„Kupiliśmy dom i uciekliśmy od teściów. Sąsiadem okazał się mężczyzna, którego znałam i nie chciałam już nigdy spotkać”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Nils Hendrik Mueller
„Kiedy napisał, że tęskni za mną, poczułam, że przekroczył wszelkie granice. Mateusz zawsze walczył o rzeczy, które były dla niego ważne i to do samego końca. Nie chodziło o uczucia, ale o dominację. Już raz dałam się nabrać na jego gierki. Drugi raz nie miałam zamiaru”.
/ 08.03.2024 13:30
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Nils Hendrik Mueller

Od długiego czasu ja i mój mąż pragnęliśmy mieć własny dom. Kupno nieruchomości to duży koszt. Wiedzieliśmy, że będziemy musieli skorzystać z kredytu, ale nie planowaliśmy zbytnio się zapożyczać.

Mieszkaliśmy z teściami

Zanim zatem zdecydowaliśmy się na zakup, przez parę lat odkładaliśmy pieniądze. W tym okresie zamieszkaliśmy z rodzicami męża w ich domu. Nie było to łatwy czas. Moja teściowa ciągle wtrącała się do wszystkiego. A kiedy urodziła się nasza córka, to zaczęła przerastać samą siebie. Wychowała trójkę swoich dzieci, więc ciągle zwracała mi uwagę na błędy i udzielała mi rad, o które jej nie prosiłam.

– Musimy się przeprowadzić! – krzyczałam, kiedy po raz kolejny się wymądrzała.

Zdenerwowała się, kiedy zobaczyła, że podałam dziecku gotowe danie ze słoiczka. Twierdziła, że nigdy nie zrobiłaby czegoś podobnego swoim maluchom! Nieustannie insynuowała, że nie jestem dobrą matką, co doprowadzało mnie do granic wytrzymałości.

Mój mąż ciężko westchnął. Na naszym koncie brakowało jeszcze sporo do kwoty, jaką planowaliśmy zaoszczędzić, ale stwierdził, że wzięcie większego kredytu to lepsze rozwiązanie niż rodzinne konflikty.

Znalazłam dom marzeń

Zaczęłam przeglądać różne oferty sprzedaży domów. Nie musiał być to duży czy nowoczesny budynek. Luksusy nie były dla mnie istotne, chciałam tylko miejsca, w którym nareszcie poczujemy się jak u siebie. Niestety, większość ogłoszeń przewyższała nasz planowany budżet. Zaczęłam obawiać się, że nasze wysiłki mogą pójść na marne. Na szczęście, w końcu zauważyłam jedno ogłoszenie, które wydało mi się interesujące.

To była niewielka posesja w uroczej, cichej okolicy. Dom nie był duży, a ogród okazał się jeszcze mniejszy. Ale jego weranda z ławką, białe ogrodzenie i czerwony dach przypominały te zadbane domostwa, które widzieliśmy w amerykańskich filmach. I co istotne, nie był aż tak kosztowny.

Jasne, musieliśmy zaciągnąć kredyt, który będziemy spłacać przez wiele lat, ale ten dom tak mi się spodobał, że uznałam, że warto. Darek nie podzielał mojego entuzjazmu. Jego zdaniem zakup domu w willowej okolicy to nie była dobra decyzja.

Mąż uważał, że to błąd

– Będziemy jeździć najgorszym samochodem w okolicy i spędzać wakacje w najtańszych miejscach! Chcesz słyszeć od sąsiadów o tym, jak wypoczywali na Majorce i jak porysowali swoje nowe Porsche?

Masz jakieś kompleksy? Dlaczego zależy ci na tym, co mają inni?! Skup się na sobie.

Wzruszył ramionami. Jego męskość zawsze była wystawiana na próbę, kiedy miał do czynienia z osobami, które osiągnęły sukces. To mnie irytowało. Może nie był prezesem, ale ciężko pracował i nie mógł sobie niczego zarzucić. A co do dóbr materialnych? Dla kogo to ma znaczenie? Najważniejsze jest, aby mieć szczęśliwą rodzinę.

Chciałam zrobić dobre wrażenie

Umówiliśmy się z właścicielem domu na następny dzień. Przygotowałam się starannie, jak zawsze kiedy idę na ważne spotkanie, a Darek zdecydował się na swoje wygodne domowe dresy.

– Co to za strój? Zgłupiałeś? – spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

– Jeśli będziemy wyglądać na bogatych, to pomyśli, że stać nas na wszystko i nie zgodzi się na obniżkę ceny. Załóż coś mniej eleganckiego.

– Ależ jesteś naiwny! Wyglądasz jak nędzarz. Natychmiast się przebierz! – krzyknęłam na niego.

Darek to uparty typ. Utrzymywał, że to jego zdanie jest słuszne i planował mi to udowodnić. Machnęłam tylko ręką. Wiedziałam, że nie ma możliwości, by go przekonać, a na kłótnię już zwyczajnie brakowało czasu.

Mąż jednak zmienił zdanie

Zatrzymaliśmy się przed domem. Jego właściciel prezentował się bez zarzutu. Wstydziłam się za wygląd Darka, jednak starałam się skupić na domu. Potrzebował niewielkiego odświeżenia, ale bardzo nam się podobał. Były w nim trzy sypialnie, salon, przestronna kuchnia i dwie łazienki.

– Możemy zacząć myśleć o drugim dziecku – szepnął do mojego ucha Darek, co wywołało u mnie miłe dreszcze.

Bardzo pragnęłam powiększyć naszą rodzinę o kolejne dziecko, ale w mieszkaniu moich teściów nie było na to ani miejsca, ani odpowiednich warunków. Tutaj jednak mogłam zrealizować moje pragnienie. Zauważyłam, że mój mąż też był za tym pomysłem.

Kiedy zaczął rozmowy z właścicielem, zrozumiałam, że ten człowiek zdecydował się sprzedać dom, ponieważ rozwiódł się z żoną i chcieli za pieniądze ze sprzedaży kupić sobie dwa mieszkania. Stąd wynikał ich pośpiech. Negocjacje Darka okazały się skuteczne, bo mężczyzna zgodził się na obniżenie ceny.

Cieszyłam się

– Czy myślisz, że to jest zły znak? – szeptem zapytał Darek. – Ten rozwód?

– Co ty, oszalałeś?! Od kiedy zacząłeś wierzyć w takie rzeczy? Przecież to nie przez dom doszło do rozwodu.

Podszedł do mnie i pocałował mnie, jak gdyby chciał upewnić się, że żadne nieszczęście nie zdoła nas dotknąć. Wszystko było tak jak zawsze! 

Po kilku miesiącach udało nam się załatwić wszystko, co potrzebne – uzyskać kredyt, znaleźć notariusza i podpisać umowę. Planowaliśmy remontować dom małymi krokami, już tam mieszkając, ponieważ nie mieliśmy wystarczającej ilości gotówki, by od razu przeprowadzić duże prace remontowe. Cieszyłam się na myśl, że w końcu będzie tam tylko nasza trójka. Bez złośliwych komentarzy i z pełnym poczuciem wolności.

Nie mogłam w to uwierzyć

Pierwsza doba w nowym mieszkaniu była jak początek nowego życia. Byliśmy w siódmym niebie. Następnego ranka Darek poszedł do biura, a ja ubrałam Zuzię, bo planowałam iść na spacer. Chciałam zobaczyć, co jest w okolicy. Gdy tylko przekroczyłam bramę, niewiele brakowało, by samochód sąsiada wyjeżdżający tyłem z garażu w nas uderzył. Gwałtownie się cofnęłam.

– Czy pan jest ślepy!? – wykrzyknęłam zirytowana.

Mężczyzna otworzył drzwi samochodu i wysiadł, a ja zaniemówiłam... To był mój były facet!

– Mateusz?!

– Nina?! – popatrzył na mnie zaskoczony. – Co ty tu robisz?

Zauważyłam, że moje serce zaczęło bić szybciej. Nagle wszystkie wspomnienia z naszej wieloletniej relacji znów stały się żywe. Nie widziałam go od pięciu lat. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę on. Mieszkał dosłownie obok nas! Jak to w ogóle możliwe?

Zuzia nagle zaczęła płakać. Mateusz również postanowił skorzystać z takiego zwrotu akcji i przeprosił, mówiąc, że się spieszy do biura. No tak, przecież był prawnikiem. Jego rodzina była związana z tym zawodem od wielu pokoleń. Pamiętam, jak jego rodzice byli niezadowoleni, kiedy zaczął się ze mną umawiać. Wybrał córkę urzędników, a to było dla nich upokarzające.

Mateusz odjechał swoim mercedesem. Ja natomiast ułożyłam Zuzię w wózku i ruszyłam. Starałam się uspokoić. „Co za koszmar! Dlaczego akurat na niego musiałam natrafić! Co powie na to Darek, gdy się dowie?! Nigdy go nie lubił. Znali się z liceum i Darek zawsze myślał o nim jako o zarozumialcu i szpanerze. A teraz proszę!”.

Sąsiad mnie irytował

W torebce zaczął dzwonić mój telefon. Wyjęłam go i spojrzałam na ekran. SMS od nieznajomego numeru. "Fajnie było cię ponownie spotkać. Mateusz". To dziwne, bo dawno temu usunęłam jego numer, ale wygląda na to, że on nie usunął mojego. Starałam się, żeby odpowiedź brzmiała jak najbardziej oficjalnie: "Mi również było miło, pozdrawiam".

Po krótkim czasie otrzymałam następną wiadomość. Wydawało się, że nie ma zamiaru tak łatwo się poddać. Ciągle dostawałam nowe SMS-y. Starałam się skończyć rozmowę, ale on za każdym razem o coś pytał i mnie denerwował. Przykładowo, zapytał, czy ten nijaki mężczyzna w dresie to mój mąż. Doskonale wiedział, kim on jest! 

Ale kiedy napisał, że tęskni za mną, poczułam, że przekroczył wszelkie granice. Mateusz zawsze walczył o rzeczy, które były dla niego ważne i to do samego końca. Nie chodziło o uczucia, ale o dominację. Już raz dałam się nabrać na jego gierki. Drugi raz nie miałam zamiaru.

Poszłam z sąsiedzką wizytą

Nie chciałam rezygnować z domu moich marzeń. Wiedziałam jednak, że Mateusz nie jest w stanie zachować się dojrzale i traktować mnie jak normalną sąsiadkę. Zastanawiałam się, co robić. Podejrzewałam, że on także nie mieszkał sam. Być może miał żonę, a może nawet dzieci, tylko udawał singla.

Kupiłam sernik i udałam się do jego domu. Moje przypuszczenia okazały się prawdziwe. Drzwi otworzyła mi piękna blondynka. Przedstawiłam się i powiedziałam, że jestem nową sąsiadką. Nie chciałam od razu mówić, że znałam jej męża, ale też nie planowałam tego długo ukrywać. Kiedy zauważyłam ich zdjęcie ślubne na kominku, wskazałam na Mateusza i udając zdziwioną, stwierdziłam bez większych emocji, że go znam i kiedyś nawet spotykałam się z nim.

– To mnie nie dziwi– odpowiedziała.

– Mateusz umawiał się z każdą atrakcyjną kobietą w tym mieście. Po ślubie sytuacja nie uległa zmianie.

Zaniemówiłam. Czy on ją zdradzał?! Jak on mógł?!

– Fotografia z ceremonii zaślubin jest już nieaktualna. Jestem w trakcie rozwodu. Mateusz nie będzie już tutaj mieszkał. Myślę, że to cię nie zasmuci.

– Na pewno nie! – odparłam ze szczerością, czując ogromną ulgę.

Wspomniałam tylko, że rozeszliśmy się przez liczne zdrady Mateusza. Serdecznie pożegnałam się z jego małżonką i zapewniłam ją, że może na mnie liczyć. Może się nawet zaprzyjaźnimy po sąsiedzku?

Kiedy w nocy przytulałam Darka, poczułam, że moja decyzja o wyborze go na męża była słuszna i że dla naszej córki jest najlepszym ojcem na świecie. A mogłam kiedyś zrobić poważny błąd i zniszczyć sobie życie, wiążąc się z kimś takim jak Mateusz.

Czytaj także: „Sądziłam, że czeka mnie już tylko samotność w domu opieki. Jeden dzień zmienił moje życie na lepsze”
„Każdy powinien mieć taką synową jak moja. Za to, co zrobiła, pokochał ją nie tylko syn, ale cała rodzina”
„Martwię się o męża, bo dziwaczeje na starość. Zaczął o siebie dbać, znika na całe dni i czyta Biblię przed snem”

 

Redakcja poleca

REKLAMA