O Karinie usłyszałem po raz pierwszy od siostry, w trakcie niedzielnego obiadu u rodziców. Przez większość popołudnia jak zwykle gadaliśmy o pogodzie, rosnących cenach i bolących korzonkach mamy. Ale w okolicach deseru Magda nagle zmieniła temat.
– Wiecie, w mojej firmie pracuje pewna samotna dziewczyna. Całkiem ładna i zgrabna, ale trochę dziwna. Kręci się koło niej mnóstwo fajnych facetów, a ona opędza się od nich jak od natrętnych much – zaczęła.
– Lesbijka? – zainteresowałem się.
– Absolutnie nie. Hetero.
– Naprawdę? – zdziwiłem się.
– Uhm. Pytałam, bo sama byłam zaskoczona jej zachowaniem. Chłopaki w naszej firmie są przecież całkiem, całkiem… Gdybym nie miała Grzesia, to pewnie zakręciłabym się wokół jednego z nich… – aż mlasnęła.
– No to o co chodzi? – byłem zaintrygowany.
– Ona twierdzi, że sama świetnie sobie radzi w życiu i, w związku z tym, żaden koleś nie jest jej do niczego potrzebny. No chyba że czasami, w nocy… Dla odprężenia… – uśmiechnęła się znacząco.
– Akurat! Gadaj sobie, co chcesz, ale nie wierzę w tę babską niezależność i samodzielność. W gruncie rzeczy każda z was tylko marzy o tym, by spotkać tego jedynego. Prać mu, gotować, dopieszczać. Takie już jesteście! – prychnąłem.
– Ale nie Karina. Długo z nią gadałam i wiem, że prędzej ziemia w miejscu stanie, niż wpuści do swojego życia faceta – upierała się przy swoim.
Nie wiem dlaczego, trochę mnie to wkurzyło. Przecież znam baby nie od dziś i wiem, że mam rację. Niestety dalsza dyskusja z moją siostrą mijała się z celem. Z bardzo prostego powodu: gdy Magda już sobie coś wbiła do głowy, to za nic w świecie nie chciała zmienić zdania. Nie pozostawało mi więc nic innego, jak udowodnić jej, że się myli.
– Założymy się, że ta twoja Karinka kłamie? – zapytałem.
– Słucham? Co masz na myśli? – spojrzała na mnie spod oka.
– Nic konkretnego. Poznaj mnie z nią, a potem zobaczymy – wzruszyłem ramionami.
– Chyba nie chcesz jej złamać serca?
– Z tego, co opowiadałaś, to raczej ja dostanę kosza. No więc? A może boisz się, że przegrasz? – nie odpuszczałem.
Zastanawiała się przez chwilę.
– No dobrze. Przedstawię was sobie przy pierwszej okazji. Sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie
– odparła.
Mama oczywiście zaraz się oburzyła, mówiła, że nie można bawić się cudzymi uczuciami i żebym sobie dał spokój z zakładem, ale jej nie słuchałem. Perspektywa zdobycia kobiety, której nikt jeszcze nie zdobył, wydawała mi się niezwykle ekscytująca.
Mój urok nie zrobił wrażenia…
Okazja nadarzyła się kilka tygodni później. Magda dostała awans i w związku z tym zorganizowała imprezę w klubie. Zaprosiła na nią i Karinę, i mnie. Wskoczyłem w swoje najlepsze ciuchy, przywołałem na twarz czarujący uśmiech i ruszyłem na podbój.
Byłem przekonany, że pod koniec wieczoru nieprzystępna koleżanka siostry będzie jadła mi z ręki. Nie to, żebym był zarozumiały. Po prostu wiem, że podobam się kobietom, potrafię z nimi rozmawiać. I nie zdarzyło się jeszcze, żeby ta, którą sobie upatrzyłem, mnie nie chciała.
Magda miała rację. Karina rzeczywiście była bardzo piękna. Na jej widok dosłownie zaparło mi dech. W czarnej, obcisłej sukience i szpilkach wyglądała wręcz zjawiskowo. Wszyscy faceci w klubie patrzyli na nią z zachwytem. Z tym większą ochotą przystąpiłem do działania.
Niestety szybko przekonałem się, że przyjaciółka siostry jest trudniejszą przeciwniczką, niż się spodziewałem. Choć zabawiałem ją rozmową, donosiłem drinki, obsypywałem komplementami, nie zwróciła na mnie szczególnej uwagi. Owszem była grzeczna, uprzejma, ale to wszystko. Żadnego zachwytu w oczach, żadnych zachęcających gestów, czułych słówek. Siostra od razu to zauważyła.
– Coś słabo ci idzie, braciszku. Gadasz, bajerujesz a ona ciągle zimna jak lód. Tracisz formę – szepnęła mi do ucha, gdy szedłem do baru po kolejne drinki.
– Nic podobnego. Dopiero się rozkręcam! – oburzyłem się
– Rozkręcaj się, rozkręcaj… Ale nie wiem, czy ci to coś pomoże – uśmiechnęła się i poszła do gości.
A ja wróciłem do podrywania jej koleżanki. Ale choć dwoiłem się i troiłem, niczego nie osiągnąłem. Karina ciągle trzymała mnie na dystans. A w pewnym momencie wstała, pożegnała mnie z chłodnym uśmiechem i nie oglądając się za siebie, wyszła z klubu. Nawet nie pozwoliła, bym ją odprowadził do taksówki.
– A nie mówiłam, że ona jest inna? – usłyszałam za plecami głos siostry.
– Jeszcze zobaczymy. Dziś rzeczywiście mi się nie udało. Ale jutro też jest dzień – burknąłem i choć impreza trwała w najlepsze, też pojechałem do domu.
Nie miałem już ochoty na zabawę
Nie ukrywam, ta porażka była dla mnie ciosem. Jak już wspominałem wcześniej, nigdy mi się coś takiego nie przydarzyło. Do rana więc krążyłem po mieszkaniu, na zmianę wściekając się i liżąc rany. W końcu jednak wziąłem się w garść.
Nie zamierzałem się poddawać. Jestem przecież prawdziwym facetem, myśliwym i jedno pudło na polowaniu nie zniechęciło mnie do dalszych łowów. Wręcz przeciwnie, nabrałem jeszcze większego apetytu na kolejne wyprawy. Może gdyby zwierzyna była brzydka i mało interesująca, to bym odpuścił. Ale ta naprawdę była godna zachodu.
Przez następne tygodnie stawałem więc na głowie, by Karina spojrzała na mnie łaskawym okiem. O Boże, czegóż to ja nie robiłem! Czekałem na nią przed firmą, posyłałem kwiaty, dzwoniłem i błagałem o spotkanie przy kawie, proponowałem kino, wypad na koncert lub romantyczną przejażdżkę dorożką po mieście.
Byłem gotowy na każde poświęcenie, byleby tylko osiągnąć cel. Bo im dłużej to trwało, tym coraz bardziej zależało mi na tej dziewczynie. Ba, wydawało mi się nawet, że jestem w niej zakochany.
Początkowo moje starania nie przynosiły znaczących efektów. Owszem Karina pozwalała się zaprosić tu i tam, była miła, ale traktowała mnie bardziej jak kumpla niż kandydata na partnera.
Gdy tylko próbowałem posunąć się o krok dalej, przytulić ją, pocałować, odskakiwała jak oparzona. Mimo to nie rezygnowałem. Dalej roztaczałem przed nią swoje uroki, przekonywałem, że naprawdę mi na niej zależy, że nie chcę się tylko zabawić.
Czułem, że jeśli dalej spokojnie będę ją urabiać, to wcześniej czy później zmięknie. I rzeczywiście. Którego pięknego wieczoru, gdy jak zwykle odprowadziłem ją do domu, nie zamknęła mi drzwi przed nosem. Ni z tego, ni z owego odwróciła się w progu i zarzuciła mi ręce na szyję.
– Wejdziesz do mnie na chwilę? Mam w szafce dobre wino. Może się napijemy? – zaproponowała.
– Z największą przyjemnością – odparłem i wśliznąłem się do środka.
Wreszcie byłem w ogródku! Moje starania zostały nagrodzone!
Jak długo można tkwić w stałym związku?
Jak się zapewne domyślacie, nawet nie otworzyliśmy butelki z winem, tylko od razu ruszyliśmy do sypialni. O rany, co to był za seks! Karina chyba dawno nikogo nie miała, bo była nienasycona. Chciała jeszcze i jeszcze. W pewnym momencie myślałem, że już nie wyrobię. Ale jakoś dałem radę.
Kiedy skończyliśmy, byłem wyczerpany, ale bardzo z siebie dumny. Czułem się jak król Jagiełło po bitwie pod Grunwaldem i Sobieski po odsieczy wiedeńskiej razem wzięci.
– Dostałeś, co chciałeś, więc pewnie teraz przestaniesz się już tak starać. Albo nawet mnie zostawisz
– stwierdziła nagle Karina.
– Nigdy! jesteś kobietą mojego życia! – zapewniłem gorąco.
I obiecałem jej uroczyście, że się nie zmienię i zrobię wszystko, żeby była ze mną szczęśliwa. Możecie mi wierzyć lub nie, ale choć minęły już trzy miesiące, na razie dotrzymuję słowa. Każde życzenie Kariny jest dla mnie rozkazem.
Nadal zapraszam ją na romantyczne randki, do kina, restauracji. Dzielę się z nią każdą myślą, bo ona chce wszystko o mnie wiedzieć. Nawet z kumplami się nie spotykam, bo gdy zostawię ją samą na choćby jeden wieczór, to płacze, że czuje się beze mnie samotna.
Teoretycznie wszystko się świetnie między nami układa. Ale… Coraz częściej łapię się na tym, że mam już trochę dość życia w stałym związku, że ta cała sytuacja zaczyna mnie męczyć. Zwłaszcza że Karina w miarę upływu czasu robi się coraz bardziej zaborcza, wysuwa nowe żądania.
Ostatnio zaczęła coś wspominać o wspólnym mieszkaniu. A od tego już tylko krok do ślubu. Nie jestem chyba jeszcze na to gotowy. W głębi duszy ciągle pozostałem myśliwym i nie potrafię zbyt długo cieszyć się zdobyczą.
Mam ochotę znowu wyruszyć na polowanie. Zwłaszcza że w okolicy pojawiła się piękna łania. Długie blond włosy, nogi do nieba i ten biust… Aż się chce wyjąć sztucer z futerału!
Czytaj także:
„Jestem sierotą i dlatego teściowie mną gardzą. Nie obchodzi ich nawet, że mogą przez to stracić wnuka”
„Koleżanka z pracy albo jest moją fanką, albo się we mnie zakochała. Obsypuje mnie prezentami, a ja nie wiem o co chodzi”
„Mówi się, że nie ma miłości bez zazdrości, ale tego było już za wiele. Adam traktował mnie jak swoją własność”