„Kumpel dla paru upojnych chwil z młodą nimfą chciał ryzykować swoje małżeństwo. Widok jej ciała odebrał mu rozum”

Kobieta, która uwodziła żonatego fot. Adobe Stock, BGStock72
„Twarz Bodzia poczerwieniała na wspomnienie tamtych emocji. Bogdan aż mlasnął na wspomnienie urodziwej nimfy. Flirt trwał w najlepsze, na całe szczęście kumpel w porę oprzytomniał. A raczej to żona wylała mu kubeł zimnej głowy na głowę”.
/ 21.05.2022 17:30
Kobieta, która uwodziła żonatego fot. Adobe Stock, BGStock72

Bogdan z Gochą wyjechali na weekend do SPA… Zdziwiło mnie to mocno. Że też chciało im się tłuc w środku zimy na drugi koniec Polski! Rozumiem, że Gośka miała na coś takiego ochotę, ale on? Z utęsknieniem czekałem na relację przyjaciela. Spotkaliśmy się w pubie.

– Gocha wytropiła w Internecie jakąś promocję na wyjazd weekendowy dla dwóch osób – zaczął dziwnie ponurym tonem Bodzio. – Napaliła się strasznie, więc musiałem z nią pojechać. Wszystko zapowiadało się super. Nadmorska miejscowość, czyste powietrze, dobre zakwaterowanie, żarcie też. Do tego sporo zabiegów, wprawdzie może bardziej dla kobitek, ale ja też zamierzałem z niektórych skorzystać. No i fajne towarzystwo.

– To czemu jesteś taki zdegustowany?

– Zaraz się dowiesz, ale wszystko po kolei. Może na początek zamówimy po piwku, to będzie się lepiej gadało.

Przez dłuższą chwilę kontemplowaliśmy smak browaru. Nie poganiałem Bogdana, bo wyraźnie było widać, że nie jest w najlepszym humorze. Dopiero po kilku minutach zaczął swoją opowieść.

– Oj, stary, ten wypad strasznie mnie wypompował… Dojechaliśmy po południu
w piątek i na początek był przewidziany wieczorek zapoznawczy. I już na nim Gocha o mało mi nie zrobiła awantury…

– A co, wykręciłeś jakiś numer?

– Właściwie nie… Po prostu zabawiłem się z jedną panią nieco bardziej, niż wypadało, ale nic więcej. Znasz mnie…

– Czy ja wiem? – pokiwałem głową.

Owszem, znałem Bogdana i wiedziałem, że to dobry chłop, zwłaszcza wobec swojej żony. Jednak czasem potrafił zachować się nieobliczalnie, ponosiło go po prostu.

– Nie kiwaj tak głową, bo mnie to denerwuje, Brutusie – mruknął. – Wyobraź sobie, że siada koło ciebie sympatyczna, atrakcyjna młoda kobietka, śmieje się z twoich kawałów, a nawet sama je opowiada…

– No owszem, to już jest coś! Rzadko spotyka się kobietki opowiadające kawały.

– Właśnie. I nagle ta laska prosi cię do tańca! Co byś w tej sytuacji zrobił? Nie wahałem się długo.

Najpierw była sauna, potem… degustacja

– Pewnie skorzystałbym z okazji i po prostu zabawiłbym się – rzuciłem.

– A widzisz! Ja też tak zrobiłem, ale potem okazało się, że Gocha ma wielkie pretensje. Ale sama nie chciała się bawić, tylko usiadła daleko ode mnie i cały czas rozprawiała w towarzystwie o jakichś dietach, zdrowym odżywianiu i tak dalej. Ja nie miałem ochoty tego słuchać.

– To jasne! I co dalej?

– No więc trochę poszaleliśmy na parkiecie, trochę wypiliśmy…

– To był tam i alkohol?!

– Oficjalnie tylko symboliczna lampka wina, ale wyobraź sobie, że ta dziewczyna, Iwona zresztą – sprytna bestia! – przemyciła w torebce butelkę whisky. Mówię ci, poczułem się jak na studniówce, kiedy tak konspiracyjnie polewaliśmy pod stołem do filiżanek… Potem jakoś Gochę udobruchałem. Zatańczyłem i z nią, więc się uspokoiła, chociaż jakoś podejrzliwie mnie obwąchiwała, ale ja udawałem Greka.

– A co z tamtą dziewczyną?

– Umówiliśmy się dyskretnie na poranną saunę. Myślałem, że Gocha wybierze inny zabieg, ale ona postanowiła pójść ze mną! Zebrało nas się z dziesięć osób, płci obojga. Potem, jak już się porządnie zgrzaliśmy – na dwór, na śnieg! Coś wspaniałego! Ale właśnie… Ja też chciałem tak zrobić, już zrzucam ręcznik, a Gocha do mnie: „A ty gdzie? Wracamy na górę!”. No i tak to się skończyło. A dziewczyna już golutka wyskakiwała na zewnątrz! Ech! Ledwie zdążyłem pomachać jej ręką.

– Oj, coś widzę, że ta dziewczyna nieźle zawróciła ci w głowie – stwierdziłem.

– Tak między nami mówiąc, to rzeczywiście. Dlatego postanowiłem trochę przyhamować i nie prowokować losu… No więc później już nie szukałem jej, tylko pilnowałem się żoneczki. Niestety, znowu narobiłem sobie obciachu. I to niechcący.

– A co tym razem? – byłem już nieco zmęczony tymi opowieściami.

– Mianowicie Gocha wpadła na pomysł, żeby wziąć winne okłady. Znaczy z wina. Najpierw poszła na jakieś kremy, ja miałem dotrzeć po chwili. Nie znałem numeru gabinetu, więc zacząłem zaglądać do kolejnych. Ze dwa razy mnie pogoniono, wreszcie zaglądam do następnego pokoju, a tam na kozetce leży na brzuchu jakaś kobietka, cała pokryta jakąś brązową maską.

– „To ty?” – pytam, a ona podnosi głowę i okazuje się, że to Iwona. Ja do niej: „Co robisz?”, a ona: „Leżę w czekoladzie. Chcesz spróbować?”. No więc podchodzę do niej, zdrapuję trochę tej maseczki z jej ramienia i próbuję. Dziwne w smaku, ale rzeczywiście czuje się czekoladę. A Iwona, wyobraź sobie, podnosi się na rękach, nie przejmując się tym, że świeci nagim biustem, i zaczyna gadkę. Chłopie, co za widok!

Bogdan aż mlasnął na wspomnienie nimfy

Iwona zachwalała zabawę w śniegu po saunie, namawiała go na następny seans. Kumpel na to, że jest z żoną i nie na wszystko może sobie pozwolić, a ona ze śmiechem, że gdyby była mężatką, to zachowywała by się dokładnie tak jak Gocha.

Flirt trwał w najlepsze, na całe szczęście kumpel w porę oprzytomniał. Wyszedł na korytarz akurat w chwili gdy wracała jego małżonka.

– Szła na okłady odżywcze z wina – ciągnął Bogdan. – Pozwolono mi przyglądać się temu zabiegowi, w końcu to moja żona. No i wypatrzyłem naczynie, z którego pobierano wino. Odczekałem chwilę i kiedy Gocha już zaległa na kozetce, przypiąłem się do tego naczynia i spróbowałem.

– No wiesz! – prychnąłem. – Że też się nie brzydzisz?

– Bez przesady. I muszę ci przyznać, że rzeczywiście czuło się winko, całkiem niezłe. Niestety, w tym momencie weszła jakaś panna z obsługi i jak zobaczyła, co robię, to się wydarła na mnie: „Co ja sobie myślę! Co to za żarty!” i takie tam… Do niej dołączyła Gocha (bo przecież popijałem w tajemnicy przed nią) i kazała mi zniknąć, bo jej tylko wstyd przynoszę. Postanowiłem więc pójść sobie na basen. Domyślasz się, kogo tam spotkałem.

– Oczywiście Iwonę!

– Tak jest! Popluskaliśmy się chwilę, razem jeszcze z kilkoma osobami. Iwona pływa jak ryba, a przy tym zgrabna, że… ech! Nagle patrzę i widzę, że idzie moja żona! Gdyby znowu złapała mnie z tą dziewczyną, miałbym już całkiem przerąbane! Mówię więc po cichu do Iwony: „Schowaj się”, a sam od razu uciekam z basenu.

– I wiesz, co ona zrobiła? Po prostu zanurkowała! Taka spryciula! A Gocha specjalnie się nie rozglądała i niczego nie zauważyła, tylko znowu do mnie z gębą, dlaczego musi mnie szukać po całym ośrodku! Przecież sama wysłała mnie do wszystkich diabłów!

Rany boskie, ten idiota chciał do niej dzwonić!

Twarz Bodzia poczerwieniała na wspomnienie tamtych emocji. Zarzekał się, że po przygodach na drugi dzień nawet nie chciało mu się wyjść z pokoju. Myślę, że tak naprawdę bał się spotkania z Iwoną… W końcu jakoś przetrwał dzień, pilnując się Gochy. Nawet wzięli razem masaż relaksacyjny, co było – jak przyznał kumpel – super. A po obiedzie już wyjeżdżali.

– Jak to, więc już nie widziałeś się z tą Iwoną? – zainteresowałem się.

– Tylko tak oficjalnie, przy obiedzie. Ona została dłużej. Prawie ze sobą nie rozmawialiśmy, zdążyłem jedynie podziękować jej za tak przytomne zachowanie na basenie. Ale dostałem od niej wizytówkę.

– Bogdan, chłopie! – popatrzyłem na niego mocno przestraszony. – Dobrze ci radzę, w twoim własnym interesie, spal ty tę wizytówkę!

– Coś ty? Żartujesz?

– Nie, to raczej ty nie żartuj i zrób to, co mówię, naprawdę! Wiesz, że dobrze ci życzę. Nie mówiąc o twojej rodzinie. To najlepsze, co w tej sytuacji możesz zrobić – sięgnąłem do kieszeni po zapalniczkę.

Bogdan milczał przez dłuższą chwilę, po czym westchnął ciężko.

– No… – wystękał wreszcie – pewnie masz rację. A niech to wszyscy diabli! I sam widzisz, po co mi było to SPA?

Po chwili jeszcze raz westchnął, a potem wyjąwszy z portfela wizytówkę, położył ją na talerzyku.

Czytaj także:
„Mój mąż leży w śpiączce, a jestem w ciąży z kochankiem. To było jedno zbliżenie, chwila zapomnienia”
„Rozpoznałam w sobie zaginioną 40 lat temu dziewczynkę. Nie byłam biologiczną córką mojej matki, adoptowaną też nie”
„Syn oddał mi wnuka na wychowanie, a sam lata z żoną po świecie. Nie chcę, by mały był u obcych, ale dopadła mnie choroba”
 

Redakcja poleca

REKLAMA