„Kuzyni regularnie wpadają do nas na darmowe wakacje. Nie dorzucają się nawet do jedzenia, a siedzą całymi tygodniami”

Mąż uważał, że łożenie na rodzinę to rozdawnictwo fot. Adobe Stock, Tijana
„Dlaczego kuzyni nie poczuwają się do płacenia za pobyt u nas? Ten pensjonat to nasze źródło dochodu, a my fundujemy jakimś zamożnym krewniakom pobyt, i do tego najczęściej jeszcze nie wiemy, jak długo chcą tu zostać. Kilka razy musieliśmy odmówić miejsca płacącym klientom, bo Rysiowi i Dance było >>tak miło, że nie chce się wyjeżdżać<<”.
/ 24.01.2023 17:15
Mąż uważał, że łożenie na rodzinę to rozdawnictwo fot. Adobe Stock, Tijana

Osiem lat temu wybudowaliśmy z mężem pensjonat w górach. Kosztowało nas to mnóstwo wyrzeczeń i pracy, a zaciągnięty kredyt będziemy spłacać jeszcze długo. Patrzę na minę Marka, gdy odkłada słuchawkę telefonu, i już wiem wszystko: odwiedzi nas kuzynka męża z rodziną.

– Tylko trzy dni, Lidziu – rzuca Marek i odwraca głowę, jakby coś zbroił.

A on tylko nie powiedział „nie”

Od ośmiu lat mieszkamy w górach i od ośmiu lat raz, a nawet dwa razy w roku odwiedza nas Danuta z rodziną, ostatnio również z chłopakiem córki. Nie mam nic przeciwko krewnym i nawet te wizyty sprawiałyby mi przyjemność, gdyby to wszystko odbywało się na innych zasadach. Ten dom to nie tylko dach nad głową; to także nasze miejsce pracy i jedyne źródło utrzymania. Oboje porzuciliśmy zawód nauczyciela i swoje rodzinne miasta – ja Łódź, mąż Warszawę, żeby jakoś samodzielnie stanąć na nogi. Początki były bardzo trudne, chociaż pomogli nam rodzice. Na budowę pensjonatu musieliśmy wziąć ogromny kredyt, który spłacać będziemy jeszcze przez 20 lat.

Rodzina męża zachowuje się tak, jakby ich pobyt u nas nic nie kosztował. A nawet jeśli, to przecież i tak nas stać na goszczenie za darmo tłumu ludzi! Pamiętam, że jeszcze nie wszędzie mieliśmy podłogi, ledwie starczyło na wykończenie czterech pierwszych pokoi pod wynajem, gdy usłyszałam od Danki:

– Aleście chałupę wystawili! No to teraz jesteście bogaci.

Widziałam, że Marek pęka z dumy i cieszyłam się z tej opinii ze względu na niego. Mąż miał bowiem kompleks ubogiego krewnego – jego familia to sami adwokaci, notariusze i lekarze. A on? Nauczyciel, czyli nędzarz. Wtedy kuzynka przyjechała do nas „w odwiedziny” po raz pierwszy, na trzy dni, niby rozejrzeć się w okolicy za działką dla siebie. Ale szybko ten entuzjazm do poszukiwań zgasł, za to ona oraz jej bliscy chętnie gościli się po pańsku, ze smakiem zajadali posiłki, które wtedy sama gotowałam dla naszych pierwszych prawdziwych klientów. Gdy wreszcie wyjechali (dopiero po tygodniu) byłam zła i zmęczona. Rozmawiając z mężem, wyraziłam nadzieję, że następnym razem jego krewni zapłacą chociaż za pokój. Już wtedy musiałam zatrudniać pomoc do sprzątania…

– No pewnie, że zapłacą, o ile w ogóle przyjadą. Przecież oboje świetnie zarabiają, stać ich na narty w Alpach. U nas nawet nie ma wyciągów! – odpowiedział mi z przekonaniem Marek.

Ale przyjechali

I to wiele razy, no bo co szkodzi, jadąc w Alpy, zahaczyć o kuzynów w polskich górach? Naprawdę lubię towarzystwo, a Rysiek z Danką są miłymi kompanami do zabawy. Dlaczego jednak nie poczuwają się do płacenia za pobyt u nas? Ten pensjonat to nasze źródło dochodu, a my fundujemy jakimś zamożnym krewniakom pobyt, i do tego najczęściej jeszcze nie wiemy, jak długo chcą tu zostać. Już dwa razy zdarzyło się, że umówionych klientów musiałam „oddać” sąsiadce, czyli konkurencji, bo Danusi z Rysiem było u nas „tak miło”.

Mój rodzony brat, kiedy się do nas wybiera z żoną i synami, to rezerwuje miejsce, a potem uczciwie płaci, zarówno za pokój, jak i posiłki. Wielokrotnie rozmawiałam z mężem, że przecież nie ma obowiązku fundować rodzinie pobytu w górach tyle razy, ile tylko zapragną. On jednak nie potrafi się postawić. Nie umie powiedzieć: „Zapraszamy. Mamy pokój w terminie od… do…, w cenie…”. A przecież sam płacze, że za mało nam zostaje na nasze potrzeby! „Gość w dom, Bóg w dom”. Oj, nie zgadzam się z tym przysłowiem.

 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA