„Kolega syna nie miał wsparcia w rodzinie, więc dostał je ode mnie. Zaprosiłam go do domu i pomogłam wywalczyć alimenty”

kobieta, która pomogła koledze syna fot. Adobe Stock, Мар'ян Філь
„– To nic takiego, niech się pani nie denerwuje – Michał wytarł rękawem spoconą, a może mokrą od łez twarz. – Ojciec się na mnie zezłościł i uderzył mnie. Wziąłem więc trochę rzeczy do plecaka i wyszedłem. Wiem, że to kłopot, ale… czy mógłbym tu chwilę zostać?”.
/ 17.05.2022 22:49
kobieta, która pomogła koledze syna fot. Adobe Stock, Мар'ян Філь

Szkoda, że rodziców się nie wybiera – ta myśl towarzyszyła mi niemal codziennie od momentu, gdy w naszym domu pojawił się Michał… Mój syn Kamil znał Miśka ze szkoły i swego czasu trochę mu zazdrościł. Dobrze sytuowanych rodziców, którzy nie musieli, jak ja, pracować na niemal dwóch etatach, dużego mieszkania, starszego brata. Michał – jak większość kolegów i koleżanek Kamila – szybko się ze mną zaprzyjaźnił. I to od niego usłyszałam, jak naprawdę wygląda sytuacja w jego domu.

– Ojciec wiecznie jest ze wszystkiego niezadowolony. Nie podoba mu się to, że chcę iść na studia. Jego zdaniem studia nie są mi do niczego potrzebne. Po maturze mam pracować w jego warsztacie – zwierzał się Michał. – A ja zawsze marzyłem o AWF-ie. Chcę być trenerem, pracować z dziećmi. Już teraz pomagam w świetlicy środowiskowej. Ale ojciec tego nie rozumie, uważa, że to strata czasu. A ja nie rozumiem, jak można być takim materialistą, wszystko przeliczać na pieniądze…

Powiedział, że zazdrości Kamilowi

– Na pewno chce dla ciebie dobrze – próbowałam nieśmiało bronić jego ojca, choć wcale nie miałam na to ochoty. – Po prostu ma inna wizję szczęścia...

– O, to na pewno! I chce za wszelką cenę postawić na swoim. Ponieważ go nie posłuchałem i chcę iść na studia, ograniczył mi prawa w domu. Nie wolno mi korzystać z komputera częściej niż dwa razy w tygodniu i wciąż pyta, kiedy mu się zwrócą pieniądze włożone w moje utrzymanie.

Słuchałam tego wszystkiego z rosnącym przerażeniem.

– A twoja mama?

– Mama? – zaśmiał się Michał, ale widać było, że bardziej chce mu się płakać. – Mama twierdzi, że nie ma do tego siły. Najczęściej bierze leki na uspokojenie, potem wypija szklankę whisky i idzie spać. W zasadzie to jej nie ma. A jak już wyjdzie ze swojego pokoju, to płacze albo krzyczy i w ogóle nie da się z nią dogadać. Jedyne, co miała mi do powiedzenia to: „Słuchaj ojca, on tu rządzi!”.

Załamałam ręce.

– Może powinieneś porozmawiać z wychowawcą albo z pedagogiem? – zaproponowałam.

– Rozmawiałem – westchnął Michał. – Pani pedagog była nawet u mnie w domu, ale nie dała rady dogadać się z ojcem. On uważa, że większość nauczycieli to nieudacznicy. Po tej rozmowie ojciec nawrzeszczał na mnie, że wyhodował żmiję na własnej piersi i że jestem ohydnym donosicielem. A ja chciałem dobrze… 

– A twój brat? – szukałam ratunku.

– Brat robi to, co mu ojciec każe. Dla kasy. Przytakuje ojcu, a robi swoje, tylko po cichu. Dla mnie to tchórzostwo. Nie wiem, jak długo tam wytrzymam!

– To masz przerąbane, stary – wtrącił się Kamil, który przyszedł do kuchni zrobić sobie herbaty. – Może na studiach wyniesiesz się do akademika?

– To nie takie proste. A tobie to ja zazdroszczę – powiedział nagle Michał.

Kamil odwrócił się zdziwiony.

– Czego?

– Tego wszystkiego! Masz fajną mamę, spokój, nikt na ciebie nie wrzeszczy…

– Fakt – mruknął Kamil trochę speszony i wraz z herbatą zniknął w swoim pokoju.

Postanowiłam mu pomóc

Parę dni później, gdy syn siedział w swoim pokoju przy komputerze, a ja zwinięta w kłębek drzemałam przed telewizorem, zadźwięczał dzwonek do drzwi. W progu stał Michał. Podrapany,  z sińcami na twarzy.

– O Boże, co ci się stało? – zawołałam przerażona.

– To nic takiego, niech się pani nie denerwuje – Michał wytarł rękawem bluzy spoconą, a może mokrą od łez twarz? – Ojciec się na mnie zezłościł i uderzył mnie. Wziąłem więc trochę rzeczy do plecaka i wyszedłem. Przepraszam, wiem, że to kłopot, ale… czy mógłbym tu zostać, zanim nie znajdę sobie pracy i jakiegoś pokoju? Albo chociaż tylko dziś…

Widziałam, że jest roztrzęsiony, przygarnęłam go więc serdecznie. „Biedny dzieciak” – pomyślałam.

Możesz zostać i niczym się nie martw – powiedziałam.

W tym momencie Kamil wreszcie usłyszał, że coś dzieje się w przedpokoju.

– Rany, biłeś się z kimś? – na widok Michała stanął jak wryty.

– Tak, z moim starym…

Zastanawiałam się czy nie wezwać policji, ale Michał prosił, abym tego nie robiła. Zgodziłam się, choć teraz czasem żałuję. Jego ojciec powinien odpowiedzieć za te siniaki na twarzy chłopaka! Wtedy jednak miałam nadzieję, że uda się dogadać z jego rodzicami i że chłopak będzie mógł wrócić do domu. Myliłam się…

Następnego dnia po pracy, pełna złych przeczuć, wybrałam się do domu Michała.

– Niech gówniarz idzie w cholerę! – wrzeszczał na mnie jego ojciec przez domofon, aż oglądali się na mnie zdziwieni przechodnie. – Nie chcę go znać, zasrańca! Ma już osiemnaście lat, nie muszę się nim zajmować! Niech się tu nie pokazuje, chyba że przyjdzie na kolanach mnie przeprosić i odpuści te głupie pomysły!

Postanowiłam wtedy, że pomogę temu chłopcu. Ale jego rodzicom nie odpuszczę!

– Co mam zrobić? – Michał szeroko otworzył oczy.

– Tak, właśnie to – pokiwałam głową. – Chcę, żebyś został z nami, przynajmniej, dopóki nie dostaniesz się na studia. Teraz najważniejsza jest matura, ale musisz też sobie zabezpieczyć przyszłość. A rodzice mają obowiązek wobec ciebie. Pozwiemy ich o alimenty!

– Nie chcę łaski ojca! Wolę iść do pracy na studiach.

– Rozumiem, jesteś dumny i ambitny, ale to niemądre. To ci się po prostu należy. Póki się uczysz, do dwudziestego piątego roku życia. A ja ci pomogę.

Razem ze szkolną pedagog wywalczyłyśmy dla Michała osiemset złotych alimentów, choć jego ojciec złościł się i na sali sądowej zrobił awanturę. Do matury i przez wakacje Misiek mieszkał z nami, a gdy zdał na studia, znalazłam mu pokój u mojej koleżanki.

– Dziękuję, gdyby nie pani i Kamil, na pewno bym nie dał sobie rady z tym wszystkim – mówił przy wyprowadzce.

Zabierał ze sobą tylko niewielki plecak i karton książek. Wiedziałam jednak, że chłopak sobie w życiu poradzi. Jego pobyt u nas to był też dar dla Kamila, który bardzo się pod wpływem przyjaciela zmienił.

– Pamiętaj o niedzielnych obiadach – przypomniałam Michałowi, gdy stał już w drzwiach – Masz się meldować i opowiadać, co u ciebie słychać!

– Nie ma jak u mamy, co, stary? – zażartował Kamil, ale Michał spojrzał na mnie poważnie i potwierdził:

– To prawda, nie ma jak u mamy…

Czytaj także:
„Syn tak wychwalał nową dziewczynę, że zanim ją poznałam, już miałam jej dość. Jak się okazało, mocno przekoloryzował”
„Obraziłam się na ojca, bo po śmierci mamy związał się z inną kobietą. Mój gniew złagodziły dopiero narodziny siostry”
„Syn sąsiadów dokucza naszemu, a jego rodzice nie reagują. Byliśmy przyjaciółmi, teraz nie mówimy sobie >>dzień dobry<<”

Redakcja poleca

REKLAMA