekarza? – wybuchłam”.
/ 18.12.2024 17:30
smutna kobieta fot. Getty Images, Halfpoint Images

Byłam jedyną osobą, która chciała się nią zająć. Helena, moja ciotka, schorowana i samotna, spędzała swoje ostatnie lata w cichym domu na przedmieściach. Miałam 27 lat, kiedy zrezygnowałam z kariery, by się nią opiekować. „Rodzina jest najważniejsza”, powtarzała mi od zawsze, a ja wierzyłam, że robię coś właściwego.

Poświęciłam się jej całkowicie

Nie było łatwo. Opieka nad starszą osobą to nie tylko wyzwanie fizyczne, ale i emocjonalne. Ciocia była wdzięczna, ciepła, ale też dumna. Nigdy nie chciała nikogo obarczać swoimi problemami.

– Martusiu, dlaczego to robisz? – zapytała kiedyś, gdy przygotowywałam jej ulubioną herbatę z miodem.

– Bo chcę. Jesteś dla mnie jak druga matka.

Wtedy jej oczy się zaszkliły. Reszta rodziny? Unikali jej jak ognia. Zjawiali się jedynie przy świętach, przynosząc tanie prezenty i puste słowa wsparciaNie możemy się nią zająć, mamy swoje życie, słyszałam od kuzynki Eweliny, która zawsze znajdowała wymówkę, by nie przyjechać.

Przez lata wierzyłam, że moje poświęcenie ma sens. Ciocia mówiła mi, że chce, by dom został w moich rękach, że to jej sposób na okazanie wdzięczności. Ale wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy rodzina zaczęła odwiedzać ją częściej niż kiedykolwiek wcześniej.

Wszystko zaczęło się niewinnie. Ciocia zauważyła, że Ewelina zaczęła odwiedzać ją regularnie. Kuzynka, która wcześniej nie potrafiła znaleźć czasu na telefon, teraz co tydzień przynosiła jej kwiaty, czekoladki albo gazetę.

– Ciociu, chciałam cię zobaczyć. Tyle się ostatnio dzieje! – mówiła z przesadną czułością, siadając na kanapie.

Wyczuła w tym interes

Siedziałam obok, patrząc na tę nagłą przemianę z rosnącą nieufnością. Ewelina była wygadana, ale powierzchowna, a te wizyty wydawały się mało szczere. Gdy tylko ciocia wyszła na chwilę do łazienki, Ewelina rzuciła mi spojrzenie.

– Nie myśl, że tylko ty się nią przejmujesz.

Nie odpowiedziałam, bo w tej chwili poczułam coś dziwnego – jakby zapowiedź nadciągających kłopotów.

W kolejnych tygodniach Ewelina zaczęła pojawiać się częściej. Wciągała Helenę w rozmowy o przeszłości, robiła aluzje do sprawiedliwego podziału majątku. Podobno każdy w rodzinie powinien dostać to, co mu się należy. Próbowałam to ignorować, ale kiedy pewnego dnia ciocia Hela zapytała mnie o moje intencje, zrozumiałam, że manipulacje Eweliny zaczynają działać.

– Czy ty naprawdę opiekujesz się mną z dobroci serca? – zapytała niepewnie, gdy układałam jej koce na fotelu.

– Co to za pytanie? Oczywiście, że tak! Ciociu, nie słuchaj Eweliny. Ona tylko próbuje… – urwałam, bo nie chciałam, by Helena pomyślała, że chcę ją nastawiać przeciwko kuzynce.

Ale to było jasne. Ktoś próbował zasiać w niej wątpliwości. Kilka tygodni później Helena poprosiła mnie, żebym zaprosiła do domu prawnika, Krzysztofa. „Chcę coś omówić w sprawie testamentu” – powiedziała. Nie podejrzewałam, że to będzie początek mojego upokorzenia.

Czułam się wykorzystana

Dzień, w którym ciocia odeszła, był pełen bólu i pustki. Spędziłam z nią ostatnie chwile, trzymając ją za rękę i cicho szepcząc, że wszystko będzie dobrze. Wierzyłam, że ciocia odeszła w spokoju, otoczona miłością.
Po pogrzebie rodzina nagle zaczęła się krzątać wokół spraw majątkowych. Zorganizowano spotkanie u prawnika, który miał odczytać testament. Czułam się spokojna – wiedziałam, że Helena zawsze podkreślała, jak bardzo docenia moje poświęcenie.

Kiedy prawnik zaczął czytać dokument, coś się we mnie zatrzymało.

– Cały majątek, w tym dom i oszczędności, zostaje przekazany mojej siostrzenicy Ewelinie, jako wyraz wdzięczności za wsparcie w trudnych chwilach – ogłosił prawnym tonem, bez cienia emocji.

Poczułam, jak świat się wali.

– To jakaś pomyłka – powiedziałam, przerywając ciszę. – Ciocia Helena nigdy by tego nie zrobiła.

Ewelina, która siedziała z uśmiechem przy stole, uniosła brew.

– Chyba musisz się z tym pogodzić. Ciocia chciała, żeby wszystko było sprawiedliwie.

Zacisnęłam dłonie w pięści.

– Sprawiedliwie? Gdzie byłaś przez te wszystkie lata, kiedy ja opiekowałam się ciocią dzień i noc? Gdzie byłaś, gdy trzeba było jej podać leki, przewieźć do lekarza? – wybuchłam.

Ewelina wzruszyła ramionami.

– Takie jest życie. Ciocia miała prawo zmienić zdanie.

Spojrzałam na notariusza.

– Kiedy to zmieniła? – zapytałam, próbując zachować resztki spokoju.

– Dokument został podpisany około cztery miesiące temu – odpowiedział prawnik, unikając mojego wzroku.

To był dokładnie ten czas, kiedy Ewelina zaczęła odwiedzać Helenę z prezentami i fałszywymi obietnicami.

– Nie pozwolę, żeby to tak się skończyło – powiedziałam cicho, ale stanowczo.

Będę walczyła o sprawiedliwość

Nie mogłam tak tego zostawić. W mojej głowie krążyło pytanie, jak ktoś, kto pojawił się w życiu Heleny tylko na chwilę, mógł odebrać mi wszystko. Musiałam zrozumieć, co się stało, choć każda myśl o manipulacjach Eweliny przyprawiała mnie o mdłości.

Następnego dnia odwiedziłam ją w jej nowoczesnym mieszkaniu, które zdawało się nie pasować do skromnej narracji o „ciężkiej sytuacji życiowej”, jaką zawsze przedstawiała.

– Spodziewałam się, że w końcu przyjdziesz – powiedziała z uśmiechem, zapraszając mnie do środka.

– Ty naprawdę to zrobiłaś – zaczęłam bez ogródek, nie zamierzając tracić czasu na uprzejmości. – Przekonałaś Helenę, żeby oddała ci wszystko, co miała, chociaż nie zrobiłaś dla niej nic.

Ewelina westchnęła teatralnie.

– Marta, proszę cię. Ciocia sama podjęła decyzję. Po prostu zauważyła, że powinno być to sprawiedliwie podzielone.

– Sprawiedliwie? – zaśmiałam się gorzko. – Nie interesowało cię nic, dopóki nie zobaczyłaś, że możesz coś z tego mieć.

Ewelina skrzyżowała ramiona.

– Może po prostu byłaś zbyt nachalna. Helenie mogło się to nie spodobać.

– Nachalna? – podeszłam bliżej, czując, jak rośnie we mnie gniew. – Wiesz, co robiłam przez te lata? Przewijałam ją, gdy nie mogła sama się ruszyć. Dawałam jej posiłki, gdy nie miała siły jeść. A ty gdzie wtedy byłaś?

Ewelina spojrzała na mnie chłodno.

– Nie przyszłaś tu chyba, żeby wyrzucać mi swoje żale. Testament jest prawomocny, więc daruj sobie.

Nie mogłam uwierzyć w jej bezczelność.

– Wiesz co? Możesz mieć te pieniądze, ale nie masz tego, co naprawdę się liczy. Helena wiedziała, kto naprawdę był przy niej. A ty… zawsze będziesz tylko złodziejką.

Odwróciłam się i wyszłam, trzaskając drzwiami. Wiedziałam, że nie odzyskam majątku cioci, ale nie zamierzałam pozwolić, by jej manipulacje zostały bez konsekwencji.

Przynajmniej mam spokojne serce

Wróciłam do pustego domu cioci, który teraz wydawał się chłodny i obcy. Wszystko, co kiedyś wydawało się takie trwałe, nagle zniknęło – nie tylko jej obecność, ale też poczucie, że miałam w życiu cel. Przez długie godziny siedziałam w kuchni, wpatrując się w stary zegar, którego tykanie było jedynym dźwiękiem w ciszy.

Na stole wciąż leżał kubek Heleny – ten sam, z którego piła swoją poranną kawę. Wzięłam go do ręki, czując nagły przypływ wspomnień. Przez chwilę zastanawiałam się, czy może jednak walczyć o majątek w sądzie. Notariusz wspominał, że to możliwe, choć trudne. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi.

– Marta? – w progu stała sąsiadka, pani Zofia, z koszem pełnym jabłek. – Pomyślałam, że możesz mieć ochotę na coś zdrowego.

Zaprosiłam ją do środka. Przez chwilę rozmawiałyśmy o cioci – o jej sile, upartości, ale też o chwilach, gdy mimo trudności potrafiła być ciepła i dowcipna.

– Wiesz – powiedziała w końcu pani Zofia – to, co zrobiłaś dla Heleny, było więcej warte niż cały ten dom. Może nie dostałaś nic materialnego, ale dałaś jej coś, czego nikt inny nie mógł jej dać: spokój i miłość w ostatnich latach życia.

Jej słowa brzmiały banalnie, ale wtedy poczułam, jak coś we mnie się zmienia. Moje życie z ciotką, choć pełne trudności, miało sens. Nikt nie mógł mi tego odebrać, nawet Ewelina.

Następnego dnia spotkałam się z prawnikiem, żeby poinformować go, że nie będę walczyć o majątek.

– Jest pani tego pewna? – zapytał. – Ma pani mocne argumenty.

– Jestem pewna. Czas, żeby w końcu pomyśleć o sobie – odpowiedziałam z uśmiechem.

Opuściłam dom Heleny i zaczęłam szukać pracy. Z pomocą przyjaciółki znalazłam posadę w lokalnej bibliotece. Było to coś skromnego, ale dawało mi poczucie spokoju i nowego początku.

Kilka miesięcy później przechodziłam obok dawnego domu Heleny. Nowi właściciele odnawiali elewację, a na podjeździe parkował błyszczący samochód Eweliny. Poczułam lekki ucisk w sercu, ale zaraz potem wzięłam głęboki oddech.

Nie żałowałam swojej decyzji. Byłam wolna – od przeszłości, od niesprawiedliwości, od gniewu. Wiem, że dałam Helenie to, co najważniejsze, a teraz miałam szansę dać coś sobie. Życie nauczyło mnie, że miłość i poświęcenie nie zawsze są nagradzane tak, jak tego oczekujemy. Ale to nie czyni ich mniej wartościowymi. Zrobiłam to, co uważałam za słuszne, i to jest moja prawdziwa nagroda.

Marta, 28 lat

Czytaj także:
„W tym roku barszcz i karpia zjem sama. Córka woli Wigilię z bogatym ojcem, niż z matką która kupuje prezenty na bazarze”
„Raz w życiu chciałam mieć Święta jak z reklamy. Wolę spłacać kredyt, niż tłumaczyć dzieciom, że Mikołaj nas omija”
„Rodzina uważa, że moje miejsce jest w kuchni przy garach i zmywaku. Nawet córki pomiatają mną jak niedouczoną kucharką”
 

Redakcja poleca

REKLAMA