„Kogo po latach obchodzi, co u znajomych z liceum? Mojego męża, jak widać tak. A może ma kochankę na tych klasowych zjazdach?”

Mąż uważał, że zbliżenia to powinność żony fot. Adobe Stock, Melinda Nagy
„Miałam nadzieję, że mu przejdzie, przecież to idiotyczny pomysł! Pojedzie, a potem wróci do domu wściekły na mnie, że go nie powstrzymałam. Jednak z każdym dniem Waldek ekscytował się bardziej. Założył konto na Facebooku, wytropił część dawnych towarzyszy niedoli, ci dali mu namiary na innych i odtąd chłop przesiadywał cały wolny czas w sieci”.
/ 14.03.2023 08:30
Mąż uważał, że zbliżenia to powinność żony fot. Adobe Stock, Melinda Nagy

Nie wspominam szkolnych lat najlepiej, ot, coś w rodzaju przydługiego pobytu w szpitalu. Trzeba było wytrzymać, wytrzymało się, i tyle – gdzie tu miejsce na sentymenty? Prawdę mówiąc, jak sobie przypomnę te długie godziny spędzone w przyciasnych ławkach, gdy za oknem świeciło słońce, ptaki szalały na platanach, a z pobliskiego dworca kolejowego dochodził gwizd pociągów uwożących szczęściarzy jak najdalej od zapomnianego przez Boga i ludzi miasteczka – to nawet za cenę odzyskanej młodości, nie chciałabym wrócić do tamtych czasów!

Nie myślę o tym za wiele, tym bardziej nie rozmawiam

Chyba nic dziwnego, że wydawało mi się, iż większość ludzi podziela moje zdanie. Pewnie, że czyta się czasem o przyjaciołach ze szkolnej ławy i nierozerwalnych więziach, ale ludzie! To, że coś jest napisane, nie oznacza, że jest prawdą; w takim wypadku trzeba byłoby wierzyć w historie o duchach i wampirach. Toteż gdy ciotka z Katowic przekazała mojemu mężowi zaproszenie na spotkanie z okazji trzydziestolecia matury, wzruszyłam ramionami. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewa się, że Waldek będzie gnał przez całą Polskę, żeby wypić kielicha z ludźmi, których nie widział całe lata!

Ale ja chcę jechać! – powiedział stary. – Przy okazji odwiedzę rodzinę, która mi została na Śląsku.

– Urlopu ci nie żal? – zdziwiłam się.

– Impreza jest w weekend – Waldek wzruszył ramionami. – Wezmę najwyżej jeden dzień i obleci. Strasznie jestem ciekaw, jak oni wszyscy teraz wyglądają, co robią…

Miałam nadzieję, że mu przejdzie, przecież to idiotyczny pomysł! Wymęczy się w podróży, potem wynudzi jak mops, a na końcu wróci do domu wściekły na mnie, że go nie powstrzymałam. Przecież go znam. Moje nadzieje okazały się jednak płonne: z każdym dniem Waldek ekscytował się bardziej. Założył konto na Facebooku, wytropił na portalu część dawnych towarzyszy niedoli, ci dali mu namiary na innych i odtąd chłop przesiadywał cały wolny czas na necie, tropiąc powiązania.

– Ty wiesz, że Baśka z mojej klasy to autorka kryminałów, które lubisz? Wydaje pod nazwiskiem męża – odkrywał. – A Rafał, ten piegowaty tępak, jest wicewojewodą!

– A ty uczysz matmy, Walduś – puściłam do niego oko. – I raczej nikomu nie zaimponujesz.

– Nie mam się czego wstydzić – nadął się. – Poza tym nie jadę, żeby się chwalić, za kogo mnie masz? Jadę, bo to rocznica i jest ważna.

Pierniczenie o Szopenie, i tyle. Ale proszę bardzo, droga wolna. Byłam pewna na sto procent, że wróci rozczarowany, ale nic z tego. Po powrocie Waldi stwierdził, że było super, dawno się tyle nie nagadał – balowali do rana i żal było się rozstawać.

Cieszę się, że jednak się udało… rozstać – skwitowałam, bo wkurzyły mnie te zachwyty. – Gniazdko elektryczne za pralką znów wypadło.

To ja co roku spędzam milion dupogodzin, żeby znaleźć fajne wczasy i dostaję w nagrodę kręcenie nosem, a tu wieczór w Katowicach wyrasta na atrakcję życia?! Jest lepszy od Chorwacji, Teneryfy i greckich wysp? Z czasem foch mi minął i zapomniałam o sprawie. Minęło lato, urlop w Toskanii, gdzie tym razem nasłuchałam się na temat głupiego obyczaju sjesty, nadeszła jesień, zaczęły się słoty i ślubny oświadczył:

– Roma, słuchaj, jadę do Katowic w następny weekend.

– Odlatujesz na zimę, czy masz znowu spotkanie klasowe? – zapytałam złośliwie, bo akurat czyściłam przypalony przez Waldka garnek.

A ten gały wytrzeszcza, że spotkanie

I skąd wiem?!

– Śniło mi się – podpuściłam go. – I to dwa razy w tym tygodniu, ale myślałam, co za kretyn organizowałby zjazdy tak często?

A Waldek na to, że jak się jest po pięćdziesiątce, nie ma co czekać na okrągłe rocznice, bo można się nie doczekać! Miesiąc temu zmarła ich gospodyni klasowa, wyobrażam sobie? Nie minęło pół roku, jak się widzieli, żartowali, pili drinki… A teraz szast-prast! – i po wszystkim. Już nigdy się nie zobaczą.

Biorą już z naszej półki, Roma – rzucił melancholijnie ze wzrokiem utkwionym w szarpane wiatrem drzewo za oknem – przemijamy.

– Mów za siebie, ja jestem młodsza – wzruszyłam ramionami.

Nie znoszę rozczulania się nad sobą, a już zwrot o braniu z półki wydał mi się kompletną żenadą. Mój wujek od dwudziestu lat jeździ na wózku, sąsiadka z góry ma stomię, a w życiu od żadnego z nich nie słyszałam takich kocopałów. I jeśli mam być szczera, od własnego męża też nie. Jeszcze trochę, a zacznie słuchać poezji śpiewanej i chadzać na spacery po cmentarnych alejach! W każdym razie Waldek twardo się wybiera na kolejne spotkanie i cały czas nadaje, że nikt go nie rozumie tak jak przyjaciele z młodości.

– Ja też nie? – zapytałam.

W końcu to ze mną spędził najwięcej czasu w życiu, nie? Nawet córkę całkiem fajną razem wychowaliśmy…

– Zapomniałem, że można rozmawiać o czymś więcej niż dzieci, plany i wydatki – ominął zręcznie temat. – Wiesz, słuchamy tej samej muzy, budzą się refleksje, wspomnienia…

„Muzy”! No, ja nie mogę, facet mi dziecinnieje galopująco!

– A może ty tam kogoś masz, co, Walduś? – podpuściłam go, bo dziewczyny w pracy wysunęły taką wątpliwość.

Stuknij się w głowę, Romka – obraził się. – Ja po prostu potrzebuję czegoś więcej, rozumiesz?

– Więcej niż ja, tak? Za głupia jestem dla jaśnie pana, czy tylko słucham niewłaściwej muzy? Są dla mnie szanse, drogie „Bravo”?

– Och, potrafisz być taka przyziemna! – żachnął się. – Ciągle tylko ten sarkazm i złośliwości, gdzie humor i oddanie, które mnie urzekły?

Chryste, co za bufon, normalnie Romeo dla ubogich, słowo daję! Machnęłam ręką i wyszłam. Psa sobie kupię albo co, bo z tego chłopa to żadne towarzystwo na stare lata. 

Czytaj także:
„Przyjaciółka zaczęła się umawiać z moim byłym. Chciałam ją ostrzec, ale nie chciała mnie słuchać, więc niech cierpi!”
„Wiedziałam, że przyjaciółka wyleci z pracy i zrobiłam coś strasznego. Przeze mnie Beatka miesiącami żyła w nędzy”
„Przyjaciółka wprosiła się i zrobiła z mojego mieszkania hotel. Nie miała dla mnie czasu, bo uganiała się za facetami”

Redakcja poleca

REKLAMA