Finanse zawsze były na mojej głowie. Nie przeszkadzało mi to, właściwie od początku naszego małżeństwa z Hanią tak to ustaliliśmy. Pracowałem na tyle dużo, że mogliśmy pozwolić sobie na życie bez większych wyrzeczeń. Dbałem o to, żebyśmy mieli odłożone na niespodziewane wydatki, wakacje czy nasze przyszłe plany. Nigdy nie musieliśmy oszczędzać na każdym kroku, ale starałem się kontrolować, żeby budżet nam się nie rozjeżdżał.
Żona musiała coś wiedzieć
Przez ostatnie miesiące jednak coś zaczęło mi się nie zgadzać. Najpierw ignorowałem to, myśląc, że może sam o czymś zapomniałem, ale kiedy zobaczyłem, że z konta zniknęło ponad 10 tysięcy złotych, nie mogłem tego dłużej zlekceważyć. Coś było nie tak, a jedyne logiczne wyjaśnienie, jakie przychodziło mi do głowy, to że Hania zaczęła wydawać pieniądze na coś, o czym nie miałem pojęcia. Zbyt duże sumy, zbyt często. Czułem, jak narasta we mnie frustracja. Musiałem się z nią rozmówić. I to natychmiast.
Wszedłem do kuchni, a Hania, jak zwykle, stała przy czajniku. Nawet nie spojrzała, jak wszedłem, zajęta wsypywaniem herbaty do filiżanki. A ja… już czułem, że to się źle skończy. Serce waliło mi jak młotem, ale nie mogłem dłużej tego ignorować.
– Hania, możemy pogadać? – zapytałem, starając się brzmieć spokojnie.
W środku aż się gotowałem, ale musiałem zacząć normalnie. Może da się to jakoś wyjaśnić.
– Jasne, o co chodzi? – odpowiedziała lekko, z tym swoim uśmiechem, jakby nic się nie działo. Jakby wszystko było w porządku.
Miała tylko drobne wydatki
Westchnąłem, patrząc na jej beztroskę. Jak ja mam zacząć? W mojej głowie narastała ta cholerna liczba – 10 tysięcy złotych, które po prostu zniknęły.
– Co się stało z naszymi oszczędnościami? – wyrzuciłem z siebie szybciej, niż chciałem. – Z konta zniknęło ponad 10 tysięcy w ostatnich miesiącach. Możesz mi to jakoś wyjaśnić?
Wtedy spojrzała na mnie, marszcząc brwi, jakby nie wiedziała, o czym mówię. Wzięła łyżeczkę i zaczęła mieszać herbatę. To mnie jeszcze bardziej wkurzyło.
– Rajmund, przecież to tylko drobne wydatki – odpowiedziała spokojnie. – Kupiłam parę rzeczy do domu, może czasem coś dla siebie. Nic wielkiego.
Drobne wydatki. Te słowa odbiły się echem w mojej głowie, a ja poczułem, jak frustracja narasta. Drobne wydatki? 10 tysięcy? Zacisnąłem zęby.
– Drobne wydatki? Po tysiąc złotych za każdym razem? – Przestałem udawać opanowanego. – Hania, to się kumuluje! Myślałem, że rozumiesz, że mamy budżet. Musimy się go trzymać. Myślałem, że się na to umawialiśmy.
Nie widziała problemu
Ona tylko westchnęła, jakbym był tym nudnym facetem, który ciągle o to samo się czepia. To mnie rozwścieczyło jeszcze bardziej.
– Rajmund, przecież zarabiasz wystarczająco dużo – odparła, wzruszając ramionami. – Co cię to obchodzi? To tylko małe przyjemności. Czy naprawdę musisz wszystko kontrolować?
Małe przyjemności... Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Czułem, jak wszystko we mnie pęka. Czy ona w ogóle słucha, co mówię?
– Nie chodzi o kontrolę! Chodzi o odpowiedzialność! – podniosłem głos, a moje serce waliło jeszcze mocniej. – Znika duża suma, a ty mówisz, że to drobiazgi? Nie możemy tak dalej funkcjonować! – Zacisnąłem pięści, próbując opanować wściekłość, ale to nic nie dawało.
Ona tylko westchnęła, znów przewracając oczami. Jakbym był jakimś tyranem. Jakby te pieniądze nie miały znaczenia.
– Przesadzasz – powiedziała, jak gdyby nigdy nic. – Nie wydaję tego na głupoty. Ty naprawdę masz obsesję na punkcie tych pieniędzy.
Obsesję? Serio?! Przecież to nie są jakieś drobniaki, które można przepuścić na głupoty, jakbyśmy mieli nieskończone zasoby. Patrzyłem na nią, ale już wiedziałem, że ta rozmowa nigdzie nie prowadzi. Czułem, jak we mnie coś pęka. Odwróciłem się i wyszedłem z kuchni.
Usiadłem na kanapie w salonie, wpatrując się w ścianę. W głowie miałem tylko jedną myśl: "To się nie może tak dalej ciągnąć".
Byłem zły na żonę
Siedziałem na kanapie, próbując ochłonąć. Hania najwyraźniej nie rozumiała, w czym leży problem. Myślała, że skoro zarabiam wystarczająco dużo, to pieniądze po prostu są i będą zawsze. Ale tak się nie da żyć, nie na dłuższą metę. Musimy oszczędzać, myśleć o przyszłości, a nie wydawać pieniądze na kaprysy. Nagle pojawiła się w mojej głowie myśl, która długo nie dawała mi spokoju – zablokować jej dostęp do konta. Może to ją otrzeźwi? Może w końcu zrozumie, że te pieniądze nie są na bezsensowne zakupy?
Zacząłem poważnie rozważać ten krok. Wiem, że mogłoby to wyglądać źle, jakbym chciał ją kontrolować, ale przecież tu chodzi o odpowiedzialność! Ona nie rozumie, że musi przystopować.
W tym momencie zadzwonił telefon. Rafał. Mój najlepszy przyjaciel, z którym znałem się od lat, finansista. Kto, jak nie on, zrozumie sytuację?
– Hej, co słychać? – odezwał się Rafał po drugiej stronie.
– Wiesz co, potrzebuję pogadać. Chodzi o Hanię i te... wydatki – odpowiedziałem, starając się nie wybuchnąć od razu.
– Wydatki? A co się dzieje? – zapytał z troską w głosie.
Rafał zawsze był konkretny, potrafił patrzeć na rzeczy z dystansem, więc może mi doradzić. Opowiedziałem mu całą sytuację. O tym, jak Hania wydaje duże sumy bez większego namysłu, o znikających 10 tysiącach, o naszych kłótniach. Rafał słuchał uważnie.
– Słuchaj, z tego, co mówisz, to wygląda, jakby Hania nie miała pełnej świadomości, ile naprawdę wydajecie. Może po prostu trzeba jej to uświadomić? Siądźcie razem i przejdźcie przez wszystkie transakcje. Może nie wie, ile tak naprawdę kosztują te drobnostki?
Musiałem znaleźć rozwiązanie
Zamilkłem na chwilę, bo to, co mówił Rafał, było logiczne. Ale próbowałem już to zrobić, a ona tylko się obrażała, traktując mnie jak kontrolującego męża.
– Rafał, próbowałem. Nic nie rozumie. Myśli, że skoro dobrze zarabiam, to te pieniądze same się mnożą. Myślałem nawet o tym, żeby... – zawahałem się, ale musiałem to powiedzieć. – Zablokować jej dostęp do konta. Może wtedy zobaczy, jak wygląda rzeczywistość.
W słuchawce zapanowała cisza. Rafał chyba nie spodziewał się takiej propozycji.
– Hmm... Rajmund, powiem ci szczerze. To może zaognić sytuację. Wiesz, jak kobiety reagują na takie rzeczy. Będziesz wyglądał, jakbyś ją traktował jak dziecko. Ale rozumiem, że coś musisz zrobić, żeby ją uświadomić... Może najpierw spróbuj jeszcze raz rozmowy, a blokada to ostateczność?
Rozmowa z Rafałem trochę mnie uspokoiła, ale czułem, że tylko blokada może dać efekt. Hania nigdy tego nie zrozumie, dopóki nie poczuje, jak to jest, kiedy nie można bezmyślnie wydawać pieniędzy.
Zablokowałem jej konto
Po zakończeniu rozmowy długo siedziałem, zastanawiając się, co zrobić. Wiedziałem, że mogę to zrobić szybko – loguję się na konto, zmieniam hasło, ustawiam nowe limity. Proste.
W końcu podjąłem decyzję. Wszedłem na stronę banku, zalogowałem się i kilka kliknięć później Hania nie miała już dostępu do wspólnego konta. Poczułem lekkie ukłucie winy, ale szybko je stłumiłem. Przecież to dla naszego dobra.
Wstałem z kanapy, czując mieszaninę ulgi i niepokoju. Wiedziałem, że Hania niedługo się dowie. I wiedziałem, że wtedy dopiero zacznie się prawdziwa burza.
Żona była zaskoczona
Kolejnego dnia wszystko wybuchło. Hania próbowała zrobić zakupy, ale karta nie działała. Wracając do domu, już wiedziałem, że zaraz zacznie się awantura.
– Rajmund! Co się dzieje? Dlaczego nie mogłam zapłacić kartą?! – wrzasnęła na mnie w progu, rzucając torebką na podłogę.
Spojrzałem na nią, starając się zachować spokój, choć serce biło mi jak szalone.
– Zablokowałem ci dostęp do konta – powiedziałem, nie owijałem w bawełnę. – Musisz zrozumieć, że te wydatki są za duże. Nie możemy tak dalej funkcjonować.
Hania stała w szoku przez kilka sekund, po czym jej twarz wykrzywił gniew.
– Jak mogłeś to zrobić?! To są nasze pieniądze, Rajmund! Nie masz prawa mnie kontrolować!
– Nasze pieniądze, na które ja pracuję! – odparłem ostro. – Dopóki nie zrozumiesz, że musimy kontrolować wydatki, nie będziesz miała dostępu do konta.
Jej oczy zaszkliły się, a głos się załamał.
– Nie wierzę, że mi to zrobiłeś – wyszeptała i wybiegła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Zostawiła mnie z mieszanką ulgi i wątpliwości. Czy zrobiłem dobrze?
Miałem mętlik w głowie
Po tamtej kłótni w domu zapanowała cisza. Hania unikała mnie, rozmawialiśmy tylko o sprawach codziennych, a każde nasze spotkanie w kuchni czy salonie było pełne napięcia. Zaczynałem czuć, że przegiąłem, ale z drugiej strony... Czekałem, aż zrozumie, że to była konieczność. Jednak zamiast rozmowy, między nami pojawiła się coraz większa przepaść.
Zauważyłem, że Hania zaczęła wychodzić z domu coraz częściej. Kiedy wracała, była oschła, mówiła tylko tyle, ile trzeba. Zacząłem się zastanawiać, co właściwie teraz robi. Skąd bierze pieniądze? Może pożycza od znajomych? A może... nie wiem. Ta niewiedza zżerała mnie od środka.
W mojej głowie zaczęły pojawiać się wątpliwości. Czy naprawdę dobrze zrobiłem? Zablokowanie jej dostępu miało być chwilowym rozwiązaniem, ale wyglądało na to, że traciliśmy coś znacznie ważniejszego niż pieniądze – nasze małżeństwo.
Żona nie wytrzymała
Z każdym dniem było gorzej. Hania oddalała się coraz bardziej, a ja zaczynałem czuć, że nie chodzi już o pieniądze. Nasza relacja kruszyła się w oczach. Próby rozmowy kończyły się fiaskiem – ona milczała, unikała konfrontacji, a ja z każdą chwilą czułem się bardziej bezradny. Wszystko, co zrobiłem w nadziei na poprawę sytuacji, tylko ją pogorszyło.
Pewnego wieczoru, kiedy wróciłem do domu, Hania siedziała na kanapie z walizką obok. Spojrzała na mnie zimno, bez emocji, które kiedyś jej towarzyszyły.
– Wyprowadzam się – powiedziała cicho, jakby już dawno podjęła decyzję. – Nie mogę żyć w takim związku. Zablokowałeś mi dostęp do pieniędzy, ale bardziej niż to boli mnie, że zablokowałeś naszą więź.
Zaniemówiłem. Nie wiedziałem, co powiedzieć, co zrobić. Patrzyłem, jak zabiera swoją walizkę i wychodzi. Zostałem sam w pustym domu, który kiedyś był pełen śmiechu i bliskości. Zrozumiałem, że nie chodziło o finanse. Straciłem coś znacznie cenniejszego niż pieniądze – Hanię.
Rajmund, 38 lat
Czytaj także: „Przepisałam na syna mieszkanie, a on się go pozbył. Teraz mam do wyboru meldunek pod mostem albo etat darmowej niańki”
„Zarządziłam ewakuację od męża-tyrana po 20 latach. Teściowa ma mnie za grzesznicę, bo przecież przysięgałam w kościele”
„Ojciec się obraził, bo poszedłem na studia, zamiast harować w jego warsztacie. Nie wpuścił mnie nawet na pogrzeb matki”