„Kolega uznał, że nie będzie przepłacał za prezent dla żony. Przehula całą wypłatę, a dla baby znajdzie coś na bazarze”

Była żona żerowała na moim synu fot. Adobe Stock, Pormezz
„Po krótkiej naradzie postanowiliśmy nabyć tę halkę. Byłem już trochę zmęczony tymi kombinacjami. Wróciliśmy do salonu. Byliśmy już zdecydowani, gdy moją uwagę zwróciła... cena”.
/ 28.03.2023 12:30
Była żona żerowała na moim synu fot. Adobe Stock, Pormezz

Telefon od Bogdana zelektryzował mnie. Nie pierwszy raz mój kumpel zwracał się do mnie z jakimś problemem, który wspólnie próbowaliśmy rozwiązać. Co prawda, nie zawsze kończyło się to tak, jak byśmy sobie życzyli. Nie inaczej było i tym razem…

– Słuchaj, musisz mi pomóc! – usłyszałem w słuchawce jego rozpaczliwy szept.

– W czym rzecz? – zapytałem.

– Muszę koniecznie kupić jakiś prezent mojej żonie na urodziny…

– I myślisz, że ja ci mogę jakoś pomóc?

– To jasne – w jego głosie nie było cienia wątpliwości.

No, skoro tak, to nie ma sprawy

Umówiliśmy się na spotkanie w dużym centrum handlowym. Obaj byliśmy na miejscu punktualnie.

– Co chcesz kupić? – rozpocząłem.

– Myślałem o jakimś ciuszku, ale żeby był naprawdę oryginalny.

– To niezły pomysł. Od czego w takim razie zaczniemy?

– Może na początek… wpadnijmy do jakiegoś pubu i tam, przy browarku, na spokojnie ustalimy, co i gdzie kupić.

Ach, ten Bogdan! Miewał przebłyski geniuszu! Nie szukaliśmy długo i już niebawem zasiedliśmy przy dwóch kufelkach złocistego płynu. W tych warunkach lepiej się myśli…

– Widzisz, w ubiegłym roku dałem plamę i kupiłem jej za mały sweterek. Gocha długo mi to wypominała, więc tym razem nie mogę nawalić. No i postanowiłem kupić jej coś wystrzałowego. Może coś z bielizny?

– To dobry pomysł! – podchwyciłem jego entuzjazm. – Kobietki uwielbiają takie drobiazgi i nigdy nie mają ich dość. Starczy ci forsy na markowy towar?

– No, jasne! Odłożyłem na to konto pewną sumkę.

– Skoro tak, to kończymy piwko i idziemy do salonu jakiejś dobrej firmy…

Nie podnieśliśmy się od stolika tak od razu, bo Bogdan uznał, że jedno piwo to za mało na dobry początek. Wypiliśmy więc jeszcze po jednym i pozytywnie nastawieni ruszyliśmy pasażem. Po kilku krokach znaleźliśmy odpowiednie miejsce. Znana firma, duży wybór i ciesząca oko damska bielizna. Pokręciliśmy się chwilę i w końcu doradziłem Bogdanowi wziąć piękny, ażurowy komplecik. Tutaj pojawiły się pierwsze „schody”. Na pytanie o rozmiar, kumpel wytrzeszczył oczy i głęboko się zamyślił.

– O rany! O tym nie pomyślałem! Nie mam pojęcia! Co teraz robić?

Zaproponowałem w tej sytuacji ponowną wizytę w pubie dla poprawienia pamięci, na co Bogdan ochoczo przystał.

Zasiedliśmy znowu przy stoliku

– Musimy się chwilę zastanowić, przecież to zasadnicza sprawa. Nie znasz wymiarów swojej żony?

– A ty znasz? Nie mam pojęcia, chociaż coś mi się kojarzy… Kiedyś nosiła numerację… Tak! 36! – wykrzyknął z radością.

– No, wiesz… – popatrzyłem na niego z politowaniem. – Chłopie, nie jestem pewien, czy to na pewno dobry rozmiar, moja nastoletnia córka taki nosi!

– Tak myślisz? – spojrzał na mnie piorunującym wzrokiem i wyraźnie posmutniał. – To co w takim razie robimy?

– Mam pomysł: porozglądajmy się i znajdźmy jakąś babkę, która pod względem wymiarów będzie podobna do Gochy i zapytajmy się jej, jaki rozmiar nosi.

– Genialne! – Bogdan rozpromienił się. – Tylko gdzie znajdziemy tę babkę?

– Jak to gdzie? Wszędzie! Rozejrzyj się.

Zaczęliśmy się rozglądać, a przy okazji zamówiliśmy jeszcze jedną kolejkę – na poprawę wzroku. Przy okazji kumpel dał znowu plamę. Piwo przyniosła nam kelnerka, która obu nam wydała się postury podobnej do Gochy. Niestety, Bogdan zamiast zapytać o jej rozmiar, spytał o… wymiary (drobne przejęzyczenie). W odpowiedzi usłyszał, że jest bezczelny. Zapłaciliśmy i ulotniliśmy się czym prędzej.

Niemniej nadal mieliśmy problem

Udaliśmy się z powrotem do salonu, mając nadzieję, że tam trafimy na odpowiednią osobę. I nie pomyliliśmy się. Wśród personelu zauważyliśmy dziewczynę, która z figury przypominała żonę kumpla. Poprzyglądaliśmy się jej przez chwilę, co wzbudziło w niej podejrzenia. Trzeba było więc szybko wyjaśnić sytuację.

– Przepraszamy panią, ale mamy problem – tym razem ja zacząłem rozmowę. – Chcemy wybrać coś dla żony kolegi, tylko nie jesteśmy pewni rozmiaru. Wydaje nam się, że ona ma figurę podobną do pani. Czy mogłaby pani nam doradzić, jaki rozmiar powinniśmy kupić?

– A co panowie chcą kupić?

– Ten komplecik – wskazałem na półkę.

– Ach, tak… To w takim razie trzeba znać wymiary, rodzaj miseczki biustonosza… Sam rozmiar tu nie wystarczy – swoją drogą mój to 42.

– A co możemy kupić, znając ten rozmiar?

– Na przykład haleczkę lub koszulkę…

– No, to… – spojrzałem na Bogdana, który niepewnie wzruszył ramionami – jeszcze się zastanowimy.

Poszliśmy na piwo do innego lokalu. Po krótkiej naradzie postanowiliśmy nabyć tę halkę. Byłem już trochę zmęczony tymi kombinacjami i… wizytami w pubach. Wróciliśmy do salonu. Byliśmy już zdecydowani, gdy moją uwagę zwróciła... cena.

– Bogdan, ty widzisz, ile to kosztuje? – podsunąłem mu pod nos metkę.

– Co?! – zobaczyłem przerażenie w jego oczach. – No, tego się nie spodziewałem. – zajrzał z powątpiewaniem do portfela. – Biorąc pod uwagę, że jeszcze wypijemy po piwie, to… nie starczy.

– Cholera! To co robimy? Nawet nie mam przy sobie forsy, żeby ci pożyczyć.

Wiesz, może jutro wpadnę na bazarek? Tam na pewno znajdę coś tańszego...

No pewnie, po co przepłacać. Nasze spotkanie zakończyła jeszcze jedna wizyta w pubie. Tak dla uczczenia zakupów… 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA