Gdy urodziła się Basia, jakby jakiś czar na mnie opadł: zakochałem się w tej maleńkiej istotce. Byłem już od roku w związku z Pauliną, kiedy poznałem Klaudię. Poznałem to może za duże słowo, po prostu bawiliśmy się na tych samych imprezach, raz czy dwa byliśmy na tym samym weekendowym wyjeździe.
Ja byłem wtedy zakochany w Paulinie do szaleństwa. Nie zwracałem uwagi na inne dziewczyny. Zresztą, Klaudia w ogóle nie była w moim typie. Mój związek z Pauliną był z gatunku tych burzliwych. Zrywaliśmy ze sobą, jedno się wyprowadzało, by po dwóch dniach się godzić i wracać. Bo nie umieliśmy bez siebie żyć. Jednak po czterech latach zaczęło się między nami psuć tak na poważnie.
Nie wiem, co poszło nie tak
Ale po coraz burzliwszych awanturach godzenie się zabierało nam coraz więcej czasu. Aż po kolejnej żadne nie wyciągnęło ręki. Przez kilka tygodni kilka razy dziennie sięgałem po telefon. I rezygnowałem. Nie umiem powiedzieć, dlaczego. Przecież ciągle ją kochałem! Może po prostu za dużo już padło okropnych słów między nami. Za bardzo się poraniliśmy. Przez te wszystkie lata Klaudia była gdzieś w pobliżu.
Zrozumiałem to dopiero po rozstaniu z Pauliną. Na każdej imprezie zawsze ciągnęła mnie na parkiet. Przy ognisku nagle okazywało się, że siedzi koło mnie. Wszyscy szli spać, a ja słuchałem jej narzekań na życie. Parę razy się popłakała. Głównie mówiła o tym, że nie może znaleźć miłości, a jak już się zakocha, to zawsze nieszczęśliwie. Puszczałem te historie mimo uszu.
Oficjalnie stało się jasne, że nie jestem już z Pauliną, w sylwestra trzy lata temu. Wtedy to na imprezę do Krzyśka przyszedłem sam. Oczywiście była tam też Klaudia. Gdy tylko się zorientowała, że jestem bez Pauliny, natychmiast wyrosła tuż koło mnie i przybrała współczujący wyraz twarzy.
– Cześć. Słyszałam, że Paulina cię zostawiła. To smutne. Wiem, jak się czujesz. Jak chcesz, to możemy pogadać. Wiesz, dobrze to wszystko z siebie wyrzucić – paplała. Nie miałem siły jej tłumaczyć, że nie zostałem porzucony, że po prostu się rozstaliśmy. I że nie mam ochoty z nikim rozmawiać, a już najmniej z nią. Powiedziałem tylko:
– Dziękuję, to bardzo miło z twojej strony – i spróbowałem wtopić się w tłum. Klaudia znalazła mnie godzinę później.
– Chodź, grają naszą piosenkę! Nie miałem pojęcia, że mamy „naszą piosenkę”, ale byłem wstawiony i się poddałem.
– Pamiętasz? Tańczyliśmy do tej piosenki razem na weselu Maćka – wyszeptała mi do ucha.
Fakt, byłem na tym weselu. Ale zaraz na początku pokłóciłem się z Pauliną, upiłem się i nic z imprezy nie pamiętałem.
Dałem się złapać na jej smutne minki i łzy
Gdy wybiła północ i wszyscy składali sobie życzenia, podpłynęła do mnie Klaudia z butelką szampana w ręce.
– To będzie nasz rok – zawołała i zanim zdążyłem zaprotestować, pocałowała mnie w usta; namiętnie, mocno. Ponad jej ramieniem zobaczyłem Krzyśka. Rozłożyłem bezradnie ręce, dając mu do zrozumienia, że sam nie wiem, co się dzieje. Z tamtej sylwestrowej imprezy udało mi się wyjść bez Klaudii. Ale zadzwoniła do mnie już dwa dni później. Płakała.
– Od sylwestra nie wstałam z łóżka. Mam dość tego życia. Wiecznie sama. Wiesz, ja mam za miesiąc trzydzieste urodziny. Trzydzieste, rozumiesz? Jestem starą panną bez perspektyw… Moje życia nie ma sensu.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Trochę było mi jej żal, przed trzydziestymi urodzinami też miałem doła. Po chwili rozmowy zgodziłem się do niej pojechać. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Tłuste włosy, rozciągnięty dres. I kieliszek wina w ręce. Pusta butelka stała w kuchni w kącie. Uznałem, że naprawdę jest z nią źle.
– Napijesz się wina? W lodówce jest butelka – zaproponowała. Otworzyłem, nalałem nam po kieliszku. Usiadłem na fotelu, w bezpiecznej odległości. Klaudia zaczęła mówić. Mało składnie. O samotności, o byciu matką, o galopującym czasie. Nie bardzo wiedziałem, co powiedzieć, więc milczałem. Uznałem, że może jej wystarczy, jak się wygada.
Godzinę później, gdy myślałem, że jest już lepiej, Klaudia nagle się rozpłakała. Minuta, dwie, trzy. Nie wytrzymałem, usiadłem obok niej i ją przytuliłem.
– No już, będzie dobrze, trzydziestka to nie koniec świata – mówiłem i głaskałem ją po plecach. – Kogoś spotkasz, na pewno, zobaczysz, będziesz szczęśliwa.
– Ale ja nie chcę nikogo spotkać – wyrzuciła z siebie Klaudia. – Bo ja kocham ciebie!
Zamarłem. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Próbowałem się oderwać od Klaudii, ale ona przywarła do mnie jeszcze mocniej.
– Klaudia, daj spokój. Co ty mówisz? Wiesz, ja cię bardzo lubię, szanuję… – chciałem dodać, że jednak to tylko tyle, że jej nie kocham. Nie zdążyłem, bo Klaudia zaczęła mnie namiętnie całować. Udało mi się od niej uwolnić po kilkunastu sekundach. Złapałem ją za ręce.
– Uspokój się, Klaudia, przestań. Jesteś pijana. Nie wiesz, co robisz, rano będziesz żałować – tłumaczyłem. Ale ona tylko kiwała głową i powtarzała:
– Adam, ja cię kocham. Tylko ciebie. Od dawna. I wiem, że ty mnie też, tylko jeszcze tego nie zrozumiałeś.
Ona mi chyba czegoś dosypała do wina
Poszedłem do domu. Rano Klaudia zadzwoniła. Przepraszała, zapewniała, że rozumie. Zaproponowała, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Zgodziłem się. Nie wiedziałem, że przyjaźń w wydaniu Klaudii oznacza codzienne telefony, wpadanie bez zapowiedzi i ciągłe propozycje wspólnej aktywności. Nie broniłem się, nie chciałem jej zranić. W rezultacie na wszystkie imprezy chodziliśmy razem, razem wyjeżdżaliśmy za miasto ze znajomymi.
Pewnego razu okazało się, że wszyscy od dawna uważają, że jesteśmy parą. Wydało się, gdy w pensjonacie w Bieszczadach koleżanka zarezerwowała nam jeden pokój z małżeńskim łóżkiem.
– Magda, no co ty – żachnąłem się.
– Ojej, nic nie szkodzi, jakoś damy sobie radę – zakrzyczała mnie Klaudia.
Pierwszą noc spędziłem na podłodze.
– Adam, nie wygłupiaj się, ja nie gryzę. Chodź do łóżka – zaproponowała następnej nocy Klaudia.
Bolały mnie wszystkie kości, więc się zgodziłem. W nocy obudziłem się z poczuciem dyskomfortu. Klaudia lekko pochrapywała wtulona w moje plecy. Jej ręka spoczywała poniżej mojego brzucha. Wyplątałem się z jej objęć i przeniosłem na podłogę. Rano wstałem wcześniej, więc Klaudia o nic nie pytała. Ale zacząłem się czuć w jej towarzystwie jak osaczone zwierzę.
Przez kolejne tygodnie migałem się od spotkań. Tłumaczyłem, że mam mnóstwo pracy. Klaudia bombardowała mnie esemesami. Gdy w końcu zamilkła, myślałem, że mam ją z głowy. Ale tego samego dnia czekała na mnie na klatce schodowej.
– Stęskniłam się – oznajmiła i uśmiechnęła się słodko. – Pora na imprezę! – pomachała do mnie dwiema butelkami wina.
Nie mam na to żadnych dowodów, ale wydaje mi się, że tamtego wieczoru Klaudia dosypała mi czegoś do wina. Mam mocną głowę, dwie butelki wina na dwoje to trochę za mało, żeby urwał mi się film. Następnego ranka obudziłem się z potwornym bólem głowy. Z przerażeniem odkryłem, że koło mnie śpi Klaudia. I oboje jesteśmy nadzy. Próbowałem sobie coś przypomnieć z poprzedniego wieczoru i nocy. Ostatnie, co pamiętałem, to taniec z przytuloną do mojej piersi Klaudią. Potem czarna dziura, amnezja.
Miałem nadzieję, że do niczego nie doszło, że po prostu spaliśmy w jednym łóżku. Ale gdy tylko Klaudia się obudziła, nie zostawiła mi żadnych złudzeń.
– Było cudownie, misiaczku. Zawsze wiedziałam, że jesteśmy sobie pisani – wyszeptała i próbowała mnie pocałować.
Uciekłem do łazienki. Zwymiotowałem. Poczułem się ciut lepiej, ale głowa pękała mi dalej. Nie mogłem zebrać myśli. Nie wiedziałem, co zrobić ani co powiedzieć. W końcu zdobyłem się tylko na tyle, że oświadczyłem Klaudii, że fatalnie się czuję, i poprosiłem, żeby mnie zostawiła samego. Klaudia nie była zadowolona, ale po kwadransie sobie poszła. Unikałem rozmowy z nią przez trzy dni. W sobotę pojechałem do niej do domu.
– No nareszcie. Już myślałam, że jednak mnie nie kochasz – Klaudia rzuciła się na mnie i chciała mnie pocałować.
– Zaczekaj. To nie tak, porozmawiajmy. Przeprosiłem za tamtą noc. Powiedziałem, że się upiłem i że nic nie pamiętam.
– Mam nadzieję, że mi wybaczysz, zazwyczaj się tak nie zachowuję – tłumaczyłem.
– Ale o czym ty mówisz? Przecież do niczego mnie nie zmuszałeś. Po prostu wreszcie skonsumowaliśmy nasz związek. Już był czas. I nie mów, że nic nie pamiętasz. To była taka cudowna noc, że nie ma szans, żebyś jej nie pamiętał – Klaudia wyraźnie żyła w innej rzeczywistości niż ja.
– Wiesz, musimy zdecydować, gdzie zamieszkamy. U mnie czy u ciebie? Drugie mieszkanie możemy wynająć – paplała dalej. Próbowałem jej przerwać, ale nie słuchała, była jak w transie.
– Okej, może masz rację, zwolnijmy. Widzę, że trochę panikujesz. Wiem, że Paulina cię skrzywdziła, ale to nie znaczy, że ja jestem taka sama. Ale rozumiem, że masz wątpliwości. Poczekam.
Miałem mętlik w głowie. Chciałem powiedzieć Klaudii, że jej nie kocham i że nigdy nie będziemy razem – ale nie potrafiłem. Wiedziałem, że ją zranię. Uznałem, że lepiej zaczekać. Powiedziałem, że muszę lecieć, i pojechałem do domu. W pracy sam zaproponowałem, że pojadę pomóc w organizacji filii we Wrocławiu. Otwieraliśmy ją za kilka dni. Ktoś musiał jechać, a nie było chętnych. Szef się bardzo ucieszył i nie pytał, skąd ta nagła decyzja.
Czułem się bezwolny jak baran prowadzony na rzeź
Zacząłem kombinować, żeby może zostać tu na dłużej. I w ten sposób problem z Klaudią jakoś sam by się rozwiązał… „Odbierz wreszcie telefon. To bardzo ważna sprawa” – po piątej takiej wiadomości od Klaudii zadzwoniłem do niej. No a po tej rozmowie musiałem zweryfikować wszystkie swoje plany na dalsze życie.
– Jestem w ciąży. Dobrze wiesz, że to twoje dziecko. Jak wrócisz, musimy poważnie porozmawiać – usłyszałem jej suchy głos. Wróciłem trzy dni później, poleciałem do niej.
– Nie wyobrażam sobie, że będę samotną matką – oświadczyła Klaudia na wstępie surowym tonem. – Mam nadzieję, że to rozumiesz. Potem aksamitnym głosem dodała:
– Przecież i tak mieliśmy wkrótce razem zamieszkać, teraz tylko musimy się pośpieszyć. I pomyśleć o ślubie.
Ślub? Jezu. Klaudia był już o kilka długości przede mną. Ja ledwie dojrzewałem do pomysłu, że zamieszkamy razem na jakiś czas i będę jej pomagał w czasie ciąży i w pierwszych miesiącach życia dziecka. Ale jaki ślub? Ja Klaudii nawet nie lubiłem, a o miłości i wspólnym życiu w ogóle nie było mowy! Miałem mętlik w głowie.
Tymczasem zanim zebrałem myśli, Klaudia, zasypała mnie kolejnymi rewelacjami:
– Twoja mama bardzo się cieszy, że będzie babcią! – oznajmiła. – Już z moją zaczęły planować ślub.
– Moja mama? – wydusiłem przerażony. – Przecież ty nie znasz mojej mamy…
– Ależ oczywiście, że znam, głuptasie. Odebrałam kiedyś twój telefon, jak go zostawiłeś. Bardzo się ucieszyła, kiedy jej powiedziałam, że jestem twoją narzeczoną. Po twoim wyjeździe kilka razy rozmawiałyśmy. Polubiłyśmy się! Złapałem się za głowę. Czy to wszystko się dzieje naprawdę?
Poddałem się. Przez następne miesiące nie byłem panem swojego życia. Zamieszkaliśmy z Klaudią u mnie. Potem były ślub i wesele. Huczne, a jakże, na 200 osób. Klaudia promieniała – idealny wzór szczęśliwej panny młodej.
– No już. Pan młody się uśmiecha. I bliżej małżonki proszę, no tak, tak, jaka piękna para – pokrzykiwał fotograf, a ja nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę. A potem urodziła się Basia. I wszystko się zmieniło. Zakochałem się w tej małej istotce od pierwszego wejrzenia. Robiłem przy niej wszystko.
Kąpałem, przewijałem, karmiłem. Klaudia była ciągle zmęczona, więc po pracy zabierałem Basię na kilkugodzinne spacery. Rola matki i żony na jakiś czas na tyle zadowoliła Klaudię, że nie próbowała być też moją kochanką. Bardzo mi to odpowiadało. Ale po pół roku od narodzin Basi Klaudia zaczęła się ode mnie domagać spełniania obowiązków małżeńskich. A ja jestem tak dziwnie skonstruowany, że do seksu potrzebuję może nie miłości, ale chociaż fascynacji. Zaspokajałem więc żonę dość rzadko.
Zaczęły się awantury. Klaudia wypominała mi jakieś wyimaginowane kochanki. Zapytałem szefa, czy ciągle potrzeba kogoś do pomocy we Wrocławiu.
– Muszę wyjechać. Proszę – dodałem.
Szef o nic nie zapytał. Od tej pory do Warszawy wracam tylko na weekendy. Spędzam je na zabawie z Basią. W tygodniu rozmawiam z nią przez Skype‘a. To z komputera po raz pierwszy usłyszałem jak mówi „tata”. Popłakałem się. Wiem, że w końcu będę musiał wrócić i zdecydować, co dalej.
Małżeństwa z Klaudią nie dam rady dłużej ciągnąć. Ale nie wyobrażam sobie braku kontaktu z Basią. Są dni, że wstaję z łóżka tylko dla niej. Ale Klaudia nie podda się łatwo. Wiem, jak ważne jest dla niej bycie żoną. Zrobi wszystko, żeby zatrzymać mnie przy sobie. A jak się nie uda – będzie się mścić. Nawet kosztem Basi. A ja wiem jedno – nie mogę pozwolić, żeby moja córeczka cierpiała. I nie mogę jej stracić… Czy z tej sytuacji jest w ogóle jakieś wyjście?
Więcej prawdziwych historii:Latami nienawidziłam ojca, bo odszedł do kochanki. Potem zakochałam się w jej synuZłapałam na dziecko syna znanego polityka. Teraz się nami nie interesujeMoje drugie małżeństwo prawie się rozpadło. Postanowiliśmy starać się o dziecko na zgodę