„Mój mąż dostał świetną pracę wykładowcy. Powinnam się cieszyć, ale zżera mnie zazdrość o jego młodziutkie studentki”

Profesor fot. Adobe Stock
„Cieszyłam się razem z mężem, kiedy dostał propozycję pracy na uczelni. Jednak jakiś czas potem radość zamieniła się w zazdrość. O studentki!”
/ 15.04.2024 12:55
Profesor fot. Adobe Stock

Gdy mój mąż znalazł się w towarzystwie młodych kobiet, od razu jakby mu lat ubyło. A ja zrobiłam się po prosu zazdrosna.

– Ależ dziś jest brzydko! Co za okropny dzień – wzdychał mój mąż, stojąc od kilku minut przy oknie w kuchni. Było szaro, na niebie kłębiły się sino-czarne chmury.

– No cóż, jesień. Niedługo spadnie śnieg, będzie biało… – próbowałam go pocieszyć, ale widziałam, że to nie działa. Objęłam go w pasie, ale nawet nie odwzajemnił uścisku. „Oj, niedobrze” – pomyślałam.

Kryzys wieku średniego

Ale co miałam zrobić? Od swoich 45. urodzin w połowie lutego Piotr był nieswój, podenerwowany, przygaszony. Kilka razy rozmawiał ze mną o tym, że tak niewiele w życiu osiągnął. Najpierw chciał być sportowcem – trenował kolarstwo, ale poważna kontuzja zniweczyła jego plany.

Potem chciał zostać naukowcem – ukończył najlepszą szkołę ekonomiczną w kraju i chciał uczyć studentów, ale skusiły go dobre zarobki w pewnej firmie i odszedł z uczelni. Twierdził, że tkwi w martwym punkcie. Nie przekonywało go to, co mu mówiłam: że jest zdrowy, ma wspaniałe dziecko i kochającą żonę, zarobił na ładne mieszkanie i ma naprawdę poukładane życie.

– Tak, tak – potwierdzał grzecznie – masz rację. – Widziałam, że to go nie przekonywało.

Pewnego dnia zadzwonił kolega Piotra, Łukasz. Długo rozmawiali, po czym Piotr, radosny, wpadł do kuchni.

Kasiu! Łukasz zaproponował mi zajęcia na uczelni, na której pracuje. Miałbym je w soboty i niedziele, więc mógłbym normalnie pracować, a jednocześnie uczyć. Pieniądze są marne, ale bardzo mi się to podoba. – złapał mnie w pasie, przytulił i pocałował. Po raz pierwszy od pół roku. Cieszyłam się z nim. W końcu od dawna nie był w tak dobrym humorze.

Zajęcia miał zacząć od następnego tygodnia. Przygotowywał się do nich przez cały tydzień – nie, nie robił notatek, tylko… stał przed lustrem. Kupił sobie nowe dżinsy i koszulę, zmienił płyn po goleniu. Z pierwszych zajęć wrócił rozpromieniony.

– Słuchają mnie tak uważnie – wyobrażasz sobie, jakie to miłe? I głównie studentki. Pilnie notują, zadają pytania. No, ta młodzież jest teraz taka wnikliwa! – opowiadał.

Zaczęłam bać się zdrady

No tak, studentki. Dotarło do mnie, że mój mąż znalazł się w miejscu, gdzie jest mnóstwo pięknych młodych kobiet, z których z pewnością niejedna chętnie zajęłaby się panem po 40., którego „żona nie rozumie”. Poczułam, jak żołądek ściska mi się z zazdrości.

– A ładne te studentki? – spytałam.

– Nie wygłupiaj się! – Trzeba przyznać, że Piotr jest bystry. – Przecież to dzieciaki w wieku naszej Ewuni. I żadna nie jest ładniejsza od ciebie! Nie byłam przekonana.

A moja przyjaciółka Tereska tylko potwierdziła te obawy, usłyszawszy o tym ode mnie następnego dnia.

– Oj, niedobrze. Te małolaty są bezwzględne. Jak się któraś uprze na ustabilizowanego życiowo pana, to koniec. Musisz uważać.

– Ale co mam zrobić?

– Szczerze? Nie mam pojęcia.

Piotr wracał z uczelni podekscytowany. Jakby odmłodniał, nabrał energii. Mówił co prawda nie tylko o studentkach, ale i o młodych pracownikach naukowych, pełnych pomysłów i wiedzy, ale imiona kilku panienek zaczęły się przewijać w tych opowieściach. A to zaprosiły go na kawę, a to któraś zwierzała mu się ze swoich problemów. Mój niepokój rósł. Opowiadałam o wszystkim Ewci – naszej córce, która była już na drugim roku studiów. Śmiała się z moich obaw.

– Mamo, tata cię kocha i wciąż go kręcisz. Nie martw się, żadna małolata nie zawróci mu w głowie – przekonywała.

– Wiesz, jak jest w życiu. A on ostatnio ze mną wcale nie rozmawia, zrobił się jakiś obcy. Mam uczucie, że koniecznie chce być młody. Wiesz, co planuje na ferie? Chce nauczyć się jeździć na snowboardzie!

Ewunię zatkało. Milczała przez chwilę.

– Pomogę ci. Zrób jutro rodzinną kolacyjkę. Muszę z nim pogadać.
Następnego wieczoru siedzieliśmy przy dużym stole w kuchni. Piotr opowiadał, jakich ma świetnych studentów i że wszystkie studentki zdały u niego na piątki.

– A więc cię podrywały? – wypaliła nagle Ewa.

– Ależ Ewuniu, co ty mówisz – odpowiedział mój mąż i lekko się zarumienił.

– Tato, wiesz jak to jest. W końcu jestem w tym wieku, co one. Też noszę na niektóre wykłady minispódniczki i stanik z poduszkami. Przed egzaminem ze statystyki podrywałyśmy naszego profesora, zapraszając go na kawę i czarując, ile się da. Dostałyśmy piątki. On chyba myślał, że się nam podoba, ale przecież on ma tyle lat, co ty, tato. Przepraszam cię, ale dla nas jesteś już starszym panem.

Piotr milczał do końca kolacji. Wieczorem mocno mnie przytulił i pocałował.

– Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza – powiedział ciepło.

– No, ostatnio bardzo ważne były twoje studentki – odpowiedziałam.

– Nie żartuj. To rzeczywiście było odświeżające, znaleźć się w otoczeniu młodych dziewcząt, ale przecież cały czas ci mówiłem, że to dzieciaki w wieku Ewuni.

– No, to gdzie jedziemy na ferie? – spytałam jeszcze.

– Tam, gdzie chcesz. Naprawdę, tam, gdzie chcesz.

Czytaj także:
„Żyję w trójkącie z żoną i jej siostrą. Żadna z pań nie wie o sobie, a przecież i tak wszystko zostaje w rodzinie”
„Żona wyceniła nasze małżeństwo na 50 tys. złotych. Tyle naiwniaczka przelała kochankowi z internetu”
„Zaniedbałam męża, bo przez lata byłam służącą własnych córek. Nawet przeprowadziłam się do jednej, żeby pilnować wnuków”

Redakcja poleca

REKLAMA